Chęć zniszczenia archiwów IPN to więcej niż błąd. To dowód bezbrzeżnej ignorancji Ta deklaracja jest tak szokująca, że trzeba ją zacytować w całości, aby nie być posądzonym o prymitywną manipulację. Wiceprzewodnicząca SLD Joanna Senyszyn w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet oświadczyła: "Ten IPN, ja go nazywam Instytutem Prześladowań Narodu, powinien być, tak jak to ciągle mówię, zlikwidowany. A archiwa powinny zostać spalone, bo z tego nic dobrego nie będzie". Osobom, które tego nie wiedzą, warto objaśnić, że Joanna Senyszyn nie jest niedouczoną nastolatką paplającą co jej ślina na język przyniesie, ale profesorem wyższej uczelni i posłanką na Sejm RP, umiejącą bardzo sprawnie wypowiadać własne myśli. Ona naprawdę chce zniszczyć materiały archiwalne przechowywane w IPN.
Poseł winien świecić przykładem wszędzie tam, gdzie idzie o przestrzeganie prawa. Tymczasem posłanka Senyszyn namawia do jego złamania. Warto bowiem przypomnieć, że za niszczenie dokumentów składających się na narodowy zasób archiwalny prawo przewiduje karę więzienia do lat trzech. W tym wypadku zagrożenie represją karną nie jest zresztą najważniejsze. W pierwszej kolejności liczy się poszanowanie narodowej przeszłości, której nie da się badać bez stosownej dokumentacji. A ta przechowywana w IPN ma pierwszorzędne znaczenie historyczne. Chęć zniszczenia takich materiałów to więcej niż błąd. To dowód bezbrzeżnej ignorancji. Tych materiałów należy strzec też dlatego, by łajdacy nie poniewierali ludźmi dla Polski niezwykle zasłużonymi. A to się będzie coraz częściej zdarzało, zwłaszcza w maglu urządzanym przez niektórych polityków. Ostatnio Roman Giertych w haniebny sposób zarzucił Władysławowi Frasyniukowi, jednemu z największych bohaterów "Solidarności" i więźniowi PRL, że był powiązany z SB. Jak tacy ludzie będą bronić swojego imienia, jeśli dokumenty przechowywane w IPN zostaną zniszczone? To nie te materiały należy spalić, ale ze wstydu powinna się spalić profesor Senyszyn, która swoją bezsensowną propozycją w symboliczny sposób dołączyła do niechlubnego grona pracowników SB palących dokumentację swojej działalności w ostatnich miesiącach PRL.
Skandaliczną wypowiedź swej wiceprzewodniczącej powinien potępić SLD, a w pierwszej kolejności jego nowy przewodniczący. Jeśli pani Senyszyn nie zostanie zdezawuowana, to jej wypowiedź musi być odczytywana jako opinia podzielana przez całą partię. W tej sprawie nie może być dwuznaczności. Albo jest się po stronie ludzi broniących cennej dokumentacji historycznej, albo po stronie palących ją esbeków. Trzeba wybierać, bo milczenie, takie, jakie trwa do tej pory, oznacza przyzwolenie nie tylko na arcygłupie wypowiedzi, ale także na sankcjonowane takimi sądami haniebne zachowania w przeszłości.
Fot. Z. Furman
Skandaliczną wypowiedź swej wiceprzewodniczącej powinien potępić SLD, a w pierwszej kolejności jego nowy przewodniczący. Jeśli pani Senyszyn nie zostanie zdezawuowana, to jej wypowiedź musi być odczytywana jako opinia podzielana przez całą partię. W tej sprawie nie może być dwuznaczności. Albo jest się po stronie ludzi broniących cennej dokumentacji historycznej, albo po stronie palących ją esbeków. Trzeba wybierać, bo milczenie, takie, jakie trwa do tej pory, oznacza przyzwolenie nie tylko na arcygłupie wypowiedzi, ale także na sankcjonowane takimi sądami haniebne zachowania w przeszłości.
Fot. Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.