Jeśli ktoś chciałby nakręcić telenowelę o prywatyzacji, powinien zająć się historią sprzedaży Rafinerii Gdańskiej. W tej historii jest wszystko: wielkie pieniądze...
Wojna o podział rynku paliwowego, czyli o dwóch takich, co ukradli półtora roku
Jeśli ktokolwiek chciałby nakręcić telenowelę o prywatyzacji, nie mógłby znaleźć wdzięczniejszego tematu niż próby sprzedaży 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej. W tej historii jest wszystko: kanapowe firmy z egzotycznych wysp, duże pieniądze albo ich brak, zdrady i sojusze, a w końcu tajemniczy bracia i irańska rewolucja w tle. Wszystko za sprawą zagadkowej firmy Rotch Energy, której ofertę zakupu Rafinerii Gdańskiej w czerwcu 2001 r. wybrał rząd. Dziś, po upływie półtora roku, złamaniu pięciu ostatecznych terminów prywatyzacji i kilkakrotnym "odwróceniu przymierzy" na polskim rynku paliw, finał sprzedaży gdańskiej spółki wydaje się bliski. Kupi ją najprawdopodobniej konsorcjum zawiązane przez spółkę z panamskimi korzeniami, bez większych pieniędzy i wiedzy na temat branży naftowej, oraz rafinerię z Płocka. - Jeżeli do końca grudnia Rotch Energy i PKN Orlen nie kupią udziałów w Rafinerii Gdańskiej, dalsza prywatyzacja spółki z udziałem brytyjskiej firmy stanie się problematyczna - ostrzega w rozmowie z nami minister skarbu Wiesław Kaczmarek.
Co to jest Rotch?
Rotch Energy, składając ofertę zakupu Rafinerii Gdańskiej, informował, że jego właścicielem jest znana z branży nieruchomości w Wielkiej Brytanii Rotch Property Group (zatrudniała 87 osób). W książce telefonicznej znaleźliśmy dwa adresy RPG. Wizytę w pierwszym biurze odradziła nam recepcjonistka, przekonując, iż "nie jest to dobry pomysł". Drugie okazało się wynajmowaną rozmaitym firmom dawną siedzibą brytyjskiego wywiadu MI-5. Majątek RPG nie budzi jednak wątpliwości - firma ma udziały w 10 brytyjskich hotelach Hilton, około 80 budynków na wynajem i 25 burs uniwersyteckich. Do grupy należy również firma posiadająca 2 tys. pubów na Wyspach Brytyjskich, a inne przedsiębiorstwo z tej branży (1200 pubów) przedstawiane jest jako partner RPG. Aktywa grupy (wliczając 130 spółek zależnych) są szacowane na 3 mld funtów. Według raportu z 31 maja 2001 r. aktywa samego RPG miały wartość 705 mln funtów, kapitał zakładowy wynosił 66,2 mln funtów. Wynik finansowy brutto (czyli przed opodatkowaniem) wyniósł - 18,665 mln funtów, a po opodatkowaniu... 18,448 mln funtów.
Po 5 proc. udziałów RPG mają bracia Vincent i Robert Tchenguizowie, małe pakiety należą do spółek Mecard Development i Malf Ltd., które mieszczą się w brytyjskim raju podatkowym na wyspie Jersey, a 1 proc. należy do tajemniczego Uriego Moallema. Jeszcze bardziej zagadkowy jest największy udziałowiec (78 proc. udziałów) RPG - spółka offshore Vin-Rotch Properties Limited Inc. zarejestrowana w Panamie. Według "Rzeczpospolitej", na zlecenie Nafty Polskiej międzynarodowa wywiadownia Dun & Bradstreet zdołała ustalić, że udziałowcami Vin-Rotcha są cztery osoby: Keith Turberville, Deborah Smued, Norson Harris oraz Mark Le Page. Turberville jest pracownikiem firmy Guinness Flight Trustees (tym razem z raju podatkowego na wyspie Guernsney), która jedynie zarządza pieniędzmi rzeczywistych właścicieli.
