Chyba tylko Marilyn Monroe może w Ameryce konkurować ze sławą Georgii O'Keeffe
Stała się ikoną ruchu kobiecego, choć tego nie chciała. Podobnie zresztą jak nasza rodaczka Tamara Łempicka. Georgia O'Keeffe deklarowała: "Nigdy nie będę feministką, bo kobiety nigdy nie zrobiły dla mnie nic dobrego. To mężczyźni zawsze mi pomagali". Wbrew słowom malarki dzielne sawantki wymieniały ją jednym tchem obok Anais Nin czy Virginii Woolf. Głównie dlatego, że malowane przez Georgię kwiaty przypominały feministkom waginy. O'Keeffe konsekwentnie twierdziła, że jeśli komuś coś zawdzięcza, to Alfredowi Stieglitzowi. Tworzyła z nim taką artystyczną parę jak Frida Kahlo z Diego Rivierą czy Salvador Dali z Galą.
O trzydziestu latach związku Georgii i Alfreda opowiada przedstawienie "Kocham O'Keeffe", którego premiera odbędzie się 27 listopada w warszawskim Kino-Teatrze Bajka. Spektakl może być hitem obecnego sezonu teatralnego. Akcja sztuki rozgrywa się w nowojorskim apartamencie O'Keeffe i Stieglitza oraz w pracowni artystki. Inteligentne, pełne humoru dialogi o sprawach damsko-męskich ubarwiają wzruszającą historię miłości ekscentrycznego duetu.
Krzysztof Kolberger, reżyser spektaklu i odtwórca roli Stieglitza, pokazał wielką klasę i jako reżyser, i jako aktor. Jego sceniczną partnerką jest Małgorzata Zajączkowska. Świetnie zna ona postać O'Keeffe, bo sama przetłumaczyła sztukę "Alfred Stieglitz Loves O'Keeffe" autorstwa scenarzysty teatralnego i filmowego Lanie Robertsona. Wcześniej Zajączkowska i Kolberger zagrali wspólnie w "Dziadach" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, a potem m.in. w "Braciach Karamazow" Fiodora Dostojewskiego.
Fotograf i jego muza
"To najważniejsza postać w historii sztuk wizualnych w Stanach Zjednoczonych" - napisał o Stieglitzu znakomity fotograf Richard Whelan. Stieglitz był krytykiem, redaktorem, wydawcą, kolekcjonerem, właścicielem galerii, pośrednikiem i impresariem wielu artystów. Urodził się w New Jersey w bogatej żydowsko-niemieckiej rodzinie. Studiował w Berlinie - inżynierię i fotografię. To jego uznaje się za tego, który zainteresował Amerykę europejską awangardą, pierwszy pokazując za oceanem prace Picassa, Mattisse'a, Rodina czy Toulouse-Lautreca (w swojej nowojorskiej galerii przy Piątej Alei 291). Sam Stieglitz był uznanym fotografikiem. Tworzył prace, które zapoczątkowały tzw. straight photography, czyli fotografię bezpośrednią. W 1907 r. wykonał słynne zdjęcie zatytułowane "Dolny pokład". Płynął wtedy parowcem "Kaiser Wilhelm II" z Nowego Jorku do Europy. "Twarze, które tam [na pokładzie z kabinami I klasy] spotkałem, spowodowały zimny dreszcz biegnący w dół pleców" - pisał. Dlatego uciekał na dolny pokład, gdzie podróżowali robotnicy sezonowi z Europy. Miał wtedy tylko jedną szklaną płytę i to na niej utrwalił swoje przełomowe ujęcie. Obecnie jego prace na aukcjach osiągają ceny od 300 tys. dolarów wzwyż.
