"Jedyną osobą, która może zwolnić zarówno prezesa firmy, jak i kasjera, jest klient: wystarczy, że zacznie robić zakupy u konkurencji" - powtarzał Walton swoim pracownikom Zdjęcia szefów konkurencyjnych supermarketów podpisane "poszukiwany żywy lub martwy" oraz "ten człowiek zabiera ci klientów" zdobią ściany każdej placówki Wal-Martu. W ten sposób największa na świecie sieć handlowa motywuje swoich pracowników do walkiz konkurencją. Już niedługo na "ściany motywacyjne" sklepów Wal-Mart trafią fotografie szefów największych sieci handlowych w Polsce: Carrefoura, Tesco, Biedronki. Wal-Mart ogłosił już oficjalnie, że będzie u nas inwestował.
Z naszych informacji wynika, że szef Wal-Martu Lee Scott złożył w zeszłym miesiącu ofertę kupna polskiej sieci supermarketów Albert. Za pośrednictwem jednego z banków inwestycyjnych rozmawiał także z innymi sieciami (na przykład z MarcPolem). Jeżeli dojdzie do transakcji, rozpocznie się wojna cenowa między sieciami handlowymi. Ceny towarów w polskich supermarketach mogą spaść nawet o 15 proc. - wynika z raportu banku inwestycyjnego UBS Warburg, który badał wpływ polityki Wal-Martu na amerykańską gospodarkę.
Dzięki temu, że Wal-Mart wymagał od swoich dostawców coraz wyższej jakości za coraz niższą cenę, w USA rosła wydajność pracy: jedna ósma całego wzrostu wydajności pracy w Stanach Zjednoczonych jest właśnie zasługą tej sieci, co z kolei przekłada się na wyższy wzrost gospodarczy. To tzw. efekt Wal-Martu, który teraz bardzo przyda się Polsce. Wzrost gospodarczy maleje u nas już czwarty kwartał z rzędu, nie przekracza 2 proc. i jest obecnie najniższy w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Wejście Wal-Martu to szansa nie tylko na niższe ceny, ale także na ożywienie polskiej gospodarki.
Wejście niskich cen
Kiedy 2 lipca 1962 r. Sam Walton zakładał w Rogers w stanie Arkansas pierwszy sklep sieci Wal-Mart (miał wówczas 44 lata), ceny w supermarketach w USA nie różniły się od cen w małych sklepach osiedlowych. Walton bardziej niż inni sklepikarze szanował jednak pieniądze swoich klientów, ponieważ wychowywał się w rodzinie ubogich farmerów z Oklahomy i już jako nastolatek musiał pracować, by się utrzymać.
W ciągu dnia rozwoził mleko z rodzinnej farmy, a wieczorami sprzedawał gazety. Aby zarobić czesne na studia na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Missouri, został ratownikiem na basenie, a obiady dostawał od szefa restauracji dopiero wtedy, gdy zapracował na nie jako kelner.
"Jedyną osobą, która może zwolnić zarówno prezesa firmy, jak i kasjera, jest klient: wystarczy, że zacznie robić zakupy u konkurencji" - powtarzał Walton swoim pracownikom i pierwszy zaczął wykorzystywać pozycję właściciela dużego sklepu, aby wymusić na dostawcach eliminowanie niepotrzebnych kosztów. Walton uważał, że każdy dolar niepotrzebnych kosztów to dolar ukradziony klientowi, dlatego jeszcze w latach 70. główna siedziba Wal-Martu mieściła się na piętrze jednego z magazynów firmy.
Waltonowie koszą konkurencję, bo większość super- i hipermarketów stosuje wobec dostawców metodę tzw. skubania. Formalnie płaci dużo za towary, ale potem zaczyna brać pieniądze za wystawienie towarów na półce, za umieszczenie ich w katalogu, za reklamowanie w sklepie itp. Wal-Mart negocjuje tylko jedną, niską cenę i nie wymaga od dostawców dodatkowych opłat, więc w sumie wychodzą oni na tym lepiej, niż kiedy zawierają interesy z innymi sklepami.
Najbogatszy człowiek świata
Kiedy Sam Walton umierał w 1992 r., wartość firmy szacowano na 80 mld USD. Był najbogatszym człowiekiem w historii świata. Dziś 39 proc. akcji Wal-Martu (wartych 90 mld USD, dwa razy więcej niż majątek szefa Microsoftu Billa Gatesa) należy do trójki dzieci Sama Waltona: Alice (56 lat), Roba (61 lat), Jima (57 lat) oraz wdowy po Samie 86-letniej Helen Walton (John, syn Sama Waltona, zginął w katastrofie samolotowej pod koniec czerwca). Firmą kieruje wynajęty menedżer, ale Waltonowie spotykają się trzy razy w roku w Bentonville, w stanie Arkansas (tam znajduje się siedziba Wal-Martu), aby upewnić się, że firma jest kierowana zgodnie z wytycznymi Sama Waltona.