- Właścicielem holdingu jest rodzina Tchenguizów - mówi dyrektor generalny Rotch Energy, Irańczyk Keyvan Rahimian. A dokładniej, bracia Robert i Vincent Tchenguizowie, którzy uciekli z Iranu do Wielkiej Brytanii w 1979 r., gdy islamska rewolucja obaliła szacha Rezę Pahlawiego (ich ojciec był jego doradcą inwestycyjnym). Na wyspach zdobyli fortunę, inwestując w nieruchomości, a w 1982 r. Robert założył spółkę przekształconą później w Rotch Property Group. Gdy Rotch ubiegał się o kupno Unipetrolu (dużej czeskiej petrochemii), tamtejsza prasa pisała, że stoi za nim szejk Hamad ben Falsal al Sani, minister ds. przemysłu i handlu Kataru. Mówi się też, że grupa należy do spadkobierców Rezy Pahlawiego. Na 99 proc. za firmą Rotch Energy ukrywa się któryś z rosyjskich koncernów naftowych - przekonuje z kolei Denis Kiriłłow, dziennikarz "Russian Focus".
Rotch wszędzie i z każdym
Gdy w grudniu 2001 r. czeski rząd wybrał w przetargu prywatyzacyjnym Unipetrolu czesko-szwajcarską spółkę Agrofert zamiast brytyjskiego przedsiębiorstwa Rotch Energy, które oferowało 2 mld koron więcej, premier Milos Zeman wyjaśniał, że "wybrano spółkę budzącą większe zaufanie". Pół roku później polskie Ministerstwo Skarbu wystawiające na sprzedaż 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej do przetargu zakwalifikowało tylko dwie oferty: węgierskiego koncernu MOL i firmy Rotch Energy.
W czerwcu 2001 r. wyłączność na negocjacje przyznano brytyjskiemu konsorcjum, które obiecywało więcej pieniędzy - na akcje i inwestycje w modernizację RG do 2004 r. miało przeznaczyć około miliarda dolarów. Wówczas Rotch... zaczął dopiero szukać pieniędzy, a jego konsorcjum topniało w oczach. Wycofały się z niego Kredyt Bank, Konsorcjum Gdańskie, firmy Gulf Oil i Rolmex. Okazało się również, że amerykański koncern inżynieryjny Halliburton w ogóle nie wchodzi w skład konsorcjum, ale jedynie zamierza współpracować przy modernizacji RG. Na początku tego roku Rotch nawiązał współpracę z Łukoilem, by 2 października - tydzień przed podjęciem decyzji o prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej - wycofać się z umowy z rosyjskim koncernem. Rotch rozmawiał również z konkurentami - Orlenem, być może nawet z przegranym w przetargu MOL. - Kiedy byłem prezesem PKN Orlen, poleciłem sprawdzić wiarygodność finansową Rotch Energy. Rezultaty były takie, że nikt z tej firmy nie miał wstępu do naszych biur - wspomina były szef płockiej spółki Andrzej Modrzejewski.
- Rotch Energy na prawie półtora roku zablokowało proces prywatyzacji branży paliwowej. Gdyby miało pieniądze na 75 proc. akcji, już dawno by je kupiło - mówi Rafał Zagórny, poseł PO i członek sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Mimo że RG (20 proc. polskiego rynku ropy) jest trzy razy mniejsza od PKN Orlen, z powodu wstrzymania jej sprzedaży w martwym punkcie tkwiły rozmowy o zbyciu pakietu 17,8 proc. akcji płockiej spółki węgierskiemu koncernowi MOL lub austriackiemu OMV. Zainteresowani czekali bowiem, czy jednak to nie Orlen przejmie RG, co znacznie zwiększyłoby jego wartość. Dziś jest już niemal pewne, że tak właśnie się stanie, bo Rotch złożył w końcu ofertę razem z Orlenem. PKN ma ob-jąć pakiet 25 proc. akcji RG, a Rotch 50 proc. plus jedną akcję. Konsorcjum zobowiązało się zapłacić za nie 274 mln USD i dodatkowo zainwestować w zakład 330 mln USD. - To kuriozum! Polska firma kupuje polską firmę przy pomocy zagranicznego pośrednika, który nie ma ani pieniędzy, ani doświadczenia w branży - denerwuje się Zagórny. Paradoksalnie Rotch, składając w 2001 r. wziętą z powietrza ofertę, zaszachował skarb państwa. - Odczuwam niepokój związany z wiarygodnością inwestora, ale jego propozycje są bardzo korzystne zarówno pod względem ceny, jak i planów inwestycji w Rafinerię Gdańską - mówi minister Kaczmarek.
