Unia Europejska cierpi na deficyt idei, deficyt przywództwa i deficyt optymizmu
Bogusław Sonik
eurodeputowany Platformy Obywatelskiej
Gdy kończę wystąpienie, jest już po północy. Komisja Wolności Obywatelskich nadal debatuje. Przygotowujemy tekst nowej ustawy w sprawie pedofilii. Jeżeli uzyskamy wystarczające poparcie, osoby skazane za akty pedofilskie w dowolnym kraju UE nie będą mogły pracować z dziećmi w innych państwach wspólnoty. Dotychczas zdarzało się, że pedofil odcięty od kontaktu z dziećmi we własnym kraju zostawał nauczycielem języka w kraju sąsiednim. Parlament UE zajmuje się setkami podobnych, pozornie drobnych regulacji, ale to one mają zasadniczy wpływ na życie 450 mln obywateli unii.
Wiedza o sposobie działania europarlamentu jest tak złożona, jak zawiłe są ścieżki decyzyjne tej instytucji. Trzeba umieć zabiegać o prawo głosu, którego przyznawaniem rządzą sztywne procedury. Co najmniej równie ważne są działania polityczne, czyli uzyskanie poparcia swej frakcji. Działania te należą do sfery taktyki. W kwestii strategii sprawy mają się znacznie gorzej.
Pustynia strategiczna
Mechanizmy, które powoli odkrywamy, są od dawna znane europosłom "starej" unii: kompromisy za cenę poparcia w kwestiach innych niż aktualnie dyskutowane, wypracowanie sfery wpływów. To gra demokratyczna, w której - na szczęście - nie zanika rywalizacja. Konfrontują się idee i wizje modelu dla Europy; rywalizują frakcje i osoby, ambicje narodowe i interesy środowiskowe.
W unijnej praktyce każdy tekst może mieć istotne znaczenie, nawet jeśli dziś wydaje się mało istotny. Ważnym aktem politycznym była rezolucja PE ze stycznia 2005 r., w której pojawiło się słowo "członkostwo" w odniesieniu do Ukrainy. To jedyny unijny dokument mówiący o perspektywach przystąpienia tego kraju do UE. Innym przykładem może być rezolucja w sprawie łamania praw człowieka w Naddniestrzu. Wpisują się one w naszą strategię angażowania UE w sprawy naszych wschodnich sąsiadów, a zawarte w nich stwierdzenia mogą się stać podstawą konkretnych działań.
Polski interes narodowy czy dobro wspólnoty? - w minionych dwu latach nie miałem w tej sprawie dylematu sumienia. Nasz punkt widzenia jest w tej chwili korzystny dla Europy. Wynik sporu o treść rezolucji upamiętniającej wyzwolenie obozu Auschwitz był korzystny dla europejskiej pamięci o historii i istotny dla stosunków polsko-niemieckich. Korzystny dla całej UE mógł być też postulat zwiększenia budżetu unii na lata 2007-2013. Zostaliśmy jednak przegłosowani, tak jak w sprawie dyrektywy usługowej, która stwarzała szansę na zdynamizowanie gospodarki UE. Na skutek oporu wielkich państw unii przyjęto rozwiązania zachowawcze, by nie powiedzieć - tchórzliwe. "Chodzi o to - komentował na łamach "Le Figaro" Drieu Godefridi - że usługi stanowią 70 proc. ekonomii UE. Odmawiając ich liberalizacji, unia nie spełnia założeń traktatu założycielskiego z 1957 r. Nie ma już europejskiego wspólnego rynku. [...] 30 maja elity polityczne pogrzebały esencję europejskiego projektu". Godefridi odpowiedzialnością za to obarcza Francję, Niemcy, Belgię i Luksemburg.
Staje się oczywiste, że jeśli pękną bariery wewnętrznego protekcjonizmu i nie dojdzie do narzucenia ujednoliconych wysokich podatków, energia wzrostu unii będzie płynęła z Europy Środkowej. W Polsce udało się wprowadzić reformy, na które nie stać wielu społeczeństw Zachodu. W krajach starej unii "każda zmiana jest postrzegana jak napaść - pisze francuski filozof Luc Ferry. - Nasze demokracje stały się praktycznie niemożliwe do rządzenia. Politycy wyciągają z tego wnioski: nic nie robić, to najlepszy sposób na utrzymanie władzy". W obliczu tych zagrożeń impuls płynący z nowych państw unii mógłby się okazać dla Europy bezcenny. Nasze społeczeństwa są złaknione sukcesu i zaprawione w trudach wydobywania się z biedy. Jeszcze przez pewien czas będziemy społeczeństwem młodym: na rynek pracy wchodzi pokolenie wyżu demograficznego.
