Przeciętnie o 16 lat krócej żyje osoba, która po 35. roku życia nie leczy się, mając ciśnienie 150/100
Przez lata nie czuje się żadnych objawów choroby. Nawet bóle i zawroty głowy, szczególnie tuż po przebudzeniu, są lekceważone jako objawy zwykłego przemęczenia. Tymczasem bóle i zawroty głowy są już objawami zaawansowanej choroby. Podobnie jak mroczki przed oczami i trudności z zasypianiem. Niektórzy chorzy odczuwają też nadmierne podenerwowanie i kołatanie serca, a także szumy w uszach i ciągłe zmęczenie. Ale nawet te objawy są rzadko kojarzone z chorobą nadciśnieniową. Do lekarza trafiają pacjenci, którzy mają krwawienia w gałkach ocznych, cierpią na niewydolność serca lub nerek albo są akurat po zawale serca bądź udarze mózgu. Chorzy na nadciśnienie późno zgłaszają się do lekarza, a nawet dwukrotnie częściej niż osoby z prawidłowym ciśnieniem krwi przechodzą nie rozpoznany w porę zawał serca. To dlatego, że są mniej wrażliwi na ból.
Hipertonia, czyli długotrwałe, nadmierne ciśnienie krwi w tętnicach, była przyczyną pęknięcia tętnicy zasilającej pień mózgu u Józefa Gruszki. Były poseł PSL, były przewodniczący sejmowej komisji ds. PKN Orlen, z powodu udaru mózgu od siedmiu miesięcy leży w śpiączce. Przed 10 laty do szpitala z powodu krwotoku z nosa wywołanego nadciśnieniem trafił również Leszek Miller. - Na skutek licznych stresów miałem duże wahania ciśnienia krwi, które odczuwałem jako łomotanie serca - mówi w rozmowie z "Wprost" były premier. Na nadciśnienie leczy się prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Już przed piętnastu laty ciśnienie krwi wzrosło u niego do poziomu 150 - 160/100 mmHg. Tymczasem według American Heart Association, gdy ciśnienie skurczowe przekracza 115 milimetrów słupka rtęci, a rozkurczowe 75 mmHg, pojawia się ryzyko niewydolności serca, udaru mózgu, demencji i chorób nerek.
Już w latach 60. w USA nazwano nadciśnienie "wrogiem publicznym numer jeden". Teraz jest ono superwrogiem, bo to najczęstsza przyczyna zgonów. W Polsce na nadciśnienie choruje 8,4 mln osób (a 9 mln jest zagrożonych tą chorobą), w USA - 68 mln, na świecie - miliard. W największych miastach w Polsce zbyt wysokie ciśnienie krwi ma już co trzeci mężczyzna w wieku trzydziestu lat i co drugi pięćdziesięciolatek - alarmują lekarze z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Za 25 lat - prognozuje medyczne pismo "Lancet" - na świecie na nadciśnienie będzie chorowało aż 1,5 mld osób. Większość z nich nawet nie wie, że "cichy zabójca", jak nazywana jest ta wyjątkowo podstępna choroba, może w ciągu kilku lat spowodować u nich zawał serca, udar mózgu, niewydolność nerek, demencję lub chorobę oczu.
Od nadciśnienia do udaru
Jerzy Bralczyk, językoznawca, dowiedział się, że ma nadciśnienie (160/110 mmHg), trzy lata temu, podczas rutynowych badań. Dowiedział się przypadkiem, ale w porę. Mniej szczęścia miał 72-letni gwiazdor CNN Larry King, u którego chorobę wykryto dopiero wtedy, gdy się obudził z bólem w klatce piersiowej. Miał już tak zaawansowaną miażdżycę, że musiał się poddać operacji wszczepienia bajpasów (dodatkowych naczyń krwionośnych mięśnia sercowego). W każdej chwili groził mu kolejny, tym razem śmiertelny zawał serca.
