Przy polskiej piłce kręci się ponad 400 tysięcy osób. Większość z nich to ideowcy, którzy pracują za herbatę, słone paluszki, a czasem bilet na mecz reprezentacji. Krocie na futbolu zarabiają inni.
W 1996 r. przed meczem o mistrzostwo Polski szefowie Widzewa obiecali swoim piłkarzom ogromne premie w wypadku wygranej. Łódzki klub zwyciężył. Ale Maciej Szczęsny, bramkarz, zauważył podczas wypłaty, że brakuje mu 100 tys. zł (przeliczając na obecne pieniądze). Wkurzył się i pojechał do jednego z właścicieli Widzewa, do jego domu w podwarszawskim Konstancinie. – Powiedziałem mu, że nie tak się umawialiśmy – opowiada Szczęsny. – Ten popatrzył na mnie, kazał chwileczkę poczekać, poszedł do drugiego pokoju, wrócił z walizką pieniędzy i wręczył mi te 100 tysięcy – dodaje były reprezentacyjny bramkarz.
Więcej możesz przeczytać w 50/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.