W Polsce pod rządami braci Kaczyńskich - mimo becikowego - rodzi się więcej pytań niż dzieci
Świat pełen jest znaków zapytania. Stare indiańskie przysłowie mówi, że kto pyta, nie błądzi, ale może dostać w łeb. Całe życie człowieka polega na zadawaniu pytań i nieczekaniu na odpowiedzi. Pyta się obowiązkowo nie tylko w szkole na lekcjach, ale także w komisariacie na przesłuchaniu. Małe dziecko pyta o wszystko, starsze już tylko o kasę. Zdaniem demografów, w Polsce pod rządami braci Kaczyńskich - mimo becikowego - rodzi się więcej pytań niż dzieci.
Pytania można zadawać jak prace domowe lub stawiać jak wódkę w knajpie. Są zawody, które polegają na zadawaniu pytań. Dziennikarze żyją np. z zadawania pytań politykom. Niestety, pytać mogą także politycy. O ile dziennikarz, który zadaje pytanie, ciekawy jest odpowiedzi, o tyle polityk w ogóle się tym nie interesuje. Polityk nie stawia pytania, by się czegoś dowiedzieć, ale by zrobić wrażenie. Politycy uwielbiają zadawać pytania publicznie podczas debat sejmowych lub na konferencjach prasowych. Często zadają pytania, przybierając dramatyczne pozy. Jesteśmy wówczas świadkami oryginalnego spektaklu, którego ważnymi elementami są podniesione brwi, przeszywający widownię wzrok i nienaturalnie podniesiony głos. Pytanie stawiane w tego typu teatralnych okolicznościach ma często na celu zasianie zamętu w szeregach przeciwników.
Każdy poseł ma prawo do tzw. poselskich zapytań. Zapytania poselskie to szczególna forma rywalizacji politycznej. Obok pytań, które służą pognębianiu konkurencji, są też pytania obliczone na zaistnienie, czyli błysk medialny. Poseł formułujący idiotyczne poselskie zapytanie może liczyć na zainteresowanie mediów swoją osobą i tym samym się wyróżnić z parlamentarnego tłumu. Zasada zrobienia wokół siebie medialnego show jest prosta. Im bardziej kretyńskie jest pytanie wygłoszone przez posła, tym większe prawdopodobieństwo zadymy wokół jego osoby.
Nie każdego z posłów stać na takie wygłupy jak posła Misztala, który szpanuje maybachem. Poseł Arnold Masin z Bełchatowa wpadł na tańszy sposób zaistnienia. Ten ambitny członek Ligi Polskich Rodzin wystosował oficjalne zapytanie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o możliwość postawienia przed polskim sądem słynnego reżysera Romana Polańskiego. Rzecz dotyczy historii sprzed prawie trzydziestu lat. W 1977 r. Polański został oskarżony przez sąd w Kalifornii o uwiedzenie nieletniej. Nieletnia była nad wyraz dojrzała i skłamała w sprawie swojego wieku. Polański wyjechał z USA, nie czekając na zakończenie procesu, i dlatego do dziś nie może się w Ameryce pojawić. Wszystko zostało już dawno wyjaśnione i opisane także przez samego Polańskiego. Poszkodowana jest dziś kobietą dobijającą pięćdziesiątki. Ma męża i dzieci, a także pieniądze od słynnego reżysera, który wiele lat temu zawarł z nią ugodę finansową.
Czymże innym jak nie żałosną próbą zwrócenia na siebie uwagi jest akcja posła Masina, reprezentanta partii o topniejącym poparciu. Według posła LPR, minister Ziobro nie ma nic lepszego do roboty, niż ścigać wybitnego polskiego reżysera z francuskim obywatelstwem za przespanie się trzydzieści lat temu z małolatą w Kalifornii. Mieszkańcy Bełchatowa, których posłem jest Arnold Masin, z pewnością mają nieco ważniejsze problemy do rozwiązania niż stare amerykańskie afery rozporkowe. Polański miał w dawnych czasach wyskoki obyczajowe, ale poseł Masin jest ostatni, który go z tego powinien rozliczać. Polański przysporzył nieco chwały Polsce swoimi filmami (choćby oscarowym "Pianistą"), a chwalebne dokonania posła są - niestety - szerzej nieznane.
Posłom, którzy chcieliby zaistnieć w podobny sposób jak geniusz tandetnej autoreklamy Arnold Masin, podaję kilka ciekawych pomysłów na kolejne zapytania poselskie do ministra Ziobry. Czy możliwe jest postawienie przed polskim sądem lorda Vadera z "Gwiezdnych wojen", który, jak wiadomo, był przedstawicielem sił ciemności? Czy możliwe jest aresztowanie aktora Stanisława Mikulskiego, który w filmie "Stawka większa niż życie" indoktrynował młodzież, wcielając się w role przystojnego sowieckiego agenta o kryptonimie J-23? Czy istnieje sposób, aby przesiedział kilka lat w pierdlu reżyser Juliusz Machulski, twórca filmu "Seksmisja", w którym głosi się tezy, że Mikołaj Kopernik była kobietą? I wreszcie czy jest nadzieja, że Chuck Norris będzie oglądał świat przez kratki za to, że uchylił się od udziału w powstaniu warszawskim?