- Na nadciśnienie tętnicze krwi wiele lat chorowała większość ofiar udaru mózgu, bo aż sześciokrotnie podnosi ono ryzyko zarówno tzw. krwotocznego, jak i niedokrwiennego udaru mózgu - mówi prof. Andrzej Januszewicz z Instytutu Kardiologii w Warszawie. Lekarze nie mogli o tym przekonać księżniczki Małgorzaty, młodszej siostry brytyjskiej królowej Elżbiety II, która z powodu wylewu zmarła przed trzema laty w londyńskim szpitalu (w wieku 71 lat). Od wielu lat chorowała na nadciśnienie i paliła aż 60 papierosów dziennie, choć ten nałóg zwiększa zarówno ciśnienie tętnicze, jak i uszkadza tętnice.
Jest paradoksem, że choć nadciśnienie jest najłatwiejszą do wykrycia chorobą, to lekarzom zawsze sprawiało największe trudności. Jeszcze na początku XX stulecia medycy byli przekonani, że jest ono spowodowane zmienionymi chorobowo naczyniami nerkowymi, z czym też wiązano powiększenie serca u chorych. Dopiero w 1905 r. wiedeński klinicysta Jakob Pal opublikował książkę "Kryzys naczyń", w której przekonywał, że nadciśnienie jest przyczyną arteriosklerozy (zwapnienia tętnic), a nie odwrotnie. Sześć lat później niemiecki internista Alfred Erich Frank wprowadził obowiązujący do dziś termin "nadciśnienie samoistne", które jest przyczyną aż 90 proc. przypadków tej choroby. Franz Volhard w 1923 r. nazwał je "nadciśnieniem czerwonym", bo w przeciwieństwie do "nadciśnienia jasnego", związanego ze schorzeniami nerek, nerki są u chorych czerwone, a nie jasne, a naczynia - rozszerzone.
Po II wojnie światowej hipertonię uznano za jedną z najgroźniejszych chorób układu krążenia. Gdy latach 60. zaczęto upowszechniać profilaktyczne akcje wczesnego jej wykrywania i zwalczania, liczba chorych zaczęła spadać. Mimo to nadciśnienie tętnicze nawet w krajach rozwijających się jest dziś częstszą przyczyną zgonów niż palenie tytoniu. W Afryce Subsaharyjskiej jest głównym powodem śmierci zaraz po AIDS. W połowie lat 90. co czwarty Amerykanin miał nadciśnienie tętnicze krwi, a liczba udarów mózgu w latach 1972-1994 zmniejszyła się o 50 proc. Ale w ciągu następnej dekady liczba chorych zwiększyła się w USA z 50 mln do 68 mln.
Młot na serce
Głównym powodem globalnego wzrostu liczby chorych na nadciśnienie jest zmiana stylu życia, bo ta choroba jedynie w 30 proc. jest uwarunkowana genetycznie. W USA korzyści płynące z większej dostępności warzyw i owoców zrównoważył negatywny wpływ fast foodów, siedzącego trybu życia i coraz powszechniejszej otyłości. W Polsce ćwiczenia fizycznie uprawia jedynie co dwudziesta osoba. Nieco lepiej jest jedynie w większych miastach, na przykład w Łodzi, gdzie
12 proc. mieszkańców, najczęściej z wyższym wykształceniem, przyznało, że uprawia jakiś sport kilka razy w tygodniu. Najmniej aktywne są osoby w wieku 55-64 lat i wśród nich jedynie co piąta osoba ma prawidłowe ciśnienie krwi. Brak ruchu, nadużywanie alkoholu i objadanie się słonymi chipsami sprawiają, że nadciśnienie mają nawet dzieci i coraz częściej z tego powodu chorują. U co czwartego nastolatka z hipertonią występują początkowe uszkodzenia narządowe, szczególnie układu sercowo-naczyniowego, takie jak powiększenie serca lub zgrubienia arterii.
