Po obejrzeniu najnowszego filmu Tomka Bagińskiego śmiało można powiedzieć, że ten młody artysta jest objawieniem polskiej animacji. Docenia się go także na świecie, czego wyrazem była nominacja do Oscara w 2003 r. jego "Katedry". Scenariusz jego drugiego dzieła - "Sztuki spadania" - da się wprawdzie streścić w jednym zdaniu, ale tak miało być. Bagiński postępuje bowiem w myśl zasady: "w każdym zdaniu staram się wyrażać wszystko", którą sformułował słynny XX- wieczny filozof Ludwig Wittgenstein. Ta krótka fabuła (film trwa cztery minuty) ukazuje w sposób wyczerpujący bezsens wojny i odwieczny problem walki o dominację - bez patosu, za to dowcipnie i dobitnie. Tym razem młody reżyser pokazał, że potrafi pracować także w zespole, bo - w przeciwieństwie do autorskiej "Katedry" - "Sztuka spadania" powstała dzięki pracy wielu osób. Wielkie pochwały należą się utalentowanemu rysownikowi Rafałowi Wojtunikowi. Poetyka tych rysunków trochę przypomina dzieła niemieckich ekspresjonistów. Narysowani przez artystę bohaterowie to żałosne typy o skrzywionej psychice, ale dzięki artystycznym zabiegom Wojtunika można się przynajmniej nad nimi ulitować.
Łukasz Radwan
"Sztuka spadania", reż. Tomek Bagiński, (Platige Image)
Łukasz Radwan
"Sztuka spadania", reż. Tomek Bagiński, (Platige Image)
Więcej możesz przeczytać w 26/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.