Polacy żyją w poprzek łacińskiej cywilizacji
Jesteśmy idiotami - to próbuje nam od jakiegoś czasu wmówić część polityków i publicystów. Okazuje się, że Polacy wszystko robią na odwrót, że żyją całkowicie w poprzek łacińskiej cywilizacji. A najbardziej w poprzek, jak to w Polsce bywa, żyje i działa wybrany przez idiotów idiotyczny rząd.
Co zrozumiałe, ci, którzy twierdzą, że żyjemy w kraju idiotów, uważają, iż największym idiotą, a zwłaszcza durniem, jest prezydent RP. Ogłosił to zresztą ktoś, kogo też już wcześniej publicznie okrzyknięto idiotą. Tym bardziej więc jego stwierdzenie uznano za wiarygodne. Co innego z obrońcami obecnego prezydenta. Okazało się, że bronić durniów i krytykować byłych idiotów mogą tylko wybrani idioci (vide: "Salonici"). Nie należy do nich - z powodów oczywistych dla "wybranych" idiotów - minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. Jego słowa pod adresem byłego prezydenta zostały więc nazwane próbą "obrażania honoru Polski i Polaków". Słowa "wybranych" idiotów nikogo nie obrażają, co jest oczywiste z definicji.
Największymi idiotami ostatnich dni są jednak polscy policjanci, którzy dodatkowo w oczywisty i idiotyczny sposób łamią prawo. Bo zbierają informacje na temat tzw. ekologów, którzy zapowiedzieli, że będą blokować legalną budowę obwodnicy Augustowa, czyli łamać prawo. - Nie jest to zamach na wolność stowarzyszeń i organizacji? - pytał podchwytliwie reporter "Dziennika" komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego. Zapomniał zapytać, czy przypadkiem nie jest to też kompletny idiotyzm (vide: "Ekocynicy").
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień szybko wszedł w buty swojego poprzednika Marka Safiana i wcielił się w rolę nie tylko polityka, ale i psychiatry zidiociałych Polaków. Według niego, minister sprawiedliwości nie ma prawa informować rodaków, jakie zarzuty postawiła prokuratura bohaterowi jednej z największych afer korupcyjnych ostatnich lat, czyli doktorowi G. ze szpitala MSWiA. Zgodnie z tą wykładnią o wszystkich przestępstwach w Polsce powinniśmy się dowiadywać dopiero po prawomocnym skazaniu ich sprawców. Stępień proponuje, by ministra Ziobrę postawić przed Trybunałem Stanu. Jeśli tak, to trzeba pójść dalej i postawić przed prokuratorem zastępy kompletnych idiotów, czyli na przykład rzeczników policji i prokuratur, którzy na co dzień informują o popełnionych przestępstwach. Bo Polacy, czyli idioci, którzy słuchają ich komunikatów, nie są w stanie pojąć, że to jeszcze nie są wyroki.
Za kompletnych idiotów mogą się też uznać ci Polacy, którzy uwierzyli w konflikt między Donaldem Tuskiem a Janem Rokitą, oraz w to, że Rokita mógłby odejść z Platformy Obywatelskiej. Na pocieszenie dla nich jako jeszcze bardziej kompletni durnie powinni się określać ci wszyscy, którzy teraz uwierzyli, że Tuska i Rokitę znów połączyła autentyczna i bezinteresowna przyjaźń (vide: "Niech nas zobaczą", "Nie jestem łowcą głów", "Tusk na biegunach").
Idioci, czyli większość Polaków, nie potrafią - rzecz jasna - czytać akt byłej Służby Bezpieczeństwa, więc - choć to zgodne z ustawowymi zadaniami Instytutu Pamięci Narodowej - ujawnianie kolejnych tomów akt lepiej nazywać dziką, czyli idiotyczną lustracją. "Pora zająć się IPN i obywatelem Kurtyką" - tytułuje jeden z wywiadów "Życie Warszawy", które wraz z "Trybuną" lansuje ostatnio jedyną słuszną i jedyną nieidiotyczną opinię, że teczki SB były masowo fałszowane. To ciekawe, biorąc pod uwagę, że wiele z nich "ŻW" samo całkiem niedawno ujawniło.
