Się rozniosło, że Andrzej Urbański popadł w niełaskę u Jarosława Kaczyńskiego i ma być usunięty z telewizji publicznej. Tej, co to ma jednego klienta – właśnie prezesa PiS, więc ten scenariusz wygląda całkiem prawdopodobnie. Z jednym sporym wyjątkiem – jak można skądkolwiek usunąć istotę postury Pontona? Co prawda Archimedes powiedział: „Dajcie mi punkt podparcia, a podniosę Ziemię", ale rura by mu pewnikiem zmiękła, gdyby zobaczył Urbańskiego.
Usuną, nie usuną, wyroili się kandydaci na następcę Urbańskiego. Pierwszym okrzyknięto zawieszonego prezesa radia Krzysztofa Czabańskiego – to postać znacznie zacniejsza niż Ponton i zupełnie nieszemrana. Drugi na scenę przycwałował Sławomir Siwek, którego nie można traktować zbyt poważnie, choćby dlatego, że emablując niegdyś pewną dziennikarkę, stwierdził: „Jestem najprzystojniejszym posłem PC". PC to był taki pre-PiS, więc składał się
w większości z dziwadeł, ale deklaracja Siwka była stanowczo oderwana od rzeczywistości.
Przy okazji rozpierduchy w radiu publicznym szefem I Programu został niejaki Wincenty Pipka, postać skądinąd raczej sympatyczna, co w mediach publicznych jest rzadkością. Nazwisko zdecydowanie predestynuje go do podpisywania się pod listami intelektualistów w obronie Tadeusza Mazowieckiego.
Z radiem pożegnali się natomiast Jacek Sobala i Krzysztof Gottesman. Z tego ostatniego rozmaite durne pismaki zrobiły PiS-owskiego przydupasa. Ma to tyle wspólnego z prawdą,
co stwierdzenie, że w Superstacji występują najładniejsze prezenterki. Gottesman to porządny, samodzielnie myślący i godny szacunku dziennikarz. W sumie – gatunek rzadki, który należy objąć ochroną.
Posłowie PiS wystąpili z komisji Przyjazne Państwo, bo jej szefem jest Janusz Palikot – znany oszołom. O tej decyzji ze swadą opowiadał Paweł Poncyljusz, co jest o tyle zabawne, że on się do bojkotowania nie palił i Przemysław Edgar Gosiewski długo musiał go młotkować w tej sprawie. Jakby nie zmłotkował, toby pewnie zamłotkował na amen. Ot, takie tam pisowskie pieszczoty.
Prezesowi PiS spodobało się, że szefem NATO może zostać Radek Sikorski albo Aleksander Kwaśniewski. Panie prezesie, ale tak między nami: wolałby pan Brudzińskiego, prawda?
Duży Kaczor grzmiał w Sejmie jak Zeus gromowładny. Między innymi przejechał się po Stefanie Niesiołowskim przy pomocy trzynastolatek przesłuchiwanych przez gestapo. Mamy taką starą teorię: jak Kaczor mówi cicho, to znaczy, że wie, co robić. Jak krzyczy i gada głupoty, to znaczy, że nie ma pojęcia, co począć. Teraz chyba czuje się zagubiony jak Jaś i Małgosia w ciemnym lesie.
Świat uwziął się na Lecha Kaczyńskiego. W Gruzji do niego strzelają, w Mongolii zamarzł mu samolot, a w Japonii zachorował cesarz i odwołał spotkanie. Globalizacja polega także na ogólnoświatowym spiskowaniu przeciw PiS.
Podobno w kręgach SLD urodził się pomysł, żeby kandydatem komuszków na prezydenta był Jerzy Szmajdziński. Nasza reakcja na tę koncepcję jest następująca: buachachachachachachachacha!!!! Oj, dosyć, bo pękniemy
ze śmiechu.
Podobno na Cyprze Karol Karski i niejaki Zbonikowski (co to w ogóle za koleś?) popili sobie i zdemolowali meleksy na polu golfowym. Teraz hotel żąda odszkodowania. To zastanawiające, że wirus filipiński, który gnębił Aleksandra Kwaśniewskiego, dopadł taką gromadę PiS-owców. Pani Jolanto – tu zwracamy się do gwiazdy TVN Coś Tam Coś Tam – czy jest pani pewna, że mąż nie uczestniczy w jakichś prawicowych orgiach?