Wejście niedźwiedzia
Łukoil, któremu rząd Millera podał czarną polewkę, nie zamierza rezygnować z walki o polski rynek. Podobnie Jukos, jego największy konkurent. Dysponujące tanią ropą koncerny zza wschodniej granicy byłyby naturalnymi partnerami pozbawionych własnych złóż polskich rafinerii. W czerwcu gościł u premiera Michaił Chodorkowski, szef Jukosu. Nasi informatorzy twierdzą, że złożył ofertę kupna gdańskiej spółki. Jukos rozpoczął też lobbing wśród posłów.
- Gdybyśmy kupili Rafinerię Gdańską, polskie stocznie mogłyby dostać zamówienia na tankowce - kusi Siergiej Stankiewicz, główny analityk Łuk-oilu. Łukoil co miesiąc odbiera w niemieckich stoczniach nowy tankowiec, a interesy prowadzi w 25 krajach. Rozpoczął też wydobycie ropy spod dna Bałtyku 200 km od Gdańska. - Mogłaby ona być przerabiana w Gdańsku - mówi Stankiewicz. Rosyjskie koncerny, by wejść na nasz rynek, nie muszą nawet brać udziału w przetargach prywatyzacyjnych.
- Dajcie mi 1,5 mld USD, a kupię Orlen. W tym jest już moja prowizja - żartuje Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha, były członek rady nadzorczej Nafty Polskiej. Możliwość wrogiego przejęcia płockiej petrochemii jest jednak realna. Prawie 17 proc. akcji Orlenu stanowią notowane na zagranicznych giełdach kwity depozytowe - może je kupić każdy, kto tylko ma pieniądze i, co najważniejsze, chce pozostać anonimowy. Łukoil i Jukos na to stać.
Orła cień
Zaloty Rosjan na razie odrzucono ze względów politycznych. Zachodnie koncerny, jak Exxon, BP czy Shell, zadowalają się sieciami stacji benzynowych w Polsce i nie zamierzają kupować naszych rafinerii. Mają własne złoża i zakłady paliwowe z dala od Polski i po odliczeniu kosztów zakupu, przerobu ropy i sprzedaży paliw w naszym kraju ich marża wyniosłaby zaledwie 1 proc. By kupić RG, musiałyby wyłożyć 300 mln USD, a później w ciągu kilkudziesięciu lat odzyskiwać te pieniądze. Oferta Orlenu i Rotcha jest więc jedyną szansą "upchnięcia" komuś RG. - Połączenie Rafinerii Gdańskiej z Orlenem jest nieuniknione i dla obu firm korzystne - mówi Robert Gwiazdowski. - Najlepiej było to zrobić od razu, bez Rotcha, który nie ma pieniędzy - dodaje. Dwa lata temu fuzji obu spółek nie brano pod uwagę, ale ciągnąca się drugi rok z winy Rotcha sprzedaż RG "zmęczyła" Ministerstwo Skarbu na tyle, że zmieniono program prywatyzacji i dopuszczono taką możliwość.
Dla Rotch Energy obecny układ jest korzystny. - Jest jak konsultant, który zapytany o godzinę zabiera ci zegarek, sprawdza czas, odpowiada, oddaje zegarek i wystawia rachunek za usługę - żartuje jeden z analityków londyńskiego banku inwestycyjnego. Tchenguizowie mają niepowtarzalną szansę "nalania z pustego" - nie inwestując w transakcję ani dolara, za pośrednictwo i późniejsze odsprzedanie akcji mogą zarobić przynajmniej 100 mln USD.
