Nasze centra handlowe to ścisła europejska czołówka
Jeszcze nie otwarto Złotych Tarasów w Warszawie, a już zdobyły one nagrodę na prestiżowych targach nieruchomości w Cannes. Tarasy wyróżniono za "świetne wtopienie się w tkankę miasta". Poznański Stary Browar został w 2005 r. uznany przez Międzynarodową Radę Centrów Handlowych (ICSC) za najlepsze centrum handlowe średniej wielkości w Europie. Nagrody na prestiżowych międzynarodowych konkursach zdobyły także warszawskie malle Arkadia i Sadyba, Galeria Łódzka oraz Silesia City w Katowicach. To oznacza, że mamy najnowocześniejsze, a często najciekawsze architektonicznie centra handlowe w Europie. - W waszym kraju w ciągu dziesięciu lat zrobiono to, na co Zachód potrzebował lat trzydziestu. To dlatego polskie centra dorównują, a nawet prześcigają je tym w Hiszpanii, Francji czy Wielkiej Brytanii - mówi "Wprost" Stephen Pragnell, szef Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Mimo że centra handlowe rozwijają się w Polsce zaledwie od dekady, już zajmujemy siódme miejsce w Europie pod względem ich powierzchni. A w ciągu najbliższych czterech lat powiększy się ona o połowę - z 4 mln mkw. do 6 mln mkw. W żadnym z krajów, które nas wyprzedzają, centra handlowe nie będą się rozwijać w takim tempie. Dodatkowo nowe polskie obiekty świetnie podchwytują światowe trendy, zwłaszcza dotyczące rewitalizacji centrów miast. Dlatego już można się spodziewać kolejnych międzynarodowych nagród dla otwartej dwa miesiące temu w Łodzi Manufaktury. Na jej potrzeby odrestaurowano 90 tys. mkw. XIX-wiecznych przędzalni, warsztatów tkackich i farbiarni dawnych zakładów Izraela Poznańskiego (wcześniej służyły za plenery do "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy).
Trzy generacje shoppingu
- Polskie centra handlowe są najnowocześniejsze w Europie - nie ma wątpliwości Jarosław Lipiński, specjalista z firmy Ahold, zajmującej się obrotem dużymi powierzchniami handlowymi. Potwierdzają to dane. Do końca 2005 r. powstało u nas 4,3 mln mkw. różnego rodzaju centrów. Prawie połowę z nich zbudowano w ciągu ostatnich pięciu lat - tak dużym odsetkiem nowych obiektów nie może się pochwalić żaden kraj zachodni. Dla porównania - u liderów, w Wielkiej Brytanii i Francji, gdzie powierzchnia malli przekroczyła 13 mln mkw., od 2001 r. zbudowano odpowiednio 1,6 i 0,8 mln mkw. - Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, oglądając wasze centra. Warszawska Arkadia zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Nie podejrzewałam, że w tak krótkim czasie zdołacie zbudować obiekty, które wyglądałyby imponująco także na rozwiniętych rynkach - mówi "Wprost" dr Yvonne Court z londyńskiej firmy Cushman & Wakefield, która monitoruje rozwój handlu na świecie.
Arkadia robi wrażenie, bowiem jest to centrum handlowe trzeciej generacji - zbudowane według najnowszych trendów obowiązujących w handlu wielkopowierzchniowym. Tego typu obiekty w Europie pojawiły się dopiero pod koniec lat 90. Grzegorz Makowski, autor książki "Świątynia konsumpcji. Geneza i społeczne znaczenie centrum handlowego", w rozmowie z "Wprost" wyjaśnia, że centra pierwszej generacji to były zwykłe supermarkety lub hipermarkety spożywcze, w których sąsiedztwie zbudowano kilkanaście butików. Kolejnym krokiem w rozwoju stała się rozbudowa liczby małych sklepów, a także budowa w ich sąsiedztwie kina. W centrach trzeciej generacji supermarket spożywczy przestał pełnić funkcję centralną - stał się po prostu jednym z wielu sklepów. - Ta zmiana to efekt ewolucji roli centrów w życiu miast. Przestały być one miejscem, gdzie po prostu robi się zakupy, a zaczęły pełnić funkcję miejsca spotkań, odpoczynku, relaksu. Pieniądze wydaje się w nich jakby mimochodem - podkreśla Makowski.