Pytania można zadawać jak prace domowe lub stawiać jak wódkę w knajpie. Są zawody, które polegają na zadawaniu pytań. Dziennikarze żyją np. z zadawania pytań politykom. Niestety, pytać mogą także politycy. O ile dziennikarz, który zadaje pytanie, ciekawy jest odpowiedzi, o tyle polityk w ogóle się tym nie interesuje. Polityk nie stawia pytania, by się czegoś dowiedzieć, ale by zrobić wrażenie. Politycy uwielbiają zadawać pytania publicznie podczas debat sejmowych lub na konferencjach prasowych. Często zadają pytania, przybierając dramatyczne pozy. Jesteśmy wówczas świadkami oryginalnego spektaklu, którego ważnymi elementami są podniesione brwi, przeszywający widownię wzrok i nienaturalnie podniesiony głos. Pytanie stawiane w tego typu teatralnych okolicznościach ma często na celu zasianie zamętu w szeregach przeciwników.
Każdy poseł ma prawo do tzw. poselskich zapytań. Zapytania poselskie to szczególna forma rywalizacji politycznej. Obok pytań, które służą pognębianiu konkurencji, są też pytania obliczone na zaistnienie, czyli błysk medialny. Poseł formułujący idiotyczne poselskie zapytanie może liczyć na zainteresowanie mediów swoją osobą i tym samym się wyróżnić z parlamentarnego tłumu. Zasada zrobienia wokół siebie medialnego show jest prosta. Im bardziej kretyńskie jest pytanie wygłoszone przez posła, tym większe prawdopodobieństwo zadymy wokół jego osoby.
Nie każdego z posłów stać na takie wygłupy jak posła Misztala, który szpanuje maybachem. Poseł Arnold Masin z Bełchatowa wpadł na tańszy sposób zaistnienia. Ten ambitny członek Ligi Polskich Rodzin wystosował oficjalne zapytanie do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o możliwość postawienia przed polskim sądem słynnego reżysera Romana Polańskiego. Rzecz dotyczy historii sprzed prawie trzydziestu lat. W 1977 r. Polański został oskarżony przez sąd w Kalifornii o uwiedzenie nieletniej. Nieletnia była nad wyraz dojrzała i skłamała w sprawie swojego wieku. Polański wyjechał z USA, nie czekając na zakończenie procesu, i dlatego do dziś nie może się w Ameryce pojawić. Wszystko zostało już dawno wyjaśnione i opisane także przez samego Polańskiego. Poszkodowana jest dziś kobietą dobijającą pięćdziesiątki. Ma męża i dzieci, a także pieniądze od słynnego reżysera, który wiele lat temu zawarł z nią ugodę finansową.
Czymże innym jak nie żałosną próbą zwrócenia na siebie uwagi jest akcja posła Masina, reprezentanta partii o topniejącym poparciu. Według posła LPR, minister Ziobro nie ma nic lepszego do roboty, niż ścigać wybitnego polskiego reżysera z francuskim obywatelstwem za przespanie się trzydzieści lat temu z małolatą w Kalifornii. Mieszkańcy Bełchatowa, których posłem jest Arnold Masin, z pewnością mają nieco ważniejsze problemy do rozwiązania niż stare amerykańskie afery rozporkowe. Polański miał w dawnych czasach wyskoki obyczajowe, ale poseł Masin jest ostatni, który go z tego powinien rozliczać. Polański przysporzył nieco chwały Polsce swoimi filmami (choćby oscarowym "Pianistą"), a chwalebne dokonania posła są - niestety - szerzej nieznane.
Posłom, którzy chcieliby zaistnieć w podobny sposób jak geniusz tandetnej autoreklamy Arnold Masin, podaję kilka ciekawych pomysłów na kolejne zapytania poselskie do ministra Ziobry. Czy możliwe jest postawienie przed polskim sądem lorda Vadera z "Gwiezdnych wojen", który, jak wiadomo, był przedstawicielem sił ciemności? Czy możliwe jest aresztowanie aktora Stanisława Mikulskiego, który w filmie "Stawka większa niż życie" indoktrynował młodzież, wcielając się w role przystojnego sowieckiego agenta o kryptonimie J-23? Czy istnieje sposób, aby przesiedział kilka lat w pierdlu reżyser Juliusz Machulski, twórca filmu "Seksmisja", w którym głosi się tezy, że Mikołaj Kopernik była kobietą? I wreszcie czy jest nadzieja, że Chuck Norris będzie oglądał świat przez kratki za to, że uchylił się od udziału w powstaniu warszawskim?
Więcej możesz przeczytać w 15/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.