Jeśli ktokolwiek chciałby nakręcić telenowelę o prywatyzacji, nie mógłby znaleźć wdzięczniejszego tematu niż próby sprzedaży 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej. W tej historii jest wszystko: kanapowe firmy z egzotycznych wysp, duże pieniądze albo ich brak, zdrady i sojusze, a w końcu tajemniczy bracia i irańska rewolucja w tle. Wszystko za sprawą zagadkowej firmy Rotch Energy, której ofertę zakupu Rafinerii Gdańskiej w czerwcu 2001 r. wybrał rząd. Dziś, po upływie półtora roku, złamaniu pięciu ostatecznych terminów prywatyzacji i kilkakrotnym "odwróceniu przymierzy" na polskim rynku paliw, finał sprzedaży gdańskiej spółki wydaje się bliski. Kupi ją najprawdopodobniej konsorcjum zawiązane przez spółkę z panamskimi korzeniami, bez większych pieniędzy i wiedzy na temat branży naftowej, oraz rafinerię z Płocka. - Jeżeli do końca grudnia Rotch Energy i PKN Orlen nie kupią udziałów w Rafinerii Gdańskiej, dalsza prywatyzacja spółki z udziałem brytyjskiej firmy stanie się problematyczna - ostrzega w rozmowie z nami minister skarbu Wiesław Kaczmarek.
Co to jest Rotch?
Rotch Energy, składając ofertę zakupu Rafinerii Gdańskiej, informował, że jego właścicielem jest znana z branży nieruchomości w Wielkiej Brytanii Rotch Property Group (zatrudniała 87 osób). W książce telefonicznej znaleźliśmy dwa adresy RPG. Wizytę w pierwszym biurze odradziła nam recepcjonistka, przekonując, iż "nie jest to dobry pomysł". Drugie okazało się wynajmowaną rozmaitym firmom dawną siedzibą brytyjskiego wywiadu MI-5. Majątek RPG nie budzi jednak wątpliwości - firma ma udziały w 10 brytyjskich hotelach Hilton, około 80 budynków na wynajem i 25 burs uniwersyteckich. Do grupy należy również firma posiadająca 2 tys. pubów na Wyspach Brytyjskich, a inne przedsiębiorstwo z tej branży (1200 pubów) przedstawiane jest jako partner RPG. Aktywa grupy (wliczając 130 spółek zależnych) są szacowane na 3 mld funtów. Według raportu z 31 maja 2001 r. aktywa samego RPG miały wartość 705 mln funtów, kapitał zakładowy wynosił 66,2 mln funtów. Wynik finansowy brutto (czyli przed opodatkowaniem) wyniósł - 18,665 mln funtów, a po opodatkowaniu... 18,448 mln funtów.
Po 5 proc. udziałów RPG mają bracia Vincent i Robert Tchenguizowie, małe pakiety należą do spółek Mecard Development i Malf Ltd., które mieszczą się w brytyjskim raju podatkowym na wyspie Jersey, a 1 proc. należy do tajemniczego Uriego Moallema. Jeszcze bardziej zagadkowy jest największy udziałowiec (78 proc. udziałów) RPG - spółka offshore Vin-Rotch Properties Limited Inc. zarejestrowana w Panamie. Według "Rzeczpospolitej", na zlecenie Nafty Polskiej międzynarodowa wywiadownia Dun & Bradstreet zdołała ustalić, że udziałowcami Vin-Rotcha są cztery osoby: Keith Turberville, Deborah Smued, Norson Harris oraz Mark Le Page. Turberville jest pracownikiem firmy Guinness Flight Trustees (tym razem z raju podatkowego na wyspie Guernsney), która jedynie zarządza pieniędzmi rzeczywistych właścicieli.
- Właścicielem holdingu jest rodzina Tchenguizów - mówi dyrektor generalny Rotch Energy, Irańczyk Keyvan Rahimian. A dokładniej, bracia Robert i Vincent Tchenguizowie, którzy uciekli z Iranu do Wielkiej Brytanii w 1979 r., gdy islamska rewolucja obaliła szacha Rezę Pahlawiego (ich ojciec był jego doradcą inwestycyjnym). Na wyspach zdobyli fortunę, inwestując w nieruchomości, a w 1982 r. Robert założył spółkę przekształconą później w Rotch Property Group. Gdy Rotch ubiegał się o kupno Unipetrolu (dużej czeskiej petrochemii), tamtejsza prasa pisała, że stoi za nim szejk Hamad ben Falsal al Sani, minister ds. przemysłu i handlu Kataru. Mówi się też, że grupa należy do spadkobierców Rezy Pahlawiego. Na 99 proc. za firmą Rotch Energy ukrywa się któryś z rosyjskich koncernów naftowych - przekonuje z kolei Denis Kiriłłow, dziennikarz "Russian Focus".
