Janković, najbogatszy człowiek Europy środkowej, jest już wart 4 mld USD
Jego biznesowe plany w połowie lat 80. zostały wyśmiane. Serb Milan Janković, obecnie znany jako Philip Zepter, usiłował wtedy zachęcić kilku swoich rodaków, a zarazem wspólników w firmie handlującej w Austrii kablami, mrożonkami i sprzętem AGD, by uruchomić nowy biznes - sprzedaż garnków przez sieć akwizytorów. - Nikt nie wierzył w powodzenie takiego przedsięwzięcia. Ale po kilku miesiącach działalności nowej firmy Janković był już bogaczem - wspomina Vibor Mulić, obecnie szef rady nadzorczej polskiej części koncernu Zepter International.
"Być, nie będąc widzianym" - ta maksyma szwedzkich Wallenbergów mogłaby być mottem założycieli lub współwłaścicieli takich potentatów w sprzedaży bezpośredniej, jak Amway, Avon, Oriflame, Herbalife, Mary Kay, Tupperware lub Vorwerk. Milan Janković, czyli Philip Zepter, nawet na ich tle może uchodzić za jedną z najbardziej tajemniczych postaci świata biznesu, mimo że w ostatnich 19 latach przedstawiciele jego handlowego imperium odwiedzili domy albo zorganizowali prezentacje produktów m.in. dla tysięcy Polaków. - Różnię się od większości osób mentalnością zwycięzcy. Wielu ludzi kastruje własne ambicje, bo sukces ich przeraża. Dla mnie drugie miejsce to porażka - mówi "Wprost" Philip Zepter, który tak tłumaczy, jak doszedł do fortuny szacowanej na ponad 4 mld USD.
Jednak krytycy twierdzą, że prawdziwymi przyczynami sukcesu Serba wcale nie są pomysłowość, intuicja i upór. Pytają, czy klienci kupujący produkty Zeptera mimo woli mogli wspierać koncern robiący nielegalne interesy z serbskimi tajnymi służbami i ludźmi z otoczenia byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloäevicia sądzonego w Hadze za zbrodnie wojenne i ludobójstwo. Taki wniosek wypływa z raportów pozarządowej organizacji International Crisis Group z Brukseli.
Uciśniony umysł
Janković już w chwili wyjazdu z Jugosławii na początku lat 80. nosił w plecaku buławę, a nawet berło. Jego znajomi twierdzą bowiem, że wymyślając kilka lat później nazwę dla swojej sieci sprzedaży bezpośredniej, posłużył się nazwiskiem rodowym swej babki - Zepter, co po niemiecku oznacza "berło" (tak jak staropolski sceptr). Sam także przybrał nowe nazwisko.
- Ustrój komunistycznej Jugosławii był zbyt ciasny dla moich nowatorskich pomysłów - wspomina Zepter, który wyemigrował do Austrii (posadę otrzymała tam jego żona Madlena, profesor literatury) jako trzydziestoletni absolwent ekonomii, mający za sobą skromną karierę w jugosłowiańskiej centrali handlu zagranicznego Transkop. W Austrii znalazł pracę w oddziale niemieckiej sieci AMC handlującej garnkami. Okazał się zdolnym sprzedawcą i szybko awansował, ale w 1986 r. uznał, że ta praca "nie zapewnia mu odpowiedniej przestrzeni dla rosnących ambicji" i założył w Linzu własną sieć sprzedaży bezpośredniej - Zepter Handels GmbH. Pod koniec lat 80. dwukrotnie znalazła się ona u progu bankructwa. - Musiałem sprzedać moje ulubione BMW, by móc wypłacić pracownikom pensje - wspomina Zepter.
Współpracownicy Zeptera twierdzą, że jest on urodzonym przywódcą: wciąż ma nowe pomysły, nie boi się ryzyka, zaraża entuzjazmem. Mimo to nikomu nieznany Serb, który powielił model biznesu wymyślony w USA na przełomie lat 40. i 50., nie rozwinąłby skrzydeł na bardzo konkurencyjnym rynku, gdyby w porę nie dostrzegł, że supergarnki w cenie 1,2-1,8 tys. zł za zestaw chętnie kupią... mieszkańcy biednych państw Europy Środkowej i Wschodniej. Pierwszym z nich była Bułgaria, której rynek sieć Serba zaczęła penetrować jeszcze za rządów komunistów w latach 80.