Usuną, nie usuną, wyroili się kandydaci na następcę Urbańskiego. Pierwszym okrzyknięto zawieszonego prezesa radia Krzysztofa Czabańskiego – to postać znacznie zacniejsza niż Ponton i zupełnie nieszemrana. Drugi na scenę przycwałował Sławomir Siwek, którego nie można traktować zbyt poważnie, choćby dlatego, że emablując niegdyś pewną dziennikarkę, stwierdził: „Jestem najprzystojniejszym posłem PC". PC to był taki pre-PiS, więc składał się
w większości z dziwadeł, ale deklaracja Siwka była stanowczo oderwana od rzeczywistości.
Przy okazji rozpierduchy w radiu publicznym szefem I Programu został niejaki Wincenty Pipka, postać skądinąd raczej sympatyczna, co w mediach publicznych jest rzadkością. Nazwisko zdecydowanie predestynuje go do podpisywania się pod listami intelektualistów w obronie Tadeusza Mazowieckiego.
Z radiem pożegnali się natomiast Jacek Sobala i Krzysztof Gottesman. Z tego ostatniego rozmaite durne pismaki zrobiły PiS-owskiego przydupasa. Ma to tyle wspólnego z prawdą,
co stwierdzenie, że w Superstacji występują najładniejsze prezenterki. Gottesman to porządny, samodzielnie myślący i godny szacunku dziennikarz. W sumie – gatunek rzadki, który należy objąć ochroną.
Posłowie PiS wystąpili z komisji Przyjazne Państwo, bo jej szefem jest Janusz Palikot – znany oszołom. O tej decyzji ze swadą opowiadał Paweł Poncyljusz, co jest o tyle zabawne, że on się do bojkotowania nie palił i Przemysław Edgar Gosiewski długo musiał go młotkować w tej sprawie. Jakby nie zmłotkował, toby pewnie zamłotkował na amen. Ot, takie tam pisowskie pieszczoty.
Prezesowi PiS spodobało się, że szefem NATO może zostać Radek Sikorski albo Aleksander Kwaśniewski. Panie prezesie, ale tak między nami: wolałby pan Brudzińskiego, prawda?
Duży Kaczor grzmiał w Sejmie jak Zeus gromowładny. Między innymi przejechał się po Stefanie Niesiołowskim przy pomocy trzynastolatek przesłuchiwanych przez gestapo. Mamy taką starą teorię: jak Kaczor mówi cicho, to znaczy, że wie, co robić. Jak krzyczy i gada głupoty, to znaczy, że nie ma pojęcia, co począć. Teraz chyba czuje się zagubiony jak Jaś i Małgosia w ciemnym lesie.
Świat uwziął się na Lecha Kaczyńskiego. W Gruzji do niego strzelają, w Mongolii zamarzł mu samolot, a w Japonii zachorował cesarz i odwołał spotkanie. Globalizacja polega także na ogólnoświatowym spiskowaniu przeciw PiS.
Podobno w kręgach SLD urodził się pomysł, żeby kandydatem komuszków na prezydenta był Jerzy Szmajdziński. Nasza reakcja na tę koncepcję jest następująca: buachachachachachachachacha!!!! Oj, dosyć, bo pękniemy
ze śmiechu.
Podobno na Cyprze Karol Karski i niejaki Zbonikowski (co to w ogóle za koleś?) popili sobie i zdemolowali meleksy na polu golfowym. Teraz hotel żąda odszkodowania. To zastanawiające, że wirus filipiński, który gnębił Aleksandra Kwaśniewskiego, dopadł taką gromadę PiS-owców. Pani Jolanto – tu zwracamy się do gwiazdy TVN Coś Tam Coś Tam – czy jest pani pewna, że mąż nie uczestniczy w jakichś prawicowych orgiach?
Więcej możesz przeczytać w 50/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.