Młodzi starzy mogą uratować bogate kraje od bankructwa
młodziPrzecież jestem ciągle młody - mówi 84-letni Ludwik Jerzy Kern, pisarz, poeta, satyryk. - Nie umiem bezczynnie czekać na śmierć. Dlatego wciąż pracuję i dzięki temu nadal czuję się młodo - twierdzi 81-letni reżyser Adam Hanuszkiewicz, dyrektor Teatru Nowego w Warszawie.
- Życie jest cudowne. Ciągle czemuś się dziwię, ciągle coś mnie zaskakuje - opowiada 67-letnia piosenkarka Halina Kunicka. Koncertami promuje właśnie książkę "Przejazdem przez życie... Kroniki rodzinne" napisaną przez jej 76-letniego męża Lucjana Kydryńskiego. Z powodów metrykalnych Kern, Hanuszkiewicz, Kunicka czy Kydryński powinni zażywać spokoju starości. Tymczasem mentalnie i fizycznie są młodzi, bo są intelektualnie sprawni, pracy poświęcają nie mniej czasu niż młodzi, mają wciąż nowe pomysły i chcą się rozwijać. Chcą być młodzi do śmierci. Jak Sam Walton, założyciel Wal-Martu - największej sieci supermarketów na świecie. Kiedy miał 84 lata, spytano go, kiedy przestanie pracować. "Nigdy" - odpowiedział Walton.
Klątwa Bismarcka
Do tak zwanego wieku emerytalnego zbliżają się obecnie pierwsze roczniki powojennego szczytu demograficznego - pokolenia babyboomers, w którego słowniku nie ma słowa "starość". Tak się składa, że młodość, witalność, aktywność i kreatywność - nawet w zaawansowanym wieku - nie zależą już od metryki. Rynek coraz bardziej premiuje młodość ducha, aktywność i kreatywność niezależnie od wieku metrykalnego. Dopiero teraz osoby mające więcej niż 65 lat uwalniają się od klątwy Bismarcka. Bo kiedy w 1891 r. Otto von Bismarck ustalał wiek emerytalny w niemieckim systemie ubezpieczeń społecznych na 65 lat, przeciętny Niemiec dożywał niespełna 45 lat. Dzisiaj odpowiadałoby to sytuacji, w której emerytura przysługuje tym, którzy ukończyli 95 lat. Starym nie jest dziś w żadnym razie sześćdziesięciokilkulatek. Sondaż brytyjskiej firmy Demos wykazał, że za ludzi starych babyboomers uważają dopiero osiemdziesięciolatków.
54 proc. osób, które powinny już być na emeryturze, interesuje się najnowszymi zdobyczmi techniki, 47 proc. regularnie używa komórek i internetu. Jak zauważyli John W. Rowe i Robert Kahn, autorzy książki "Successful Aging", jedynie co dwudziesta osoba w podeszłym wieku (powyżej 75 lat) cierpi na poważne schorzenia.
Kult starości - kult młodości
W 1900 r. osoby poniżej 18. roku życia stanowiły 40 proc. społeczeństwa, więc młodość nie była niczym wyjątkowym. Odwrotnie niż starość. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku zaledwie 7 proc. ludzi dożywało sześćdziesiątki, więc siwe włosy wzbudzały respekt, będąc synonimem wiedzy, mądrości życiowej, a także powodzenia i bogactwa gromadzonego przez całe życie. Socjologowie Giovanni Levi i Jean-Claude Schmitt, autorzy książki "Historia młodzieży na Zachodzie", dowodzą, że przełom w podejściu do młodości - jako witalności, sprawności i świeżości - nastąpił w faszystowskich Włoszech Benito Mussoliniego, a potem w Niemczech Hitlera. Apoteozą tak pojmowanej młodości był dokument Leni Riefenstahl "Olimpiada", w którym obiektem podziwu stało się ciało młodego atlety. Tacy młodzi ludzie mieli podbijać świat. Starość i niedołężność zaczęto kojarzyć z czymś niestosownym, co nie służy ani państwu, ani narodowi. Stąd pomysły i praktyka eliminowania ludzi starych i niedołężnych.