Garnek, który mówi
Vibor Mulić, uważa, że firma nie pojawiłaby się w Polsce w 1991 r., gdyby zamiast polegać na intuicji, Zepter zdał się na wyniki rynkowych badań. - Okazało się, że nasze produkty kupują nie najbogatsi, nieliczni w postkomunistycznej Europie, lecz przedstawiciele klasy średniej i osoby mniej zamożne - mówi Mulić.
Obecnie Zepter sprzedaje swoje wyroby w kilkudziesięciu państwach - od USA i Australii po Kazachstan - ale pozycję zawdzięcza głównie rynkom wschodnim. Na przykład w Rosji sprzedaż Zeptera sięga 400 mln USD rocznie, co stanowi 40 proc. przychodów holdingu. Philip Zepter uważa jednak, że ma pomysł na każdy rynek. - Sprzedawanie piasku Arabom nie jest dla mnie żartem, tylko celem handlowym - mówi.
Tak jak Amway i inne podobne sieci Zepter twierdzi, że jego wyroby są tak zaawansowane technologicznie i niezniszczalne, a ich użytkowanie korzystne dla naszego zdrowia i urody, że muszą być sprzedawane w systemie "od drzwi do drzwi", by handlowcy mieli szansę objaśnić klientom owe zalety i to, dlaczego warto za nie słono zapłacić. Sieć Serba zaczynała od sprzedaży garnków, a dziś oferuje 300 rodzajów produktów - oprócz garnków i sztućców są to m.in. odświeżacze powietrza, filtry do wody, lampy do terapii światłem, kosmetyki, odkurzacze. Zepter próbuje też wejść na rynek luksusowej biżuterii, piór i zegarków ("inspirowanych nocami w Monte Carlo").
Zepter bardziej agresywnie niż wielu konkurentów promuje swój brand. Większość sieci sprzedaży bezpośredniej polega na tzw. marketingu szeptanym. Zepter sponsoruje natomiast sport - Formułę 1, koszykówkę (w Polsce był sponsorem Śląska Wrocław), tenisowy turniej w Monte Carlo. Do współpracy pozyskał takie byłe gwiazdy sportu jak tyczkarz Siergiej Bubka czy tenisistka Arantxa Sanchez Vicario.
Logo Zeptera widnieje na plakatach imprez kulturalnych, naukowych, płytach, książkach. Na przykład w wydanym u nas zbiorze opowiadań dla dzieci, w bajce o perypetiach kuchennych naczyń, patelnia mówi do tygla: "Pochodzę ze szlachetnego rodu Zepter. Mój rodzony brat został podarowany samemu papieżowi w Rzymie. Jeżeli pan mi nie wierzy, proszę obejrzeć zdjęcie pod adresem www.siodmeniebo.edu.pl".
Zepter na prezydenta
Philip Zepter, który z żoną i pięcioletnią córką mieszka obecnie w Monako, jest przyjacielem księcia Alberta II. Podobno grywa w golfa z aktorem Kevinem Costnerem i w tenisa z byłym mistrzem Borisem Beckerem. Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU) jego nazwiskiem ochrzciła jedno z małych ciał niebieskich.
Nikt dokładnie nie wie, jak rozległe są interesy Serba, bo nie ujawnił struktury swego holdingu. - We wszystkich spółkach zawsze ostatecznym właścicielem jest Philip Zepter - zapewnia Vibor Mulić. Zepter, który przeniósł siedzibę do Wollerau w szwajcarskim kantonie Schwyz, stworzył grupę obejmującą m.in. fabryki garnków we Włoszech, urządzeń medycznych i kosmetyków w Szwajcarii, sztućców w Niemczech, dziesiątki biur handlowych, 50 firmowych salonów w takich miastach jak Moskwa, Paryż, Praga czy Warszawa i sieć 100 tys. handlowców na całym świecie. W Polsce przed akcesją do unii w 2004 r. Zepter z pompą rozpoczął produkcję magnetycznych zmiękczaczy wody w Sochaczewie, ale naprawdę zleca ją tamtejszej polskiej firmie.
