Hrabia Aleksander Fredro w "Sztuce obłapiania" dowodził, że tylko zwiędły kwiat "sam się ściele" Stare porzekadło doświadczonych myśliwych głosi, że kobieta, która ociąga się z pójściem do łóżka, jest bardziej atrakcyjna od tej, która już na dzień dobry ściąga majty. Nikogo nie rajcują kobiety wulgarne, które podają się facetom na tacy. Mądra kobieta wie, że musi przynajmniej udawać, że się ociąga i trochę wstydzi. Ten mechanizm pięknie opisał hrabia Aleksander Fredro w swej "Sztuce obłapiania", gdzie dowodził, że tylko zwiędły kwiat "sam się ściele".
Wielką przyjemność sprawia mężczyźnie zdobywanie kobiety. Zdobycie wstydliwej jest bowiem wielkim sukcesem myśliwego, a upolowanie dziwki żadnym. Ociąganie się kobiet ma oczywiście charakter perwersyjny i to właśnie jest dla mężczyzn tak podniecające. Te wszystkie podchody, zabiegi, fortele, randki, spacerki, kwiatki, kawki, prezenciki to rodzaj gry wstępnej, którą zakończy zdobycie wybranki. Oczywiście to wszystko tylko po to, by później już do końca życia płacić za nią rachunki.
Gra wstępna jako preludium do łóżkowych rozkoszy nie została wymyślona wcale przez współczesnych seksuologów i istniała już w czasach jaskiniowców. U ludów pierwotnych zawsze wygrywał ten samiec, który miał albo atrakcyjną maczugę, albo zapałki. Na przestrzeni dziejów gra wstępna ulegała skracaniu bądź wydłużaniu w zależności od epoki. W średniowieczu rycerz, zanim posiadł damę swego serca, musiał zabić dla niej smoka, zdobyć zamek lub przynajmniej ukatrupić pilnującą dziewczę macochę. Współcześni rycerze podbojów łóżkowych ograniczają się do zdobycia zamka błyskawicznego od dżinsów wybranki.
Zdecydowanie najdłużej gra wstępna trwała w epoce romantyzmu. Zanim facet zaciągnął dziewczę do łóżka, mijały miesiące, a nawet lata. Bywało tak, że on zamglonym wzrokiem czytał jej swoje wiersze przez kilka miesięcy, po czym umierał na suchoty, nie łapiąc jej nawet za cyca. Zakochani faceci dla kobiet skakali z mostów, strzelali sobie w łeb lub zostawali laureatami Nagrody Nobla. Jeszcze na początku XX wieku zdarzały się sytuacje, kiedy to trzeba było czekać dwa tygodnie, aby kobieta pokazała nam swoje udo. Teraz wystarczy, że on zdobędzie jej numer telefonu, a ona jego PIN-kody. W skracaniu gry wstępnej mistrzami okazali się gwiazdorzy rocka, którzy rozmowę z nowym dziewczęciem ograniczali do podania numeru pokoju hotelowego.
W epoce agresywnych feministek role się odwróciły i wszystko uległo degradacji. Teraz to atrakcyjni faceci stali się zwierzyną łowną, na którą polują aktywne i wygłodzone samice. Jak wygląda współczesny atrakcyjny facet? Na ogół jest mały, gruby, łysawy, ma sporo gotówki i mercedesa. Wakacje to okres, który sprzyja polowaniom na nowych partnerów. Brak nadzoru spowodowany oddaleniem od domu, a także warunki przyrodniczo-klimatyczne wspomagane podlaniem alkoholowym powodują szybki zanik hamulców i tworzą odpowiednie warunki do miłego skoku w krzaki. Wakacyjne podboje erotyczne zwane są szybkimi numerkami.
Cwany numerek odstawił ostatnio Włodzimierz Cimoszewicz, który na początku wakacji ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta. Cimoszewicz - z jednej strony - sprytnie odwołał się do konserwatywnych przekonań wyborców i na maksa przedłużył grę wstępną. Miesiącami zwodził wyborców i dawał do zrozumienia, że nie jest łatwy. Zagrał jak wielka dama, która nie chce iść do łóżka, a nawet czerwieni się na samą myśl, że miałaby zdjąć rękawiczkę. Kwaśniak, Ordynacka i resztki tego, co zostało z SLD, odegrali rolę zakochanych w damie wielbicieli. Pisali listy miłosne, przesyłali kwiaty, zapraszali na kawkę, grymasili na brzydkie kontrdamy, takie jak Borowski. Z drugiej strony, Cimoszewicz mrugnął okiem do wyborców o mniej tradycyjnych poglądach i właśnie na początku wakacji, w okresie, kiedy przyroda sprzyja puszczaniu się, ogłosił, że kandyduje.