Na początku XIX wieku mieszkańcy zachodniej Europy żyli przeciętnie niecałe 40 lat. Przełom w długości życia nastąpił najpierw w Wielkiej Brytanii w 1838 r. (a potem w innych krajach Zachodu). Wtedy zaczęto w tym kraju kontrolować jakość wody pitnej. Okazało się, że poprzez wodę roznoszone są choroby odpowiedzialne za większość zgonów. Na wydłużenie się życia wpływał także rozwój medycyny (m.in. pojawienie się szczepionek i antybiotyków) i edukacji. W 1900 r. średnia długość życia mężczyzny wynosiła już 48, a kobiety 51 lat. Między 1900 r. a 1950 r. przeciętna długość życia zwiększyła się o 20 lat. W latach 50. XX wieku pięćdziesięciolatkowie przestali być uważani za osoby stare.
Pokolenie aktywnych
Pojęcia młodości i starości do góry nogami wywróciło pokolenie powojennego wyżu demograficznego. Generacja babyboomers najpierw wznosiła barykady w 1968 r., protestowała przeciw wojnie wietnamskiej, zapoczątkowała rewolucję seksualną i modę na miękkie narkotyki, a potem kończyła dobre uniwersytety i stawała się coraz bardziej mieszczańska, zachowując jednak coś z ducha młodzieńczej rewolty. "Babyboomersi próbują udowodnić, że naturalny proces starzenia się ich nie dotyczy. Chcą pokazać, że można być młodym do śmierci" - napisał James Harkin w opracowaniu "Wiecznie młodzi" (dla instytutu Demos).
"Babyboomersi przekształcali każdy segment rynku przez całe życie" - podkreślają autorzy raportu przygotowanego dla amerykańskiego Departamentu Pracy. Pokolenie wyżu demograficznego nakręciło światową koniunkturę i zmieniło rynek, ale też w dużej mierze było jego produktem, przystosowując się do wymagań globalnej gospodarki. Nawet wchodząc w podeszły wiek, nie chcą ograniczać swej aktywności - tej zakupowej i tej na rynku pracy. To oni najlepiej zarabiają, więc są najważniejszą grupą konsumentów. Zachowując się rynkowo, osoby formalnie stare zaświadczają swoją przydatność w społeczeństwie. A zmuszając umysł i ciało do wysiłku, wciąż przedłużają granicę młodości.
Najbardziej witalna generacja w historii świata
Sondaż przeprowadzony na zlecenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Emerytów wykazał, iż dwie trzecie osób w wieku powyżej 60. roku życia twierdzi, że właśnie teraz przeżywa najlepsze lata. Trzy czwarte babyboomers wyjeżdża regularnie na wakacje za granicę. Stanowią oni połowę tych, którzy kupują sportowe auta. Prawie 70 proc. babyboomersów rozważa rozpoczęcie studiów lub zapisanie się na kursy zawodowe. W USA z różnych form kształcenia korzysta około 4 mln emerytów. Osoby formalnie stare z zamożnych krajów Zachodu bardzo dbają o sprawność fizyczną. Wykorzystała to m.in. amerykańska sieć klubów fitness Cooper Classics. Odniosła sukces, kierując swą ofertę głównie do osób starszych.
Młodzi starzy wprawdzie dobrze zarabiają, ale ich styl życia powoduje, że niewielu z nich oszczędza. A to z kolei zmusza ich do ciągłej aktywności zawodowej. Niedawne badania firmy Prudential wykazały, że co czwarty Brytyjczyk w wieku 55-64 lat nie przejdzie na emeryturę w wieku przewidzianym przez przepisy, bo nie miałby się z czego utrzymać. Wielu młodych starych nie chciałoby tego zresztą nawet wtedy, gdyby mogli sobie na to pozwolić. - Nie wyobrażam sobie, bym mógł przestać pracować. Gdy nie mam zajęcia, natychmiast zaczynam narzekać na zdrowie, od razu coś mi nawala. Najlepszym antidotum na wszelkie dolegliwości jest dla mnie praca - podkreśla Adam Hanuszkiewicz.