Z czasem Philip Zepter zaczął odwiedzać Serbię, gdzie prowadził biznes od wczesnych lat 90. Dziś należą do niego m.in. dwa banki działające w Serbii oraz serbskiej części Bośni i Hercegowiny, towarzystwo ubezpieczeniowe, operator telefonii komórkowej - wszystkie pod marką Zepter. W 2003 r. nabył stocznię rzeczną nad Sawą w Belgradzie. Przejawia też coraz większe ambicje w życiu publicznym. Rozważał start w ostatnich wyborach prezydenckich (podobno odradzili mu to współpracownicy, tłumacząc, że jest za wcześnie, by porzucał kierowanie holdingiem). Miliardera łączyła przyjaźń m.in. z premierem Zoranem Dzindziciem zastrzelonym w Belgradzie 12 marca 2003 r. (wieczór przed zamachem oni i ich rodziny spędzili razem).
- Po pięciu latach od upadku Milosevicia w Serbii nadal rządzą korupcja, przestępczość i biurokracja - grzmi Philip Zepter. Od kiedy jednak uwikłał się w politykę, sam coraz częściej jest oskarżany o podwójne życie - szanowanego przedsiębiorcy i aferzysty. Nacjonalista Vojislav Seselj, dawny lider Serbskiej Partii Radykalnej, który czeka na proces przed trybunałem w Hadze, twierdził nawet, że Zepter sprzedawał broń fundamentalistom islamskim walczącym z rządem w Algierii. Miliarder zaprzecza oskarżeniom: wygrał procesy z belgradzką gazetą "Balkan" i czarnogórską "Dan", które oskarżały go o szmugiel broni i ciemne interesy z ludźmi dawnej bezpieki.
Oskarżenia, pomówienia?
W 2003 r. pozarządowa organizacja ICG co najmniej w dwóch swych raportach oskarżyła grupę Zepter i jej właściciela o "zapewnianie przykrywki dla prania pieniędzy i dostaw broni" w Republice Serbskiej - jednej z autonomicznych części federacyjnej Bośni i Hercegowiny. Zeptera wymieniono też wśród swoistych "bankierów" reżimu Milosevicia, a Zepter Banka wskazano jako pośrednika w nielegalnych operacjach finansowych serbskiej bezpieki DB (przemianowanej na BIA). - To stek kłamstw. Za rządów Milosevicia władza robiła wszystko, żeby mnie zniszczyć.
W 1995 r. musiałem nawet wstrzymać działalność w Serbii, bo cła, podatki i utrudnienia w imporcie uczyniły biznes bezcelowym, a nie chciałem płacić urzędnikom haraczów - twierdzi Zepter. Uważa, że oskarżenia to wymysły Jamesa Lyona, szefa serbskiego oddziału ICG, który chce się w ten sposób pozbyć z rynku konkurentów. Ale raporty ICG "żyrują" też poważniejsze nazwiska. Wśród członków organizacji są emerytowani politycy i dyplomaci (w radzie zasiadają m.in. Zbigniew Brzeziński, Bronisław Geremek i były dowódca NATO w Europie gen. Wesley Clark), a jej donatorami są m.in. George Soros, Fundacja Billa i Melindy Gatesów, Fundacja Forda, brytyjski Foreign Office. We fragmentach raportów dotyczących grupy Zepter ICG powołuje się nawet na nigdy nie upublicznione ustalenia urzędu reprezentanta ONZ i unii w Bośni i Hercegowinie, nadzorującego tam wykonanie postanowień traktatu pokojowego z 1995 r. (obecnie funkcję tę pełni Brytyjczyk Paddy Ashdown, zwany niekiedy wicekrólem Bośni i Hercegowiny).
