Lekarze i pielęgniarki mają bardziej niebezpieczną pracę niż policjanci
Emerytowany wojskowy w Zgierzu chciał zastrzelić lekarza, bo uważał, że karetka przyjechała za późno. W przychodni gliwickiego Centrum Onkologii niemal codziennie dochodzi do awantur. - Pacjenci są coraz bardziej rozwścieczeni i wulgarni - mówi prof. Bogusław Maciejewski, dyrektor ośrodka. W szpitalach i przychodniach pielęgniarki są atakowane strzykawkami, nożyczkami, a nawet przyniesioną przez chorego siekierą. "Zawód pielęgniarki jest dziś bardziej niebezpieczny niż zawód policjanta" - uważa prof. Elżbieta Krajewska-Kułak z Akademii Medycznej w Białymstoku, kierująca badaniem "Agresja i przemoc w pracy pielęgniarki". Dziewięć na dziesięć pracujących w izbach przyjęć pielęgniarek regularnie wysłuchuje od pacjentów gróźb i obelg, trzy czwarte musiało odpierać atak fizyczny, a co piąta była wielokrotnie szantażowana przez rodziny chorych.
Na agresję pacjentów są narażeni również lekarze. Do niedawna zdarzało się to głównie w zakładach psychiatrycznych i odwykowych, dziś zdarza się nawet na oddziałach kardiologicznych i pediatrycznych. Najgorzej jest w ratownictwie medycznym. Andrzej Bąk z łódzkiego pogotowia został pobity przez pacjenta, któremu odmówił wypisania recepty na insulinę. Jego koleżanka Ewa Bogulak miała pęknięte żebra i uraz czaszki, bo pacjentowi nie podobało się, jak zakładała mu opatrunek. Do dziś leczy stany lękowe. "Takiego nasilenia przemocy nie pamiętam od lat, ratownicy pogotowia są atakowani prawie codziennie" - mówi Bogusław Tyka, dyrektor łódzkiego pogotowia.
Blokada leczenia
59 proc. Polaków jest niezadowolonych ze służby zdrowia. Najwięcej frustracji wywołuje limitowanie usług medycznych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pacjenci obwiniają jednak głównie lekarzy - uważają, że to oni blokują dostęp do leczenia. "Coraz więcej chorych próbuje siłą wymusić przyspieszenie zabiegu, szczególnie wtedy, gdy wyznaczono im wielomiesięczny termin czekania na operację i nie stać ich na wręczenie łapówki" - mówi dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Jeszcze kilka lat temu lekarze cieszyli się największym prestiżem pośród wszystkich grup zawodowych. Dziś aż 42 proc. Polaków uważa, że lekarze wypełniają swoje obowiązki nierzetelnie, medyków uznają za pracowników sektora usług, od których trzeba wymagać i nie dać się oszukać. Anna Bańkowska, gdy była posłanką SLD, przywiozła do bydgoskiego szpitala klinicznego AM swoją matkę z urazem ręki. Zażądała, by przy okazji prześwietlono staw biodrowy pacjentki. Dyżurujący dr Wojciech Lewandowski odmówił i odesłał chorą do lekarza pierwszego kontaktu. Mąż posłanki zagroził lekarzowi pobiciem, a Bańkowska wyjęła legitymację poselską i zapowiedziała, że lekarz zostanie zwolniony. W Radomiu syn kobiety z zawałem pobił lekarza, bo ten wypisał skierowanie do gorszego, w ocenie atakującego, szpitala. W Białymstoku rozwścieczony pacjent kazał zatrzymać karetkę, a następnie wywlókł z niej lekarkę za włosy. Z kolei chory z Włoszczowej uznał, że personel jest zbyt ślamazarny, i wyrwał z obudowy respirator, a potem tak zdemolował karetkę, że pojazd nadawał się na złom.
Pacjenci intruzi
Pacjenci są rozżaleni, ale i pracownicy służby zdrowia nie są bez winy. "Chorzy są często traktowani bez należytego szacunku i nie są informowani o stanie zdrowia. Również ich rodzinom nie udziela się informacji i traktuje jak intruzów" - mówi prof. Barbara Weigl, psycholog z Akademii Pedagogiki Specjalnej. W takich okolicznościach doszło do konfliktu między pielęgniarką Marią Macherą ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie i ówczesnym prezydentem stolicy Lechem Kaczyńskim. Gdy polityk, zaniepokojony złym traktowaniem znajomej, przyjechał do szpitala, pielęgniarka, jak mówią świadkowie, opryskliwie odpowiedziała: "Co pan sobie wyobraża?". Wzburzony prezydent stwierdził, że pielęgniarka "zapamięta ten dzień do końca życia". Kilka dni później pielęgniarkę zwolniono. Maria Machera wytoczyła szpitalowi proces (24 marca odbyła się kolejna rozprawa), bo uważa, że została zwolniona bezprawnie. Przed kilkoma dniami rozpoczęło się śledztwo przeciw studentom Wydziału Pielęgniarstwa Collegium Medicum UJ, którzy upokarzali pensjonariuszy domu opieki społecznej, rozbierając ich i naśmiewając się z nich. Każde takie doniesienie pogłębia nieufność pacjentów, szczególnie że nie reaguje na nie samorząd lekarski.