Związek Georgii O'Keeffe ze starszym od niej o 23 lata Stieglitzem zaczął się od kłótni. W 1916 r. Anita Pollitzer, przyjaciółka Georgii, pokazała Stieglitzowi jej prace. Spodobały mu się, więc włączył je do zbiorowej wystawy w swojej Galerii 291. Powiedział o obrazach Georgii, że są "najczystszymi, najwspanialszymi, najuczciwszymi pracami, jakie trafiły do jego galerii". Stieglitz zapomniał jednak poprosić O'Keeffe o zgodę na ich pokazywanie. Urażona malarka pojawiła się w galerii tuż po wernisażu i zażądała zdjęcia swoich dzieł. Później jednak zaczęli z sobą korespondować. Efektem tej korespondencji było wsparcie finansowe Stieglitza dla malarki i jej indywidualna wystawa. Dopiero sześć lat później Stieglitz rozwiódł się z pierwszą żoną i ożenił z O'Keeffe.
Stieglitz wszędzie promował O'Keeffe, zajmował się także sprzedażą prac artystki. Jako jej marszand starannie dobierał klientów. Cały czas robił też Georgii zdjęcia, także erotyczne (ponad 300). A o niej samej mówiono, że ma "diabelski urok" i "powalający seksapil".
Georgia Totto O'Keeffe była córką Węgierki i Irlandczyka (drugą z siedmiorga dzieci). Lekcje rysunku pobierała już jako mała dziewczynka. W 1905 r. rozpoczęła studia w Art Institute of Chicago, a w 1907 r. przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie zapisała się do szkoły Art Students League.
W połowie lat 20. O'Keeffe zaczęła malować wielkoformatowe kwiaty, które potem stały się znakiem rozpoznawczym jej sztuki. Mówiła wtedy o swoich pracach: "Większość ludzi, pędząc przez miasto, nie ma czasu popatrzeć na kwiaty. Ja ich do tego zmuszam, bez względu na to, czy chcą tego, czy nie". Innym razem twierdziła, że maluje kwiaty, bo "mniej kosztują niż modelki i nie wiercą się podczas pozowania".
Georgia była znana z wyjątkowego skąpstwa. Z tego powodu nigdy nie wyrzucała plastikowych toreb po zakupach, sama piekła chleb, a choć miała dwa mercedesy, nie jeździła nimi, żeby się nie niszczyły. Lubiła jednak podróżować, szczególnie w dzikie okolice. Dlatego w 1929 r. Georgia samotnie wybrała się na wyprawę po Nowym Meksyku. Podczas jednej z takich wypraw zaczęła zbierać wysuszone kości zwierząt znajdowane na pustyni. Te bielejące czaszki stały się później jej znakiem rozpoznawczym.
Niezniszczalna
Po śmierci Stieglitza w 1946 r. Georgia skupiła się na katalogowaniu jego prac oraz polecaniu ich muzeom i galeriom. Mówiła o mężu: "Dla mnie był wspanialszy jako artysta niż jako istota ludzka. To właśnie jego sztuka trzymała mnie przy nim i sprawiała, że kochałam go jako istotę ludzką". Pewnego dnia w 1973 r. do jej domu w Nowym Meksyku zapukał szukający pracy Juan Hamilton. Został jej towarzyszem i marszandem do końca życia - dlatego że był łudząco podobny do Alfreda Stieglitza, a może dlatego że Georgii się tylko tak wydawało, bo wtedy już bardzo słabo widziała.
Georgia przeżyła aż 98 lat. Przez 70 lat aktywności namalowała prawie 2,5 tys. obrazów. Malowała do 1972 r., kiedy bardzo pogorszył się jej wzrok. Miała wtedy 84 lata i zajęła się garncarstwem. W 1976 r. przy pomocy Juana Hamiltona napisała książkę o swojej sztuce. Wtedy też nakręcono o niej film dokumentalny. Gdy zmarła w 1986 r., jej ciało zostało skremowane, a Juan rozsypał je ze szczytu góry Pedernal.
