Znając temperament Leppera, można oczekiwać marszu głodnych na Warszawę pod hasłem "chleba i liberalizmu"
A tak było pięknie i prosto. Po jednej stronie my, uczciwi patrioci z solidarnościowym rodowodem. Po drugiej oni, postkomuniści aferalni. Pośrodku Adam Michnik, budujący na bruderszaftach nową etykę niepamięci, fundament jedności moralno-politycznej. Gdzieś na uboczu w politycznych chaszczach Andrzej Lepper stawiał blokady imienia Łukaszenki i ryczał o pieniądze. Liga rodziny Giertychów ubiegała się bezskutecznie (świat nie jest piłką futbolową, świat się podbija głową) o awans do ekstraklasy. Ojciec Rydzyk transmitował przez Rosję Słowo Boże i nieśmiertelne idee popa Gapona i Ochrany. Był jakiś porządek.
Było wiadomo, co myśleć, mówić i pisać. Było łatwo i doprawdy nie wiem, komu to przeszkadzało. Teraz wszystko się w Polsce pokomplikowało niebywale. Każdego dnia trzeba na nowo określać swój stosunek do rzeczywistości. Trzeba myśleć samodzielnie z całym ryzykiem związanym z tym trudnym procesem. Nie ma już ani prostych podziałów, ani wydarzeń, na które można bezrefleksyjnie reagować nabytym odruchem, bo łatwo się ośmieszyć. Ludzie kształtujący opinię publiczną albo przynajmniej pretendujący do tej roli cierpią. Jeszcze wczoraj Kaczyńscy byli w porządku, swoi ludzie, ale niestety stoczyli się na pozycje tych, którzy wygrali wybory. Kto wygrywa, sam sobie jest winien. Jeszcze wczoraj Tusk z Rokitą byli jutrzenką, zorzą poranną, a dzisiaj już zaszli, choć się nie uśpili. Psiakrew. O ileż lepiej by było, gdyby wybory wygrali Olejniczak z Janikiem, nadal wiedzielibyśmy wszyscy, kto zły, a kto dobry, co słuszne, a co wraże, bez zbytniej mitręgi. Człowiek by wychłostał biczem satyry i poszedł spokojnie na piwo w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Ale w tej sytuacji to czarna rozpacz. Rząd chce zmniejszyć, ograniczyć i osłabić KRRiTV. Rada, jak powiadał Marian Hemar, jest nam potrzebna jak na udzie czyrak. W dawnych, sielankowych czasach prostych podziałów recytowano tę prawdę chórem. Ale jak rozwalać tę opanowaną przez postkomunistów strukturę bez nas? Bez nas to jest skok na telewizję albo nawet, jak zauważył Stefan Niesiołowski, skok na kasę. Pewnie Niesiołowski miał na myśli tę kasę, którą wydaje Danuta Waniek na zakupy służbowym samochodem. Nie są to duże pieniądze, ja bym nie skakał, ale ponieważ opublikowane właśnie deklaracje majątkowe nowych ministrów wskazują, że to rząd golasów, więc może im się opłaca.
Podobnie jest z tajnymi służbami. Nikt nigdy nie kwestionował ich destrukcyjnej roli w państwie i ponurych powiązań kryminalno-biznesowych. Ale ledwie rząd zapowiedział rekonstrukcję tych służb, okazało się, że przeniesienie Dukaczewskiego na inne stanowisko, na przykład przy temperowaniu ołówków, to prawie zamach stanu. Wszystko dlatego, że będzie go przenosił Radek Sikorski z Wassermannem, a nie Bronisław Komorowski z Miodowiczem. Jak mówił towarzysz Lenin, kadry decydują o wszystkim. Z tej okazji przypomniał o sobie niezapomniany wciąż Andrzej Celiński, proponując odesłanie Wassermanna na badania psychiatryczne. Powinien zrobić w tej sprawie więcej, powinien podać adres swojego psychiatry. Chociaż może lepiej nie, bo facet nie jest chyba zbyt skuteczny.
Lista posunięć rządu i ich zapowiedzi, które byłyby słuszne, gdyby rząd był inny, jest długa. Reakcja na nie przypomina mi notatkę, którą znaleziono po wojnie (pierwszej światowej) w zagubionych aktach niejakiego Józefa Szwejka: zamierzał zrzucić maskę obłudnika. To samo robi rząd Marcinkiewicza. Zamierza, na szczęście jest demaskowany, zanim zacznie. Nawet Zbigniewa Religę zdemaskowano jako ciemnego zwolennika tezy, że ani ciąża, ani czynności do niej prowadzące nie są chorobą. Skoro nie są, to może nie ma sensu płacić becikowego, na zasadzie refundowania kalekom kul.
Mamy na razie całkowitą dekompozycję sceny politycznej oraz porządku umysłowego. Najpierw na pozycje liberalizmu przeszedł Leszek Miller i w nagrodę został doradcą szefa SLD Wojciecha Olejniczaka. Można się w najbliższej przyszłości spodziewać sejmowego wniosku lewicy o likwidacji wszelkich zasiłków i przeznaczeniu zaoszczędzonych sum na rozwój przedsiębiorczości. Teraz znowu liberałem i obrońcą Leszka Balcerowicza został Andrzej Lepper. Znając jego temperament, można oczekiwać marszu głodnych na Warszawę pod hasłem "chleba i liberalizmu". Jak tak dalej pójdzie, upchnięty w kącie Giertych nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko zostać libertynem i poprowadzić z Owsiakiem orkiestrę świąteczną, wołając: "Róbta, co chceta". Będzie to oczywiście transmitować na żywo Radio Maryja.
