
Donald uznał, że Rokitę ma już w garści i ujawnił rodakom dalsze plany ekspansji. Pora zdobyć Marcinkiewicza. Hm, abstrahując od tego, że Jana Marii wcale nie ma w garści, to Kazimierz musiałby na twarz z London Eye upaść, by do PO wstępować. A swoją drogą, teraz Tusk chce Marcinkiewicza? Tego fatalnego premiera, który Leppera do rządu brał? Już Kazio jest fajny? Ech, cieniasy.


Pierwsi chętni do nowej partii już ustawiają się w kolejce. Oprócz byłego posła UW Andrzeja Potockiego jest tam kilku eksponentów warszawskiego salonu (Smoktunowicz, Pociej, Goliszewski). Każdy z tej trójki kampanię wyborczą mógłby sfinansować z tygodniowego kieszonkowego dawanego służbie na utrzymanie swego pudla.
Ciąg dalszy sagi na temat Jaromira Sokołowskiego (PO): otóż nasz ulubiony współpracownik Bronisława Komorowskiego swoją obsesją na temat dziadków i babć Fotygi w Wehrmachcie próbował zarazić nie tylko nas. Wcześniej biegał z tym do pewnego ważnego działacza PO, by ten skorzystał ze swoich kontaktów medialnych i w ten sposób utopił znienawidzoną Fotygę. Jaruś, chłopie, ty od tego biegania biegunki dostaniesz!
Zapewne pamiętają państwo byłych współpracowników Schetyny i Tuska, młodych szefów biura parlamentarnego PO, którzy okazali się tak zaradni, że wyprowadzili z partii kasę na własne (i z nikim się nie dzielili? Ciekawe...) potrzeby. Aferę opisały gazety, liderzy PO zapowiadali oddanie sprawy prokuraturze, a młodych pognali. Teraz jeden z zaradnych, nazwiskiem Rosół, odnalazł się na dyrektorskim stolcu w agencji obsadzanej przez samorząd mazowiecki (gdzie będzie podwładnym Lecha Jaworskiego). Jako nominat PO, oczywiście. Ludzie, przez te samorządy przechodzą ciężkie unijne pieniądze! Żeby nie było, ostrzegaliśmy.
Swoją drogą, to wyjątkowe szczęście mają liderzy platformy do swych najbliższych współpracowników: albo malwersanci, albo oszalali tropiciele germańskiej zarazy. Ech, od kogo oni się tego nauczyli?
A teraz będą się uczyli od Tomasza Tywonka. Były rzecznik Macierewicza i Buzka, który potem postanowił sprawdzić się w biznesie i odszedł do TP SA, wraca jako doradca Komorowskiego. Słuch o nim na lata zaginął, a Tywonek dawał o sobie znać jako gość awanturujący się i żądający wpuszczenia do klubu nocnego, ale teraz, świeżo po andropauzie, jest podobno odnowiony i dziarski.

Fot: K. Mikuła (Olechowski), M. Stelmach (Rokita, Tusk, Gronkiewicz-Waltz)
Więcej możesz przeczytać w 9/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.