Jak w walce o turystów padają ceny wyjazdów na wczasy! Gdy w 1841 r. Anglik Thomas Cook wykupił 570 biletów kolejowych i zorganizował wycieczkę z Leicester do Loughborough, dając początek pierwszemu na świecie biuru podróży (drugie powstało 22 lata później we Wrocławiu), elitarne grono turystów tworzyli prawnicy, uznani artyści, rajcy miejscy, państwowi urzędnicy, słowem - towarzyskie i finansowe elity XIX-wiecznych społeczeństw. Ale popularność turystyki wśród mniej zamożnych obywateli rosła szybko, m.in. dzięki kanclerzowi Niemiec Ottonowi von Bismarckowi, który w 1880 r. wprowadził pierwsze na świecie płatne urlopy.
Dziś wypoczywająca "klasa próżniacza", która rozrosła się (w zależności od zamożności kraju) do grupy obejmującej 30-90 proc. społeczeństwa, jest skarbem żyjącej z turystyki reszty - przemysł turystyczny stał się jednym z bardziej dochodowych przedsięwzięć biznesowych świata. Tego lata trwa prawdziwa batalia o portfele polskich turystów, bo - jak wynika z badań Pentora - na wakacje w 2005 r. uda się co trzeci Polak, najwięcej od niemal dziesięciu lat!
Bismarck na urlopie
Tani dolar i euro (a więc niższe, w przeliczeniu na złote ceny zagranicznych wyjazdów), najniższe w ostatnich latach ceny biletów lotniczych i kolejowych, ostra konkurencja między biurami podróży, pełny dostęp do ofert last minute, mniejsze ceny w krajowych pensjonatach - to główne czynniki sprawiające, że Polacy zaczęli korzystać z wakacyjnego wypoczynku tak jak sąsiedzi z południa. Biorąc pod uwagę pieniądze wydawane na wakacyjne wyjazdy, wyprzedziliśmy Słowaków i Węgrów, zbliżyliśmy się do biedniejszych krajów tzw. starej unii (Portugalczyków, Greków). W Polsce rozpoczęły się najbardziej "demokratyczne" w naszej historii wakacje "próżniaczych" dobroczyńców biznesu turystycznego. W turystycznych ofertach można przebierać jak na półkach hipermarketów z coraz tańszymi towarami. Na polskiej wsi sielankowe dwa tygodnie w niezłych warunkach Polak może dziś spędzić za 600-700 zł, na plażach w Bułgarii - nawet za 1350 zł (z przelotem). Za 5 tys. zł można z kolei przez osiem dni pływać luksusowym statkiem wzdłuż wybrzeży Włoch, Hiszpanii i francuskiego Cote d`Azur, zwiedzając najsłynniejsze portowe miasta.
Po przeliczeniu euro na złote okazuje się, że na przykład tydzień na Krecie w hotelu tej samej kategorii spędzimy już za 2650 zł, czyli o 650 zł mniej niż przed rokiem, a w Tunezji za 2700 zł (o 630 zł taniej). Niezbyt wymagających podróżnych wyprawa na słoneczne plaże Morza Śródziemnego będzie kosztowała niemal tyle samo, ile zapłaciliby za urlop nad naszym Bałtykiem. Tydzień w hotelu dwugwiazdkowym (ze śniadaniami i przelotem z Katowic) spędzimy w Bułgarii za 1000 zł od osoby. Niewiele więcej kosztuje tydzień spędzony na Majorce.
Podróż za jeden uśmiech
Tegoroczny boom turystyczny to również efekt radykalnej obniżki kosztów podróży. Wyprawa własnym samochodem, mimo że ceny paliw rosną jak szalone, nadal jest opłacalna. Polacy autami najchętniej jeżdżą na wakacje m.in. do Chorwacji, Włoch, Bułgarii, Grecji, na Słowację. Na przykład, podróżując średniej klasy autem z silnikiem Diesla z Warszawy do chorwackiego Dubrownika i z powrotem (uwzględniając dojazdy do turystycznych atrakcji po drodze) na paliwo i opłaty za autostrady w ciągu dwóch tygodni wydamy tylko 1000-1200 zł. Na internetowych forach turystycznych coraz częściej można znaleźć takie oferty: "Wybieramy się samochodem do Bułgarii. Poszukujemy dwóch osób do towarzystwa". W ten sposób można się dostać nad Morze Czarne, ponosząc jedynie część wydatków na paliwo.
W Polsce lądują już samoloty wszystkich liczących się tanich linii lotniczych (Ryanair, EasyJet, Wizz Air, SkyEurope, Germanwings). Organizują one również loty czarterowe do najpopularniejszych kurortów Europy i Afryki Północnej. Należąca do LOT-u tania linia Centralwings oferuje na przykład bilety na Kretę i Rodos w cenie od 200 zł. Za 300-350 zł można polecieć z EasyJet na hiszpańską Majorkę. Jeśli ktoś zamiast dłuższego urlopu woli krótsze wypady weekendowe, może odwiedzić na przykład Londyn, do którego Ryanair wozi nawet za 19 zł (bez opłat lotniskowych). Pomysł na tanie latanie przyjął się u nas doskonale: od czasu wejścia do Polski światowych potentatów w branży low cost i wielu mniejszych środkowoeuropejskich linii polski rynek lotniczy rozwija się najszybciej w Europie, a na świecie przegoniły nas jedynie Chiny. W 2004 r. odprawiono z polskich lotnisk 9 mln pasażerów, czyli aż o 25 proc. więcej niż rok wcześniej.