Philip Zepter szacuje, że bezpodstawne oskarżenia naraziły jego grupę handlową na utratę wiarygodności i straty rzędu 400 mln USD. Wynajął znaną kancelarię prawną z Los Angeles i pozwał ICG, nie wyklucza też pozwania Paddy'ego Ashdowna. Być może dopiero proces, który powinien się niedługo rozpocząć (trwa ustalanie właściwości sądu, bo Zepter złożył pozwy w Waszyngtonie i Brukseli), uchyli rąbka tajemnicy o zawrotnej karierze ambitnego Serba.
"Być, nie będąc widzianym" - ta maksyma szwedzkich Wallenbergów mogłaby być mottem założycieli lub współwłaścicieli takich potentatów w sprzedaży bezpośredniej, jak Amway, Avon, Oriflame, Herbalife, Mary Kay, Tupperware lub Vorwerk. Milan Janković, czyli Philip Zepter, nawet na ich tle może uchodzić za jedną z najbardziej tajemniczych postaci świata biznesu, mimo że w ostatnich 19 latach przedstawiciele jego handlowego imperium odwiedzili domy albo zorganizowali prezentacje produktów m.in. dla tysięcy Polaków. - Różnię się od większości osób mentalnością zwycięzcy. Wielu ludzi kastruje własne ambicje, bo sukces ich przeraża. Dla mnie drugie miejsce to porażka - mówi "Wprost" Philip Zepter, który tak tłumaczy, jak doszedł do fortuny szacowanej na ponad 4 mld USD.
Jednak krytycy twierdzą, że prawdziwymi przyczynami sukcesu Serba wcale nie są pomysłowość, intuicja i upór. Pytają, czy klienci kupujący produkty Zeptera mimo woli mogli wspierać koncern robiący nielegalne interesy z serbskimi tajnymi służbami i ludźmi z otoczenia byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloäevicia sądzonego w Hadze za zbrodnie wojenne i ludobójstwo. Taki wniosek wypływa z raportów pozarządowej organizacji International Crisis Group z Brukseli.
Uciśniony umysł
Janković już w chwili wyjazdu z Jugosławii na początku lat 80. nosił w plecaku buławę, a nawet berło. Jego znajomi twierdzą bowiem, że wymyślając kilka lat później nazwę dla swojej sieci sprzedaży bezpośredniej, posłużył się nazwiskiem rodowym swej babki - Zepter, co po niemiecku oznacza "berło" (tak jak staropolski sceptr). Sam także przybrał nowe nazwisko.
- Ustrój komunistycznej Jugosławii był zbyt ciasny dla moich nowatorskich pomysłów - wspomina Zepter, który wyemigrował do Austrii (posadę otrzymała tam jego żona Madlena, profesor literatury) jako trzydziestoletni absolwent ekonomii, mający za sobą skromną karierę w jugosłowiańskiej centrali handlu zagranicznego Transkop. W Austrii znalazł pracę w oddziale niemieckiej sieci AMC handlującej garnkami. Okazał się zdolnym sprzedawcą i szybko awansował, ale w 1986 r. uznał, że ta praca "nie zapewnia mu odpowiedniej przestrzeni dla rosnących ambicji" i założył w Linzu własną sieć sprzedaży bezpośredniej - Zepter Handels GmbH. Pod koniec lat 80. dwukrotnie znalazła się ona u progu bankructwa. - Musiałem sprzedać moje ulubione BMW, by móc wypłacić pracownikom pensje - wspomina Zepter.
Współpracownicy Zeptera twierdzą, że jest on urodzonym przywódcą: wciąż ma nowe pomysły, nie boi się ryzyka, zaraża entuzjazmem. Mimo to nikomu nieznany Serb, który powielił model biznesu wymyślony w USA na przełomie lat 40. i 50., nie rozwinąłby skrzydeł na bardzo konkurencyjnym rynku, gdyby w porę nie dostrzegł, że supergarnki w cenie 1,2-1,8 tys. zł za zestaw chętnie kupią... mieszkańcy biednych państw Europy Środkowej i Wschodniej. Pierwszym z nich była Bułgaria, której rynek sieć Serba zaczęła penetrować jeszcze za rządów komunistów w latach 80.