Produkty spożywcze zawierają już tak dużo podwyższającej ciśnienie krwi soli, że przeciętne jej spożycie przekracza 11-12 gramów dziennie. Im więcej spożywamy soli, tym więcej w organizmie gromadzi się wody, szczególnie w krwiobiegu. To obciąża zarówno pracę nerek, jak i mięśnia sercowego. Gdy pod wpływem stresu, nadużycia alkoholu lub braku ruchu ciśnienie w naczyniach wzrasta, powiększa się wewnętrzna warstwa mięśniowa, co utrudnia przepływ krwi i powoduje, że serce musi pracować z jeszcze większą siłą. Komórki mięśnia sercowego niezauważalnie się powiększają, co wydłuża przewodzenie sygnałów elektrycznych. Zwiększa się również produkcja kolagenu - składnika podporowego tkanki łącznej w skórze, sercu i naczyniach krwionośnych. Jego nadmiar powoduje zwłóknienie tkanki mięśnia serca, co jeszcze bardziej osłabia jego pracę.
To, co jest złe dla serca, negatywnie wpływa również na mózg, bo zbyt duże ciśnienie napędza rozwój miażdżycy - zarówno w naczyniach doprowadzających krew do mięśnia sercowego, jak i do mózgu. Te zmiany mogą być przyczyną udaru mózgu lub demencji, do której doprowadzają tzw. mikroudary. Kilkakrotnie już miała je osiemdziesięcioletnia Margaret Thatcher (pierwszy zdarzył się przed czterema laty podczas wakacji, kiedy wraz z mężem świętowała złote gody). Nadciśnienie prawdopodobnie sprzyja również chorobie Alzheimera. Częściej chorują na nią osoby, które w średnim wieku cierpiały na nadciśnienie tętnicze krwi, miały podwyższony poziom cholesterolu, chorowały na cukrzycę albo paliły papierosy. Wystarczy jednak zmienić styl życia, żeby o 70 proc. zmniejszyć ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera. Utrzymanie odpowiedniego ciśnienia (oraz niskiego poziomu cholesterolu) ma większy korzystny wpływ na zdrowie pacjentów niż stosowane w leczeniu tej choroby leki poprawiające pamięć.
Ciśnienie długowieczności
Błędne jest powszechne przekonanie, że wraz z wiekiem dopuszczalne jest wyższe ciśnienie skurczowe i że może ono wynosić 100 plus liczba przeżytych lat. Z badań dr. Howarda D. Sesso z Brigham and Woman`s Hospital w Bostonie wynika, że jeśli od 35. roku życia ciśnienie wynosi 150/100 mmHg i nie jest leczone, skraca przeciętnie życie aż o 16 lat! Wzrost ryzyka zgonu jest bowiem wprost proporcjonalny do wysokości ciśnienia. Gdy ciśnienie rozkurczowe skoczy ze 120 mmHg do 165 mmHg, groźba przedwczesnej śmierci zwiększa się aż o 94 proc. Wzrost ciśnienia rozkurczowego z 80 mmHg do 90-109 mmHg zwiększa ryzyko zgonu z powodu udaru mózgu
o 46 proc., a z powodu zawału serca - o 59 proc. Wystarczy jednak obniżyć je o 20/13 mmHg, by wydłużyć tzw. przeciętną oczekiwaną długość życia co najmniej o trzy lata. Obniżenie ciśnienia rozkurczowego zaledwie o 10 mmHg zmniejsza ryzyko udaru o 56 proc., a choroby wieńcowej o 37 proc. Powinni o tym pamiętać szczególnie mężczyźni, gdyż jeśli nie zastosują żadnego leczenia, po 10 latach podwyższonego ciśnienia śmiertelność wśród nich jest dwukrotnie wyższa niż u kobiet. Były prezydent USA Bill Clinton miał ciśnienie "tylko nieznacznie podwyższone" (136/84 mmHg), a ponad rok temu kardiolodzy wykryli u niego zaawansowaną miażdżycę serca i musiał się poddać operacji wszczepienia czterech bajpasów.
