Stefan Niesiołowski (PO) obiecał na konferencji prasowej, że pozwie nas do sądu za nazwanie go "klinicznym szaleńcem". Byłby to nasz pierwszy proces i będziemy doprawdy zaszczyceni. Musimy też przyznać, że rzeczywiście przeholowaliśmy. Wycofujemy się ze słowa "kliniczny".
Autor sformułowania "pornoprezydent" (to o Kwaśniewskim) i "pornogrubas" (o Kaliszu) wzrusza nas swą wrażliwością. A pozew nas nie dziwi. Już miesiąc temu Jego Ekscelencja Stefan Konstanty Myszkiewicz-Niesiołowski latał po Warszawie z okrzykiem: "Gdzie jest ten skurwysyn Zalewski?! Pozwę go do sądu!" (Mazurek poczuł się wtedy trochę dotknięty). Proszę młodzieży, to się teraz nazywa parlamentarne słownictwo i majestat senatora.
Po wyborczej porażce czas na zmiany. Platforma Obywatelska powołała zespół, który ma zmienić wizerunek partii. W jego skład wchodzą partyjni intelektualiści (Śpiewak, Grupiński), bogacze (Palikot), spece od imidżu oraz marketingu politycznego (Grabowski), a także koledzy, którzy może specjalnych talentów nie mają, ale najlepiej wyczuwają, gdzie leżą konfitury (Abgarowicz, Nowak). Zespół debatuje, a my za darmochę podrzucamy pomysł. Wymienić Śpiewaka Pawła na śpiewaka Torzewskiego. Ma pięknie owłosioną klatę.
Pomysł ten już zyskuje sprzymierzeńców. Oto sekretarz generalny SLD tow. Napieralski proponuje Platformie Obywatelskiej koalicję. Ale stawia warunki: "Tam musi się dużo zmienić. Na razie PO jest jeszcze zbyt konserwatywna". No i na nasze wychodzi. Wszak wiadomo, że socjolog Śpiewak to straszna konserwa, ale już liberalny śpiewak Torzewski to ho, ho. I zatańczy, i melodyjnie zawyje.
Wszyscy krewni i znajomi Danuty Hojarskiej (Samoobrona, dwa wyroki w zawiasach) załapali się na staż w biurze poselskim pani Danusi, a buli za to Unia Europejska. I słusznie, jak głupia, niech buli. Ciekawe natomiast muszą być te staże. W programie zapewne: wiązanie krawatów, wysypywanie zboża (ćwiczą w biurze na płatkach kukurydzianych), palenie opon (trenują na papierosach) i wylewanie gnojowicy. OK, nie będziemy się domyślać, jak się tego uczą.
Szliśmy sobie spokojnie ulicą Rakowiecką w stolicy, koło kościoła jezuitów. Nagle dobiegł nas szum wielki i wiatr z nieba (a dokładnie z tyłu). Tak zwykle dokonują się angelofanie i pozostałe objawienia, więc radośnie podekscytowani byliśmy gotowi na Spotkanie. I rzeczywiście, w tym momencie minął nas, krocząc dumnie i falując swymi niepowtarzalnymi brwiami, On. Jan Olszewski.
Zdradziła. Zostawiła nas samych z tymi oszołomami. I my teraz durni nie wiemy, co myśleć, kogo lubić, kogo nie. Zniknięcie PeDe wywołało ferment i niepokój także wśród polskich intelektualistów. Ci biedni, osamotnieni ludzie (Kora, Fiut, Środoń etc.) już jakiś miesiąc żadnego listu otwartego nie podpisali. I z wprawy mogą wyjść. PeDe i Ty, Henryko Teodoro, wracajcie!
Unia Lewicy domaga się od rządu czegoś tam. Wszyscy w rządzie Marcinkiewicza się tym potwornie przejęli i popadli w długotrwałą depresję.
Awantura na całego z tym Orłem Białym. Prawdziwie polscy i patriotyczni szczecinianie zrzeszeni w komitecie SOS dla Radia Maryja postulują, coby odpowiednim orderem udekorować ojca dyrektora. I tu odezwał się oburzony Ryszard Banderas, pardon, Bender, że jakże to tak, że "nieznany, samozwańczy komitet podszywa się pod SOS dla Radia Maryja", że prowokacja. I że to on, Bender, ma prawo zgłosić o. Rydzyka do orderu i właśnie zgłasza, a w ogóle to on, Bender, kocha ojca dyrektora najbardziej na świecie. I się wzruszył.