Garnek, który mówi
Vibor Mulić, uważa, że firma nie pojawiłaby się w Polsce w 1991 r., gdyby zamiast polegać na intuicji, Zepter zdał się na wyniki rynkowych badań. - Okazało się, że nasze produkty kupują nie najbogatsi, nieliczni w postkomunistycznej Europie, lecz przedstawiciele klasy średniej i osoby mniej zamożne - mówi Mulić.
Obecnie Zepter sprzedaje swoje wyroby w kilkudziesięciu państwach - od USA i Australii po Kazachstan - ale pozycję zawdzięcza głównie rynkom wschodnim. Na przykład w Rosji sprzedaż Zeptera sięga 400 mln USD rocznie, co stanowi 40 proc. przychodów holdingu. Philip Zepter uważa jednak, że ma pomysł na każdy rynek. - Sprzedawanie piasku Arabom nie jest dla mnie żartem, tylko celem handlowym - mówi.
Tak jak Amway i inne podobne sieci Zepter twierdzi, że jego wyroby są tak zaawansowane technologicznie i niezniszczalne, a ich użytkowanie korzystne dla naszego zdrowia i urody, że muszą być sprzedawane w systemie "od drzwi do drzwi", by handlowcy mieli szansę objaśnić klientom owe zalety i to, dlaczego warto za nie słono zapłacić. Sieć Serba zaczynała od sprzedaży garnków, a dziś oferuje 300 rodzajów produktów - oprócz garnków i sztućców są to m.in. odświeżacze powietrza, filtry do wody, lampy do terapii światłem, kosmetyki, odkurzacze. Zepter próbuje też wejść na rynek luksusowej biżuterii, piór i zegarków ("inspirowanych nocami w Monte Carlo").
Zepter bardziej agresywnie niż wielu konkurentów promuje swój brand. Większość sieci sprzedaży bezpośredniej polega na tzw. marketingu szeptanym. Zepter sponsoruje natomiast sport - Formułę 1, koszykówkę (w Polsce był sponsorem Śląska Wrocław), tenisowy turniej w Monte Carlo. Do współpracy pozyskał takie byłe gwiazdy sportu jak tyczkarz Siergiej Bubka czy tenisistka Arantxa Sanchez Vicario.
Logo Zeptera widnieje na plakatach imprez kulturalnych, naukowych, płytach, książkach. Na przykład w wydanym u nas zbiorze opowiadań dla dzieci, w bajce o perypetiach kuchennych naczyń, patelnia mówi do tygla: "Pochodzę ze szlachetnego rodu Zepter. Mój rodzony brat został podarowany samemu papieżowi w Rzymie. Jeżeli pan mi nie wierzy, proszę obejrzeć zdjęcie pod adresem www.siodmeniebo.edu.pl".
Zepter na prezydenta
Philip Zepter, który z żoną i pięcioletnią córką mieszka obecnie w Monako, jest przyjacielem księcia Alberta II. Podobno grywa w golfa z aktorem Kevinem Costnerem i w tenisa z byłym mistrzem Borisem Beckerem. Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU) jego nazwiskiem ochrzciła jedno z małych ciał niebieskich.
Nikt dokładnie nie wie, jak rozległe są interesy Serba, bo nie ujawnił struktury swego holdingu. - We wszystkich spółkach zawsze ostatecznym właścicielem jest Philip Zepter - zapewnia Vibor Mulić. Zepter, który przeniósł siedzibę do Wollerau w szwajcarskim kantonie Schwyz, stworzył grupę obejmującą m.in. fabryki garnków we Włoszech, urządzeń medycznych i kosmetyków w Szwajcarii, sztućców w Niemczech, dziesiątki biur handlowych, 50 firmowych salonów w takich miastach jak Moskwa, Paryż, Praga czy Warszawa i sieć 100 tys. handlowców na całym świecie. W Polsce przed akcesją do unii w 2004 r. Zepter z pompą rozpoczął produkcję magnetycznych zmiękczaczy wody w Sochaczewie, ale naprawdę zleca ją tamtejszej polskiej firmie.