Centrum na peryferiach
36,5 mln osób odwiedziło centrum handlowe Bullring w Birmigham tylko w pierwszym roku jego istnienia. Otwarte w 2003 r. centrum stało się sensacją na skalę europejską. - Nikt wcześniej nie potrafił tak efektownie wkomponować centrum handlowego w sam środek miasta - podkreśla Yvonne Court. Projektanci Bullring swój obiekt zbudowali tuż obok katedry, na terenach, gdzie nieprzerwanie od średniowiecza funkcjonował rynek miejski. W 1964 r. został on przebudowany, a tradycyjne targowisko wzbogacono o sklepy. Ten miks konwencji nie cieszył się jednak zbytnim zainteresowaniem, dlatego w 2000 r. zapadła decyzja o zbudowaniu nowoczesnego centrum handlowego: na trzech poziomach ulokowano 140 sklepów i 3200 miejsc parkingowych. Projekt gmachu architekci wzorowali na kreacjach Paco Rabanne.
Bullring spodobał się nie tylko klientom, ale także włodarzom miast właściwie całej Europy. Od lat 80. rozwój centrów handlowych w Europie Zachodniej (w Polsce i pozostałych krajach bloku komunistycznego takie rozwiązania nikomu nie przychodziły wtedy do głowy) odbywał się na modłę amerykańską - gigantyczne supermarkety i hipermarkety wyrastały na obrzeżach miast, bo tam czynsze były niższe. Rozbudowa o sklepy, butiki, kina i restauracje na tyle podniosła ich atrakcyjność, że historyczne centra miast się wyludniły - na zakupy udawano się na peryferie. Rozwiązaniem okazało się przeniesienie centrów handlowych do serca miast. - Sklepy to fragment tkanki miejskiej: ewoluują tak jak ona, dostosowując się do potrzeb mieszkańców. Sytuacja, gdy peryferie miast są atrakcyjniejsze niż centrum, jest nienaturalna. Dlatego coraz więcej centrów handlowych pojawia się w najatrakcyjniejszych punktach dużych miast. To najlepsza metoda ich ożywienia - podkreśla Andrzej Jarosz, dyrektor ds. badań rynku w Géant Polska.
W krajach Unii Europejskiej na tysiąc mieszkańców przypada 171 mkw. powierzchni w centrach handlowych, w krajach dawnej unijnej piętnastki - aż 208 mkw. Tymczasem w Polsce nasycenie centrami jest dużo mniejsze - 111 mkw. na tysiąc osób. W Warszawie zajmują one dwukrotnie mniejszą powierzchnię niż na przykład w Madrycie. Ta dysproporcja najlepiej dowodzi, że boom na nowe malle w Polsce szybko nie osłabnie, tym bardziej że centrum handlowe opłaca się budować już w mieście, które ma 50 tys. mieszkańców, a na razie powstają one tylko w największych aglomeracjach. Zdecydowaną większość obiektów budują zagraniczni deweloperzy, korzystając z najnowszych rozwiązań architektonicznych. - W Polsce, w przeciwieństwie do miast na zachodzie Europy, łatwo znaleźć atrakcyjne działki w centrum, na których można zbudować nowy mall. To dlatego nasze centra handlowe tak świetnie wypadają w porównaniu z zachodnią konkurencją - zaznacza Andrzej Jarosz. Zgodnie z tym trendem w Warszawie powstała Arkadia i Galeria Wileńska, w Łodzi po dwóch stronach ul. Piotrkowskiej wyrosły Galeria Łódzka oraz Manufaktura, w Poznaniu Stary Browar uczynił z ulicy Półwiejskiej główną arterię handlową miasta, zaś Galeria Dominikańska ożywiła centrum Wrocławia. A to nie koniec - w Krakowie niedługo zacznie działać Galeria Krakowska, położona 15 minut spacerem od Rynku Głównego, w Gdańsku na terenie stoczni ma powstać Young City, a obok warszawskiego Dworca Centralnego we wrześniu ruszą Złote Tarasy.
Amerykański wzór
Niedoścignionym wzorem w dziedzinie centrów handlowych są USA. To kwestia skali - Amerykanie ponad połowę swoich zakupów robią w centrach handlowych, podczas gdy w krajach europejskich ten wskaźnik waha się od kilkunastu do 30 proc. Amerykanie jako pierwsi zauważyli, że warto budować malle na przedmieściach, bowiem w ten sposób rozrastają się miasta. Oni także dostrzegli potrzebę stawiania malli w centrach miast - aby je ożywić. Pod tym względem doświadczenia europejskie są wtórne. Choć akurat Polsce bliżej do ideału za oceanu niż miastom zachodnioeuropejskim. Z prostego powodu - w każdym dużym mieście na kontynencie zawsze istniały ulice handlowe, które pełniły funkcję najważniejszych miejsc zakupów. W USA takie ulice się nie wykształciły, z kolei w Polsce zniszczył je niedorozwój rynku w czasach PRL. Dlatego w tych krajach łatwiej zaistnieć centrom handlowym.
