Przyłożona do III RP etyka Kaczyńskiego-Kurskiego sprawia, że Samoobrona i LPR zyskują szlachetne cechy
Polską polityką rządzą obecnie prawa fizyki kwantowej (do wyboru: relatywistycznej). To naprawdę zaskakujące, bo tylko premier jest fizykiem z wykształcenia. To tym bardziej zaskakujące, że bracia Kaczyńscy w liceum przez fizykę i matematykę ledwie się przeczołgali. A tu proszę, Jarosław Kaczyński śmiało wprowadza do polityki zasadę nieoznaczoności Heisenberga. Bardzo rzecz upraszczając, ta zasada polega na tym, że nie można jednocześnie wyznaczyć pewnych par wielkości fizycznych, na przykład położenia i pędu czy czasu i energii. Innymi słowy, każdy pomiar z samej swojej istoty wpływa na badany obiekt, zmieniając jego właściwości.
W polityce zasada nieoznaczoności wygląda tak: do czegokolwiek Jarosław Kaczyński i nadzorowany przezeń rząd się wezmą (pomiar), zmieniają się właściwości tego, do czego się biorą. Przykładowo: biorą się do naprawy państwa, ale zanim cokolwiek zrobią, wyłania się z tego całkiem inne państwo (vide: "Rząd zawiedzionych nadziei"). Nic dziwnego, że na razie nic nie wychodzi z IV RP, bo pod wpływem pomiaru (koncepcji naprawy) umyka ona niczym cząstka oświetlona fotonami. No i dlatego nie wiemy, czy, kiedy i jaka będzie ta IV RP. To samo z rewolucją moralną: przyłożona do zgnilizny III RP etyka Kaczyńskiego-Kurskiego sprawia, że takie obiekty jak Samoobrona, LPR czy Radio Maryja nagle zyskują szlachetne cechy (vide: "Naród otwarty"). Podobnie jest z ideą taniego państwa. Gdy ją PiS zaczyna realizować, państwo nagle się robi drogie (te nowe wydatki socjalne, nowe urzędy i w ogóle to umiłowanie biurokracji). Całe szczęście, że jest już (jeszcze?) także u nas wolny rynek konsumenta, który sprawia, że mamy coraz tańsze produkty i usługi. I okazuje się, że najlepszym interesem jest tani interes. Wedle zasady Sama Waltona, że "każdy dolar niepotrzebnych kosztów to dolar ukradziony klientowi" (vide: "Jutro będzie taniej" - temat okładkowy tego numeru). Szkoda, że premier Marcinkiewicz nie przyczepił sobie hasła Waltona na ścianie w gabinecie.
Albo weźmy burzenie przez PiS czworokąta polityczno-biznesowo-tajniacko-gangsterskiego. Gdy już rząd i PiS oświetlą swoim naprawczym światłem spółki skarbu państwa, okazuje się, że wiele nie trzeba zmieniać - wystarczy wstawić swoich do zarządów i rad nadzorczych, a o konkursach i przejrzystości spokojnie można zapomnieć. Podobnie jest z reformami (pomiarem) w policji, tajnych służbach czy administracji - zamiesza się, kogo trzeba ustawi w szeregu i już jest odnowa. Nic też dziwnego, że służba zdrowia reformuje się całkiem inaczej, niż miało być (to akurat na szczęście). Generalnie z PiS i rządem nie może tak być, jak miało być, bo "praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb" - jak mawiał Jan Kobuszewski w słynnym skeczu w kabarecie Dudek.
W państwie rządzonym przez PiS, tak jak w fizyce kwantowej, dzieją się cuda, a nawet można powiedzieć, że w fizyce łatwiej te cuda zrozumieć, niż słuchając Jarosława Kaczyńskiego czy analizując jego "genialne" posunięcia. W fizyce kwantowej, czyli w bardzo małej skali (około 10-35 metra, wyznaczonej tzw. stałą Plancka), zdarza się, że obiekty fizyczne nabierają niesamowitych właściwości. Na przykład taki elektron może przenikać przez coś, od czego powinien się odbijać (zjawisko tunelowania). W systemie Kaczyńskiego-Kurskiego kłamstwo i krętactwo cudownie się przebijają przez wszystkie przeszkody i zasady (vide: "Lipa dla ciemnoty"). Podobnie jak głupie, socjalistyczne pomysły gospodarcze przebijają się przez bariery stawiane przez reguły wolnego rynku (vide: "Ekonomia DIYE"). Albo jak ideologia ojca Rydzyka przebija się przez bariery zdrowego rozsądku, a często i przyzwoitości (vide: "Moher Power").