Z czasem Philip Zepter zaczął odwiedzać Serbię, gdzie prowadził biznes od wczesnych lat 90. Dziś należą do niego m.in. dwa banki działające w Serbii oraz serbskiej części Bośni i Hercegowiny, towarzystwo ubezpieczeniowe, operator telefonii komórkowej - wszystkie pod marką Zepter. W 2003 r. nabył stocznię rzeczną nad Sawą w Belgradzie. Przejawia też coraz większe ambicje w życiu publicznym. Rozważał start w ostatnich wyborach prezydenckich (podobno odradzili mu to współpracownicy, tłumacząc, że jest za wcześnie, by porzucał kierowanie holdingiem). Miliardera łączyła przyjaźń m.in. z premierem Zoranem Dzindziciem zastrzelonym w Belgradzie 12 marca 2003 r. (wieczór przed zamachem oni i ich rodziny spędzili razem).
- Po pięciu latach od upadku Milosevicia w Serbii nadal rządzą korupcja, przestępczość i biurokracja - grzmi Philip Zepter. Od kiedy jednak uwikłał się w politykę, sam coraz częściej jest oskarżany o podwójne życie - szanowanego przedsiębiorcy i aferzysty. Nacjonalista Vojislav Seselj, dawny lider Serbskiej Partii Radykalnej, który czeka na proces przed trybunałem w Hadze, twierdził nawet, że Zepter sprzedawał broń fundamentalistom islamskim walczącym z rządem w Algierii. Miliarder zaprzecza oskarżeniom: wygrał procesy z belgradzką gazetą "Balkan" i czarnogórską "Dan", które oskarżały go o szmugiel broni i ciemne interesy z ludźmi dawnej bezpieki.
Oskarżenia, pomówienia?
W 2003 r. pozarządowa organizacja ICG co najmniej w dwóch swych raportach oskarżyła grupę Zepter i jej właściciela o "zapewnianie przykrywki dla prania pieniędzy i dostaw broni" w Republice Serbskiej - jednej z autonomicznych części federacyjnej Bośni i Hercegowiny. Zeptera wymieniono też wśród swoistych "bankierów" reżimu Milosevicia, a Zepter Banka wskazano jako pośrednika w nielegalnych operacjach finansowych serbskiej bezpieki DB (przemianowanej na BIA). - To stek kłamstw. Za rządów Milosevicia władza robiła wszystko, żeby mnie zniszczyć.
W 1995 r. musiałem nawet wstrzymać działalność w Serbii, bo cła, podatki i utrudnienia w imporcie uczyniły biznes bezcelowym, a nie chciałem płacić urzędnikom haraczów - twierdzi Zepter. Uważa, że oskarżenia to wymysły Jamesa Lyona, szefa serbskiego oddziału ICG, który chce się w ten sposób pozbyć z rynku konkurentów. Ale raporty ICG "żyrują" też poważniejsze nazwiska. Wśród członków organizacji są emerytowani politycy i dyplomaci (w radzie zasiadają m.in. Zbigniew Brzeziński, Bronisław Geremek i były dowódca NATO w Europie gen. Wesley Clark), a jej donatorami są m.in. George Soros, Fundacja Billa i Melindy Gatesów, Fundacja Forda, brytyjski Foreign Office. We fragmentach raportów dotyczących grupy Zepter ICG powołuje się nawet na nigdy nie upublicznione ustalenia urzędu reprezentanta ONZ i unii w Bośni i Hercegowinie, nadzorującego tam wykonanie postanowień traktatu pokojowego z 1995 r. (obecnie funkcję tę pełni Brytyjczyk Paddy Ashdown, zwany niekiedy wicekrólem Bośni i Hercegowiny).
Philip Zepter szacuje, że bezpodstawne oskarżenia naraziły jego grupę handlową na utratę wiarygodności i straty rzędu 400 mln USD. Wynajął znaną kancelarię prawną z Los Angeles i pozwał ICG, nie wyklucza też pozwania Paddy'ego Ashdowna. Być może dopiero proces, który powinien się niedługo rozpocząć (trwa ustalanie właściwości sądu, bo Zepter złożył pozwy w Waszyngtonie i Brukseli), uchyli rąbka tajemnicy o zawrotnej karierze ambitnego Serba.
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.