Wielka, może najlepsza w karierze Pierce'a Brosnana rola, nie mniej znakomita kreacja jego ekranowego partnera Grega Kinneara i błyskotliwy debiut reżysera Richarda Shepparda. Oto najkrótsza recenzja jednego z najbardziej inteligentnych i dowcipnych, a przy tym nie skażonych hollywoodzkim schematyzmem filmów roku. Zawodowy zabójca Julian (świeżo spuszczony z bondowskiej smyczy Brosnan), typ mocno nieokrzesany, ale świadomy swego samczego uroku, zawiera w Mexico City osobliwą przyjaźń z niczym nie wyróżniającym się, schludnym biznesmenem średniego szczebla z Denver. Obaj przebywają w stolicy Meksyku w interesach, tyle że zgoła innej natury. Danny (Kinnear) jest zaszokowany profesją swego nowego kumpla, która nie mieści się w jego uporządkowanym świecie wartości. Gdy jednak Julian - mocno przygaszony, jakby przytłoczony długimi latami pracy w kilerskim fachu - jakiś czas później puka do jego domu na przedmieściu, nie odmawia mu pomocy w wykonaniu ostatniego przed emeryturą zadania. Historia niby prosta, ale opowiedziana z lekkością i przewrotnością godną - jak ktoś słusznie zauważył - Billy'ego Wildera.
Jerzy A. Rzewuski
"Kumple na zabój", reż. Richard Sheppard, Monolit
Więcej możesz przeczytać w 30/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.