Zakupy w mallach to dla wielu Polaków synonim luksusu i dostatku. Ciągle rosnąca liczba sklepów sprawia, że ceny w nich są coraz niższe, przez co towary są dostępne dla coraz większej liczby osób, coraz częściej możemy sobie więc pozwolić na wyprawę do Arkadii czy Starego Browaru. - Jesteśmy świadkami rewolucji konsumpcyjnej w naszym kraju. Polacy wreszcie przestają szukać okazji na targowiskach pokroju Stadionu Dziesięciolecia, a zaczynają wypatrywać atrakcyjnej promocji lub wyprzedaży w pobliskim mallu. Jeśli ten trend się utrzyma, za kilka lat staniemy się najbardziej "ucentrowionym" krajem Europy - podkreśla Grzegorz Makowski.
Polacy odkryli przyjemność z wydawania pieniędzy w wygodnych centrach handlowych, zaś same malle prześcigają się w przyciąganiu nowych klientów. Emil Zola w XIX wieku nazywał domy towarowe "maszynami do sprzedawania". Dzisiejsze prawnuki tamtych domów, czyli współczesne malle, to raczej maszyny, których zadaniem jest dostarczanie przyjemności. Centra prześcigają się w atrakcyjnych ofertach - to już nie tylko wyścig na ceny, ale też na smaczniejsze obiady w restauracjach, atrakcyjniejsze kina czy sale do gry w kręgle. W łódzkiej Manufakturze otwarto nawet muzeum, a w poznańskim Starym Browarze działa bardzo prężna galeria sztuki. Jeszcze dalej posunęło się centrum Xanadu w Madrycie. Oprócz 200 sklepów i "tradycyjnych" rozrywek, jakie spotyka się w mallach, na jego terenie znajduje się klub nocny, spa, sala, w której można przeżyć przygody rozgrywające się w rzeczywistości wirtualnej, a nawet stok do jazdy na nartach. Przykład Xanadu najlepiej pokazuje, że właściwie nie ma ograniczeń w projektowaniu nowych centrów. Polacy z kolei wydają się wciąż spragnieni nowych wrażeń - i są skłonni za nie płacić. Niedługo nowoczesne centra handlowe będą się kojarzyć z naszym krajem na równi z Chopinem i bocianami.
Współpraca: Anna Pawłowska
Fot: M. Stelmach
Mimo że centra handlowe rozwijają się w Polsce zaledwie od dekady, już zajmujemy siódme miejsce w Europie pod względem ich powierzchni. A w ciągu najbliższych czterech lat powiększy się ona o połowę - z 4 mln mkw. do 6 mln mkw. W żadnym z krajów, które nas wyprzedzają, centra handlowe nie będą się rozwijać w takim tempie. Dodatkowo nowe polskie obiekty świetnie podchwytują światowe trendy, zwłaszcza dotyczące rewitalizacji centrów miast. Dlatego już można się spodziewać kolejnych międzynarodowych nagród dla otwartej dwa miesiące temu w Łodzi Manufaktury. Na jej potrzeby odrestaurowano 90 tys. mkw. XIX-wiecznych przędzalni, warsztatów tkackich i farbiarni dawnych zakładów Izraela Poznańskiego (wcześniej służyły za plenery do "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy).
Trzy generacje shoppingu
- Polskie centra handlowe są najnowocześniejsze w Europie - nie ma wątpliwości Jarosław Lipiński, specjalista z firmy Ahold, zajmującej się obrotem dużymi powierzchniami handlowymi. Potwierdzają to dane. Do końca 2005 r. powstało u nas 4,3 mln mkw. różnego rodzaju centrów. Prawie połowę z nich zbudowano w ciągu ostatnich pięciu lat - tak dużym odsetkiem nowych obiektów nie może się pochwalić żaden kraj zachodni. Dla porównania - u liderów, w Wielkiej Brytanii i Francji, gdzie powierzchnia malli przekroczyła 13 mln mkw., od 2001 r. zbudowano odpowiednio 1,6 i 0,8 mln mkw. - Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, oglądając wasze centra. Warszawska Arkadia zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Nie podejrzewałam, że w tak krótkim czasie zdołacie zbudować obiekty, które wyglądałyby imponująco także na rozwiniętych rynkach - mówi "Wprost" dr Yvonne Court z londyńskiej firmy Cushman & Wakefield, która monitoruje rozwój handlu na świecie.