Kiedy w 1986 r. Narodowa Galeria Sztuki w Waszyngtonie pokazała retrospektywną wystawę dzieł Georgii, odwiedziło ją ponad pół miliona widzów, co było wtedy rekordem. W tym samym roku jeden z obrazów Georgii został sprzedany za 2 mln dolarów. W połowie lat 90. w Santa Fe otwarto muzeum artystki. Chyba tylko Marilyn Monroe może w Ameryce konkurować ze sławą Georgii O'Keeffe.
Współpraca: Iga Nyc
O trzydziestu latach związku Georgii i Alfreda opowiada przedstawienie "Kocham O'Keeffe", którego premiera odbędzie się 27 listopada w warszawskim Kino-Teatrze Bajka. Spektakl może być hitem obecnego sezonu teatralnego. Akcja sztuki rozgrywa się w nowojorskim apartamencie O'Keeffe i Stieglitza oraz w pracowni artystki. Inteligentne, pełne humoru dialogi o sprawach damsko-męskich ubarwiają wzruszającą historię miłości ekscentrycznego duetu.
Krzysztof Kolberger, reżyser spektaklu i odtwórca roli Stieglitza, pokazał wielką klasę i jako reżyser, i jako aktor. Jego sceniczną partnerką jest Małgorzata Zajączkowska. Świetnie zna ona postać O'Keeffe, bo sama przetłumaczyła sztukę "Alfred Stieglitz Loves O'Keeffe" autorstwa scenarzysty teatralnego i filmowego Lanie Robertsona. Wcześniej Zajączkowska i Kolberger zagrali wspólnie w "Dziadach" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, a potem m.in. w "Braciach Karamazow" Fiodora Dostojewskiego.
Fotograf i jego muza
"To najważniejsza postać w historii sztuk wizualnych w Stanach Zjednoczonych" - napisał o Stieglitzu znakomity fotograf Richard Whelan. Stieglitz był krytykiem, redaktorem, wydawcą, kolekcjonerem, właścicielem galerii, pośrednikiem i impresariem wielu artystów. Urodził się w New Jersey w bogatej żydowsko-niemieckiej rodzinie. Studiował w Berlinie - inżynierię i fotografię. To jego uznaje się za tego, który zainteresował Amerykę europejską awangardą, pierwszy pokazując za oceanem prace Picassa, Mattisse'a, Rodina czy Toulouse-Lautreca (w swojej nowojorskiej galerii przy Piątej Alei 291). Sam Stieglitz był uznanym fotografikiem. Tworzył prace, które zapoczątkowały tzw. straight photography, czyli fotografię bezpośrednią. W 1907 r. wykonał słynne zdjęcie zatytułowane "Dolny pokład". Płynął wtedy parowcem "Kaiser Wilhelm II" z Nowego Jorku do Europy. "Twarze, które tam [na pokładzie z kabinami I klasy] spotkałem, spowodowały zimny dreszcz biegnący w dół pleców" - pisał. Dlatego uciekał na dolny pokład, gdzie podróżowali robotnicy sezonowi z Europy. Miał wtedy tylko jedną szklaną płytę i to na niej utrwalił swoje przełomowe ujęcie. Obecnie jego prace na aukcjach osiągają ceny od 300 tys. dolarów wzwyż.
Związek Georgii O'Keeffe ze starszym od niej o 23 lata Stieglitzem zaczął się od kłótni. W 1916 r. Anita Pollitzer, przyjaciółka Georgii, pokazała Stieglitzowi jej prace. Spodobały mu się, więc włączył je do zbiorowej wystawy w swojej Galerii 291. Powiedział o obrazach Georgii, że są "najczystszymi, najwspanialszymi, najuczciwszymi pracami, jakie trafiły do jego galerii". Stieglitz zapomniał jednak poprosić O'Keeffe o zgodę na ich pokazywanie. Urażona malarka pojawiła się w galerii tuż po wernisażu i zażądała zdjęcia swoich dzieł. Później jednak zaczęli z sobą korespondować. Efektem tej korespondencji było wsparcie finansowe Stieglitza dla malarki i jej indywidualna wystawa. Dopiero sześć lat później Stieglitz rozwiódł się z pierwszą żoną i ożenił z O'Keeffe.
