Polska słabego rządu i skłóconego Sejmu może odpowiadać tylko prezydentowi Rosji
Naród polski, chociaż waleczny, pojętny, składał się z żywiołów zdolnych do rozniecania nieustannych zaburzeń; dawne jego ustawy zostawiły ślady i nasiona rozdwojenia i burzliwości, które trudno było wykorzenić; stanowiły one albowiem nierozłączną część ich obyczajów". Oto cytat z rosyjskiej broszury propagandowej z XIX wieku. I jeszcze jeden: "(...) cóż mógł mieć wspólnego z interesami Europy naród, którego dzieje nie przedstawiają żadnego czynu, który by mógł mieć wpływ na rozwinięcie się oświaty i pomyślności tegoczesnych ludów? Naród, którego historia jest jednostajnym obrazem niesnasek, zaburzeń i rozprzęgnienia?". Broszurę wydali Rosjanie w Warszawie po upadku powstania listopadowego. Miała tytuł "Historyczno-biograficzny rys życia feldmarszałka Księcia Warszawskiego hrabi Paskiewicza erywańskiego, namiestnika Królestwa, etc. etc.".
Ten pean na cześć Paskiewicza, pogromcy polskich wojsk powstańczych, jak go przedstawia autor, zawiera dokładny opis kampanii z 1831 r., ale jest także historycznym dokumentem. Dowodem na to, jak Rosjanie patrzyli na Polskę i Polaków. A patrzyli jak na kraj, który nie potrafił samodzielnie się rządzić. Kraj kłótliwych bałaganiarzy, którzy za nic mieli interes wspólny, dobro państwa i zawsze byli gotowi poświęcić je dla zaspokojenia własnych ambicji. Naród złożony z "żywiołów zdolnych do rozniecania nieustannych zaburzeń"!
Uważam, że historia może się powtarzać. Jeśli, oczywiście, niczego nie zdołała nauczyć zainteresowanych. W wypadku Polaków tego, jaki jest historycznie ukształtowany stosunek Rosji do Polski. A jest on taki, że tylko Polska wasalna lub pogrążona w kłótniach i chaosie jest do zaakceptowania. Nigdy natomiast Polska niezależna, silna i zwrócona na Zachód. Czy nie dlatego bardziej przychylnym okiem patrzy od niedawna na Polskę i Polaków prezydent Putin? W momencie gdy znów potwierdza się owa rosyjska opinia o kraju, którego "historia jest nieustannym obrazem niesnasek, zaburzeń i rozprzęgnienia"?
Polska słabego rządu, skłóconego Sejmu, stale zagrożonego rozwiązaniem i - zapewne - coraz silniejszych wpływów ludzi powiązanych ze wschodnim sąsiadem - oto obraz naszego kraju, jaki odpowiada prezydentowi Rosji. Doprawdy trzeba być bardzo naiwnym lub nie pamiętać o tym, czego nauczyła nas historia ostatnich dwustu lat, by nie dostrzegać związku między sytuacją wewnętrzną w Polsce a wpływami Rosji. Ameryka, Unia Europejska, NATO, parasol bezpieczeństwa - tak, ale to wszystko nie stanowi dostatecznej ochrony przed tymi powolnymi, podstępnymi, najczęściej niewidocznymi, wpływami.
Rosyjski scenariusz?
Wśród wielu ludzi mojego pokolenia - przyjaciół, znajomych, bliskich, których zawsze obchodził los naszego kraju - obecna sytuacja budzi coraz większe obawy. Mówię o ludziach wywodzących się z kręgów polskiej inteligencji, ze starszego pokolenia, które przeżyło wojnę, stalinizm, wszystkie późniejsze odwilże i pacyfikacje oraz stan wojenny. O tych wszystkich, którzy wolność i niepodległość przyjęli jako dar z Nieba, a dziś nie mogą zrozumieć, dlaczego politycy, którym zaufali - działacze dawnej "Solidarności" - nie widzą, czym grozi utrzymywanie stanu permanentnej kłótni. Dlaczego okazali się niezdolni do rozmów - do zawarcia jedynego rozsądnego porozumienia? Przez lata współtworzyli antykomunistyczną opozycję i nagle nie potrafią z sobą rozmawiać?
