Źródłem problemów dotychczasowych liderów przemian w Europie Środkowej nie jest nadmiar reform, lecz ich zablokowanie
Ostatnia kampania wyborcza była dla niektórych jej uczestników kolejną okazją do ataku na kierunek przemian, jaki Polska obrała po 1989 r., i - pośrednio lub bezpośrednio - do gloryfikowania PRL. Mam wrażenie, że od pewnego czasu krystalizuje się egzotyczna koalicja werbalnych przeciwników III RP. W awangardzie są ci, dla których gierkowskie długi były przejawem gospodarskiego myślenia, a cały okres po 1989 r. czasem złodziejstwa.
W krzywym zwierciadle
Wiarę w sens historycznych polskich przemian podważają również doktrynalni krytycy, którzy wprawdzie nie głoszą chwały PRL, ale potępiają istotne elementy reform według schematu "miało być całkiem inaczej": miało być więcej miejsc pracy, mniej zewnętrznego kapitału, więcej wydatków socjalnych, szybszy miał też być rozwój gospodarczy. Ważne miejsce zajmują ci, którzy w walce politycznej nie cofali się przed deformowaniem i sprowadzaniem do karykatury obrazu działań poprzedników. Najczęściej dotyczyło to prywatyzacji, która stawała się "grabieżą" lub "wyprzedażą" narodowego majątku, oraz wysiłków na rzecz uzdrawiania finansów państwa, opatrzonych wrogą etykietą "chłodzenia gospodarki". Bombardowanie opinii publicznej takimi stwierdzeniami nie mogło pozostać bez śladu, a najbardziej przysłużyło się awangardzie populizmu. Nie zwalczy się bowiem mocniejszego populizmu za pomocą słabszego. Wręcz przeciwnie - słabszy populizm wzmacnia bardziej agresywnego rywala. Chciałbym przedstawić informacje na temat osiągnięć różnych krajów w ciągu 10-12 lat od upadku socjalizmu. Potraktujmy to jako swego rodzaju odtrutkę na populizm.
Uciekający i peleton
Uderza to, że w krótkim czasie sytuacja krajów posocjalistycznych ogromnie się zróżnicowała. Innymi słowy, warunki życia były tam 10-12 lat temu znacznie bardziej podobne niż dzisiaj. W 2001 r. PKB w krajach Europy Środkowej i państwach nadbałtyckich wynosił 110 proc. poziomu z 1989 r., a w byłym ZSRR (z wyłączeniem Litwy, Łotwy i Estonii) - 62 proc. Liderami wzrostu są Polska (128 proc.), Słowenia (118 proc.) i Węgry (108 proc.), na przeciwległym krańcu zestawienia sytuują się Mołdawia (35 proc.), Ukraina (44 proc.) oraz Rosja (62 proc.).
Zagraniczne inwestycje bezpośrednie (FDI) napływają do krajów o dobrych perspektywach gospodarczych i zwykle wzmacniają ich wzrost. Dlatego wskaźnik FDI per capita świadczy o tym, czy kraj posuwa się we właściwym kierunku. W latach 1989-2001 Czechy przyciągnęły 2 570 dolarów FDI per capita, Węgry - 2177 dolarów, Polska - 890 dolarów, Ukraina - 79 dolarów, Rosja - 67 dolarów, a Mołdawia - 116 dolarów.
Rynek zdrowia
Socjalistyczna gospodarka z natury marnotrawiła środki, niszczyła więc również środowisko naturalne i szkodziła zdrowiu ludzi. A co się stało po upadku dawnego ustroju z oddziaływaniem gospodarki na środowisko? Jedną z głównych miar tego wpływu jest zużycie energii na jednostkę PKB. Im bardziej spada ten wskaźnik, tym bardziej przyjazna środowisku staje się gospodarka. Otóż, w krajach Europy Środkowej i państwach nadbałtyckich obniżył się on w latach 1989-1998 o 21 proc., a w byłym ZSRR wzrósł o 5 proc. Największy spadek wskaźnika zanotowano na Słowacji (o 23 proc.) i w Polsce (o 21 proc.), największy wzrost w Mołdawii (o 61 proc.), na Ukrainie (o 33,5 proc.) i w Rosji (o 26 proc.). Poprawa wyników gospodarczych idzie w parze z poprawą zdrowia. Oczekiwana długość życia wyraźnie wzrosła w Polsce, Czechach, Słowenii, Estonii, na Węgrzech, Słowacji i Litwie, a spadła w Rosji, Mołdawii i Ukrainie. Podobne zróżnicowanie dotyczy śmiertelności niemowląt.