Pokolenie babyboomers jest najbardziej witalną generacją w historii świata. Wystarczy spojrzeć na listę najważniejszych nazwisk w kinie czy muzyce rozrywkowej: Francis Ford Coppola, Martin Scorsese, Steven Spielberg, Beatlesi, Rolling Stonesi, Pink Floyd - to wszystko przedstawiciele pokolenia babyboomers.
Młodzi starzy przeczą XIX-wiecznym podziałom społecznym i biologiczno-kulturowym stereotypom. I to oni mogą uratować bogate kraje od bankructwa. Po prostu niemal do końca swoich dni będą pracować, zarabiać, napędzać popyt na różne dobra i usługi, a przez to nie będą na utrzymaniu innych.
- Życie jest cudowne. Ciągle czemuś się dziwię, ciągle coś mnie zaskakuje - opowiada 67-letnia piosenkarka Halina Kunicka. Koncertami promuje właśnie książkę "Przejazdem przez życie... Kroniki rodzinne" napisaną przez jej 76-letniego męża Lucjana Kydryńskiego. Z powodów metrykalnych Kern, Hanuszkiewicz, Kunicka czy Kydryński powinni zażywać spokoju starości. Tymczasem mentalnie i fizycznie są młodzi, bo są intelektualnie sprawni, pracy poświęcają nie mniej czasu niż młodzi, mają wciąż nowe pomysły i chcą się rozwijać. Chcą być młodzi do śmierci. Jak Sam Walton, założyciel Wal-Martu - największej sieci supermarketów na świecie. Kiedy miał 84 lata, spytano go, kiedy przestanie pracować. "Nigdy" - odpowiedział Walton.
Klątwa Bismarcka
Do tak zwanego wieku emerytalnego zbliżają się obecnie pierwsze roczniki powojennego szczytu demograficznego - pokolenia babyboomers, w którego słowniku nie ma słowa "starość". Tak się składa, że młodość, witalność, aktywność i kreatywność - nawet w zaawansowanym wieku - nie zależą już od metryki. Rynek coraz bardziej premiuje młodość ducha, aktywność i kreatywność niezależnie od wieku metrykalnego. Dopiero teraz osoby mające więcej niż 65 lat uwalniają się od klątwy Bismarcka. Bo kiedy w 1891 r. Otto von Bismarck ustalał wiek emerytalny w niemieckim systemie ubezpieczeń społecznych na 65 lat, przeciętny Niemiec dożywał niespełna 45 lat. Dzisiaj odpowiadałoby to sytuacji, w której emerytura przysługuje tym, którzy ukończyli 95 lat. Starym nie jest dziś w żadnym razie sześćdziesięciokilkulatek. Sondaż brytyjskiej firmy Demos wykazał, że za ludzi starych babyboomers uważają dopiero osiemdziesięciolatków.
54 proc. osób, które powinny już być na emeryturze, interesuje się najnowszymi zdobyczmi techniki, 47 proc. regularnie używa komórek i internetu. Jak zauważyli John W. Rowe i Robert Kahn, autorzy książki "Successful Aging", jedynie co dwudziesta osoba w podeszłym wieku (powyżej 75 lat) cierpi na poważne schorzenia.
Kult starości - kult młodości
W 1900 r. osoby poniżej 18. roku życia stanowiły 40 proc. społeczeństwa, więc młodość nie była niczym wyjątkowym. Odwrotnie niż starość. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku zaledwie 7 proc. ludzi dożywało sześćdziesiątki, więc siwe włosy wzbudzały respekt, będąc synonimem wiedzy, mądrości życiowej, a także powodzenia i bogactwa gromadzonego przez całe życie. Socjologowie Giovanni Levi i Jean-Claude Schmitt, autorzy książki "Historia młodzieży na Zachodzie", dowodzą, że przełom w podejściu do młodości - jako witalności, sprawności i świeżości - nastąpił w faszystowskich Włoszech Benito Mussoliniego, a potem w Niemczech Hitlera. Apoteozą tak pojmowanej młodości był dokument Leni Riefenstahl "Olimpiada", w którym obiektem podziwu stało się ciało młodego atlety. Tacy młodzi ludzie mieli podbijać świat. Starość i niedołężność zaczęto kojarzyć z czymś niestosownym, co nie służy ani państwu, ani narodowi. Stąd pomysły i praktyka eliminowania ludzi starych i niedołężnych.