Arkadia robi wrażenie, bowiem jest to centrum handlowe trzeciej generacji - zbudowane według najnowszych trendów obowiązujących w handlu wielkopowierzchniowym. Tego typu obiekty w Europie pojawiły się dopiero pod koniec lat 90. Grzegorz Makowski, autor książki "Świątynia konsumpcji. Geneza i społeczne znaczenie centrum handlowego", w rozmowie z "Wprost" wyjaśnia, że centra pierwszej generacji to były zwykłe supermarkety lub hipermarkety spożywcze, w których sąsiedztwie zbudowano kilkanaście butików. Kolejnym krokiem w rozwoju stała się rozbudowa liczby małych sklepów, a także budowa w ich sąsiedztwie kina. W centrach trzeciej generacji supermarket spożywczy przestał pełnić funkcję centralną - stał się po prostu jednym z wielu sklepów. - Ta zmiana to efekt ewolucji roli centrów w życiu miast. Przestały być one miejscem, gdzie po prostu robi się zakupy, a zaczęły pełnić funkcję miejsca spotkań, odpoczynku, relaksu. Pieniądze wydaje się w nich jakby mimochodem - podkreśla Makowski.
Centrum na peryferiach
36,5 mln osób odwiedziło centrum handlowe Bullring w Birmigham tylko w pierwszym roku jego istnienia. Otwarte w 2003 r. centrum stało się sensacją na skalę europejską. - Nikt wcześniej nie potrafił tak efektownie wkomponować centrum handlowego w sam środek miasta - podkreśla Yvonne Court. Projektanci Bullring swój obiekt zbudowali tuż obok katedry, na terenach, gdzie nieprzerwanie od średniowiecza funkcjonował rynek miejski. W 1964 r. został on przebudowany, a tradycyjne targowisko wzbogacono o sklepy. Ten miks konwencji nie cieszył się jednak zbytnim zainteresowaniem, dlatego w 2000 r. zapadła decyzja o zbudowaniu nowoczesnego centrum handlowego: na trzech poziomach ulokowano 140 sklepów i 3200 miejsc parkingowych. Projekt gmachu architekci wzorowali na kreacjach Paco Rabanne.
Bullring spodobał się nie tylko klientom, ale także włodarzom miast właściwie całej Europy. Od lat 80. rozwój centrów handlowych w Europie Zachodniej (w Polsce i pozostałych krajach bloku komunistycznego takie rozwiązania nikomu nie przychodziły wtedy do głowy) odbywał się na modłę amerykańską - gigantyczne supermarkety i hipermarkety wyrastały na obrzeżach miast, bo tam czynsze były niższe. Rozbudowa o sklepy, butiki, kina i restauracje na tyle podniosła ich atrakcyjność, że historyczne centra miast się wyludniły - na zakupy udawano się na peryferie. Rozwiązaniem okazało się przeniesienie centrów handlowych do serca miast. - Sklepy to fragment tkanki miejskiej: ewoluują tak jak ona, dostosowując się do potrzeb mieszkańców. Sytuacja, gdy peryferie miast są atrakcyjniejsze niż centrum, jest nienaturalna. Dlatego coraz więcej centrów handlowych pojawia się w najatrakcyjniejszych punktach dużych miast. To najlepsza metoda ich ożywienia - podkreśla Andrzej Jarosz, dyrektor ds. badań rynku w Géant Polska.