Ostra walka o pasażerów doprowadziła także do obniżki kosztów krajowych wojaży. Do walki włączyły się m.in. koleje. Na przykład od końca czerwca do 31 sierpnia Koleje Mazowieckie uruchomiły pociąg Słoneczny, którym za 22,50 zł można dojechać z Warszawy do Trójmiasta (cena biletu obejmuje przewóz roweru). PKP Intercity stworzyły Tanie Linie Kolejowe, wprowadziły też ofertę last minute, w ramach której na pół godziny przed odjazdem pociągu możemy kupić bilet na ekspres za cenę nawet o 20 proc. niższą (za 11 zł). Ten sam przewoźnik podczas wakacji oferuje uczniom i studentom (do 24. roku życia) bilet Latawiec za 150 zł, którym pozwa jeździć po Polsce dowolną liczbę razy (trzeba tylko dokupić miejscówki).
Odkrywamy Polskę
Przytłaczająca większość Polaków (według Pentora - 85 proc.) spędza wakacje w kraju. - Popularność krajowych wycieczek rośnie i nie jest to zasługą programów rządowych lub Polskiej Organizacji Turystycznej, lecz efekt gry rynkowej - tłumaczy Maciej Grelowski, były prezes Orbisu. Ta wymusza inwestycje w unowocześnianie bazy turystycznej. - To są naprawdę dochodowe inwestycje - przekonuje Grelowski. Dlatego nawet tak popularne kurorty, jak Zakopane, Krynica Górska, Szklarska Poręba i Karpacz, w najbliższych latach chcą zainwestować w infrastrukturę w sumie ponad 500 mln zł (mają powstać kręgielnie, pola do minigolfa, lodowiska, parki wodne itp.).
Według Międzynarodowej Organizacji Turystycznej (World Travel & Tourism Council), udział turystyki w polskim PKB sięga 1,6 proc., wartość tego biznesu to więc około 16 mld zł. Gdyby jednak zsumować przychody wszystkich, którzy żyją z turystów, w tym biur podróży sprzedających w Polsce zagraniczne wycieczki, okaże się, że sektor ten przynosi nam aż 76 mld zł rocznie. Zatem, parafrazując wieszcza, jedźmy, wszyscy wołają.
Współpraca: Małgorzata Zdziechowska
Hamburg
Bismarck na urlopie
Tani dolar i euro (a więc niższe, w przeliczeniu na złote ceny zagranicznych wyjazdów), najniższe w ostatnich latach ceny biletów lotniczych i kolejowych, ostra konkurencja między biurami podróży, pełny dostęp do ofert last minute, mniejsze ceny w krajowych pensjonatach - to główne czynniki sprawiające, że Polacy zaczęli korzystać z wakacyjnego wypoczynku tak jak sąsiedzi z południa. Biorąc pod uwagę pieniądze wydawane na wakacyjne wyjazdy, wyprzedziliśmy Słowaków i Węgrów, zbliżyliśmy się do biedniejszych krajów tzw. starej unii (Portugalczyków, Greków). W Polsce rozpoczęły się najbardziej "demokratyczne" w naszej historii wakacje "próżniaczych" dobroczyńców biznesu turystycznego. W turystycznych ofertach można przebierać jak na półkach hipermarketów z coraz tańszymi towarami. Na polskiej wsi sielankowe dwa tygodnie w niezłych warunkach Polak może dziś spędzić za 600-700 zł, na plażach w Bułgarii - nawet za 1350 zł (z przelotem). Za 5 tys. zł można z kolei przez osiem dni pływać luksusowym statkiem wzdłuż wybrzeży Włoch, Hiszpanii i francuskiego Cote d`Azur, zwiedzając najsłynniejsze portowe miasta.
Po przeliczeniu euro na złote okazuje się, że na przykład tydzień na Krecie w hotelu tej samej kategorii spędzimy już za 2650 zł, czyli o 650 zł mniej niż przed rokiem, a w Tunezji za 2700 zł (o 630 zł taniej). Niezbyt wymagających podróżnych wyprawa na słoneczne plaże Morza Śródziemnego będzie kosztowała niemal tyle samo, ile zapłaciliby za urlop nad naszym Bałtykiem. Tydzień w hotelu dwugwiazdkowym (ze śniadaniami i przelotem z Katowic) spędzimy w Bułgarii za 1000 zł od osoby. Niewiele więcej kosztuje tydzień spędzony na Majorce.
