Archeolodzy odkryli w Peru gigantyczne rysunki starsze niż słynne figury z Nazca
Europa dowiedziała się o istnieniu przedziwnych wzorów na peruwiańskich pustyniach już podczas hiszpańskiej konkwisty w XVI wieku. Kronikarz Cieza de Leon napisał w 1548 r., że są to "znaki wskazujące drogę podróżnikom". Aż do XX wieku nikt nie zwrócił jednak na nie uwagi. Dopiero w latach 20. minionego wieku pilot peruwiańskiego samolotu przelatujący nad pustynią Nazca dostrzegł regularne wzory i w raporcie opisał je jako kanały irygacyjne. Antropolog Toribio Mex`a Xesspe odbył podróż do Pampa Colorado, ale uznał, że płytkie rowki nie nadawały się do odprowadzania wody.
Dopiero najnowsze badania wydają się potwierdzać teorię, którą pod koniec lat 90. wysunęli dwaj amerykańscy badacze - David Johnson i Steve Mabee. Ich zdaniem, geoglify wskazują położenie podziemnych cieków wodnych. Tak uczeni interpretują ponad tysiąc rysunków gigantycznych figur na pustynnych wzgórzach schodzących do doliny Palpa, 460 km na południe od Limy, które odkryli Johny Islas, dyrektor Andyjskiego Instytutu Studiów Archeologicznych, i Markus Reindel z holenderskiego Instytutu Archeologii. Spośród setek nowych figur pięćdziesiąt powstało około 500-400 r. p.n.e., czyli czterysta lat wcześniej niż słynne geoglify z Nazca. Są to postacie ludzi, ptaków, małp i kotów wyrysowane z wielką dbałością o detale, osiągające wysokość nawet 50 m. Ich twórcami byli poprzednicy Nazkeńczyków - Indianie z rybackiej kultury Paracas.
Piaskownica bogów
Od chwili odkrycia geoglifów z Nazca interpretowano je na tysiące sposobów. Uważano je za dzieło zbuntowanych czarnych niewolników kultury Tihuanaco, za miejsce kultu, w którym Indianie Nazca przedstawiali swoich bogów. Inni badacze wysnuli karkołomną teorię, że cały płaskowyż stanowił jeden ogromny warsztat tkacki. Indianie Nazca byli wyjątkowo biegli w sztuce wytwarzania tkanin, wykonywali m.in. kilkudziesięciometrowe całuny do owijania zmarłych, utkane z jednej nici, długiej na kilka, a nawet kilkadziesiąt kilometrów. Nie znali jednak kołowrotka ani koła, niektórzy archeolodzy uważają więc, że setki ludzi ustawiały się wzdłuż pustynnych linii, aby podtrzymywać nici.
Erich von Dniken, szwajcarski hotelarz i autor słynnych książek o domniemanych śladach pozaziemskich cywilizacji na naszej planecie, utrzymuje, że kiedy dawno temu na płaskowyżu wylądowali przybysze z kosmosu, ich pojazdy zostawiły ślady na powierzchni pustyni. Indianie, pragnąc powrotu pozaziemskich istot, próbowali imitować te znaki. Nie wiadomo jednak, dlaczego zamiast wytyczyć jedynie proste linie, mieszkańcy płaskowyżu postanowili zmylić obcych plątaniną rozmaitych figur.
Nie potwierdziła się również hipoteza, że geoglify mogłyby być gigantycznym astronomicznym kalendarzem, którego linie wskazują kierunek wschodu najważniejszych gwiazd i planet oraz Słońca podczas letnich i zimowych przesileń. Podobizny niektórych zwierząt mogłyby mieć związek z położeniem gwiazd i konstelacji na nieboskłonie (małpa miała wskazywać gwiazdozbiór Oriona). Taki kalendarz na pustyni mógł wskazywać czas zasiewu i zbiorów. Badania komputerowe wykazały jednak, że jedynie 20 proc. linii ma jakikolwiek związek z położeniem gwiazd i planet.
Mapa pustyni
Jedną z najbardziej przekonujących jest hipoteza odkrywcy geoglifów Toribia Mex`a Xesspe, który widział w nich drogi procesyjne używane podczas religijnych uroczystości. Podobnie uważa Giuseppe Orefici, kierownik badań w nazkeńskim mieście Cahuachi, gdzie mieszkali twórcy figur. Równie prawdopodobne jest to, że gigantyczne rysunki były mapą podziemnych magazynów wody. Rejony Palpa i Nazca to jedne z najsuchszych miejsc na kuli ziemskiej, zamieszkujący je Indianie byli dobrymi rolnikami, a do tego potrzebna im była woda. Na pustyni powstał system podziemnych kanałów irygacyjnych o ścianach wzmocnionych kamiennymi blokami i stropach z pni drzew (niektóre o tak wielkiej średnicy, że może się tam swobodnie poruszać wyprostowany dorosły mężczyzna). Wielkie zbiorniki wodne nawet dziś, po prawie dwóch tysiącach lat, służą mieszkańcom okolicy. Johnson i Mabee uważają, że trapezy pokazywałyby szerokość podziemnego cieku, linie zygzakowate - jego koniec, a linie ciągłe kierowałyby poszukiwacza wody w kierunku puquitos - starożytnych podziemnych akweduktów.