Przy okazji Bender ujawnił, że cały Krajowy Sekretariat SOS dla Radia Maryja (bo tak to się oficjalnie nazywa) to trzy osoby (serio!): on, posłanka Anna Sobecka i senator Jan Szafraniec. Jednocześnie - i tu uwaga - ich komitet "spotkał się z ogromnym wsparciem szerokich, milionowych rzesz społeczeństwa. Parę milionów osób zgłosiło akces". Wychodzi na to, że dokładnie trzy miliony: milion Szafrańców, milion Sobeckich i milion Benderów. Plus Antonio Banderas.
fot. J.Marczewski, K.Pacuła
koalicja&[email protected]
Autor sformułowania "pornoprezydent" (to o Kwaśniewskim) i "pornogrubas" (o Kaliszu) wzrusza nas swą wrażliwością. A pozew nas nie dziwi. Już miesiąc temu Jego Ekscelencja Stefan Konstanty Myszkiewicz-Niesiołowski latał po Warszawie z okrzykiem: "Gdzie jest ten skurwysyn Zalewski?! Pozwę go do sądu!" (Mazurek poczuł się wtedy trochę dotknięty). Proszę młodzieży, to się teraz nazywa parlamentarne słownictwo i majestat senatora.
Po wyborczej porażce czas na zmiany. Platforma Obywatelska powołała zespół, który ma zmienić wizerunek partii. W jego skład wchodzą partyjni intelektualiści (Śpiewak, Grupiński), bogacze (Palikot), spece od imidżu oraz marketingu politycznego (Grabowski), a także koledzy, którzy może specjalnych talentów nie mają, ale najlepiej wyczuwają, gdzie leżą konfitury (Abgarowicz, Nowak). Zespół debatuje, a my za darmochę podrzucamy pomysł. Wymienić Śpiewaka Pawła na śpiewaka Torzewskiego. Ma pięknie owłosioną klatę.
Pomysł ten już zyskuje sprzymierzeńców. Oto sekretarz generalny SLD tow. Napieralski proponuje Platformie Obywatelskiej koalicję. Ale stawia warunki: "Tam musi się dużo zmienić. Na razie PO jest jeszcze zbyt konserwatywna". No i na nasze wychodzi. Wszak wiadomo, że socjolog Śpiewak to straszna konserwa, ale już liberalny śpiewak Torzewski to ho, ho. I zatańczy, i melodyjnie zawyje.
Wszyscy krewni i znajomi Danuty Hojarskiej (Samoobrona, dwa wyroki w zawiasach) załapali się na staż w biurze poselskim pani Danusi, a buli za to Unia Europejska. I słusznie, jak głupia, niech buli. Ciekawe natomiast muszą być te staże. W programie zapewne: wiązanie krawatów, wysypywanie zboża (ćwiczą w biurze na płatkach kukurydzianych), palenie opon (trenują na papierosach) i wylewanie gnojowicy. OK, nie będziemy się domyślać, jak się tego uczą.
Szliśmy sobie spokojnie ulicą Rakowiecką w stolicy, koło kościoła jezuitów. Nagle dobiegł nas szum wielki i wiatr z nieba (a dokładnie z tyłu). Tak zwykle dokonują się angelofanie i pozostałe objawienia, więc radośnie podekscytowani byliśmy gotowi na Spotkanie. I rzeczywiście, w tym momencie minął nas, krocząc dumnie i falując swymi niepowtarzalnymi brwiami, On. Jan Olszewski.
Zdradziła. Zostawiła nas samych z tymi oszołomami. I my teraz durni nie wiemy, co myśleć, kogo lubić, kogo nie. Zniknięcie PeDe wywołało ferment i niepokój także wśród polskich intelektualistów. Ci biedni, osamotnieni ludzie (Kora, Fiut, Środoń etc.) już jakiś miesiąc żadnego listu otwartego nie podpisali. I z wprawy mogą wyjść. PeDe i Ty, Henryko Teodoro, wracajcie!
Unia Lewicy domaga się od rządu czegoś tam. Wszyscy w rządzie Marcinkiewicza się tym potwornie przejęli i popadli w długotrwałą depresję.
Awantura na całego z tym Orłem Białym. Prawdziwie polscy i patriotyczni szczecinianie zrzeszeni w komitecie SOS dla Radia Maryja postulują, coby odpowiednim orderem udekorować ojca dyrektora. I tu odezwał się oburzony Ryszard Banderas, pardon, Bender, że jakże to tak, że "nieznany, samozwańczy komitet podszywa się pod SOS dla Radia Maryja", że prowokacja. I że to on, Bender, ma prawo zgłosić o. Rydzyka do orderu i właśnie zgłasza, a w ogóle to on, Bender, kocha ojca dyrektora najbardziej na świecie. I się wzruszył.
Przy okazji Bender ujawnił, że cały Krajowy Sekretariat SOS dla Radia Maryja (bo tak to się oficjalnie nazywa) to trzy osoby (serio!): on, posłanka Anna Sobecka i senator Jan Szafraniec. Jednocześnie - i tu uwaga - ich komitet "spotkał się z ogromnym wsparciem szerokich, milionowych rzesz społeczeństwa. Parę milionów osób zgłosiło akces". Wychodzi na to, że dokładnie trzy miliony: milion Szafrańców, milion Sobeckich i milion Benderów. Plus Antonio Banderas.
fot. J.Marczewski, K.Pacuła
koalicja&[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.