- KRÓTKO PO WOLSKU
Dowcip przy Smutnej
Informacja na temat poznańskiego szpitala, któremu odmówiono nadania imienia Jana Pawła II, wyzwoliła we mnie uczucia ambiwalentne. Z jednej strony, czuję, jak głupio brzmiałoby zdanie "Sklonowano mnie w klinice im. JP II", z drugiej - bywały w historii bardziej szokujące zestawienia. Weźmy świętych - okrutnie ścięta przez własnego ojca św. Barbara została patronką "dobrej śmierci", oślepiona św. Łucja przyświeca producentom świec, utopiony Florian - strażakom i piwowarom, upieczony na ruszcie Wawrzyniec sprzyja kucharzom, a naszpikowany strzałami św. Sebastian opiekuje się wytwórcami igieł. Po cóż jednak sięgać daleko w historię - i dziś nazewnictwo stawia osoby wrażliwe w dwuznacznych sytuacjach. Rzadko kiedy rzeczy znajdują się tam, gdzie wedle nazwy pasują jak ulał - np. łódzki areszt na ulicy Smutnej czy redakcja "Wprost" koło pl. Zawiszy (możesz polegać na niej jak na Zawiszy). Ale już na przykład warszawskie więzienie w Białołęce znajduje się przy ul. Ciupagi. Zgodzi się każdy, że nie jest to najpopularniejsze narzędzie zbrodni, zwłaszcza na Mazowszu. Przed laty w jakimś miasteczku znalazłem się u zbiegu ulic Mikołaja Kopernika i Wandy Wasilewskiej. Ktoś obdarzony poczuciem humoru wypisał tam sprayem na murze: "Dzieci z tego nie będzie". A jak głupio się czuję, wygrzebując spod wycieraczek reklamę agencji towarzyskiej znajdującej się na ul. Popiełuszki. Nie mówiąc już o zdenerwowaniu, kiedy udając się tłumaczyć do Ministerstwa Finansów, parkuję swój samochód przy ulicy Dowcip.
Marcin Wolski
- WYDARZENIE TYGODNIA
Maanamaraton
Maanam spadł na odradzającą się po gierkowskiej stagnacji krajową scenę rockową pod koniec lat 70. trochę tak jak gość we fraku zrzucony na spadochronie na wesele w remizie strażackiej. Był pierwszym polskim zespołem artrockowym, przez co należy rozumieć połączenie raczej deficytowej wówczas wśród rodzimych wykonawców inteligencji z równie rzadkim zrozumieniem ducha tej muzyki i istoty dokonujących się w niej wtedy przemian. Efektem było wypracowanie intrygującego połączenia rockandrollowej tradycji z nowofalową estetyką i ekspresją. Wokalistka zespołu Kora zadała śmiertelny cios wszystkim krajowym estradowym nimfetkom i czterdziestoletnim dziewczątkom swą świadomie celebrowaną, dojrzałą i władczą kobiecością. Dokonała jednak czegoś ważniejszego: odkryła sposób, by język polski zabrzmiał rockowo. Ćwierć wieku po debiucie płytowym Maanam - mimo kilku kryzysów i różnych perturbacji - wciąż jest z nami. Kiedyś przecierał szlak dla takich wykonawców jak choćby Republika, dziś jest punktem odniesienia dla każdej aspirującej piosenkarki. Bo, co należy dodać, w odniesieniu do Kory określenie "gwiazda polskiego rocka" po raz pierwszy - i na razie ostatni - nie trąci prowincją. Pod tytułem "Simple Story", jaki otrzymała retrospektywa nagrań Maanamu, kryje się nie taka wcale prosta historia wielkich ambicji i walki o zachowanie artystycznej integralności. Czas pokazał, że bezkompromisowość nie tylko się opłaca, ale wręcz decyduje o długowieczności. Dlatego też luksusowo wydany box zawierający jedenaście albumów, dwie składanki z nagraniami singlowymi i unikatowymi oraz dwa dyski DVD z różnymi materiałami filmowymi nie jest wyłącznie obiektem kolekcjonerskim, który stawia się na półce, by pokrywał się kurzem.
Jerzy A. Rzewuski
- WIK, czyli Wakacyjny Informator Kulturalny
WiK ("Wprost i Kultura") był dotychczas znany tylko warszawiakom - najpierw jako samodzielne pismo, potem jako dodatek kulturalny "Wprost". Teraz z magazynem będą się mieli okazję zapoznać czytelnicy w całym kraju. Specjalna - dwumiesięczna i ogólnopolska - edycja zostanie dołączona do "Wprost" już za tydzień, 4 lipca. W najnowszym wydaniu znajdzie się przegląd najciekawszych festiwali, sztuk teatralnych, koncertów i wystaw, czyli wakacyjne hity rozrywkowe. Kulturalny rozkład jazdy w pigułce pomoże każdemu znaleźć atrakcyjne wydarzenia w najmniejszym nawet zakątku kraju. Można się będzie dowiedzieć, kiedy jest Święto Czekolady, gdzie zobaczyć prace Michała Anioła i jak zostać uczestnikiem bitwy pod Grunwaldem. Poruszanie się po tym specjalnym wydaniu ułatwi mapa Polski z zaznaczonymi kulturalnymi hitami. (IN)
- Barbarzyńca nadchodzi!
Maluje wielkoformatowe obrazy, ale nie jak Pan Bóg przykazał na płótnach, tylko na starych zniszczonych plandekach. Jego dzieła zdobią już wiele ścian w rezydencjach słynnych europejskich rodów (m.in. rodziny Toblerone) i firm (m.in. Yamahy). Leszek Żegalski, były lider słynnego w latach 80. Tercetu Nadętego, przedstawiający się jako Maestro, nie tylko swobodnie traktuje polskie malarstwo historyczne, ale też kpi z całego nurtu abstrakcji. "Żegalski nie zauważa niczego, co się wydarzyło w latach 60. czy 70. Świadomie pomijając to wszystko, jest dla mnie fascynującym barbarzyńcą" - stwierdził przed laty Roman Opałka. Od 29 czerwca przez miesiąc będzie można podziwiać (i kupować) prace Maestra. Wystarczy odwiedzić stołeczną Galerię Katarzyny Napiórkowskiej (Rynek Starego Miasta). (ŁR)
Więcej możesz przeczytać w 26/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.