Jak walczyć z nadciśnieniem
W USA ciśnienie tętnicze powyżej 120/80 mmHg, które do niedawna było uznawane za prawidłowe, jest traktowane jako zagrożenie dla serca. W Europie nie stosuje się jeszcze tak rygorystycznych norm, ale również wśród polskich kardiologów przeważa pogląd, że osoby z tzw. wysokim ciśnieniem prawidłowym - od 130/85 mmHg do 139/89 mmHg - powinny przynajmniej zmienić dietę, intensywnie ćwiczyć i unikać stresów. Zmiana diety ze słonej i tłustej na bogatą w warzywa, owoce i ryby już po kilku miesiącach obniża ciśnienie skurczowe o 8-9 mmHg, a rozkurczowe o 5 mmHg - wynika z amerykańskich badań DASH (Dietary Approaches to Stop Hypertension). Były premier Leszek Miller zmniejszył ciśnienie skurczowe do 130-140 mmHg, gdy tylko ograniczył spożycie soli i zwiększył konsumpcję ryb oraz warzyw.
Osoby mające nadciśnienie powinny zażywać leki hipotensyjne. Najskuteczniejsze jest stosowanie dwóch lub trzech preparatów - każdy o innym sposobie działania. Są to tzw. inhibitory ACE, blokery kanału wapniowego (rozszerzające naczynia), beta-blokery odciążające pracę serca oraz zalecane szczególnie osobom starszym diuretyki - leki moczopędne, które zmniejszają w naczyniach objętość krwi. Po ich zastosowaniu cofa się osłabiające pracę serca powiększenie lewej komory i może nawet częściowo się poprawić elastyczność naczyń. Kłopot w tym, że co drugi chory zaprzestaje leczenia najpóźniej po roku terapii. Tymczasem leki trzeba zażywać do końca życia, bo nadciśnienie musi być leczone tak samo jak choroby przewlekłe, na przykład cukrzyca. W Polsce w ten sposób nadciśnienie jest kontrolowane jedynie u 9 proc. mężczyzn i 13 proc. kobiet - dwu-, trzykrotnie rzadziej niż w Niemczech czy Finlandii.
Jeśli nic się nie zmieni, liczba zgonów z powodu zawałów serca i udarów mózgu znowu - podobnie jak w latach 70. i 80. - będzie w naszym kraju najwyższa w Europie. Za to wszystko odpowiada nadciśnienie - "cichy zabójca", "wróg publiczny numer jeden".
Hipertonia, czyli długotrwałe, nadmierne ciśnienie krwi w tętnicach, była przyczyną pęknięcia tętnicy zasilającej pień mózgu u Józefa Gruszki. Były poseł PSL, były przewodniczący sejmowej komisji ds. PKN Orlen, z powodu udaru mózgu od siedmiu miesięcy leży w śpiączce. Przed 10 laty do szpitala z powodu krwotoku z nosa wywołanego nadciśnieniem trafił również Leszek Miller. - Na skutek licznych stresów miałem duże wahania ciśnienia krwi, które odczuwałem jako łomotanie serca - mówi w rozmowie z "Wprost" były premier. Na nadciśnienie leczy się prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Już przed piętnastu laty ciśnienie krwi wzrosło u niego do poziomu 150 - 160/100 mmHg. Tymczasem według American Heart Association, gdy ciśnienie skurczowe przekracza 115 milimetrów słupka rtęci, a rozkurczowe 75 mmHg, pojawia się ryzyko niewydolności serca, udaru mózgu, demencji i chorób nerek.
Już w latach 60. w USA nazwano nadciśnienie "wrogiem publicznym numer jeden". Teraz jest ono superwrogiem, bo to najczęstsza przyczyna zgonów. W Polsce na nadciśnienie choruje 8,4 mln osób (a 9 mln jest zagrożonych tą chorobą), w USA - 68 mln, na świecie - miliard. W największych miastach w Polsce zbyt wysokie ciśnienie krwi ma już co trzeci mężczyzna w wieku trzydziestu lat i co drugi pięćdziesięciolatek - alarmują lekarze z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Za 25 lat - prognozuje medyczne pismo "Lancet" - na świecie na nadciśnienie będzie chorowało aż 1,5 mld osób. Większość z nich nawet nie wie, że "cichy zabójca", jak nazywana jest ta wyjątkowo podstępna choroba, może w ciągu kilku lat spowodować u nich zawał serca, udar mózgu, niewydolność nerek, demencję lub chorobę oczu.