Rotch wszędzie i z każdym
Gdy w grudniu 2001 r. czeski rząd wybrał w przetargu prywatyzacyjnym Unipetrolu czesko-szwajcarską spółkę Agrofert zamiast brytyjskiego przedsiębiorstwa Rotch Energy, które oferowało 2 mld koron więcej, premier Milos Zeman wyjaśniał, że "wybrano spółkę budzącą większe zaufanie". Pół roku później polskie Ministerstwo Skarbu wystawiające na sprzedaż 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej do przetargu zakwalifikowało tylko dwie oferty: węgierskiego koncernu MOL i firmy Rotch Energy.
W czerwcu 2001 r. wyłączność na negocjacje przyznano brytyjskiemu konsorcjum, które obiecywało więcej pieniędzy - na akcje i inwestycje w modernizację RG do 2004 r. miało przeznaczyć około miliarda dolarów. Wówczas Rotch... zaczął dopiero szukać pieniędzy, a jego konsorcjum topniało w oczach. Wycofały się z niego Kredyt Bank, Konsorcjum Gdańskie, firmy Gulf Oil i Rolmex. Okazało się również, że amerykański koncern inżynieryjny Halliburton w ogóle nie wchodzi w skład konsorcjum, ale jedynie zamierza współpracować przy modernizacji RG. Na początku tego roku Rotch nawiązał współpracę z Łukoilem, by 2 października - tydzień przed podjęciem decyzji o prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej - wycofać się z umowy z rosyjskim koncernem. Rotch rozmawiał również z konkurentami - Orlenem, być może nawet z przegranym w przetargu MOL. - Kiedy byłem prezesem PKN Orlen, poleciłem sprawdzić wiarygodność finansową Rotch Energy. Rezultaty były takie, że nikt z tej firmy nie miał wstępu do naszych biur - wspomina były szef płockiej spółki Andrzej Modrzejewski.
- Rotch Energy na prawie półtora roku zablokowało proces prywatyzacji branży paliwowej. Gdyby miało pieniądze na 75 proc. akcji, już dawno by je kupiło - mówi Rafał Zagórny, poseł PO i członek sejmowej Komisji Skarbu Państwa. Mimo że RG (20 proc. polskiego rynku ropy) jest trzy razy mniejsza od PKN Orlen, z powodu wstrzymania jej sprzedaży w martwym punkcie tkwiły rozmowy o zbyciu pakietu 17,8 proc. akcji płockiej spółki węgierskiemu koncernowi MOL lub austriackiemu OMV. Zainteresowani czekali bowiem, czy jednak to nie Orlen przejmie RG, co znacznie zwiększyłoby jego wartość. Dziś jest już niemal pewne, że tak właśnie się stanie, bo Rotch złożył w końcu ofertę razem z Orlenem. PKN ma ob-jąć pakiet 25 proc. akcji RG, a Rotch 50 proc. plus jedną akcję. Konsorcjum zobowiązało się zapłacić za nie 274 mln USD i dodatkowo zainwestować w zakład 330 mln USD. - To kuriozum! Polska firma kupuje polską firmę przy pomocy zagranicznego pośrednika, który nie ma ani pieniędzy, ani doświadczenia w branży - denerwuje się Zagórny. Paradoksalnie Rotch, składając w 2001 r. wziętą z powietrza ofertę, zaszachował skarb państwa. - Odczuwam niepokój związany z wiarygodnością inwestora, ale jego propozycje są bardzo korzystne zarówno pod względem ceny, jak i planów inwestycji w Rafinerię Gdańską - mówi minister Kaczmarek.
Wejście niedźwiedzia
Łukoil, któremu rząd Millera podał czarną polewkę, nie zamierza rezygnować z walki o polski rynek. Podobnie Jukos, jego największy konkurent. Dysponujące tanią ropą koncerny zza wschodniej granicy byłyby naturalnymi partnerami pozbawionych własnych złóż polskich rafinerii. W czerwcu gościł u premiera Michaił Chodorkowski, szef Jukosu. Nasi informatorzy twierdzą, że złożył ofertę kupna gdańskiej spółki. Jukos rozpoczął też lobbing wśród posłów.