Na początku XIX wieku mieszkańcy zachodniej Europy żyli przeciętnie niecałe 40 lat. Przełom w długości życia nastąpił najpierw w Wielkiej Brytanii w 1838 r. (a potem w innych krajach Zachodu). Wtedy zaczęto w tym kraju kontrolować jakość wody pitnej. Okazało się, że poprzez wodę roznoszone są choroby odpowiedzialne za większość zgonów. Na wydłużenie się życia wpływał także rozwój medycyny (m.in. pojawienie się szczepionek i antybiotyków) i edukacji. W 1900 r. średnia długość życia mężczyzny wynosiła już 48, a kobiety 51 lat. Między 1900 r. a 1950 r. przeciętna długość życia zwiększyła się o 20 lat. W latach 50. XX wieku pięćdziesięciolatkowie przestali być uważani za osoby stare.
Pokolenie aktywnych
Pojęcia młodości i starości do góry nogami wywróciło pokolenie powojennego wyżu demograficznego. Generacja babyboomers najpierw wznosiła barykady w 1968 r., protestowała przeciw wojnie wietnamskiej, zapoczątkowała rewolucję seksualną i modę na miękkie narkotyki, a potem kończyła dobre uniwersytety i stawała się coraz bardziej mieszczańska, zachowując jednak coś z ducha młodzieńczej rewolty. "Babyboomersi próbują udowodnić, że naturalny proces starzenia się ich nie dotyczy. Chcą pokazać, że można być młodym do śmierci" - napisał James Harkin w opracowaniu "Wiecznie młodzi" (dla instytutu Demos).
"Babyboomersi przekształcali każdy segment rynku przez całe życie" - podkreślają autorzy raportu przygotowanego dla amerykańskiego Departamentu Pracy. Pokolenie wyżu demograficznego nakręciło światową koniunkturę i zmieniło rynek, ale też w dużej mierze było jego produktem, przystosowując się do wymagań globalnej gospodarki. Nawet wchodząc w podeszły wiek, nie chcą ograniczać swej aktywności - tej zakupowej i tej na rynku pracy. To oni najlepiej zarabiają, więc są najważniejszą grupą konsumentów. Zachowując się rynkowo, osoby formalnie stare zaświadczają swoją przydatność w społeczeństwie. A zmuszając umysł i ciało do wysiłku, wciąż przedłużają granicę młodości.
Najbardziej witalna generacja w historii świata
Sondaż przeprowadzony na zlecenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Emerytów wykazał, iż dwie trzecie osób w wieku powyżej 60. roku życia twierdzi, że właśnie teraz przeżywa najlepsze lata. Trzy czwarte babyboomers wyjeżdża regularnie na wakacje za granicę. Stanowią oni połowę tych, którzy kupują sportowe auta. Prawie 70 proc. babyboomersów rozważa rozpoczęcie studiów lub zapisanie się na kursy zawodowe. W USA z różnych form kształcenia korzysta około 4 mln emerytów. Osoby formalnie stare z zamożnych krajów Zachodu bardzo dbają o sprawność fizyczną. Wykorzystała to m.in. amerykańska sieć klubów fitness Cooper Classics. Odniosła sukces, kierując swą ofertę głównie do osób starszych.
Młodzi starzy wprawdzie dobrze zarabiają, ale ich styl życia powoduje, że niewielu z nich oszczędza. A to z kolei zmusza ich do ciągłej aktywności zawodowej. Niedawne badania firmy Prudential wykazały, że co czwarty Brytyjczyk w wieku 55-64 lat nie przejdzie na emeryturę w wieku przewidzianym przez przepisy, bo nie miałby się z czego utrzymać. Wielu młodych starych nie chciałoby tego zresztą nawet wtedy, gdyby mogli sobie na to pozwolić. - Nie wyobrażam sobie, bym mógł przestać pracować. Gdy nie mam zajęcia, natychmiast zaczynam narzekać na zdrowie, od razu coś mi nawala. Najlepszym antidotum na wszelkie dolegliwości jest dla mnie praca - podkreśla Adam Hanuszkiewicz.