Od nadciśnienia do udaru
Jerzy Bralczyk, językoznawca, dowiedział się, że ma nadciśnienie (160/110 mmHg), trzy lata temu, podczas rutynowych badań. Dowiedział się przypadkiem, ale w porę. Mniej szczęścia miał 72-letni gwiazdor CNN Larry King, u którego chorobę wykryto dopiero wtedy, gdy się obudził z bólem w klatce piersiowej. Miał już tak zaawansowaną miażdżycę, że musiał się poddać operacji wszczepienia bajpasów (dodatkowych naczyń krwionośnych mięśnia sercowego). W każdej chwili groził mu kolejny, tym razem śmiertelny zawał serca.
- Na nadciśnienie tętnicze krwi wiele lat chorowała większość ofiar udaru mózgu, bo aż sześciokrotnie podnosi ono ryzyko zarówno tzw. krwotocznego, jak i niedokrwiennego udaru mózgu - mówi prof. Andrzej Januszewicz z Instytutu Kardiologii w Warszawie. Lekarze nie mogli o tym przekonać księżniczki Małgorzaty, młodszej siostry brytyjskiej królowej Elżbiety II, która z powodu wylewu zmarła przed trzema laty w londyńskim szpitalu (w wieku 71 lat). Od wielu lat chorowała na nadciśnienie i paliła aż 60 papierosów dziennie, choć ten nałóg zwiększa zarówno ciśnienie tętnicze, jak i uszkadza tętnice.
Jest paradoksem, że choć nadciśnienie jest najłatwiejszą do wykrycia chorobą, to lekarzom zawsze sprawiało największe trudności. Jeszcze na początku XX stulecia medycy byli przekonani, że jest ono spowodowane zmienionymi chorobowo naczyniami nerkowymi, z czym też wiązano powiększenie serca u chorych. Dopiero w 1905 r. wiedeński klinicysta Jakob Pal opublikował książkę "Kryzys naczyń", w której przekonywał, że nadciśnienie jest przyczyną arteriosklerozy (zwapnienia tętnic), a nie odwrotnie. Sześć lat później niemiecki internista Alfred Erich Frank wprowadził obowiązujący do dziś termin "nadciśnienie samoistne", które jest przyczyną aż 90 proc. przypadków tej choroby. Franz Volhard w 1923 r. nazwał je "nadciśnieniem czerwonym", bo w przeciwieństwie do "nadciśnienia jasnego", związanego ze schorzeniami nerek, nerki są u chorych czerwone, a nie jasne, a naczynia - rozszerzone.
Po II wojnie światowej hipertonię uznano za jedną z najgroźniejszych chorób układu krążenia. Gdy latach 60. zaczęto upowszechniać profilaktyczne akcje wczesnego jej wykrywania i zwalczania, liczba chorych zaczęła spadać. Mimo to nadciśnienie tętnicze nawet w krajach rozwijających się jest dziś częstszą przyczyną zgonów niż palenie tytoniu. W Afryce Subsaharyjskiej jest głównym powodem śmierci zaraz po AIDS. W połowie lat 90. co czwarty Amerykanin miał nadciśnienie tętnicze krwi, a liczba udarów mózgu w latach 1972-1994 zmniejszyła się o 50 proc. Ale w ciągu następnej dekady liczba chorych zwiększyła się w USA z 50 mln do 68 mln.
Młot na serce
Głównym powodem globalnego wzrostu liczby chorych na nadciśnienie jest zmiana stylu życia, bo ta choroba jedynie w 30 proc. jest uwarunkowana genetycznie. W USA korzyści płynące z większej dostępności warzyw i owoców zrównoważył negatywny wpływ fast foodów, siedzącego trybu życia i coraz powszechniejszej otyłości. W Polsce ćwiczenia fizycznie uprawia jedynie co dwudziesta osoba. Nieco lepiej jest jedynie w większych miastach, na przykład w Łodzi, gdzie
12 proc. mieszkańców, najczęściej z wyższym wykształceniem, przyznało, że uprawia jakiś sport kilka razy w tygodniu. Najmniej aktywne są osoby w wieku 55-64 lat i wśród nich jedynie co piąta osoba ma prawidłowe ciśnienie krwi. Brak ruchu, nadużywanie alkoholu i objadanie się słonymi chipsami sprawiają, że nadciśnienie mają nawet dzieci i coraz częściej z tego powodu chorują. U co czwartego nastolatka z hipertonią występują początkowe uszkodzenia narządowe, szczególnie układu sercowo-naczyniowego, takie jak powiększenie serca lub zgrubienia arterii.
