Pink Freud, trójmiejska ekipa Wojtka Mazolewskiego, obwołana kilka lat temu największą nadzieją jazzowej awangardy, nagrała kolejny udany album. Jego okładka i tytuł sugerują powrót do przeszłości: punkowej prostoty i zadziorności. O ile tej ostatniej nigdy grupie nie brakowało, to zerwanie romansu z samplerem i komputerem jest dla Mazolewskiego, Ziętka i Staruszkiewicza małą rewolucją. Zresztą rezygnacja z technicznych nowinek na rzecz starego zasłużonego wielośladowego magnetofonu szpulowego to trend coraz powszechniejszy w rozrywce. Efekty słychać: muzyka brzmi dużo naturalniej i żywiej, choć niekiedy dość archaicznie. Ale nie w wypadku Pink Freud. Dla zespołu, który słynie z koncertów wypełnionych wielominutowymi improwizacjami, powrót do tradycyjnej realizacji nagrań jest jak najbardziej udany. W zapętlonych, ekspresyjnych kompozycjach zachwyca melodyczną śmiałością charakterystyczna trąbka Ziętka. Jest tu szaleństwo, ale nie ma chaosu. Płyta jawi się jako kolejna cegiełka w europejskiej karierze grupy.
Pink Freud, "Punk Freud", Universal
Więcej możesz przeczytać w 9/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.