Zapowiadałem niegdyś, że na tratwie Noego szukać będziemy ocalenia z fal współczesnego potopu zagrożeń i kryzysów. Przypominam tę ideę, bo znów nastały czasy zamętu w ojczyźnie i na świecie. W kraju kabaret parlamentarny i wybory samorządowe. W moim bloku pod skrzynkami na listy kłębiły się przez tydzień setki ulotek z legitymacyjnymi fotografiami facetów pod krawatem (widoczne lewe ucho), których nie znam i nie poznam. Do tego w Sejmie straż marszałkowska wynosi z sali posiedzeń fikającego starczymi kończynami dziwaka, który miał reprezentować naród, ale o tym zapomniał (starość nie radość). Terroryzm w USA i w Moskwie. Zakładnikami walki małego narodu z imperium stała się teatralna widownia pierwszego w historii Rosji music-hallu. A co wydarzy się jutro? By duszę od frustracji ocalić, poszedłem do Starego Teatru w Krakowie, gdzie Tadeusz Malak wystawia dramę rapsodyczną Zbigniewa Herberta "Przyjaciele odchodzą. Przesłanie z ostatniego peronu wszechświata" w swym opracowaniu. Tytuł pasuje do klimatu tych dni jak ulał. Widownia młodziutka, przeciętnie 25 lat życia, plus kilka starszych pań i sędziwy autor tych słów. Przez całe przedstawienie cisza wypełniona pięknem poezji zmarłego poety. Potem nie milknące oklaski. Zamiast wycia i orgiastycznych pląsów koncertowych fanów cisza i burzliwe owacje. A aktorzy w zwykłych garniturach, teatr słowa i trochę muzyki. Herbert jest poetą starszego już pokolenia. W jego liryce przeważa dwudziestowieczny lęk i problem zniewolenia człowieka nie tylko przez totalizm, ale i przez "naturę tego świata". Młoda widownia z tego drugiego właśnie powodu kocha Herberta, bo jego nastroje z czasów wojny i PRL nie są już w pełni odczytywane... Oni nie są kombatantami, chyba że będą. Dziś pewnie bliskie są młodym m.in. takie aktualne wiersze jak "Pan Cogito o postawie wyprostowanej": "W Utyce/obywatele/nie chcą się bronić/w mieście wybuchła epidemia/instynktu samozachowawczego/świątynię wolności/zamieniono na pchli targ/senat obraduje nad tym/jak nie być senatem/obywatele/nie chcą się bronić/uczęszczają na przyspieszone kursy/padania na kolana..." Miałem Państwa pocieszyć, a tu taka ponurość. Ten sam Herbert ogłosił też 10 własnych przykazań: "Należy kochać bogów, bo to oczyszcza serce. Nie zabijać. Starać się dobrze myśleć o ludziach, wypożyczając im od święta różne zalety. Strzec się obmowy, która jest najplugawszym rodzajem skrytobójstwa. W miłości zmysłowej unikać przesady, ale także nadmiernych skrupułów. Lepsza jest w przyrodzie para szczęśliwych kochanków niż powikłany związek subtelnych neurasteników. Starać się być szczęśliwym, bo tylko tacy ludzie mogą dać szczęście innym".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.