Równi i równiejsi
Krytycy przemian w III RP często akcentują wzrost nierówności dochodów. Trzeba ich zapytać: jaki poziom zróżnicowania jest uzasadniony, a jaki nie? Czy każde zwiększenie różnic zasługuje na potępienie? Nie znalazłem w popularnych debatach przekonujących odpowiedzi na te podstawowe pytania. Dane pokazują, że zarówno wzrost dochodów, jak i poziom ich zróżnicowania są znacznie mniejsze w krajach, w których nastąpił szybki wzrost gospodarki, niż tam, gdzie PKB spadł. Polska nie tylko odnotowała w latach 1989-2001 największy wzrost PKB, ale i jeden z najniższych poziomów zróżnicowania dochodów. Zupełnie odwrotnie przedstawia się sytuacja w Rosji, na Ukrainie i w Rumunii.
Więcej reform!
Ogromne zróżnicowanie wyników krajów postsocjalistycznych jest niepodważalnym faktem - wszystkie cytowane dane pochodzą z EBOiR. Kraje, które dalej posunęły się w kierunku racjonalnie ograniczonego i zarazem wzmocnionego we właściwych sferach państwa, wolnego rynku, stabilnego pieniądza, osiągnęły zdecydowanie lepsze wyniki niż te, które próbowały bronić ruin socjalizmu lub wpadły w nowy etatyzm. Szczególnie silną i pozytywną zależność stwierdzono między liberalizacją gospodarki a jej wzrostem. Źródłem problemów dotychczasowych liderów nie jest nadmiar reform, lecz ich zablokowanie. Bezrobocie w Polsce byłoby o wiele mniejsze, a wzrost gospodarczy szybszy, gdyby nie torpedowano reform rynku pracy i finansów państwa. Trzeba to teraz nadrobić.
W krzywym zwierciadle
Wiarę w sens historycznych polskich przemian podważają również doktrynalni krytycy, którzy wprawdzie nie głoszą chwały PRL, ale potępiają istotne elementy reform według schematu "miało być całkiem inaczej": miało być więcej miejsc pracy, mniej zewnętrznego kapitału, więcej wydatków socjalnych, szybszy miał też być rozwój gospodarczy. Ważne miejsce zajmują ci, którzy w walce politycznej nie cofali się przed deformowaniem i sprowadzaniem do karykatury obrazu działań poprzedników. Najczęściej dotyczyło to prywatyzacji, która stawała się "grabieżą" lub "wyprzedażą" narodowego majątku, oraz wysiłków na rzecz uzdrawiania finansów państwa, opatrzonych wrogą etykietą "chłodzenia gospodarki". Bombardowanie opinii publicznej takimi stwierdzeniami nie mogło pozostać bez śladu, a najbardziej przysłużyło się awangardzie populizmu. Nie zwalczy się bowiem mocniejszego populizmu za pomocą słabszego. Wręcz przeciwnie - słabszy populizm wzmacnia bardziej agresywnego rywala. Chciałbym przedstawić informacje na temat osiągnięć różnych krajów w ciągu 10-12 lat od upadku socjalizmu. Potraktujmy to jako swego rodzaju odtrutkę na populizm.