W krajach Unii Europejskiej na tysiąc mieszkańców przypada 171 mkw. powierzchni w centrach handlowych, w krajach dawnej unijnej piętnastki - aż 208 mkw. Tymczasem w Polsce nasycenie centrami jest dużo mniejsze - 111 mkw. na tysiąc osób. W Warszawie zajmują one dwukrotnie mniejszą powierzchnię niż na przykład w Madrycie. Ta dysproporcja najlepiej dowodzi, że boom na nowe malle w Polsce szybko nie osłabnie, tym bardziej że centrum handlowe opłaca się budować już w mieście, które ma 50 tys. mieszkańców, a na razie powstają one tylko w największych aglomeracjach. Zdecydowaną większość obiektów budują zagraniczni deweloperzy, korzystając z najnowszych rozwiązań architektonicznych. - W Polsce, w przeciwieństwie do miast na zachodzie Europy, łatwo znaleźć atrakcyjne działki w centrum, na których można zbudować nowy mall. To dlatego nasze centra handlowe tak świetnie wypadają w porównaniu z zachodnią konkurencją - zaznacza Andrzej Jarosz. Zgodnie z tym trendem w Warszawie powstała Arkadia i Galeria Wileńska, w Łodzi po dwóch stronach ul. Piotrkowskiej wyrosły Galeria Łódzka oraz Manufaktura, w Poznaniu Stary Browar uczynił z ulicy Półwiejskiej główną arterię handlową miasta, zaś Galeria Dominikańska ożywiła centrum Wrocławia. A to nie koniec - w Krakowie niedługo zacznie działać Galeria Krakowska, położona 15 minut spacerem od Rynku Głównego, w Gdańsku na terenie stoczni ma powstać Young City, a obok warszawskiego Dworca Centralnego we wrześniu ruszą Złote Tarasy.
Amerykański wzór
Niedoścignionym wzorem w dziedzinie centrów handlowych są USA. To kwestia skali - Amerykanie ponad połowę swoich zakupów robią w centrach handlowych, podczas gdy w krajach europejskich ten wskaźnik waha się od kilkunastu do 30 proc. Amerykanie jako pierwsi zauważyli, że warto budować malle na przedmieściach, bowiem w ten sposób rozrastają się miasta. Oni także dostrzegli potrzebę stawiania malli w centrach miast - aby je ożywić. Pod tym względem doświadczenia europejskie są wtórne. Choć akurat Polsce bliżej do ideału za oceanu niż miastom zachodnioeuropejskim. Z prostego powodu - w każdym dużym mieście na kontynencie zawsze istniały ulice handlowe, które pełniły funkcję najważniejszych miejsc zakupów. W USA takie ulice się nie wykształciły, z kolei w Polsce zniszczył je niedorozwój rynku w czasach PRL. Dlatego w tych krajach łatwiej zaistnieć centrom handlowym.
Zakupy w mallach to dla wielu Polaków synonim luksusu i dostatku. Ciągle rosnąca liczba sklepów sprawia, że ceny w nich są coraz niższe, przez co towary są dostępne dla coraz większej liczby osób, coraz częściej możemy sobie więc pozwolić na wyprawę do Arkadii czy Starego Browaru. - Jesteśmy świadkami rewolucji konsumpcyjnej w naszym kraju. Polacy wreszcie przestają szukać okazji na targowiskach pokroju Stadionu Dziesięciolecia, a zaczynają wypatrywać atrakcyjnej promocji lub wyprzedaży w pobliskim mallu. Jeśli ten trend się utrzyma, za kilka lat staniemy się najbardziej "ucentrowionym" krajem Europy - podkreśla Grzegorz Makowski.
Polacy odkryli przyjemność z wydawania pieniędzy w wygodnych centrach handlowych, zaś same malle prześcigają się w przyciąganiu nowych klientów. Emil Zola w XIX wieku nazywał domy towarowe "maszynami do sprzedawania". Dzisiejsze prawnuki tamtych domów, czyli współczesne malle, to raczej maszyny, których zadaniem jest dostarczanie przyjemności. Centra prześcigają się w atrakcyjnych ofertach - to już nie tylko wyścig na ceny, ale też na smaczniejsze obiady w restauracjach, atrakcyjniejsze kina czy sale do gry w kręgle. W łódzkiej Manufakturze otwarto nawet muzeum, a w poznańskim Starym Browarze działa bardzo prężna galeria sztuki. Jeszcze dalej posunęło się centrum Xanadu w Madrycie. Oprócz 200 sklepów i "tradycyjnych" rozrywek, jakie spotyka się w mallach, na jego terenie znajduje się klub nocny, spa, sala, w której można przeżyć przygody rozgrywające się w rzeczywistości wirtualnej, a nawet stok do jazdy na nartach. Przykład Xanadu najlepiej pokazuje, że właściwie nie ma ograniczeń w projektowaniu nowych centrów. Polacy z kolei wydają się wciąż spragnieni nowych wrażeń - i są skłonni za nie płacić. Niedługo nowoczesne centra handlowe będą się kojarzyć z naszym krajem na równi z Chopinem i bocianami.
Współpraca: Anna Pawłowska
|
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 30/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.