Jedno z przedstawień zostało nazwane przez odkrywców "świątynią płodności". Wielkie figury mężczyzny i kobiety ukazane są w towarzystwie boskiej istoty, z której głowy emanują promieniste linie dotykające głów śmiertelników. To mógł być sposób oznaczania cieków wodnych, który później od Indian Paracas przejęli i rozwinęli ich następcy na pustyni Nazca. Johny Islas uważa, że te trzy figury symbolizują gatunek ludzki i ciągłość życia.
Kopalnia geoglifów
Figury doskonale się zachowały do naszych czasów, ponieważ powstały w jednym z najsuchszych miejsc na kuli ziemskiej, gdzie nie ma piasku, który z czasem pogrzebałby ryty, a grunt jest płaski, więc silne wiatry, zwane paracas, nie poruszą kamieni. Uczeni martwią się jednak, jak długo jeszcze przetrwają rysunki. W ostatnich kilkunastu latach wiele figur z Nazca zostało bezpowrotnie zniszczonych. Budowniczowie autostrady Panamericana "odcięli" nogi 190-metrowej jaszczurki. Ślady kół ciężarówek obsługujących kanadyjską kopalnię złota starły setki linii. Inne ślady kół należą do samochodów rabusiów, którzy nadal bezkarnie poszukują na płaskowyżu przedinkaskich grobów.
Politycy i handlowcy wyryli między figurami swoje reklamy. Figury z Paracas mają więcej szans na przetrwanie, bo ciężarówki i turyści nie wjeżdżają na wzgórza. W rejonie coraz częściej dochodzi jednak do kilkugodzinnych burz najprawdopodobniej wywołanych przez cząsteczki sadzy pochodzące z pobliskich zakładów w Marconie, a ulewne deszcze mogą pozacierać rysunki. W 1998 r. katastrofalne powodzie i spływy błotne spowodowane przez El Nin~o poważnie uszkodziły wiele figur. Niedługo może się okazać, że tajemnicze ryty znikną z powierzchni ziemi, zanim zdołamy je zrozumieć.
Europa dowiedziała się o istnieniu przedziwnych wzorów na peruwiańskich pustyniach już podczas hiszpańskiej konkwisty w XVI wieku. Kronikarz Cieza de Leon napisał w 1548 r., że są to "znaki wskazujące drogę podróżnikom". Aż do XX wieku nikt nie zwrócił jednak na nie uwagi. Dopiero w latach 20. minionego wieku pilot peruwiańskiego samolotu przelatujący nad pustynią Nazca dostrzegł regularne wzory i w raporcie opisał je jako kanały irygacyjne. Antropolog Toribio Mex`a Xesspe odbył podróż do Pampa Colorado, ale uznał, że płytkie rowki nie nadawały się do odprowadzania wody.
Dopiero najnowsze badania wydają się potwierdzać teorię, którą pod koniec lat 90. wysunęli dwaj amerykańscy badacze - David Johnson i Steve Mabee. Ich zdaniem, geoglify wskazują położenie podziemnych cieków wodnych. Tak uczeni interpretują ponad tysiąc rysunków gigantycznych figur na pustynnych wzgórzach schodzących do doliny Palpa, 460 km na południe od Limy, które odkryli Johny Islas, dyrektor Andyjskiego Instytutu Studiów Archeologicznych, i Markus Reindel z holenderskiego Instytutu Archeologii. Spośród setek nowych figur pięćdziesiąt powstało około 500-400 r. p.n.e., czyli czterysta lat wcześniej niż słynne geoglify z Nazca. Są to postacie ludzi, ptaków, małp i kotów wyrysowane z wielką dbałością o detale, osiągające wysokość nawet 50 m. Ich twórcami byli poprzednicy Nazkeńczyków - Indianie z rybackiej kultury Paracas.
Piaskownica bogów
Od chwili odkrycia geoglifów z Nazca interpretowano je na tysiące sposobów. Uważano je za dzieło zbuntowanych czarnych niewolników kultury Tihuanaco, za miejsce kultu, w którym Indianie Nazca przedstawiali swoich bogów. Inni badacze wysnuli karkołomną teorię, że cały płaskowyż stanowił jeden ogromny warsztat tkacki. Indianie Nazca byli wyjątkowo biegli w sztuce wytwarzania tkanin, wykonywali m.in. kilkudziesięciometrowe całuny do owijania zmarłych, utkane z jednej nici, długiej na kilka, a nawet kilkadziesiąt kilometrów. Nie znali jednak kołowrotka ani koła, niektórzy archeolodzy uważają więc, że setki ludzi ustawiały się wzdłuż pustynnych linii, aby podtrzymywać nici.