Produkty spożywcze zawierają już tak dużo podwyższającej ciśnienie krwi soli, że przeciętne jej spożycie przekracza 11-12 gramów dziennie. Im więcej spożywamy soli, tym więcej w organizmie gromadzi się wody, szczególnie w krwiobiegu. To obciąża zarówno pracę nerek, jak i mięśnia sercowego. Gdy pod wpływem stresu, nadużycia alkoholu lub braku ruchu ciśnienie w naczyniach wzrasta, powiększa się wewnętrzna warstwa mięśniowa, co utrudnia przepływ krwi i powoduje, że serce musi pracować z jeszcze większą siłą. Komórki mięśnia sercowego niezauważalnie się powiększają, co wydłuża przewodzenie sygnałów elektrycznych. Zwiększa się również produkcja kolagenu - składnika podporowego tkanki łącznej w skórze, sercu i naczyniach krwionośnych. Jego nadmiar powoduje zwłóknienie tkanki mięśnia serca, co jeszcze bardziej osłabia jego pracę.
To, co jest złe dla serca, negatywnie wpływa również na mózg, bo zbyt duże ciśnienie napędza rozwój miażdżycy - zarówno w naczyniach doprowadzających krew do mięśnia sercowego, jak i do mózgu. Te zmiany mogą być przyczyną udaru mózgu lub demencji, do której doprowadzają tzw. mikroudary. Kilkakrotnie już miała je osiemdziesięcioletnia Margaret Thatcher (pierwszy zdarzył się przed czterema laty podczas wakacji, kiedy wraz z mężem świętowała złote gody). Nadciśnienie prawdopodobnie sprzyja również chorobie Alzheimera. Częściej chorują na nią osoby, które w średnim wieku cierpiały na nadciśnienie tętnicze krwi, miały podwyższony poziom cholesterolu, chorowały na cukrzycę albo paliły papierosy. Wystarczy jednak zmienić styl życia, żeby o 70 proc. zmniejszyć ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera. Utrzymanie odpowiedniego ciśnienia (oraz niskiego poziomu cholesterolu) ma większy korzystny wpływ na zdrowie pacjentów niż stosowane w leczeniu tej choroby leki poprawiające pamięć.
Ciśnienie długowieczności
Błędne jest powszechne przekonanie, że wraz z wiekiem dopuszczalne jest wyższe ciśnienie skurczowe i że może ono wynosić 100 plus liczba przeżytych lat. Z badań dr. Howarda D. Sesso z Brigham and Woman`s Hospital w Bostonie wynika, że jeśli od 35. roku życia ciśnienie wynosi 150/100 mmHg i nie jest leczone, skraca przeciętnie życie aż o 16 lat! Wzrost ryzyka zgonu jest bowiem wprost proporcjonalny do wysokości ciśnienia. Gdy ciśnienie rozkurczowe skoczy ze 120 mmHg do 165 mmHg, groźba przedwczesnej śmierci zwiększa się aż o 94 proc. Wzrost ciśnienia rozkurczowego z 80 mmHg do 90-109 mmHg zwiększa ryzyko zgonu z powodu udaru mózgu
o 46 proc., a z powodu zawału serca - o 59 proc. Wystarczy jednak obniżyć je o 20/13 mmHg, by wydłużyć tzw. przeciętną oczekiwaną długość życia co najmniej o trzy lata. Obniżenie ciśnienia rozkurczowego zaledwie o 10 mmHg zmniejsza ryzyko udaru o 56 proc., a choroby wieńcowej o 37 proc. Powinni o tym pamiętać szczególnie mężczyźni, gdyż jeśli nie zastosują żadnego leczenia, po 10 latach podwyższonego ciśnienia śmiertelność wśród nich jest dwukrotnie wyższa niż u kobiet. Były prezydent USA Bill Clinton miał ciśnienie "tylko nieznacznie podwyższone" (136/84 mmHg), a ponad rok temu kardiolodzy wykryli u niego zaawansowaną miażdżycę serca i musiał się poddać operacji wszczepienia czterech bajpasów.