Wojna szpitalna
Na agresję pacjentów lekarze i pielęgniarki są narażeni niemal we wszystkich krajach europejskich. Z badań przeprowadzonych w tym roku przez brytyjski Royal College of Nursing wynika, że pacjenci grozili 40 proc. pielęgniarek. Podobne dane opublikowano w Szwajcarii i Kanadzie. Polska jest jedynym krajem, w którym nie przeciwdziała się przemocy w służbie zdrowia. W krajach, gdzie wprowadzono zainicjowaną przez Wielką Brytanię akcję "Zero tolerancji dla przemocy w służbie zdrowia", agresja wobec personelu medycznego spadła o 30 proc. Podobne kampanie powinny być przeprowadzone w Polsce, choć niewiele zmienią, jeśli nie zostanie zreformowana służba zdrowia, z której na razie nikt nie jest zadowolony. Pacjent nie będzie próbował wymusić leczenia siłą, jeśli będzie wiedział, co mu się należy w ramach opłacanej składki na ubezpieczenie zdrowotne.
Do agresji coraz częściej dochodzi między pielęgniarkami i lekarzami. Co druga pielęgniarka otrzymuje polecenia w wulgarnej formie lub jako pogróżki, niektóre są szantażowane, a nawet bite przez lekarzy! Jak wynika z analiz AM w Białymstoku, co piąty pracownik służby zdrowia był szantażowany przez kolegę z oddziału. Maria Winiarska, pielęgniarka z Lublina, zapytała swoje koleżanki, czy doświadczają w pracy mobbingu. Aż 78 proc. odpowiedziało, że wyżywa się na nich cały zespół lekarzy. Nikt się tym nie przejmuje. Trzy lata temu w Ministerstwie Zdrowia powstał program przeciwdziałania agresji w służbie zdrowia, ale dziś nikt o nim nie pamięta. Tymczasem, jak wynika z analiz Australijskiego Instytutu Zarządzania, stuosobowa instytucja, która toleruje agresję, traci rocznie 175 tys. dolarów. Warto policzyć, ile traci Narodowy Fundusz Zdrowia.
Fot: B. Szyperski
Na agresję pacjentów są narażeni również lekarze. Do niedawna zdarzało się to głównie w zakładach psychiatrycznych i odwykowych, dziś zdarza się nawet na oddziałach kardiologicznych i pediatrycznych. Najgorzej jest w ratownictwie medycznym. Andrzej Bąk z łódzkiego pogotowia został pobity przez pacjenta, któremu odmówił wypisania recepty na insulinę. Jego koleżanka Ewa Bogulak miała pęknięte żebra i uraz czaszki, bo pacjentowi nie podobało się, jak zakładała mu opatrunek. Do dziś leczy stany lękowe. "Takiego nasilenia przemocy nie pamiętam od lat, ratownicy pogotowia są atakowani prawie codziennie" - mówi Bogusław Tyka, dyrektor łódzkiego pogotowia.