Podróż za jeden uśmiech
Tegoroczny boom turystyczny to również efekt radykalnej obniżki kosztów podróży. Wyprawa własnym samochodem, mimo że ceny paliw rosną jak szalone, nadal jest opłacalna. Polacy autami najchętniej jeżdżą na wakacje m.in. do Chorwacji, Włoch, Bułgarii, Grecji, na Słowację. Na przykład, podróżując średniej klasy autem z silnikiem Diesla z Warszawy do chorwackiego Dubrownika i z powrotem (uwzględniając dojazdy do turystycznych atrakcji po drodze) na paliwo i opłaty za autostrady w ciągu dwóch tygodni wydamy tylko 1000-1200 zł. Na internetowych forach turystycznych coraz częściej można znaleźć takie oferty: "Wybieramy się samochodem do Bułgarii. Poszukujemy dwóch osób do towarzystwa". W ten sposób można się dostać nad Morze Czarne, ponosząc jedynie część wydatków na paliwo.
W Polsce lądują już samoloty wszystkich liczących się tanich linii lotniczych (Ryanair, EasyJet, Wizz Air, SkyEurope, Germanwings). Organizują one również loty czarterowe do najpopularniejszych kurortów Europy i Afryki Północnej. Należąca do LOT-u tania linia Centralwings oferuje na przykład bilety na Kretę i Rodos w cenie od 200 zł. Za 300-350 zł można polecieć z EasyJet na hiszpańską Majorkę. Jeśli ktoś zamiast dłuższego urlopu woli krótsze wypady weekendowe, może odwiedzić na przykład Londyn, do którego Ryanair wozi nawet za 19 zł (bez opłat lotniskowych). Pomysł na tanie latanie przyjął się u nas doskonale: od czasu wejścia do Polski światowych potentatów w branży low cost i wielu mniejszych środkowoeuropejskich linii polski rynek lotniczy rozwija się najszybciej w Europie, a na świecie przegoniły nas jedynie Chiny. W 2004 r. odprawiono z polskich lotnisk 9 mln pasażerów, czyli aż o 25 proc. więcej niż rok wcześniej.
Ostra walka o pasażerów doprowadziła także do obniżki kosztów krajowych wojaży. Do walki włączyły się m.in. koleje. Na przykład od końca czerwca do 31 sierpnia Koleje Mazowieckie uruchomiły pociąg Słoneczny, którym za 22,50 zł można dojechać z Warszawy do Trójmiasta (cena biletu obejmuje przewóz roweru). PKP Intercity stworzyły Tanie Linie Kolejowe, wprowadziły też ofertę last minute, w ramach której na pół godziny przed odjazdem pociągu możemy kupić bilet na ekspres za cenę nawet o 20 proc. niższą (za 11 zł). Ten sam przewoźnik podczas wakacji oferuje uczniom i studentom (do 24. roku życia) bilet Latawiec za 150 zł, którym pozwa jeździć po Polsce dowolną liczbę razy (trzeba tylko dokupić miejscówki).
Odkrywamy Polskę
Przytłaczająca większość Polaków (według Pentora - 85 proc.) spędza wakacje w kraju. - Popularność krajowych wycieczek rośnie i nie jest to zasługą programów rządowych lub Polskiej Organizacji Turystycznej, lecz efekt gry rynkowej - tłumaczy Maciej Grelowski, były prezes Orbisu. Ta wymusza inwestycje w unowocześnianie bazy turystycznej. - To są naprawdę dochodowe inwestycje - przekonuje Grelowski. Dlatego nawet tak popularne kurorty, jak Zakopane, Krynica Górska, Szklarska Poręba i Karpacz, w najbliższych latach chcą zainwestować w infrastrukturę w sumie ponad 500 mln zł (mają powstać kręgielnie, pola do minigolfa, lodowiska, parki wodne itp.).
Według Międzynarodowej Organizacji Turystycznej (World Travel & Tourism Council), udział turystyki w polskim PKB sięga 1,6 proc., wartość tego biznesu to więc około 16 mld zł. Gdyby jednak zsumować przychody wszystkich, którzy żyją z turystów, w tym biur podróży sprzedających w Polsce zagraniczne wycieczki, okaże się, że sektor ten przynosi nam aż 76 mld zł rocznie. Zatem, parafrazując wieszcza, jedźmy, wszyscy wołają.
Współpraca: Małgorzata Zdziechowska
Hamburg
POLSKI STYL PIĘTNAŚCIE NAJCIEKAWSZYCH POLSKICH HOTELI I PENSJONATÓW WEDŁUG MACIEJA GRELOWSKIEGO |
---|
Maciej Grelowski wieloletni prezes Orbisu SA, obecnie prezes fundacji Polski Instytut Dyrektorów Kiedy przez kilkanaście lat kierowałem Orbisem, największą polską firmą turystyczną, poznałem niemal wszystko, co może zaoferować nasz kraj. Nie jesteśmy jeszcze europejską potęgą turystyczną, ale mamy kilkaset miejsc, w których możemy zaspokoić wymagania nawet wyjątkowo wybrednych turystów z kraju i ze świata. Rekomenduję te miejsca, które najbardziej zaskakują i przyciągają swoim urokiem. Dla każdej propozycji podstawową miarą oceny jest relacja jakości usług do ceny. To najbardziej obiektywny miernik standardu. |
|
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.