Wyniki nowej matury byłyby jeszcze gorsze, gdyby nie manipulacje przy ocenianiu Czterech na dziesięciu absolwentów liceów profilowanych w województwie pomorskim nie zdało matury. Podobnie było w województwie warmińsko-mazurskim, zaś w kujawsko-pomorskim nie zdał co trzeci. Najgorsze jest to, że w tych wynikach nie ma nic zaskakującego. O tym, że będą złe, wiedzieliśmy już cztery lata temu. I przez cztery lata odpowiedzialni za edukację na poziomie szkół średnich udawali, że nie ma problemu. To tak, jakbyśmy wiedzieli, że trzeba wyciąć guz, bo może się zamienić w raka, lecz zamiast to zrobić, przyglądalibyśmy się, jak guz rośnie.
Polska szkoła średnia znajduje się dokładnie w tym samym miejscu co przed czterema laty. We wrześniu 2001 r. przeprowadzono próbną maturę wedle nowej formuły (sprawdzanie zadań poza szkołą, nastawienie na kompetencje, a nie na wiadomości itp.). Wyniki próbnej matury z 2001 r. są niemal identyczne z rezultatami tegorocznej matury. Już wtedy było wiadomo, że z egzaminem maturalnym dadzą sobie radę uczniowie liceów ogólnokształcących, a źle będzie w liceach profilowanych. Wiadomo było też, że najgorzej wypadną osoby zdające matematykę, a dobrze maturzyści poradzą sobie z językami obcymi. Cztery lata temu próbnego egzaminu z matematyki nie zdało 36 proc. uczniów wszystkich liceów profilowanych (w tym roku w zależności od regionu 30-40 proc.), natomiast języki obce zaliczyło średnio 95 proc. uczniów (w tym roku około 92 proc.). Jasno widać, że przesunięcie wprowadzenia nowych matur było najbardziej bezsensowną decyzją edukacyjną w III RP. W końcu prawda, jak oliwa, wypłynęła na wierzch.
Kronika zapowiedzianej kompromitacji
Gdyby w 2001 r. ówczesna minister edukacji Krystyna Łybacka nie przesunęła, pod naciskiem nauczycielskiego lobby, terminu wprowadzenia nowej matury, byłby czas na podjęcie środków zaradczych. - Nawet pod kątem logistyki byliśmy wtedy na tym samym poziomie co dzisiaj. Straciliśmy cenny czas, który można byłoby wykorzystać na poprawę - mówi "Wprost" prof. Edmund Wittbrodt, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka.
Krystyna Łybacka twierdzi, że jeśli jeszcze raz miałaby podjąć decyzję o przesunięciu matury, postąpiłaby tak samo.
- W takim stanie przygotowań, jaki zastałam, obejmując resort edukacji, matura zakończyłaby się kompromitacją - mówi Krystyna Łybacka. Rzeczywiście mamy kompromitację - pomysłów Krystyny Łybackiej.
Fikcja profilowana
Prof. Mirosław Handke, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, mówi "Wprost", że wyniki nowej matury i tak są zawyżone. - Przyjęto zły system oceniania. Jeżeli uczeń w źle wykonanym zadaniu miał pozytywne elementy, to za każdy z nich otrzymywał jakieś punkty. Nie wykonując poprawnie żadnego zadania, mógł zebrać wymagane 30 proc. punktów - mówi prof. Handke. Na tak nowatorski sposób oceniania nie wpadł nikt na świecie.
O wyniki matur w liceach ogólnokształcących nie trzeba się było martwić. W I LO im. Adama Mickiewicza w Białymstoku maturę zdało 100 proc. uczniów, podobnie jak w V LO im. Augusta Witkowskiego w Krakowie, V LO im. Stefana Żeromskiego w Gdańsku czy XVIII LO im. Jana Zamoyskiego w Warszawie. Nie sprawdziły się za to licea profilowane, czyli dawne licea zawodowe i zawodówki. W Zespole Szkół im. S. Staszica w Tarnobrzegu co piąty zdający otrzymał jedynkę z pracy pisemnej. W całym kraju matury nie zdał co trzeci uczeń liceów profilowanych. - Nauczyciele zamiast nas uczyć, straszyli tylko, że nie zdamy. I to był ich cały wysiłek - żali się Anna Lech, maturzystka z Zespołu Szkół Turystyczno-Hotelarskich w Elblągu. Do matury przystąpiło tam zaledwie siedmiu uczniów. Feralną klasę utworzono dla tych, dla których nie było miejsc w zasadniczych szkołach zawodowych, bo najgorzej napisali testy kończące gimnazjum. Wynik był łatwy do przewidzenia.