Stieglitz wszędzie promował O'Keeffe, zajmował się także sprzedażą prac artystki. Jako jej marszand starannie dobierał klientów. Cały czas robił też Georgii zdjęcia, także erotyczne (ponad 300). A o niej samej mówiono, że ma "diabelski urok" i "powalający seksapil".
Georgia Totto O'Keeffe była córką Węgierki i Irlandczyka (drugą z siedmiorga dzieci). Lekcje rysunku pobierała już jako mała dziewczynka. W 1905 r. rozpoczęła studia w Art Institute of Chicago, a w 1907 r. przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie zapisała się do szkoły Art Students League.
W połowie lat 20. O'Keeffe zaczęła malować wielkoformatowe kwiaty, które potem stały się znakiem rozpoznawczym jej sztuki. Mówiła wtedy o swoich pracach: "Większość ludzi, pędząc przez miasto, nie ma czasu popatrzeć na kwiaty. Ja ich do tego zmuszam, bez względu na to, czy chcą tego, czy nie". Innym razem twierdziła, że maluje kwiaty, bo "mniej kosztują niż modelki i nie wiercą się podczas pozowania".
Georgia była znana z wyjątkowego skąpstwa. Z tego powodu nigdy nie wyrzucała plastikowych toreb po zakupach, sama piekła chleb, a choć miała dwa mercedesy, nie jeździła nimi, żeby się nie niszczyły. Lubiła jednak podróżować, szczególnie w dzikie okolice. Dlatego w 1929 r. Georgia samotnie wybrała się na wyprawę po Nowym Meksyku. Podczas jednej z takich wypraw zaczęła zbierać wysuszone kości zwierząt znajdowane na pustyni. Te bielejące czaszki stały się później jej znakiem rozpoznawczym.
Niezniszczalna
Po śmierci Stieglitza w 1946 r. Georgia skupiła się na katalogowaniu jego prac oraz polecaniu ich muzeom i galeriom. Mówiła o mężu: "Dla mnie był wspanialszy jako artysta niż jako istota ludzka. To właśnie jego sztuka trzymała mnie przy nim i sprawiała, że kochałam go jako istotę ludzką". Pewnego dnia w 1973 r. do jej domu w Nowym Meksyku zapukał szukający pracy Juan Hamilton. Został jej towarzyszem i marszandem do końca życia - dlatego że był łudząco podobny do Alfreda Stieglitza, a może dlatego że Georgii się tylko tak wydawało, bo wtedy już bardzo słabo widziała.
Georgia przeżyła aż 98 lat. Przez 70 lat aktywności namalowała prawie 2,5 tys. obrazów. Malowała do 1972 r., kiedy bardzo pogorszył się jej wzrok. Miała wtedy 84 lata i zajęła się garncarstwem. W 1976 r. przy pomocy Juana Hamiltona napisała książkę o swojej sztuce. Wtedy też nakręcono o niej film dokumentalny. Gdy zmarła w 1986 r., jej ciało zostało skremowane, a Juan rozsypał je ze szczytu góry Pedernal.
Kiedy w 1986 r. Narodowa Galeria Sztuki w Waszyngtonie pokazała retrospektywną wystawę dzieł Georgii, odwiedziło ją ponad pół miliona widzów, co było wtedy rekordem. W tym samym roku jeden z obrazów Georgii został sprzedany za 2 mln dolarów. W połowie lat 90. w Santa Fe otwarto muzeum artystki. Chyba tylko Marilyn Monroe może w Ameryce konkurować ze sławą Georgii O'Keeffe.
Współpraca: Iga Nyc
Więcej możesz przeczytać w 47/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.