Rozmowa z André Glucksmannem, francuskim filozofem
Teresa Węgrzyn: W książce "Dostojewski na Manhattanie" kreśli pan portret Władimira Putina, nazywając go kameleonem, który "biega z kwiatami na grób Andropowa i Sacharowa", choć jest spadkobiercą krwawego despotyzmu trwającego nieustannie od czasów Piotra Wielkiego.
André Glucksmann: Wiadomo, kim jest Putin. Wojna w Czeczenii wyniosła go na urząd. Na pytanie jednej z organizacji europejskich, co sądzi o rzezi Czeczenów i zrównaniu z ziemią Groznego, odpowiedział po prostu: "Why not?"! W sylwestra 1999 r. pojawił się na granicy Czeczenii i obdarował rosyjskich żołnierzy nożami, służącymi tradycyjnie do podrzynania gardeł wilkom. A wilk u Rosjan symbolizuje Czeczena! Nowy prezydent Rosji zaprosił na tę ceremonię aluzyjnego zagrzewania wojska do boju telewizję, przed którą wystąpił po raz pierwszy z małżonką. Generalnie rządy Putina położyły kres relatywnej wolności, jaka panowała w Rosji za czasów Jelcyna.
- Jak więc było możliwe zbliżenie takiej Rosji z Zachodem?
- Od trzech wieków, od czasów Woltera, który uprawiał apologetykę Piotra Wielkiego, nie mija na Zachodzie zaślepienie Rosją. Francuscy filozofowie oświecenia padali na kolana przed Katarzyną II, w XIX wieku francuska burżuazja skwapliwie popierała imperium, a w XX wieku robili to prokomunistyczni intelektualiści. Do dziś nie wyciągnięto z lekcji historii żadnych wniosków. Amerykanie od 1989 r. finansowali system mafijny w Rosji, oligarchów i nomenklaturę przebranych za liberałów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy utopił tam mnóstwo pieniędzy.
Taka postawa Zachodu wiąże się z dużym ryzykiem. To Rosjanie są ojcami chrzestnymi zamachu terrorystycznego na Manhattanie. W ciągu 10 lat wojny prowadzonej przeciw Afganistanowi spowodowali śmierć miliona ludzi, w tym kilkudziesięciu tysięcy intelektualistów. W zdewastowanym kraju, który stał się w 80 proc. krajem analfabetów, znalazło się miejsce dla bandytów - talibów, którym ludność właściwie nie stawiała oporu.
- Co powinien zatem zrobić Zachód?
- Nie popierać rosyjskiego despotyzmu! Należy wymagać poszanowania pewnych reguł, tak jak działo się to w wypadku układów helsińskich. Rosja jest ekonomicznie zależna, swą siłę opiera jedynie na arsenale środków destrukcji. Putin, człowiek praktyczny i racjonalny, potrzebuje pieniędzy i kredytów. Zachód powinien więc przy każdej nadarzającej się okazji umiejętnie wywierać na niego presję, uzmysławiać mu, że istnieją formy humanitarnego traktowania ludzi. Nie można tolerować stosowania przemocy przez stupięćdziesięciomilionową Rosję wobec jednomilionowej Czeczenii. Premier Hiszpanii Aznar, zwalczając ETA, nie bombarduje ani wsi, ani miast baskijskich. Ponadto należy systematycznie popierać ruchy demokratyczne w Rosji.
- Analizuje pan sytuację na świecie, rozszyfrowując proroctwa wielkiej literatury rosyjskiej XIX wieku, przestrogi Dostojewskiego i Czechowa. Jak je odczytywać w aktualnym kontekście politycznym?
- Czechow w "Wiśniowym sadzie" ostrzega przed konsekwencjami ignorancji, przed inercją i ryzykiem lekceważenia realiów, co nieuchronnie prowadzi do brutalnej konfrontacji z siłą niszczenia. By zagłuszyć w sobie świadomość zagrożenia, bohaterowie sztuki dyskutują, wspominają, marzą, kochają. Gdy słyszą siekiery w sadzie, jest już za późno. Dzisiejszych nihilistów, mieszkańców Paryża czy Nowego Jorku, sytuacja w Afganistanie nie dotyczyła dopóty, dopóki nie ponosili żadnych konsekwencji. 11 września 2001 r. uświadomił wszystkim, że problemy z najdalszych peryferii planety dotrą w pewnym momencie do nas, dosięgną metropolii. Zachód przyczynił się walnie do rozwoju wypadków, przystając na barbarzyństwo. Gdyby zareagowano wcześniej i poparto Massuda w Afganistanie, jego armia zajęłaby Kabul i nie doszłoby najprawdopodobniej do ataku na WTC i Pentagon.
Interpretuję "Wiśniowy sad" jako rodzaj współczesnej loft story [francuski reality show - przyp. red.]. Obserwujemy, jak oderwana od rzeczywistości zachodnia społeczność w miniaturze - obywatele geopolitycznego, ideologicznego i religijnego loftu, nihiliści zatrzaśnięci w swoim wyzutym z wrażliwości świecie - pozostaje w samolubnej obojętności, pochłonięta obsesyjnie życiem zawodowym, własnymi sprawami. O ile jednak Amerykanie pod wpływem wrześniowego wstrząsu zaczęli się zastanawiać nad swoją odpowiedzialnością, o tyle Rosjanie do żadnej winy się nie poczuwają. Bądźmy czujni, biesy rąbią wiśniowy sad!