- Gdybyśmy kupili Rafinerię Gdańską, polskie stocznie mogłyby dostać zamówienia na tankowce - kusi Siergiej Stankiewicz, główny analityk Łuk-oilu. Łukoil co miesiąc odbiera w niemieckich stoczniach nowy tankowiec, a interesy prowadzi w 25 krajach. Rozpoczął też wydobycie ropy spod dna Bałtyku 200 km od Gdańska. - Mogłaby ona być przerabiana w Gdańsku - mówi Stankiewicz. Rosyjskie koncerny, by wejść na nasz rynek, nie muszą nawet brać udziału w przetargach prywatyzacyjnych.
- Dajcie mi 1,5 mld USD, a kupię Orlen. W tym jest już moja prowizja - żartuje Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha, były członek rady nadzorczej Nafty Polskiej. Możliwość wrogiego przejęcia płockiej petrochemii jest jednak realna. Prawie 17 proc. akcji Orlenu stanowią notowane na zagranicznych giełdach kwity depozytowe - może je kupić każdy, kto tylko ma pieniądze i, co najważniejsze, chce pozostać anonimowy. Łukoil i Jukos na to stać.
Orła cień
Zaloty Rosjan na razie odrzucono ze względów politycznych. Zachodnie koncerny, jak Exxon, BP czy Shell, zadowalają się sieciami stacji benzynowych w Polsce i nie zamierzają kupować naszych rafinerii. Mają własne złoża i zakłady paliwowe z dala od Polski i po odliczeniu kosztów zakupu, przerobu ropy i sprzedaży paliw w naszym kraju ich marża wyniosłaby zaledwie 1 proc. By kupić RG, musiałyby wyłożyć 300 mln USD, a później w ciągu kilkudziesięciu lat odzyskiwać te pieniądze. Oferta Orlenu i Rotcha jest więc jedyną szansą "upchnięcia" komuś RG. - Połączenie Rafinerii Gdańskiej z Orlenem jest nieuniknione i dla obu firm korzystne - mówi Robert Gwiazdowski. - Najlepiej było to zrobić od razu, bez Rotcha, który nie ma pieniędzy - dodaje. Dwa lata temu fuzji obu spółek nie brano pod uwagę, ale ciągnąca się drugi rok z winy Rotcha sprzedaż RG "zmęczyła" Ministerstwo Skarbu na tyle, że zmieniono program prywatyzacji i dopuszczono taką możliwość.
Dla Rotch Energy obecny układ jest korzystny. - Jest jak konsultant, który zapytany o godzinę zabiera ci zegarek, sprawdza czas, odpowiada, oddaje zegarek i wystawia rachunek za usługę - żartuje jeden z analityków londyńskiego banku inwestycyjnego. Tchenguizowie mają niepowtarzalną szansę "nalania z pustego" - nie inwestując w transakcję ani dolara, za pośrednictwo i późniejsze odsprzedanie akcji mogą zarobić przynajmniej 100 mln USD.