Aby wykorzystać te atuty, trzeba określić strategiczne cele i być skutecznym. Konieczna jest sprawna polityka rządu RP na forum unijnym i wykorzystanie możliwości polskiej reprezentacji w PE. Tymczasem siła polityczna polskich eurodeputowanych pozostaje w sporej mierze niewykorzystana. Przez dwa lata doszło do dwóch spotkań premiera RP z europosłami. Spotkania z przedstawicielami rządu też należą do rzadkości.
Słabosilni
W europarlamencie Polskę reprezentuje 54 posłów. Liczebniejsze delegacje mają tylko Niemcy (99 foteli) oraz Brytyjczycy, Francuzi i Włosi (po 77 miejsc). Kluczową rolę w PE odgrywają grupy polityczne. Podobnie jak partie w parlamentach narodowych to one podejmują decyzje polityczne w sprawie rezolucji i aktów legislacyjnych. Słabość polskiej delegacji wynika z rozproszenia głosów. Ograniczenie liczby posłów nie zrzeszonych i obecność większej liczby posłów w głównych frakcjach (chadeków i socjalistów) wzmocniłoby naszą pozycję negocjacyjną.
Miarą efektywności w PE jest liczba przygotowanych projektów ustaw. Aktywność polityków PO w stosunku do inicjatyw wszystkich nowych członków UE wynosi aż 64 proc. Pozostałe polskie partie nie przekraczają 18 proc. W efekcie 24 posłów z Węgier uczestniczy w niemal identycznej liczbie prac legislacyjnych jak Polacy. Delegacja o połowę mniejsza niż polska ma więc porównywalny wpływ na proces decyzyjny. Tajemnicą sukcesu Węgrów jest m.in. skupienie sił - są obecni tylko w trzech grupach politycznych. Historia PE uczy, że cele osiągają ci, którzy potrafią pracować zespołowo.
Poza kwestią eurokonstytucji polska debata nad modelem UE jest żenująco nikła. Decyzje Brukseli komentuje się rzadko i pobieżnie. Jeśli hasło "Europa bliżej ludzi" mamy traktować serio, musimy umieć opisać mechanizmy unijne, tak by angażować uwagę i wyzwolić dyskusję. UE cierpi na deficyt idei, przywództwa i optymizmu. Ten, kto wystąpi z nowymi ideami, ma wielkie szanse narzucić je innym. Dlaczego tym kimś nie może być Polska?
eurodeputowany Platformy Obywatelskiej
Gdy kończę wystąpienie, jest już po północy. Komisja Wolności Obywatelskich nadal debatuje. Przygotowujemy tekst nowej ustawy w sprawie pedofilii. Jeżeli uzyskamy wystarczające poparcie, osoby skazane za akty pedofilskie w dowolnym kraju UE nie będą mogły pracować z dziećmi w innych państwach wspólnoty. Dotychczas zdarzało się, że pedofil odcięty od kontaktu z dziećmi we własnym kraju zostawał nauczycielem języka w kraju sąsiednim. Parlament UE zajmuje się setkami podobnych, pozornie drobnych regulacji, ale to one mają zasadniczy wpływ na życie 450 mln obywateli unii.
Wiedza o sposobie działania europarlamentu jest tak złożona, jak zawiłe są ścieżki decyzyjne tej instytucji. Trzeba umieć zabiegać o prawo głosu, którego przyznawaniem rządzą sztywne procedury. Co najmniej równie ważne są działania polityczne, czyli uzyskanie poparcia swej frakcji. Działania te należą do sfery taktyki. W kwestii strategii sprawy mają się znacznie gorzej.
Pustynia strategiczna
Mechanizmy, które powoli odkrywamy, są od dawna znane europosłom "starej" unii: kompromisy za cenę poparcia w kwestiach innych niż aktualnie dyskutowane, wypracowanie sfery wpływów. To gra demokratyczna, w której - na szczęście - nie zanika rywalizacja. Konfrontują się idee i wizje modelu dla Europy; rywalizują frakcje i osoby, ambicje narodowe i interesy środowiskowe.
W unijnej praktyce każdy tekst może mieć istotne znaczenie, nawet jeśli dziś wydaje się mało istotny. Ważnym aktem politycznym była rezolucja PE ze stycznia 2005 r., w której pojawiło się słowo "członkostwo" w odniesieniu do Ukrainy. To jedyny unijny dokument mówiący o perspektywach przystąpienia tego kraju do UE. Innym przykładem może być rezolucja w sprawie łamania praw człowieka w Naddniestrzu. Wpisują się one w naszą strategię angażowania UE w sprawy naszych wschodnich sąsiadów, a zawarte w nich stwierdzenia mogą się stać podstawą konkretnych działań.