A może wszyscy jesteśmy durniami?
Co zrozumiałe, ci, którzy twierdzą, że żyjemy w kraju idiotów, uważają, iż największym idiotą, a zwłaszcza durniem, jest prezydent RP. Ogłosił to zresztą ktoś, kogo też już wcześniej publicznie okrzyknięto idiotą. Tym bardziej więc jego stwierdzenie uznano za wiarygodne. Co innego z obrońcami obecnego prezydenta. Okazało się, że bronić durniów i krytykować byłych idiotów mogą tylko wybrani idioci (vide: "Salonici"). Nie należy do nich - z powodów oczywistych dla "wybranych" idiotów - minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. Jego słowa pod adresem byłego prezydenta zostały więc nazwane próbą "obrażania honoru Polski i Polaków". Słowa "wybranych" idiotów nikogo nie obrażają, co jest oczywiste z definicji.
Największymi idiotami ostatnich dni są jednak polscy policjanci, którzy dodatkowo w oczywisty i idiotyczny sposób łamią prawo. Bo zbierają informacje na temat tzw. ekologów, którzy zapowiedzieli, że będą blokować legalną budowę obwodnicy Augustowa, czyli łamać prawo. - Nie jest to zamach na wolność stowarzyszeń i organizacji? - pytał podchwytliwie reporter "Dziennika" komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego. Zapomniał zapytać, czy przypadkiem nie jest to też kompletny idiotyzm (vide: "Ekocynicy").
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień szybko wszedł w buty swojego poprzednika Marka Safiana i wcielił się w rolę nie tylko polityka, ale i psychiatry zidiociałych Polaków. Według niego, minister sprawiedliwości nie ma prawa informować rodaków, jakie zarzuty postawiła prokuratura bohaterowi jednej z największych afer korupcyjnych ostatnich lat, czyli doktorowi G. ze szpitala MSWiA. Zgodnie z tą wykładnią o wszystkich przestępstwach w Polsce powinniśmy się dowiadywać dopiero po prawomocnym skazaniu ich sprawców. Stępień proponuje, by ministra Ziobrę postawić przed Trybunałem Stanu. Jeśli tak, to trzeba pójść dalej i postawić przed prokuratorem zastępy kompletnych idiotów, czyli na przykład rzeczników policji i prokuratur, którzy na co dzień informują o popełnionych przestępstwach. Bo Polacy, czyli idioci, którzy słuchają ich komunikatów, nie są w stanie pojąć, że to jeszcze nie są wyroki.
Za kompletnych idiotów mogą się też uznać ci Polacy, którzy uwierzyli w konflikt między Donaldem Tuskiem a Janem Rokitą, oraz w to, że Rokita mógłby odejść z Platformy Obywatelskiej. Na pocieszenie dla nich jako jeszcze bardziej kompletni durnie powinni się określać ci wszyscy, którzy teraz uwierzyli, że Tuska i Rokitę znów połączyła autentyczna i bezinteresowna przyjaźń (vide: "Niech nas zobaczą", "Nie jestem łowcą głów", "Tusk na biegunach").
Idioci, czyli większość Polaków, nie potrafią - rzecz jasna - czytać akt byłej Służby Bezpieczeństwa, więc - choć to zgodne z ustawowymi zadaniami Instytutu Pamięci Narodowej - ujawnianie kolejnych tomów akt lepiej nazywać dziką, czyli idiotyczną lustracją. "Pora zająć się IPN i obywatelem Kurtyką" - tytułuje jeden z wywiadów "Życie Warszawy", które wraz z "Trybuną" lansuje ostatnio jedyną słuszną i jedyną nieidiotyczną opinię, że teczki SB były masowo fałszowane. To ciekawe, biorąc pod uwagę, że wiele z nich "ŻW" samo całkiem niedawno ujawniło.
A może wszyscy jesteśmy durniami?
Więcej możesz przeczytać w 9/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.