****
Otwierający album utwór "Hung Up" - z samplem z "Gimme Gimme Gimme (The Man After Midnight)" Abby - ma szansę być uznany za najlepszy kawałek taneczny w całym dorobku Madonny. To dobra wiadomość dla najwierniejszych fanów królowej popu, którzy nie zniechęcili się jej irytująco nachalną promocją kabały i żenującymi wynurzeniami na tematy polityczne spod znaku "Music" i "American Life". Finansowa klapa zwłaszcza "American Life" z 2003 r. chyba skutecznie przypomniała Madonnie, że rolą gwiazdy pop nie jest wygłaszanie kazań i wiecowanie, lecz zabawianie publiczności. "Confessions On A Dance Floor" to czyste disco, gdzie w sekwencji płynnie następujących po sobie utworów rozpoznać można Madonnę z czasów "Like A Prayer" i z najlepszych momentów z wyprodukowanego przez Williama Orbita "Ray Of Light" z 1998 r. I tym razem wyśmienita produkcja Brytyjczyka Stuarta Price'a przydała nowemu repertuarowi odcień europopowy, lecz - dla odmiany - bez futurystycznego sznytu Orbita, a z nutką nostalgii za czasami młodości Donny Summer, Pet Shop Boys, Eurythmics i Giorgia Morodera, ale też epoką świetności nowojorskich klubów Danceteria i Studio 54. Reszta repertuaru na tym godzinnym supermiksie tanecznym nie wznosi się na takie szczyty jak "Hung Up", ale jest dostatecznie wysokiej jakości, by po chudszych latach zapewnić Madonnie duży komercyjny sukces.
Jerzy A. Rzewuski
Madonna: "Confessions On A Dancefloor" (Warner)
Otwierający album utwór "Hung Up" - z samplem z "Gimme Gimme Gimme (The Man After Midnight)" Abby - ma szansę być uznany za najlepszy kawałek taneczny w całym dorobku Madonny. To dobra wiadomość dla najwierniejszych fanów królowej popu, którzy nie zniechęcili się jej irytująco nachalną promocją kabały i żenującymi wynurzeniami na tematy polityczne spod znaku "Music" i "American Life". Finansowa klapa zwłaszcza "American Life" z 2003 r. chyba skutecznie przypomniała Madonnie, że rolą gwiazdy pop nie jest wygłaszanie kazań i wiecowanie, lecz zabawianie publiczności. "Confessions On A Dance Floor" to czyste disco, gdzie w sekwencji płynnie następujących po sobie utworów rozpoznać można Madonnę z czasów "Like A Prayer" i z najlepszych momentów z wyprodukowanego przez Williama Orbita "Ray Of Light" z 1998 r. I tym razem wyśmienita produkcja Brytyjczyka Stuarta Price'a przydała nowemu repertuarowi odcień europopowy, lecz - dla odmiany - bez futurystycznego sznytu Orbita, a z nutką nostalgii za czasami młodości Donny Summer, Pet Shop Boys, Eurythmics i Giorgia Morodera, ale też epoką świetności nowojorskich klubów Danceteria i Studio 54. Reszta repertuaru na tym godzinnym supermiksie tanecznym nie wznosi się na takie szczyty jak "Hung Up", ale jest dostatecznie wysokiej jakości, by po chudszych latach zapewnić Madonnie duży komercyjny sukces.
Jerzy A. Rzewuski
Madonna: "Confessions On A Dancefloor" (Warner)
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.