Erich von Dniken, szwajcarski hotelarz i autor słynnych książek o domniemanych śladach pozaziemskich cywilizacji na naszej planecie, utrzymuje, że kiedy dawno temu na płaskowyżu wylądowali przybysze z kosmosu, ich pojazdy zostawiły ślady na powierzchni pustyni. Indianie, pragnąc powrotu pozaziemskich istot, próbowali imitować te znaki. Nie wiadomo jednak, dlaczego zamiast wytyczyć jedynie proste linie, mieszkańcy płaskowyżu postanowili zmylić obcych plątaniną rozmaitych figur.
Nie potwierdziła się również hipoteza, że geoglify mogłyby być gigantycznym astronomicznym kalendarzem, którego linie wskazują kierunek wschodu najważniejszych gwiazd i planet oraz Słońca podczas letnich i zimowych przesileń. Podobizny niektórych zwierząt mogłyby mieć związek z położeniem gwiazd i konstelacji na nieboskłonie (małpa miała wskazywać gwiazdozbiór Oriona). Taki kalendarz na pustyni mógł wskazywać czas zasiewu i zbiorów. Badania komputerowe wykazały jednak, że jedynie 20 proc. linii ma jakikolwiek związek z położeniem gwiazd i planet.
Mapa pustyni
Jedną z najbardziej przekonujących jest hipoteza odkrywcy geoglifów Toribia Mex`a Xesspe, który widział w nich drogi procesyjne używane podczas religijnych uroczystości. Podobnie uważa Giuseppe Orefici, kierownik badań w nazkeńskim mieście Cahuachi, gdzie mieszkali twórcy figur. Równie prawdopodobne jest to, że gigantyczne rysunki były mapą podziemnych magazynów wody. Rejony Palpa i Nazca to jedne z najsuchszych miejsc na kuli ziemskiej, zamieszkujący je Indianie byli dobrymi rolnikami, a do tego potrzebna im była woda. Na pustyni powstał system podziemnych kanałów irygacyjnych o ścianach wzmocnionych kamiennymi blokami i stropach z pni drzew (niektóre o tak wielkiej średnicy, że może się tam swobodnie poruszać wyprostowany dorosły mężczyzna). Wielkie zbiorniki wodne nawet dziś, po prawie dwóch tysiącach lat, służą mieszkańcom okolicy. Johnson i Mabee uważają, że trapezy pokazywałyby szerokość podziemnego cieku, linie zygzakowate - jego koniec, a linie ciągłe kierowałyby poszukiwacza wody w kierunku puquitos - starożytnych podziemnych akweduktów.
Jedno z przedstawień zostało nazwane przez odkrywców "świątynią płodności". Wielkie figury mężczyzny i kobiety ukazane są w towarzystwie boskiej istoty, z której głowy emanują promieniste linie dotykające głów śmiertelników. To mógł być sposób oznaczania cieków wodnych, który później od Indian Paracas przejęli i rozwinęli ich następcy na pustyni Nazca. Johny Islas uważa, że te trzy figury symbolizują gatunek ludzki i ciągłość życia.
Kopalnia geoglifów
Figury doskonale się zachowały do naszych czasów, ponieważ powstały w jednym z najsuchszych miejsc na kuli ziemskiej, gdzie nie ma piasku, który z czasem pogrzebałby ryty, a grunt jest płaski, więc silne wiatry, zwane paracas, nie poruszą kamieni. Uczeni martwią się jednak, jak długo jeszcze przetrwają rysunki. W ostatnich kilkunastu latach wiele figur z Nazca zostało bezpowrotnie zniszczonych. Budowniczowie autostrady Panamericana "odcięli" nogi 190-metrowej jaszczurki. Ślady kół ciężarówek obsługujących kanadyjską kopalnię złota starły setki linii. Inne ślady kół należą do samochodów rabusiów, którzy nadal bezkarnie poszukują na płaskowyżu przedinkaskich grobów.
Politycy i handlowcy wyryli między figurami swoje reklamy. Figury z Paracas mają więcej szans na przetrwanie, bo ciężarówki i turyści nie wjeżdżają na wzgórza. W rejonie coraz częściej dochodzi jednak do kilkugodzinnych burz najprawdopodobniej wywołanych przez cząsteczki sadzy pochodzące z pobliskich zakładów w Marconie, a ulewne deszcze mogą pozacierać rysunki. W 1998 r. katastrofalne powodzie i spływy błotne spowodowane przez El Nin~o poważnie uszkodziły wiele figur. Niedługo może się okazać, że tajemnicze ryty znikną z powierzchni ziemi, zanim zdołamy je zrozumieć.
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.