Jeszcze w ubiegłym roku dyrektorzy liceów profilowanych i zawodowych chwalili się, że ich podopieczni mają lepsze wyniki na maturach (starych) niż uczniowie z renomowanych szkół. Nie mówili, że w ich szkołach nie tylko zaniżano wymagania, ale też kryteria oceny. - Takie wyniki były możliwe, bo stara matura była wielką fikcją. Wszyscy wiedzieli, że niższa ocena z dobrego liceum znaczyła więcej niż najwyższa w liceum profilowanym - mówi "Wprost" dr Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, współautorka nowej matury. Według Dzierzgowskiej, jedynym logicznym rozwiązaniem problemu liceów profilowanych jest ich likwidacja.
- Nie powinno być mowy o dwóch różnych egzaminach maturalnych - mówi dr Dzierzgowska. Pomysł podzielenia matury na łatwiejszą (dla szkół profilowanych) i trudniejszą (dla ogólnokształcących) powstał niedawno w resorcie edukacji. Twórcy nowej matury - Mirosław Handke, Edmund Wittbrodt i Irena Dzierzgowska - napisali w tej sprawie otwarty list protestacyjny.
Światowy standard maturalny
Krytycy nowej matury, która jest pierwszą po wojnie w miarę obiektywną próbą zmierzenia kompetencji absolwentów szkół średnich, do ostatniej chwili próbowali ją zablokować. Stara matura umożliwiała "przeciągnięcie" niemal każdego ucznia. Teraz wszyscy zdają taki sam egzamin, mają te same zadania i te same kryteria oceny. Taka matura jest standardem w większości rozwiniętych krajów.
W Stanach Zjednoczonych obowiązuje system egzaminów SAT (Scholastic Aptitude Test), bardzo podobnych do naszej nowej matury. We Francji i Grecji egzamin maturalny jest rozłożony na dwa lata. Egzaminy zdaje się na koniec drugiej i trzeciej klasy szkoły średniej. Prace sprawdzane są przez zewnętrznych egzaminatorów.
Polska edukacja zmitologizowana
Prostych i przejrzystych reguł oceny na maturze od lat oczekują środowiska akademickie. - Tak jak na Zachodzie osoby, które zdały maturę, powinny mieć pewne zdolności, które są przypisane - według standardów oceniania - do wybranych przedmiotów. Wiadomo, że zdając przedmioty ścisłe, człowiek powinien mieć zdolność logicznego myślenia i łączenia faktów w ciągi wydarzeń. W wypadku przedmiotów humanistycznych bardziej liczy się wyobraźnia i kreatywność - wylicza prof. Mirosław Handke.
Polska edukacja karmi się mitami. Jesteś-my przekonani, że nasi uczniowie są lepiej wykształceni niż amerykańscy. W rzeczywistości jest tak, że Polacy potrafią recytować z pamięci, podczas gdy ich rówieśnicy mają zdolność logiczne-
go myślenia. Potwierdzają to badania prof. Ireneusza Białeckiego, prowadzone w 2003 r. w ramach Programu Oceny Umiejętności Uczniów (PISA).
Im trudniej, tym lepiej
Po próbnym egzaminie przed tegoroczną maturą nauczyciele z Torunia skarżyli się, że zadania z matematyki i fizyki były na "zawyżonym, akademickim poziomie". Tymczasem matura ma być pierwszym sitem wyławiającym najlepszych uczniów. Nie może być łatwa. Powinna być jeszcze trudniejsza. - Będąc ministrem edukacji i tworząc system szkolnictwa, planowałem, aby w przyszłości 80 proc. uczniów w wieku maturalnym przystępowało do matury. W tym roku przystąpiło 85 proc. Nie ma więc żadnych powodów, by łagodzić kryteria - uważa prof. Mirosław Handke.