Jak walczyć z nadciśnieniem
W USA ciśnienie tętnicze powyżej 120/80 mmHg, które do niedawna było uznawane za prawidłowe, jest traktowane jako zagrożenie dla serca. W Europie nie stosuje się jeszcze tak rygorystycznych norm, ale również wśród polskich kardiologów przeważa pogląd, że osoby z tzw. wysokim ciśnieniem prawidłowym - od 130/85 mmHg do 139/89 mmHg - powinny przynajmniej zmienić dietę, intensywnie ćwiczyć i unikać stresów. Zmiana diety ze słonej i tłustej na bogatą w warzywa, owoce i ryby już po kilku miesiącach obniża ciśnienie skurczowe o 8-9 mmHg, a rozkurczowe o 5 mmHg - wynika z amerykańskich badań DASH (Dietary Approaches to Stop Hypertension). Były premier Leszek Miller zmniejszył ciśnienie skurczowe do 130-140 mmHg, gdy tylko ograniczył spożycie soli i zwiększył konsumpcję ryb oraz warzyw.
Osoby mające nadciśnienie powinny zażywać leki hipotensyjne. Najskuteczniejsze jest stosowanie dwóch lub trzech preparatów - każdy o innym sposobie działania. Są to tzw. inhibitory ACE, blokery kanału wapniowego (rozszerzające naczynia), beta-blokery odciążające pracę serca oraz zalecane szczególnie osobom starszym diuretyki - leki moczopędne, które zmniejszają w naczyniach objętość krwi. Po ich zastosowaniu cofa się osłabiające pracę serca powiększenie lewej komory i może nawet częściowo się poprawić elastyczność naczyń. Kłopot w tym, że co drugi chory zaprzestaje leczenia najpóźniej po roku terapii. Tymczasem leki trzeba zażywać do końca życia, bo nadciśnienie musi być leczone tak samo jak choroby przewlekłe, na przykład cukrzyca. W Polsce w ten sposób nadciśnienie jest kontrolowane jedynie u 9 proc. mężczyzn i 13 proc. kobiet - dwu-, trzykrotnie rzadziej niż w Niemczech czy Finlandii.
Jeśli nic się nie zmieni, liczba zgonów z powodu zawałów serca i udarów mózgu znowu - podobnie jak w latach 70. i 80. - będzie w naszym kraju najwyższa w Europie. Za to wszystko odpowiada nadciśnienie - "cichy zabójca", "wróg publiczny numer jeden".
Krwawa metoda |
---|
Pierwszy pomiar ciśnienia przeprowadził w 1726 r. brytyjski duchowny i przyrodnik Stephen Hales. Szklaną rurkę z nasadką umieszczał on w pulsującej tętnicy udowej klaczy i mierzył wysokość opadania i wznoszenia się słupka krwi - aż do śmierci zwierzęcia z wykrwawienia. Taką "krwawą" metodę pomiaru ciśnienia, polegającą na wprowadzaniu rurek do tętnic ciała, lekarze stosowali jeszcze w XIX wieku, nie dopuszczając jednak do wykrwawienia się pacjenta. Dopiero w 1896 r. lekarz z Turynu Scipione Riva-Rocci zastosował sfigmomanometr - prototyp używanego do dziś aparatu (składający się z manometru rtęciowego, zakładanego na ramię rękawa wykonanego z dętki rowerowej, nadmuchiwanego gumowym balonem), który pośrednio mierzył ciśnienie krwi. Wtedy też zaczęto lepiej poznawać chorobę nadciśnieniową. |
Więcej możesz przeczytać w 46/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.