Następcy Waltona także są liderami w ułatwianiu życia klientom. Wal-Mart ostatnio rzucił wyzwanie nawet bankom, wprowadzając do swojej oferty przesyłanie pieniędzy. Na przykład za dostarczenie 1000 USD z Teksasu do Meksyku Western Union liczy sobie 50 USD. Za pośrednictwem Wal-Martu będzie to kosztowało tylko 12,45 USD. Przekazy pieniężne w Wal-Marcie kosztują 46 centów, podczas gdy US Post pobiera 90 centów. New England Consulting szacuje, że swoim 140 mln klientów Wal-Mart zaoszczędza 20 mld USD rocznie (to 140 USD na klienta). Biorąc pod uwagę, że konkurenci Wal-Martu musieli także obniżyć ceny, by utrzymać się na rynku, to oszczędności szacuje się na 100 mld USD rocznie. Podobne oferty i szok cenowy czekają polskich klientów.
Dzięki temu, że Wal-Mart wymagał od swoich dostawców coraz wyższej jakości za coraz niższą cenę, w USA rosła wydajność pracy: jedna ósma całego wzrostu wydajności pracy w Stanach Zjednoczonych jest właśnie zasługą tej sieci, co z kolei przekłada się na wyższy wzrost gospodarczy. To tzw. efekt Wal-Martu, który teraz bardzo przyda się Polsce. Wzrost gospodarczy maleje u nas już czwarty kwartał z rzędu, nie przekracza 2 proc. i jest obecnie najniższy w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Wejście Wal-Martu to szansa nie tylko na niższe ceny, ale także na ożywienie polskiej gospodarki.
Wejście niskich cen
Kiedy 2 lipca 1962 r. Sam Walton zakładał w Rogers w stanie Arkansas pierwszy sklep sieci Wal-Mart (miał wówczas 44 lata), ceny w supermarketach w USA nie różniły się od cen w małych sklepach osiedlowych. Walton bardziej niż inni sklepikarze szanował jednak pieniądze swoich klientów, ponieważ wychowywał się w rodzinie ubogich farmerów z Oklahomy i już jako nastolatek musiał pracować, by się utrzymać.
W ciągu dnia rozwoził mleko z rodzinnej farmy, a wieczorami sprzedawał gazety. Aby zarobić czesne na studia na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu Missouri, został ratownikiem na basenie, a obiady dostawał od szefa restauracji dopiero wtedy, gdy zapracował na nie jako kelner.
"Jedyną osobą, która może zwolnić zarówno prezesa firmy, jak i kasjera, jest klient: wystarczy, że zacznie robić zakupy u konkurencji" - powtarzał Walton swoim pracownikom i pierwszy zaczął wykorzystywać pozycję właściciela dużego sklepu, aby wymusić na dostawcach eliminowanie niepotrzebnych kosztów. Walton uważał, że każdy dolar niepotrzebnych kosztów to dolar ukradziony klientowi, dlatego jeszcze w latach 70. główna siedziba Wal-Martu mieściła się na piętrze jednego z magazynów firmy.
Waltonowie koszą konkurencję, bo większość super- i hipermarketów stosuje wobec dostawców metodę tzw. skubania. Formalnie płaci dużo za towary, ale potem zaczyna brać pieniądze za wystawienie towarów na półce, za umieszczenie ich w katalogu, za reklamowanie w sklepie itp. Wal-Mart negocjuje tylko jedną, niską cenę i nie wymaga od dostawców dodatkowych opłat, więc w sumie wychodzą oni na tym lepiej, niż kiedy zawierają interesy z innymi sklepami.
Najbogatszy człowiek świata
Kiedy Sam Walton umierał w 1992 r., wartość firmy szacowano na 80 mld USD. Był najbogatszym człowiekiem w historii świata. Dziś 39 proc. akcji Wal-Martu (wartych 90 mld USD, dwa razy więcej niż majątek szefa Microsoftu Billa Gatesa) należy do trójki dzieci Sama Waltona: Alice (56 lat), Roba (61 lat), Jima (57 lat) oraz wdowy po Samie 86-letniej Helen Walton (John, syn Sama Waltona, zginął w katastrofie samolotowej pod koniec czerwca). Firmą kieruje wynajęty menedżer, ale Waltonowie spotykają się trzy razy w roku w Bentonville, w stanie Arkansas (tam znajduje się siedziba Wal-Martu), aby upewnić się, że firma jest kierowana zgodnie z wytycznymi Sama Waltona.
Następcy Waltona także są liderami w ułatwianiu życia klientom. Wal-Mart ostatnio rzucił wyzwanie nawet bankom, wprowadzając do swojej oferty przesyłanie pieniędzy. Na przykład za dostarczenie 1000 USD z Teksasu do Meksyku Western Union liczy sobie 50 USD. Za pośrednictwem Wal-Martu będzie to kosztowało tylko 12,45 USD. Przekazy pieniężne w Wal-Marcie kosztują 46 centów, podczas gdy US Post pobiera 90 centów. New England Consulting szacuje, że swoim 140 mln klientów Wal-Mart zaoszczędza 20 mld USD rocznie (to 140 USD na klienta). Biorąc pod uwagę, że konkurenci Wal-Martu musieli także obniżyć ceny, by utrzymać się na rynku, to oszczędności szacuje się na 100 mld USD rocznie. Podobne oferty i szok cenowy czekają polskich klientów.
Więcej możesz przeczytać w 27/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.