Gdyby matura była rzeczywiście testem kompetencji, uczelnie mogłyby zrezygnować z egzaminów wstępnych. Na razie niektóre będą przeprowadzały testy lub rozmowy kwalifikacyjne. Dr Irena Dzierzgowska proponuje, by przy organizacji matur pracowali nauczyciele akademiccy mający wpływ na poziom i zakres pytań. Pomysł popiera prof. Franciszek Ziejka, ustępujący rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Środowiska akademickie chcą też powrotu matematyki jako przedmiotu obowiązkowego na maturze.
Na świecie potwierdza się zasada, że tam, gdzie matura jest trudna, wyższy jest poziom studiujących. Taki jest po prostu efekt kompetencji. Na szczęście, mało kto w Polsce chce, by matura była lekka, łatwa i przyjemna.
Kronika zapowiedzianej kompromitacji
Gdyby w 2001 r. ówczesna minister edukacji Krystyna Łybacka nie przesunęła, pod naciskiem nauczycielskiego lobby, terminu wprowadzenia nowej matury, byłby czas na podjęcie środków zaradczych. - Nawet pod kątem logistyki byliśmy wtedy na tym samym poziomie co dzisiaj. Straciliśmy cenny czas, który można byłoby wykorzystać na poprawę - mówi "Wprost" prof. Edmund Wittbrodt, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka.
Krystyna Łybacka twierdzi, że jeśli jeszcze raz miałaby podjąć decyzję o przesunięciu matury, postąpiłaby tak samo.
- W takim stanie przygotowań, jaki zastałam, obejmując resort edukacji, matura zakończyłaby się kompromitacją - mówi Krystyna Łybacka. Rzeczywiście mamy kompromitację - pomysłów Krystyny Łybackiej.
Fikcja profilowana
Prof. Mirosław Handke, minister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, mówi "Wprost", że wyniki nowej matury i tak są zawyżone. - Przyjęto zły system oceniania. Jeżeli uczeń w źle wykonanym zadaniu miał pozytywne elementy, to za każdy z nich otrzymywał jakieś punkty. Nie wykonując poprawnie żadnego zadania, mógł zebrać wymagane 30 proc. punktów - mówi prof. Handke. Na tak nowatorski sposób oceniania nie wpadł nikt na świecie.
O wyniki matur w liceach ogólnokształcących nie trzeba się było martwić. W I LO im. Adama Mickiewicza w Białymstoku maturę zdało 100 proc. uczniów, podobnie jak w V LO im. Augusta Witkowskiego w Krakowie, V LO im. Stefana Żeromskiego w Gdańsku czy XVIII LO im. Jana Zamoyskiego w Warszawie. Nie sprawdziły się za to licea profilowane, czyli dawne licea zawodowe i zawodówki. W Zespole Szkół im. S. Staszica w Tarnobrzegu co piąty zdający otrzymał jedynkę z pracy pisemnej. W całym kraju matury nie zdał co trzeci uczeń liceów profilowanych. - Nauczyciele zamiast nas uczyć, straszyli tylko, że nie zdamy. I to był ich cały wysiłek - żali się Anna Lech, maturzystka z Zespołu Szkół Turystyczno-Hotelarskich w Elblągu. Do matury przystąpiło tam zaledwie siedmiu uczniów. Feralną klasę utworzono dla tych, dla których nie było miejsc w zasadniczych szkołach zawodowych, bo najgorzej napisali testy kończące gimnazjum. Wynik był łatwy do przewidzenia.
Jeszcze w ubiegłym roku dyrektorzy liceów profilowanych i zawodowych chwalili się, że ich podopieczni mają lepsze wyniki na maturach (starych) niż uczniowie z renomowanych szkół. Nie mówili, że w ich szkołach nie tylko zaniżano wymagania, ale też kryteria oceny. - Takie wyniki były możliwe, bo stara matura była wielką fikcją. Wszyscy wiedzieli, że niższa ocena z dobrego liceum znaczyła więcej niż najwyższa w liceum profilowanym - mówi "Wprost" dr Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, współautorka nowej matury. Według Dzierzgowskiej, jedynym logicznym rozwiązaniem problemu liceów profilowanych jest ich likwidacja.