Manewr Cimoszewicza udowodnił, że gra wstępna ma w dzisiejszych czasach wielką przyszłość. Cimoszewicz pozwoli się teraz wyborcom łaskawie zdobyć. Wszyscy pozostali kandydaci, o których nikt tak czule nie zabiegał, których nikt nie prosił na kolanach, a którzy po prostu się zgłosili i oświadczyli, że będą kandydować, wszyscy oni (biedacy!) wyszli przy numerze Cimoszki na wulgarne dziwki, które same pchają się nam do łóżka. Brawo, panie Włodzimierzu! Brawo! Ciekawe, kto ten numer z grą wstępną wymyślił? Pewnie Zbigniew Lew-Starowicz.
Gra wstępna jako preludium do łóżkowych rozkoszy nie została wymyślona wcale przez współczesnych seksuologów i istniała już w czasach jaskiniowców. U ludów pierwotnych zawsze wygrywał ten samiec, który miał albo atrakcyjną maczugę, albo zapałki. Na przestrzeni dziejów gra wstępna ulegała skracaniu bądź wydłużaniu w zależności od epoki. W średniowieczu rycerz, zanim posiadł damę swego serca, musiał zabić dla niej smoka, zdobyć zamek lub przynajmniej ukatrupić pilnującą dziewczę macochę. Współcześni rycerze podbojów łóżkowych ograniczają się do zdobycia zamka błyskawicznego od dżinsów wybranki.
Zdecydowanie najdłużej gra wstępna trwała w epoce romantyzmu. Zanim facet zaciągnął dziewczę do łóżka, mijały miesiące, a nawet lata. Bywało tak, że on zamglonym wzrokiem czytał jej swoje wiersze przez kilka miesięcy, po czym umierał na suchoty, nie łapiąc jej nawet za cyca. Zakochani faceci dla kobiet skakali z mostów, strzelali sobie w łeb lub zostawali laureatami Nagrody Nobla. Jeszcze na początku XX wieku zdarzały się sytuacje, kiedy to trzeba było czekać dwa tygodnie, aby kobieta pokazała nam swoje udo. Teraz wystarczy, że on zdobędzie jej numer telefonu, a ona jego PIN-kody. W skracaniu gry wstępnej mistrzami okazali się gwiazdorzy rocka, którzy rozmowę z nowym dziewczęciem ograniczali do podania numeru pokoju hotelowego.
W epoce agresywnych feministek role się odwróciły i wszystko uległo degradacji. Teraz to atrakcyjni faceci stali się zwierzyną łowną, na którą polują aktywne i wygłodzone samice. Jak wygląda współczesny atrakcyjny facet? Na ogół jest mały, gruby, łysawy, ma sporo gotówki i mercedesa. Wakacje to okres, który sprzyja polowaniom na nowych partnerów. Brak nadzoru spowodowany oddaleniem od domu, a także warunki przyrodniczo-klimatyczne wspomagane podlaniem alkoholowym powodują szybki zanik hamulców i tworzą odpowiednie warunki do miłego skoku w krzaki. Wakacyjne podboje erotyczne zwane są szybkimi numerkami.
Cwany numerek odstawił ostatnio Włodzimierz Cimoszewicz, który na początku wakacji ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta. Cimoszewicz - z jednej strony - sprytnie odwołał się do konserwatywnych przekonań wyborców i na maksa przedłużył grę wstępną. Miesiącami zwodził wyborców i dawał do zrozumienia, że nie jest łatwy. Zagrał jak wielka dama, która nie chce iść do łóżka, a nawet czerwieni się na samą myśl, że miałaby zdjąć rękawiczkę. Kwaśniak, Ordynacka i resztki tego, co zostało z SLD, odegrali rolę zakochanych w damie wielbicieli. Pisali listy miłosne, przesyłali kwiaty, zapraszali na kawkę, grymasili na brzydkie kontrdamy, takie jak Borowski. Z drugiej strony, Cimoszewicz mrugnął okiem do wyborców o mniej tradycyjnych poglądach i właśnie na początku wakacji, w okresie, kiedy przyroda sprzyja puszczaniu się, ogłosił, że kandyduje.
Manewr Cimoszewicza udowodnił, że gra wstępna ma w dzisiejszych czasach wielką przyszłość. Cimoszewicz pozwoli się teraz wyborcom łaskawie zdobyć. Wszyscy pozostali kandydaci, o których nikt tak czule nie zabiegał, których nikt nie prosił na kolanach, a którzy po prostu się zgłosili i oświadczyli, że będą kandydować, wszyscy oni (biedacy!) wyszli przy numerze Cimoszki na wulgarne dziwki, które same pchają się nam do łóżka. Brawo, panie Włodzimierzu! Brawo! Ciekawe, kto ten numer z grą wstępną wymyślił? Pewnie Zbigniew Lew-Starowicz.
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.