Umocnienie rosyjskiej dumy narodowej wymaga historycznego paliwa, najlepiej antypolskiego
Rosja po raz pierwszy obchodziła Dzień Jedności Narodowej (4 listopada). Nowe święto ma ukoić tęsknotę po zlikwidowanym w ubiegłym roku (7 listopada) Dniu Jedności i Zgody. Rzecz jasna, dla milionów Rosjan tamten dzień oznaczał, niezależnie od oficjalnej interpretacji, upamiętnienie rocznicy rewolucji październikowej. Został więc wykreślony z kalendarza, bo współczesna Rosja odcina się od komunistycznego dziedzictwa i poszukuje tożsamości narodowej. Ludziom jednak niełatwo jest odebrać dzień wolny od pracy. Stąd potrzeba znalezienia nowej okazji do świętowania, najlepiej blisko poprzedniej. Wprost idealnie odpowiadała temu zapotrzebowaniu rocznica wypędzenia Polaków z Kremla, przypadająca 4 listopada. Zwłaszcza że i miejsce obchodów nie musiało być zmienione. Pomnik Kuźmy Minina i Dmitrija Pożarskiego, dwóch organizatorów zrywu przeciwko polskim najeźdźcom, od wielu lat stoi na placu Czerwonym.
Wszystko idealnie pasowało, zatem nikt się nie przejmował tym, że upamiętniano wydarzenie z bardzo odległej przeszłości. Polski garnizon na Kremlu skapitulował bowiem niemal czterysta lat temu, w 1612 r. To prawie prehistoria, ale dla politycznych korzyści inni sięgali nawet do bardziej zamierzchłych epok. Nasi dziadowie zrobili tak z rocznicą bitwy grunwaldzkiej, o której przypomnieli sobie dopiero po 500 latach i na potrzeby walki z germanizacją uczynili wówczas najważniejszym świętem narodowym. Ochoczo podtrzymała tę tradycję Polska Ludowa, szukająca swojej legitymizacji w przeciwstawianiu się germańskiemu parciu na Wschód.
Można się spodziewać, że i Rosjanom świętowanie wypędzenia Polaków z Kremla będzie się coraz bardziej podobało. Umocnienie rosyjskiej dumy narodowej wymaga historycznego paliwa. To mające antypolską wymowę jest jak najbardziej na miejscu. Dobrze wykorzystuje współczesne urazy, powstałe po rozpadzie sowieckiego imperium i podtrzymywane przez oficjalną propagandę rosyjską. Nie ma większego znaczenia, że niewielu Rosjan kojarzy, o jakie wydarzenia chodzi. Z każdym rokiem ta wiedza będzie poszerzana, na przykład w szkole. Młodą wyobraźnię na pewno rozpalą opowieści o popełnianych przez Polakach mordach, wbijaniu na pal czy zagłodzeniu na śmierć patriarchy Hermogenesa. Nie trzeba będzie nawet zbyt fantazjować, bo tę wojnę obie strony prowadziły z wyjątkowym okrucieństwem. Wystarczy wyeksponować zachowania Polaków, by emocje rozgrzać do czerwoności. W ten sposób historia, zamiast być mistrzynią życia, będzie judzić Rosjan i Polaków przeciw sobie. Lepiej rozbroić tę historyczną bombę, ale nie uczyni się tego przez wydłużanie naszego rejestru krzywd doznanych od Rosjan. Potrzebna jest ręka wyciągnięta do zgody, a nie uzbrojona w dziejowe argumenty pięść.
Wszystko idealnie pasowało, zatem nikt się nie przejmował tym, że upamiętniano wydarzenie z bardzo odległej przeszłości. Polski garnizon na Kremlu skapitulował bowiem niemal czterysta lat temu, w 1612 r. To prawie prehistoria, ale dla politycznych korzyści inni sięgali nawet do bardziej zamierzchłych epok. Nasi dziadowie zrobili tak z rocznicą bitwy grunwaldzkiej, o której przypomnieli sobie dopiero po 500 latach i na potrzeby walki z germanizacją uczynili wówczas najważniejszym świętem narodowym. Ochoczo podtrzymała tę tradycję Polska Ludowa, szukająca swojej legitymizacji w przeciwstawianiu się germańskiemu parciu na Wschód.
Można się spodziewać, że i Rosjanom świętowanie wypędzenia Polaków z Kremla będzie się coraz bardziej podobało. Umocnienie rosyjskiej dumy narodowej wymaga historycznego paliwa. To mające antypolską wymowę jest jak najbardziej na miejscu. Dobrze wykorzystuje współczesne urazy, powstałe po rozpadzie sowieckiego imperium i podtrzymywane przez oficjalną propagandę rosyjską. Nie ma większego znaczenia, że niewielu Rosjan kojarzy, o jakie wydarzenia chodzi. Z każdym rokiem ta wiedza będzie poszerzana, na przykład w szkole. Młodą wyobraźnię na pewno rozpalą opowieści o popełnianych przez Polakach mordach, wbijaniu na pal czy zagłodzeniu na śmierć patriarchy Hermogenesa. Nie trzeba będzie nawet zbyt fantazjować, bo tę wojnę obie strony prowadziły z wyjątkowym okrucieństwem. Wystarczy wyeksponować zachowania Polaków, by emocje rozgrzać do czerwoności. W ten sposób historia, zamiast być mistrzynią życia, będzie judzić Rosjan i Polaków przeciw sobie. Lepiej rozbroić tę historyczną bombę, ale nie uczyni się tego przez wydłużanie naszego rejestru krzywd doznanych od Rosjan. Potrzebna jest ręka wyciągnięta do zgody, a nie uzbrojona w dziejowe argumenty pięść.
Więcej możesz przeczytać w 46/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.