- Nie powinno być mowy o dwóch różnych egzaminach maturalnych - mówi dr Dzierzgowska. Pomysł podzielenia matury na łatwiejszą (dla szkół profilowanych) i trudniejszą (dla ogólnokształcących) powstał niedawno w resorcie edukacji. Twórcy nowej matury - Mirosław Handke, Edmund Wittbrodt i Irena Dzierzgowska - napisali w tej sprawie otwarty list protestacyjny.
Światowy standard maturalny
Krytycy nowej matury, która jest pierwszą po wojnie w miarę obiektywną próbą zmierzenia kompetencji absolwentów szkół średnich, do ostatniej chwili próbowali ją zablokować. Stara matura umożliwiała "przeciągnięcie" niemal każdego ucznia. Teraz wszyscy zdają taki sam egzamin, mają te same zadania i te same kryteria oceny. Taka matura jest standardem w większości rozwiniętych krajów.
W Stanach Zjednoczonych obowiązuje system egzaminów SAT (Scholastic Aptitude Test), bardzo podobnych do naszej nowej matury. We Francji i Grecji egzamin maturalny jest rozłożony na dwa lata. Egzaminy zdaje się na koniec drugiej i trzeciej klasy szkoły średniej. Prace sprawdzane są przez zewnętrznych egzaminatorów.
Polska edukacja zmitologizowana
Prostych i przejrzystych reguł oceny na maturze od lat oczekują środowiska akademickie. - Tak jak na Zachodzie osoby, które zdały maturę, powinny mieć pewne zdolności, które są przypisane - według standardów oceniania - do wybranych przedmiotów. Wiadomo, że zdając przedmioty ścisłe, człowiek powinien mieć zdolność logicznego myślenia i łączenia faktów w ciągi wydarzeń. W wypadku przedmiotów humanistycznych bardziej liczy się wyobraźnia i kreatywność - wylicza prof. Mirosław Handke.
Polska edukacja karmi się mitami. Jesteś-my przekonani, że nasi uczniowie są lepiej wykształceni niż amerykańscy. W rzeczywistości jest tak, że Polacy potrafią recytować z pamięci, podczas gdy ich rówieśnicy mają zdolność logiczne-
go myślenia. Potwierdzają to badania prof. Ireneusza Białeckiego, prowadzone w 2003 r. w ramach Programu Oceny Umiejętności Uczniów (PISA).
Im trudniej, tym lepiej
Po próbnym egzaminie przed tegoroczną maturą nauczyciele z Torunia skarżyli się, że zadania z matematyki i fizyki były na "zawyżonym, akademickim poziomie". Tymczasem matura ma być pierwszym sitem wyławiającym najlepszych uczniów. Nie może być łatwa. Powinna być jeszcze trudniejsza. - Będąc ministrem edukacji i tworząc system szkolnictwa, planowałem, aby w przyszłości 80 proc. uczniów w wieku maturalnym przystępowało do matury. W tym roku przystąpiło 85 proc. Nie ma więc żadnych powodów, by łagodzić kryteria - uważa prof. Mirosław Handke.
Gdyby matura była rzeczywiście testem kompetencji, uczelnie mogłyby zrezygnować z egzaminów wstępnych. Na razie niektóre będą przeprowadzały testy lub rozmowy kwalifikacyjne. Dr Irena Dzierzgowska proponuje, by przy organizacji matur pracowali nauczyciele akademiccy mający wpływ na poziom i zakres pytań. Pomysł popiera prof. Franciszek Ziejka, ustępujący rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Środowiska akademickie chcą też powrotu matematyki jako przedmiotu obowiązkowego na maturze.
Na świecie potwierdza się zasada, że tam, gdzie matura jest trudna, wyższy jest poziom studiujących. Taki jest po prostu efekt kompetencji. Na szczęście, mało kto w Polsce chce, by matura była lekka, łatwa i przyjemna.
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.