Uciekający i peleton
Uderza to, że w krótkim czasie sytuacja krajów posocjalistycznych ogromnie się zróżnicowała. Innymi słowy, warunki życia były tam 10-12 lat temu znacznie bardziej podobne niż dzisiaj. W 2001 r. PKB w krajach Europy Środkowej i państwach nadbałtyckich wynosił 110 proc. poziomu z 1989 r., a w byłym ZSRR (z wyłączeniem Litwy, Łotwy i Estonii) - 62 proc. Liderami wzrostu są Polska (128 proc.), Słowenia (118 proc.) i Węgry (108 proc.), na przeciwległym krańcu zestawienia sytuują się Mołdawia (35 proc.), Ukraina (44 proc.) oraz Rosja (62 proc.).
Zagraniczne inwestycje bezpośrednie (FDI) napływają do krajów o dobrych perspektywach gospodarczych i zwykle wzmacniają ich wzrost. Dlatego wskaźnik FDI per capita świadczy o tym, czy kraj posuwa się we właściwym kierunku. W latach 1989-2001 Czechy przyciągnęły 2 570 dolarów FDI per capita, Węgry - 2177 dolarów, Polska - 890 dolarów, Ukraina - 79 dolarów, Rosja - 67 dolarów, a Mołdawia - 116 dolarów.
Rynek zdrowia
Socjalistyczna gospodarka z natury marnotrawiła środki, niszczyła więc również środowisko naturalne i szkodziła zdrowiu ludzi. A co się stało po upadku dawnego ustroju z oddziaływaniem gospodarki na środowisko? Jedną z głównych miar tego wpływu jest zużycie energii na jednostkę PKB. Im bardziej spada ten wskaźnik, tym bardziej przyjazna środowisku staje się gospodarka. Otóż, w krajach Europy Środkowej i państwach nadbałtyckich obniżył się on w latach 1989-1998 o 21 proc., a w byłym ZSRR wzrósł o 5 proc. Największy spadek wskaźnika zanotowano na Słowacji (o 23 proc.) i w Polsce (o 21 proc.), największy wzrost w Mołdawii (o 61 proc.), na Ukrainie (o 33,5 proc.) i w Rosji (o 26 proc.). Poprawa wyników gospodarczych idzie w parze z poprawą zdrowia. Oczekiwana długość życia wyraźnie wzrosła w Polsce, Czechach, Słowenii, Estonii, na Węgrzech, Słowacji i Litwie, a spadła w Rosji, Mołdawii i Ukrainie. Podobne zróżnicowanie dotyczy śmiertelności niemowląt.
Równi i równiejsi
Krytycy przemian w III RP często akcentują wzrost nierówności dochodów. Trzeba ich zapytać: jaki poziom zróżnicowania jest uzasadniony, a jaki nie? Czy każde zwiększenie różnic zasługuje na potępienie? Nie znalazłem w popularnych debatach przekonujących odpowiedzi na te podstawowe pytania. Dane pokazują, że zarówno wzrost dochodów, jak i poziom ich zróżnicowania są znacznie mniejsze w krajach, w których nastąpił szybki wzrost gospodarki, niż tam, gdzie PKB spadł. Polska nie tylko odnotowała w latach 1989-2001 największy wzrost PKB, ale i jeden z najniższych poziomów zróżnicowania dochodów. Zupełnie odwrotnie przedstawia się sytuacja w Rosji, na Ukrainie i w Rumunii.
Więcej reform!
Ogromne zróżnicowanie wyników krajów postsocjalistycznych jest niepodważalnym faktem - wszystkie cytowane dane pochodzą z EBOiR. Kraje, które dalej posunęły się w kierunku racjonalnie ograniczonego i zarazem wzmocnionego we właściwych sferach państwa, wolnego rynku, stabilnego pieniądza, osiągnęły zdecydowanie lepsze wyniki niż te, które próbowały bronić ruin socjalizmu lub wpadły w nowy etatyzm. Szczególnie silną i pozytywną zależność stwierdzono między liberalizacją gospodarki a jej wzrostem. Źródłem problemów dotychczasowych liderów nie jest nadmiar reform, lecz ich zablokowanie. Bezrobocie w Polsce byłoby o wiele mniejsze, a wzrost gospodarczy szybszy, gdyby nie torpedowano reform rynku pracy i finansów państwa. Trzeba to teraz nadrobić.
Więcej możesz przeczytać w 45/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.