W fizyce kwantowej jest jednak pewien kruczek, co szczególnie dobrze widać w biologii. Na kwantowym poziomie zasada nieoznaczoności prowadzi do błędów w DNA, czyli najczęściej do degeneracji, a potem śmierci. W życiu państwa te błędy powielają się nawet częściej niż w DNA i szybko mają widoczne skutki. Szkoda tylko, że te skutki od razu i na długo dosięgają obywateli, a z opóźnieniem i na krótko autorów tych błędów. Ale gdy tych ostatnich dobrze oświetlić, mogą pokazać nieoczekiwane właściwości, a nawet mogą się znaleźć w zaskakującym dla siebie miejscu, skąd trudno się wydostać.
W polityce zasada nieoznaczoności wygląda tak: do czegokolwiek Jarosław Kaczyński i nadzorowany przezeń rząd się wezmą (pomiar), zmieniają się właściwości tego, do czego się biorą. Przykładowo: biorą się do naprawy państwa, ale zanim cokolwiek zrobią, wyłania się z tego całkiem inne państwo (vide: "Rząd zawiedzionych nadziei"). Nic dziwnego, że na razie nic nie wychodzi z IV RP, bo pod wpływem pomiaru (koncepcji naprawy) umyka ona niczym cząstka oświetlona fotonami. No i dlatego nie wiemy, czy, kiedy i jaka będzie ta IV RP. To samo z rewolucją moralną: przyłożona do zgnilizny III RP etyka Kaczyńskiego-Kurskiego sprawia, że takie obiekty jak Samoobrona, LPR czy Radio Maryja nagle zyskują szlachetne cechy (vide: "Naród otwarty"). Podobnie jest z ideą taniego państwa. Gdy ją PiS zaczyna realizować, państwo nagle się robi drogie (te nowe wydatki socjalne, nowe urzędy i w ogóle to umiłowanie biurokracji). Całe szczęście, że jest już (jeszcze?) także u nas wolny rynek konsumenta, który sprawia, że mamy coraz tańsze produkty i usługi. I okazuje się, że najlepszym interesem jest tani interes. Wedle zasady Sama Waltona, że "każdy dolar niepotrzebnych kosztów to dolar ukradziony klientowi" (vide: "Jutro będzie taniej" - temat okładkowy tego numeru). Szkoda, że premier Marcinkiewicz nie przyczepił sobie hasła Waltona na ścianie w gabinecie.
Albo weźmy burzenie przez PiS czworokąta polityczno-biznesowo-tajniacko-gangsterskiego. Gdy już rząd i PiS oświetlą swoim naprawczym światłem spółki skarbu państwa, okazuje się, że wiele nie trzeba zmieniać - wystarczy wstawić swoich do zarządów i rad nadzorczych, a o konkursach i przejrzystości spokojnie można zapomnieć. Podobnie jest z reformami (pomiarem) w policji, tajnych służbach czy administracji - zamiesza się, kogo trzeba ustawi w szeregu i już jest odnowa. Nic też dziwnego, że służba zdrowia reformuje się całkiem inaczej, niż miało być (to akurat na szczęście). Generalnie z PiS i rządem nie może tak być, jak miało być, bo "praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb" - jak mawiał Jan Kobuszewski w słynnym skeczu w kabarecie Dudek.
W państwie rządzonym przez PiS, tak jak w fizyce kwantowej, dzieją się cuda, a nawet można powiedzieć, że w fizyce łatwiej te cuda zrozumieć, niż słuchając Jarosława Kaczyńskiego czy analizując jego "genialne" posunięcia. W fizyce kwantowej, czyli w bardzo małej skali (około 10-35 metra, wyznaczonej tzw. stałą Plancka), zdarza się, że obiekty fizyczne nabierają niesamowitych właściwości. Na przykład taki elektron może przenikać przez coś, od czego powinien się odbijać (zjawisko tunelowania). W systemie Kaczyńskiego-Kurskiego kłamstwo i krętactwo cudownie się przebijają przez wszystkie przeszkody i zasady (vide: "Lipa dla ciemnoty"). Podobnie jak głupie, socjalistyczne pomysły gospodarcze przebijają się przez bariery stawiane przez reguły wolnego rynku (vide: "Ekonomia DIYE"). Albo jak ideologia ojca Rydzyka przebija się przez bariery zdrowego rozsądku, a często i przyzwoitości (vide: "Moher Power").
W fizyce kwantowej jest jednak pewien kruczek, co szczególnie dobrze widać w biologii. Na kwantowym poziomie zasada nieoznaczoności prowadzi do błędów w DNA, czyli najczęściej do degeneracji, a potem śmierci. W życiu państwa te błędy powielają się nawet częściej niż w DNA i szybko mają widoczne skutki. Szkoda tylko, że te skutki od razu i na długo dosięgają obywateli, a z opóźnieniem i na krótko autorów tych błędów. Ale gdy tych ostatnich dobrze oświetlić, mogą pokazać nieoczekiwane właściwości, a nawet mogą się znaleźć w zaskakującym dla siebie miejscu, skąd trudno się wydostać.
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.