Blokada leczenia
59 proc. Polaków jest niezadowolonych ze służby zdrowia. Najwięcej frustracji wywołuje limitowanie usług medycznych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pacjenci obwiniają jednak głównie lekarzy - uważają, że to oni blokują dostęp do leczenia. "Coraz więcej chorych próbuje siłą wymusić przyspieszenie zabiegu, szczególnie wtedy, gdy wyznaczono im wielomiesięczny termin czekania na operację i nie stać ich na wręczenie łapówki" - mówi dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Jeszcze kilka lat temu lekarze cieszyli się największym prestiżem pośród wszystkich grup zawodowych. Dziś aż 42 proc. Polaków uważa, że lekarze wypełniają swoje obowiązki nierzetelnie, medyków uznają za pracowników sektora usług, od których trzeba wymagać i nie dać się oszukać. Anna Bańkowska, gdy była posłanką SLD, przywiozła do bydgoskiego szpitala klinicznego AM swoją matkę z urazem ręki. Zażądała, by przy okazji prześwietlono staw biodrowy pacjentki. Dyżurujący dr Wojciech Lewandowski odmówił i odesłał chorą do lekarza pierwszego kontaktu. Mąż posłanki zagroził lekarzowi pobiciem, a Bańkowska wyjęła legitymację poselską i zapowiedziała, że lekarz zostanie zwolniony. W Radomiu syn kobiety z zawałem pobił lekarza, bo ten wypisał skierowanie do gorszego, w ocenie atakującego, szpitala. W Białymstoku rozwścieczony pacjent kazał zatrzymać karetkę, a następnie wywlókł z niej lekarkę za włosy. Z kolei chory z Włoszczowej uznał, że personel jest zbyt ślamazarny, i wyrwał z obudowy respirator, a potem tak zdemolował karetkę, że pojazd nadawał się na złom.
Pacjenci intruzi
Pacjenci są rozżaleni, ale i pracownicy służby zdrowia nie są bez winy. "Chorzy są często traktowani bez należytego szacunku i nie są informowani o stanie zdrowia. Również ich rodzinom nie udziela się informacji i traktuje jak intruzów" - mówi prof. Barbara Weigl, psycholog z Akademii Pedagogiki Specjalnej. W takich okolicznościach doszło do konfliktu między pielęgniarką Marią Macherą ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie i ówczesnym prezydentem stolicy Lechem Kaczyńskim. Gdy polityk, zaniepokojony złym traktowaniem znajomej, przyjechał do szpitala, pielęgniarka, jak mówią świadkowie, opryskliwie odpowiedziała: "Co pan sobie wyobraża?". Wzburzony prezydent stwierdził, że pielęgniarka "zapamięta ten dzień do końca życia". Kilka dni później pielęgniarkę zwolniono. Maria Machera wytoczyła szpitalowi proces (24 marca odbyła się kolejna rozprawa), bo uważa, że została zwolniona bezprawnie. Przed kilkoma dniami rozpoczęło się śledztwo przeciw studentom Wydziału Pielęgniarstwa Collegium Medicum UJ, którzy upokarzali pensjonariuszy domu opieki społecznej, rozbierając ich i naśmiewając się z nich. Każde takie doniesienie pogłębia nieufność pacjentów, szczególnie że nie reaguje na nie samorząd lekarski.
Wojna szpitalna
Na agresję pacjentów lekarze i pielęgniarki są narażeni niemal we wszystkich krajach europejskich. Z badań przeprowadzonych w tym roku przez brytyjski Royal College of Nursing wynika, że pacjenci grozili 40 proc. pielęgniarek. Podobne dane opublikowano w Szwajcarii i Kanadzie. Polska jest jedynym krajem, w którym nie przeciwdziała się przemocy w służbie zdrowia. W krajach, gdzie wprowadzono zainicjowaną przez Wielką Brytanię akcję "Zero tolerancji dla przemocy w służbie zdrowia", agresja wobec personelu medycznego spadła o 30 proc. Podobne kampanie powinny być przeprowadzone w Polsce, choć niewiele zmienią, jeśli nie zostanie zreformowana służba zdrowia, z której na razie nikt nie jest zadowolony. Pacjent nie będzie próbował wymusić leczenia siłą, jeśli będzie wiedział, co mu się należy w ramach opłacanej składki na ubezpieczenie zdrowotne.
Do agresji coraz częściej dochodzi między pielęgniarkami i lekarzami. Co druga pielęgniarka otrzymuje polecenia w wulgarnej formie lub jako pogróżki, niektóre są szantażowane, a nawet bite przez lekarzy! Jak wynika z analiz AM w Białymstoku, co piąty pracownik służby zdrowia był szantażowany przez kolegę z oddziału. Maria Winiarska, pielęgniarka z Lublina, zapytała swoje koleżanki, czy doświadczają w pracy mobbingu. Aż 78 proc. odpowiedziało, że wyżywa się na nich cały zespół lekarzy. Nikt się tym nie przejmuje. Trzy lata temu w Ministerstwie Zdrowia powstał program przeciwdziałania agresji w służbie zdrowia, ale dziś nikt o nim nie pamięta. Tymczasem, jak wynika z analiz Australijskiego Instytutu Zarządzania, stuosobowa instytucja, która toleruje agresję, traci rocznie 175 tys. dolarów. Warto policzyć, ile traci Narodowy Fundusz Zdrowia.
Fot: B. Szyperski
Więcej możesz przeczytać w 15/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.