– Nie złorzecz śpiącemu, to zawsze przynosi nieszczęście. U nas w Gruzji – wyjaśniał nerwowym szeptem Grigorij – nie wolno mówić źle o kimś, kto śpi. I słusznie. Mój wuj źle mówił o swoim śpiącym bracie i jego kilku owcach i wkrótce umarł.
– Na co? – ożywił się Gustlik.
– Na anginę – jęknął z przerażeniem Grigorij. Dzięki panującym ciemnościom nie zobaczył miny Gustlika, która wyrażała sceptycyzm.
– Ciekawe, co mu się śni? – Gustlik, nie mogąc zasnąć, postanowił podtrzymać rozmowę.
– Tego się nigdy nie dowiemy. W Gruzji nie można nigdy nikogo pytać o sny, mówią, że od tego zaczynają się właśnie choroby…
– Angina? – spytał Gustlik.
– Angina?! Żartujesz, prawda? Chodzi oczywiście o choroby duszy… – Grigorij zamilkł i pewnie zasnął lub być może wrócił do wspomnień o zmarłym wuju.
– Hildegarda von Bingen – ta dopiero miała sny – wtrącił się do rozmowy Janek.
– A duszy nie ma, Grigorij. Pamiętaj o tym i ty, Gustlik też. Na szkoleniach pokazywali nam schematy budowy ciała normalnego człowieka i ono jest całe ściśle wypełnione organami, więc na duszę po prostu nie ma miejsca. Rozumiecie? Nie ma żadnych duchów! Nigdzie, rozumiecie? Po prostu nie mieszczą się i tyle.
– Na kopalni się mieściły – Gustlik tradycyjnie odrzucał rewelacje działu szkoleń i propagandy, którym Janek, tracąc narodową tożsamość, ulegał. – Chłopaki nieraz widziały chochlika przez chwilę, a potem znikał. Raz zamiast tego pojawiła się mała dziewczynka w białej sukience komunijnej. W ogóle niepobrudzonej węglem, a obok niej był mały piesek, który mówił w jej imieniu, żeby sobie poszli. To dopiero był strach!
– Bzdury – orzekł Janek. – To są rzeczy zupełnie niemożliwe.
– Możliwe, że tak zupełnie nie – cała załoga spojrzała w stronę kojca Szarika. Jego czerwone oczy tylko na chwilę oświetliły przerażone twarze pancerniaków. A potem zapadła cisza, a nad całą załogą zapanowała ciemność.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.