Kółko graniaste, czworokanciaste, kółko nam się połamało, a my wszyscy bęc!
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Było wiadomo, co myśleć, mówić i pisać. Było łatwo i doprawdy nie wiem, komu to przeszkadzało. Teraz wszystko się w Polsce pokomplikowało niebywale. Każdego dnia trzeba na nowo określać swój stosunek do rzeczywistości. Trzeba myśleć samodzielnie z całym ryzykiem związanym z tym trudnym procesem. Nie ma już ani prostych podziałów, ani wydarzeń, na które można bezrefleksyjnie reagować nabytym odruchem, bo łatwo się ośmieszyć. Ludzie kształtujący opinię publiczną albo przynajmniej pretendujący do tej roli cierpią. Jeszcze wczoraj Kaczyńscy byli w porządku, swoi ludzie, ale niestety stoczyli się na pozycje tych, którzy wygrali wybory. Kto wygrywa, sam sobie jest winien. Jeszcze wczoraj Tusk z Rokitą byli jutrzenką, zorzą poranną, a dzisiaj już zaszli, choć się nie uśpili. Psiakrew. O ileż lepiej by było, gdyby wybory wygrali Olejniczak z Janikiem, nadal wiedzielibyśmy wszyscy, kto zły, a kto dobry, co słuszne, a co wraże, bez zbytniej mitręgi. Człowiek by wychłostał biczem satyry i poszedł spokojnie na piwo w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Ale w tej sytuacji to czarna rozpacz. Rząd chce zmniejszyć, ograniczyć i osłabić KRRiTV. Rada, jak powiadał Marian Hemar, jest nam potrzebna jak na udzie czyrak. W dawnych, sielankowych czasach prostych podziałów recytowano tę prawdę chórem. Ale jak rozwalać tę opanowaną przez postkomunistów strukturę bez nas? Bez nas to jest skok na telewizję albo nawet, jak zauważył Stefan Niesiołowski, skok na kasę. Pewnie Niesiołowski miał na myśli tę kasę, którą wydaje Danuta Waniek na zakupy służbowym samochodem. Nie są to duże pieniądze, ja bym nie skakał, ale ponieważ opublikowane właśnie deklaracje majątkowe nowych ministrów wskazują, że to rząd golasów, więc może im się opłaca.
Podobnie jest z tajnymi służbami. Nikt nigdy nie kwestionował ich destrukcyjnej roli w państwie i ponurych powiązań kryminalno-biznesowych. Ale ledwie rząd zapowiedział rekonstrukcję tych służb, okazało się, że przeniesienie Dukaczewskiego na inne stanowisko, na przykład przy temperowaniu ołówków, to prawie zamach stanu. Wszystko dlatego, że będzie go przenosił Radek Sikorski z Wassermannem, a nie Bronisław Komorowski z Miodowiczem. Jak mówił towarzysz Lenin, kadry decydują o wszystkim. Z tej okazji przypomniał o sobie niezapomniany wciąż Andrzej Celiński, proponując odesłanie Wassermanna na badania psychiatryczne. Powinien zrobić w tej sprawie więcej, powinien podać adres swojego psychiatry. Chociaż może lepiej nie, bo facet nie jest chyba zbyt skuteczny.
Lista posunięć rządu i ich zapowiedzi, które byłyby słuszne, gdyby rząd był inny, jest długa. Reakcja na nie przypomina mi notatkę, którą znaleziono po wojnie (pierwszej światowej) w zagubionych aktach niejakiego Józefa Szwejka: zamierzał zrzucić maskę obłudnika. To samo robi rząd Marcinkiewicza. Zamierza, na szczęście jest demaskowany, zanim zacznie. Nawet Zbigniewa Religę zdemaskowano jako ciemnego zwolennika tezy, że ani ciąża, ani czynności do niej prowadzące nie są chorobą. Skoro nie są, to może nie ma sensu płacić becikowego, na zasadzie refundowania kalekom kul.
Mamy na razie całkowitą dekompozycję sceny politycznej oraz porządku umysłowego. Najpierw na pozycje liberalizmu przeszedł Leszek Miller i w nagrodę został doradcą szefa SLD Wojciecha Olejniczaka. Można się w najbliższej przyszłości spodziewać sejmowego wniosku lewicy o likwidacji wszelkich zasiłków i przeznaczeniu zaoszczędzonych sum na rozwój przedsiębiorczości. Teraz znowu liberałem i obrońcą Leszka Balcerowicza został Andrzej Lepper. Znając jego temperament, można oczekiwać marszu głodnych na Warszawę pod hasłem "chleba i liberalizmu". Jak tak dalej pójdzie, upchnięty w kącie Giertych nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko zostać libertynem i poprowadzić z Owsiakiem orkiestrę świąteczną, wołając: "Róbta, co chceta". Będzie to oczywiście transmitować na żywo Radio Maryja.
Kółko graniaste, czworokanciaste, kółko nam się połamało, a my wszyscy bęc!
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.