André Glucksmann (ur. 1937) - francuski filozof, pisarz, publicysta. Uczestnik rewolty studenckiej w maju 1968 r. Przedstawiciel nowej filozofii, lewicowego nurtu krytykującego wszelki totalitaryzm. W ostatnich dziesięciu latach często protestował przeciw bezczynności Zachodu wobec wojen w byłej Jugosławii i Czeczenii. Autor napisanej pod wpływem wydarzeń 11 września 2001 r. książki "Dostojewski na Manhattanie". |
Teresa Węgrzyn: W książce "Dostojewski na Manhattanie" kreśli pan portret Władimira Putina, nazywając go kameleonem, który "biega z kwiatami na grób Andropowa i Sacharowa", choć jest spadkobiercą krwawego despotyzmu trwającego nieustannie od czasów Piotra Wielkiego.
André Glucksmann: Wiadomo, kim jest Putin. Wojna w Czeczenii wyniosła go na urząd. Na pytanie jednej z organizacji europejskich, co sądzi o rzezi Czeczenów i zrównaniu z ziemią Groznego, odpowiedział po prostu: "Why not?"! W sylwestra 1999 r. pojawił się na granicy Czeczenii i obdarował rosyjskich żołnierzy nożami, służącymi tradycyjnie do podrzynania gardeł wilkom. A wilk u Rosjan symbolizuje Czeczena! Nowy prezydent Rosji zaprosił na tę ceremonię aluzyjnego zagrzewania wojska do boju telewizję, przed którą wystąpił po raz pierwszy z małżonką. Generalnie rządy Putina położyły kres relatywnej wolności, jaka panowała w Rosji za czasów Jelcyna.
- Jak więc było możliwe zbliżenie takiej Rosji z Zachodem?
- Od trzech wieków, od czasów Woltera, który uprawiał apologetykę Piotra Wielkiego, nie mija na Zachodzie zaślepienie Rosją. Francuscy filozofowie oświecenia padali na kolana przed Katarzyną II, w XIX wieku francuska burżuazja skwapliwie popierała imperium, a w XX wieku robili to prokomunistyczni intelektualiści. Do dziś nie wyciągnięto z lekcji historii żadnych wniosków. Amerykanie od 1989 r. finansowali system mafijny w Rosji, oligarchów i nomenklaturę przebranych za liberałów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy utopił tam mnóstwo pieniędzy.
Taka postawa Zachodu wiąże się z dużym ryzykiem. To Rosjanie są ojcami chrzestnymi zamachu terrorystycznego na Manhattanie. W ciągu 10 lat wojny prowadzonej przeciw Afganistanowi spowodowali śmierć miliona ludzi, w tym kilkudziesięciu tysięcy intelektualistów. W zdewastowanym kraju, który stał się w 80 proc. krajem analfabetów, znalazło się miejsce dla bandytów - talibów, którym ludność właściwie nie stawiała oporu.
- Co powinien zatem zrobić Zachód?
- Nie popierać rosyjskiego despotyzmu! Należy wymagać poszanowania pewnych reguł, tak jak działo się to w wypadku układów helsińskich. Rosja jest ekonomicznie zależna, swą siłę opiera jedynie na arsenale środków destrukcji. Putin, człowiek praktyczny i racjonalny, potrzebuje pieniędzy i kredytów. Zachód powinien więc przy każdej nadarzającej się okazji umiejętnie wywierać na niego presję, uzmysławiać mu, że istnieją formy humanitarnego traktowania ludzi. Nie można tolerować stosowania przemocy przez stupięćdziesięciomilionową Rosję wobec jednomilionowej Czeczenii. Premier Hiszpanii Aznar, zwalczając ETA, nie bombarduje ani wsi, ani miast baskijskich. Ponadto należy systematycznie popierać ruchy demokratyczne w Rosji.
- Analizuje pan sytuację na świecie, rozszyfrowując proroctwa wielkiej literatury rosyjskiej XIX wieku, przestrogi Dostojewskiego i Czechowa. Jak je odczytywać w aktualnym kontekście politycznym?
- Czechow w "Wiśniowym sadzie" ostrzega przed konsekwencjami ignorancji, przed inercją i ryzykiem lekceważenia realiów, co nieuchronnie prowadzi do brutalnej konfrontacji z siłą niszczenia. By zagłuszyć w sobie świadomość zagrożenia, bohaterowie sztuki dyskutują, wspominają, marzą, kochają. Gdy słyszą siekiery w sadzie, jest już za późno. Dzisiejszych nihilistów, mieszkańców Paryża czy Nowego Jorku, sytuacja w Afganistanie nie dotyczyła dopóty, dopóki nie ponosili żadnych konsekwencji. 11 września 2001 r. uświadomił wszystkim, że problemy z najdalszych peryferii planety dotrą w pewnym momencie do nas, dosięgną metropolii. Zachód przyczynił się walnie do rozwoju wypadków, przystając na barbarzyństwo. Gdyby zareagowano wcześniej i poparto Massuda w Afganistanie, jego armia zajęłaby Kabul i nie doszłoby najprawdopodobniej do ataku na WTC i Pentagon.
Interpretuję "Wiśniowy sad" jako rodzaj współczesnej loft story [francuski reality show - przyp. red.]. Obserwujemy, jak oderwana od rzeczywistości zachodnia społeczność w miniaturze - obywatele geopolitycznego, ideologicznego i religijnego loftu, nihiliści zatrzaśnięci w swoim wyzutym z wrażliwości świecie - pozostaje w samolubnej obojętności, pochłonięta obsesyjnie życiem zawodowym, własnymi sprawami. O ile jednak Amerykanie pod wpływem wrześniowego wstrząsu zaczęli się zastanawiać nad swoją odpowiedzialnością, o tyle Rosjanie do żadnej winy się nie poczuwają. Bądźmy czujni, biesy rąbią wiśniowy sad!
Więcej możesz przeczytać w 45/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.