Pokolenie babyboomers jest najbardziej witalną generacją w historii świata. Wystarczy spojrzeć na listę najważniejszych nazwisk w kinie czy muzyce rozrywkowej: Francis Ford Coppola, Martin Scorsese, Steven Spielberg, Beatlesi, Rolling Stonesi, Pink Floyd - to wszystko przedstawiciele pokolenia babyboomers.
Młodzi starzy przeczą XIX-wiecznym podziałom społecznym i biologiczno-kulturowym stereotypom. I to oni mogą uratować bogate kraje od bankructwa. Po prostu niemal do końca swoich dni będą pracować, zarabiać, napędzać popyt na różne dobra i usługi, a przez to nie będą na utrzymaniu innych.
Zbigniew Hołdys muzyk, były lider zespołu Perfect (54 lata) |
---|
Artyści z definicji są próżni i chcą być wiecznie rozpoznawalni, dlatego nawet nie myślą o emeryturze. Odpowiada mi niezależność, którą mam jako twórca, i nie chcę z tego rezygnować na rzecz kapci i niewielkiej emerytury płaconej przez ZAiKS. Będę komponował, dopóki będę miał pomysły. Znam artystów, którzy swoje najlepsze rzeczy stworzyli po siedemdziesiątce, znam też takich, którzy tuż po czterdziestce byli tak wypaleni, że nie byli w stanie z siebie nic wykrzesać. |
Janusz Filipiak właściciel firmy ComArch (53 lata) |
---|
Pracuję na wysokich obrotach już trzydzieści lat, przyzwyczaiłem się do tego i nie widzę powodu, dla którego miałbym odchodzić na emeryturę po osiągnięciu przewidzianego przepisami wieku. Ja na emeryturę mógłbym przejść już teraz - wystarczy, że sprzedam swoją firmę, a będę miał przez 30 lat milion złotych miesięcznie do wydania, już po opodatkowaniu. Przez całe lata 80. pracowałem na Zachodzie i dzięki temu nauczyłem się, jak wypełniać sobie dzień. Ważny jest stały rytm pracy, właściwa dieta, dbanie o kondycję fizyczną - regularnie uprawiam sport i jeżdżę na urlopy. Dzięki temu świetnie się czuję. Jestem w pełni sił, mam mnóstwo doświadczenia, tak że nie widzę powodu, dla którego za jakiś czas miałbym przestać pracować. |
Kora Jackowska wokalistka zespołu Maanam (55 lat) |
---|
Muzyka to całe moje życie, więc nie zamierzam z niej rezygnować tylko dlatego, że przekroczę wiek, od którego można otrzymywać coś tak abstrakcyjnego jak emerytura. Nawet nie wiem, skąd mogłabym ją pobierać. Na szczęście muzyk rockowy to nie tancerz, który musi zejść ze sceny po przekroczeniu pewnego wieku - ja mogę grać tak długo, jak długo ludzie będą chcieli mnie słuchać. Można już chyba mówić o mnie polski Mick Jagger - bo tak samo jak wokalista Rolling Stones nie zamierzam schodzić ze sceny. W utrzymaniu formy pomagają mi ćwiczenia jogi - są fantastycznym sposobem na zharmonizowanie ciała i ducha. A jak mam trochę wolnego czasu, to bardzo chętnie czytam - nie ma chyba lepszego treningu intelektualnego niż dobra lektura. |
Krzysztof Kolberger aktor (55 lat) |
---|
Nie wyobrażam sobie siebie na emeryturze. Oczywiście, odpoczynek w życiu jest ważny, ale moim żywiołem jest praca - dzięki niej mogę tworzyć, realizować się. Na całe szczęście mam taki zawód, który można wykonywać właściwie do końca życia - jest mnóstwo przykładów aktorów, którzy fantastycznie grali nawet po dziewięćdziesiątce. Zresztą tak naprawdę nie mam wyboru - w Polsce emerytury są tak niskie, że chcąc żyć na poziomie, do którego się przyzwyczaiłem, i tak musiałbym dorabiać. Na ciągłą pracę jestem więc właściwie skazany. Ale też ona jest całym moim życiem. |
Więcej możesz przeczytać w 46/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.