Funt kłaków |
---|
Grupa Rotch to piramida. Wykupuje udziały w jednej firmie, zastawia ją i bierze kredyty na inne przedsięwzięcia. Właśnie na kredyt i w takim celu kupiła w Wielkiej Brytanii stacje benzynowe od koncernu Shell - twierdzi Siergiej Stankiewicz, główny analityk rosyjskiej kompanii naftowej Łukoil. Zarządzanie 183 stacjami wydaje się jedynym związkiem Rotch z branżą paliwową. W kilkuset internetowych odesłaniach do hasła "Rotch Energy" firma pojawia się niemal wyłącznie jako uczestnik przetargu na RG, czasem wspomina się jej udział w prywatyzacji czeskiego Unipetrolu. Występuje też jako klient MW Kellog Ltd. (ta spółka wykonuje dla Rotcha enigmatyczne "instalacje do jednego z procesów technologicznych"). W wielu zachodnich raportach i analizach dotyczących branży naftowej brytyjską spółkę błędnie przedstawia się jako... właściciela 75 proc. akcji RG (m.in. w kwietniowej informacji Energy Information Administration, działającej w strukturze US Department of Energy, w wykazie firm www.transnationale.org). W ten sposób wiarygodność Rotch Energy rośnie, kredyty bankowe stają się łatwiej dostępne. Znajdujące się w Companies House (rejestrze spółek prawa angielskiego) w walijskim Cardiff dokumenty wskazują, że Rotch Energy Ltd. - z siedzibą w Londynie - zarejestrowała 9 października 2000 r. specjalizująca się w zakładaniu spółek firma Creata.co.uk z Birmingham. Stanowiska członka pierwszego jednoosobowego zarządu oraz sekretarza spółki obsadziły profesjonalnie zajmujące się takimi formalnościami firmy Central Directors oraz Central Secretaries. Jak wynika z podpisu, obie reprezentowała ta sama osoba, która w imieniu zarządu objęła jeden (jedyny zresztą) udział w RE, wnosząc... jednego funta! Adnotacja w rejestrze wskazuje, że firma spóźnia się z przesłaniem sprawozdania finansowego, które powinno zostać dostarczone do końca czerwca 2002 r. (niewypełnianie obowiązków informacyjnych jest w Anglii wykroczeniem karanym grzywną, a w ostateczności nawet wykreśleniem spółki z rejestru w trybie administracyjnym). |
Jak prywatyzowano rafinerię |
---|
grudzień 1998 Pierwsza nieudana próba prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Chętni (m.in. fińska firma Neste) oferowali za mało pieniędzy. marzec 2001 Rotch Energy przystępuje do przetargu na kupno 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej. Obiecuje, że na zakup jej akcji i inwestycje wyda do 2004 r. ponad miliard dolarów. Ofertę składa wspólnie z Kredyt Bankiem, Konsorcjum Gdańskim (zrzeszenie prywatnych dystrybutorów paliw), brytyjskim Gulf Oil i firmą Rolmex. Jego konkurentem jest węgierski MOL. 8 czerwca 2001 Konsorcjum stworzone przez Rotch Energy Limited otrzymuje od Nafty Polskiej wyłączność do 9 lipca na negocjacje zakupu do 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej SA. lipiec 2001 Prasa informuje, że negocjacje z firmą Rotch dobiegają końca. Lada dzień Rafineria Gdańska ma zostać sprzedana. Termin negocjacji zostaje przedłużony do sierpnia. Z konsorcjum Rotcha wycofują się brytyjski Gulf Oil, Kredyt Bank i Rolmex. wrzesień 2001 Minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska odwołuje dwóch spośród członków rady nadzorczej Nafty Polskiej. Nieoficjalnie mówi się, że powodem dymisji był ich sprzeciw wobec sprzedaży Rafinerii Gdańskiej Rotchowi. Zostaje podpisana umowa wstępna. Rotch ma nadal wyłączność na negocjacje. grudzień 2001 Rozpoczynają się nieoficjalne rozmowy między Rotchem a Łukoilem. lipiec 2002 Mimo wcześniejszych zapowiedzi o utworzeniu konsorcjum Rotch nie zdołał się dogadać z Łukoilem i sam zgłasza ofertę zakupu 75 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej. sierpień 2002 Rząd rozważa pięć wariantów przekształcenia Rafinerii Gdańskiej. Pierwszy to sprzedaż rafinerii koncernom Rotch Energy i Łukoil, drugi - debiut na warszawskiej giełdzie, trzeci - sprzedaż rafinerii firmom Rotch i PKN Orlen, czwarty - sprzedaż rafinerii Orlenowi oraz wejście do niej jako inwestora Łukoilu. wrzesień 2002 Łukoil występuje jako partner Rotcha w konsorcjum zamierzającym kupić Rafinerię Gdańską. Oferta wygasa 17 października. Rząd zmienia strategię prywatyzacyjną sektora paliwowego. Nie ma już przeszkód, aby PKN Orlen przejął Rafinerię Gdańską. 2 października 2002 Rotch zrywa umowę z Łukoilem i zaczyna pertraktować z PKN Orlen. 28 października 2002 Rotch i PKN Orlen podtrzymują warunki, jakie wcześ-niej oferowało konsorcjum z udziałem Łukoilu. |
Więcej możesz przeczytać w 45/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.