Polski interes narodowy czy dobro wspólnoty? - w minionych dwu latach nie miałem w tej sprawie dylematu sumienia. Nasz punkt widzenia jest w tej chwili korzystny dla Europy. Wynik sporu o treść rezolucji upamiętniającej wyzwolenie obozu Auschwitz był korzystny dla europejskiej pamięci o historii i istotny dla stosunków polsko-niemieckich. Korzystny dla całej UE mógł być też postulat zwiększenia budżetu unii na lata 2007-2013. Zostaliśmy jednak przegłosowani, tak jak w sprawie dyrektywy usługowej, która stwarzała szansę na zdynamizowanie gospodarki UE. Na skutek oporu wielkich państw unii przyjęto rozwiązania zachowawcze, by nie powiedzieć - tchórzliwe. "Chodzi o to - komentował na łamach "Le Figaro" Drieu Godefridi - że usługi stanowią 70 proc. ekonomii UE. Odmawiając ich liberalizacji, unia nie spełnia założeń traktatu założycielskiego z 1957 r. Nie ma już europejskiego wspólnego rynku. [...] 30 maja elity polityczne pogrzebały esencję europejskiego projektu". Godefridi odpowiedzialnością za to obarcza Francję, Niemcy, Belgię i Luksemburg.
Staje się oczywiste, że jeśli pękną bariery wewnętrznego protekcjonizmu i nie dojdzie do narzucenia ujednoliconych wysokich podatków, energia wzrostu unii będzie płynęła z Europy Środkowej. W Polsce udało się wprowadzić reformy, na które nie stać wielu społeczeństw Zachodu. W krajach starej unii "każda zmiana jest postrzegana jak napaść - pisze francuski filozof Luc Ferry. - Nasze demokracje stały się praktycznie niemożliwe do rządzenia. Politycy wyciągają z tego wnioski: nic nie robić, to najlepszy sposób na utrzymanie władzy". W obliczu tych zagrożeń impuls płynący z nowych państw unii mógłby się okazać dla Europy bezcenny. Nasze społeczeństwa są złaknione sukcesu i zaprawione w trudach wydobywania się z biedy. Jeszcze przez pewien czas będziemy społeczeństwem młodym: na rynek pracy wchodzi pokolenie wyżu demograficznego.
Aby wykorzystać te atuty, trzeba określić strategiczne cele i być skutecznym. Konieczna jest sprawna polityka rządu RP na forum unijnym i wykorzystanie możliwości polskiej reprezentacji w PE. Tymczasem siła polityczna polskich eurodeputowanych pozostaje w sporej mierze niewykorzystana. Przez dwa lata doszło do dwóch spotkań premiera RP z europosłami. Spotkania z przedstawicielami rządu też należą do rzadkości.
Słabosilni
W europarlamencie Polskę reprezentuje 54 posłów. Liczebniejsze delegacje mają tylko Niemcy (99 foteli) oraz Brytyjczycy, Francuzi i Włosi (po 77 miejsc). Kluczową rolę w PE odgrywają grupy polityczne. Podobnie jak partie w parlamentach narodowych to one podejmują decyzje polityczne w sprawie rezolucji i aktów legislacyjnych. Słabość polskiej delegacji wynika z rozproszenia głosów. Ograniczenie liczby posłów nie zrzeszonych i obecność większej liczby posłów w głównych frakcjach (chadeków i socjalistów) wzmocniłoby naszą pozycję negocjacyjną.
Miarą efektywności w PE jest liczba przygotowanych projektów ustaw. Aktywność polityków PO w stosunku do inicjatyw wszystkich nowych członków UE wynosi aż 64 proc. Pozostałe polskie partie nie przekraczają 18 proc. W efekcie 24 posłów z Węgier uczestniczy w niemal identycznej liczbie prac legislacyjnych jak Polacy. Delegacja o połowę mniejsza niż polska ma więc porównywalny wpływ na proces decyzyjny. Tajemnicą sukcesu Węgrów jest m.in. skupienie sił - są obecni tylko w trzech grupach politycznych. Historia PE uczy, że cele osiągają ci, którzy potrafią pracować zespołowo.
Poza kwestią eurokonstytucji polska debata nad modelem UE jest żenująco nikła. Decyzje Brukseli komentuje się rzadko i pobieżnie. Jeśli hasło "Europa bliżej ludzi" mamy traktować serio, musimy umieć opisać mechanizmy unijne, tak by angażować uwagę i wyzwolić dyskusję. UE cierpi na deficyt idei, przywództwa i optymizmu. Ten, kto wystąpi z nowymi ideami, ma wielkie szanse narzucić je innym. Dlaczego tym kimś nie może być Polska?
POLACY W EUROPARLAMENCIE |
---|
W parlamencie UE zasiada 732 posłów zrzeszonych w siedmiu grupach politycznych. Największą tworzą chrześcijańscy demokraci (263 posłów, w tym 15 Polaków). Socjaliści mają 201 deputowanych (10 z Polski). W 89-osobowej Grupie Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy jest czterech Polaków, a w 30-osobowej Unii na rzecz Europy Narodów - 10. Wśród członków Grupy Niepodległość/Demokracja znalazło się 7 Polaków. Ośmiu polskich eurodeputowanych nie należy do żadnej frakcji. |
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.