Sojusze zawierane z Andrzejem Lepperem lub pielgrzymowanie do człowieka, który zdobył wpływy dzięki rosyjskim przekaźnikom satelitarnym, mogą budzić tylko zdumienie i niepokój. Podobnie - z drugiej strony - dogadywanie się ze spadkobiercami PZPR, wywiady udzielane "Trybunie" lub nazywanie niedawnych kolegów "strasznymi ludźmi". Owa zaciekła "druga wojna na górze" (jak ją już nazwano), którą obserwujemy od kilku miesięcy, dowodzi, jak bardzo ulegliśmy złudzeniom, sądząc, że interesy kraju okażą się dla polityków z solidarnościowym rodowodem mimo wszystko nadrzędne. Tymczasem - jak się okazało - z jednej strony wyborcy Platformy Obywatelskiej poparli polityka, który mówi dziś o "nieposłuszeństwie obywatelskim" jako możliwej strategii swojej partii. Z drugiej strony, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości wsparli polityka, który zawiera pakty z ludźmi obciążonymi wyrokami sądowymi i korzysta ze wsparcia rozgłośni de facto służącej rosyjskim interesom. Jak bowiem inaczej można wytłumaczyć działalność ośrodka, który zwalczał starania Polski o członkostwo w NATO, przystąpienie do Unii Europejskiej, który odsądza od czci i wiary Amerykę oraz szerzy antysemityzm? To jest właśnie rosyjski scenariusz: Polska wroga Zachodowi, antysemicka i niereformowalna. Polska totalnego bałaganu - kraj nieustannych "niesnasek, zaburzeń i rozprzęgnienia"!
Lekcja antyobywatelska
Ogromne rzesze Polaków, jeszcze nie zniechęconych i jeszcze wierzących w ideały demokracji, mogły poczuć się oszukane. Potraktowano ich jak "użytecznych idiotów", mówiąc słowami towarzysza Lenina. Wątpię, aby tych wszystkich, którzy głosowali z myślą o koalicji postsolidarnościowych partii, zwłaszcza młodych inteligentów, studentów, a także maturzystów oddających głos po raz pierwszy w życiu, udało się po raz drugi przekonać. Głosowali na jedynie możliwą, jak się zdawało, koalicję - na stabilne rządy i wszechstronną "naprawę Rzeczypospolitej". A zafundowano im niekończącą się awanturę. Takiej "lekcji obywatelskiej" na pewno nie zapomną.
Negatywnych skutków zabawy, jakiej jesteśmy świadkami, wyliczyć można więcej. Symptomatyczna jest choćby reakcja niedawnych właścicieli Polski Ludowej - ich spadkobierców i sympatyków. Obserwując ich nieskrywaną radość, widać, że już szykują się do powrotu. Już dziś przewidują totalną klęskę obozu dawnej "Solidarności" za cztery lata. A tak się to zapewne skończy.
A jaki sens ma awantura o fuzję banków? Kiedy na ekranie telewizora zobaczyłem Leszka Balcerowicza broniącego w Sejmie swoich decyzji, a w tle - nad nim - Andrzeja Leppera prowadzącego obrady, pomyślałem, że oto mamy w migawce skrót historii ostatnich kilkunastu lat. Człowiek, któremu zawdzięczamy reformę systemu, rozwijającą się gospodarkę, mocną złotówkę i powstrzymanie inflacji - jednym słowem Polskę rozwijającą się i zmierzającą do Europy - musi czekać w Sejmie na udzielenie głosu przez kogoś, kto przed kilkoma laty omalże nie sparaliżował kraju za pomocą palonych na drogach opon, a poprzednio, o ile pamiętam, pobił wykonującego obowiązki urzędnika państwowego. Oto dwie Polski! Można powiedzieć, że wybór prosty - nie podlegający dyskusji. A jednak skłóceni politycy dawnej "Solidarności" potrafili doprowadzić nawet do takiej, zdawałoby się, nieprawdopodobnej sytuacji. Po co to Polsce?
Droga donikąd
Nasz kraj potrzebuje stabilizacji, ale rzeczywistej, nie pozornej. Rządzenie nie może polegać na niekończących się grach i awanturach sejmowych. To droga donikąd. Patrząc z boku, z pozycji niedawnych wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, tak to właśnie wygląda. Ileż energii tracą politycy odpowiedzialni za losy kraju na te wszystkie gry i zabawy? Ileż pary idzie w gwizdek? Jakie poniesiemy koszty tego przedstawienia?
To Onufry Zagłoba powiedział, o ile pamiętam, "Rzeczpospolita zapłaci". Czy Rzeczpospolita znów ma płacić za naiwność i nieposkromione ambicje swoich przedstawicieli? Także w XXI wieku? Jedynie prezydent Putin ma powody do satysfakcji.
Ten pean na cześć Paskiewicza, pogromcy polskich wojsk powstańczych, jak go przedstawia autor, zawiera dokładny opis kampanii z 1831 r., ale jest także historycznym dokumentem. Dowodem na to, jak Rosjanie patrzyli na Polskę i Polaków. A patrzyli jak na kraj, który nie potrafił samodzielnie się rządzić. Kraj kłótliwych bałaganiarzy, którzy za nic mieli interes wspólny, dobro państwa i zawsze byli gotowi poświęcić je dla zaspokojenia własnych ambicji. Naród złożony z "żywiołów zdolnych do rozniecania nieustannych zaburzeń"!
Uważam, że historia może się powtarzać. Jeśli, oczywiście, niczego nie zdołała nauczyć zainteresowanych. W wypadku Polaków tego, jaki jest historycznie ukształtowany stosunek Rosji do Polski. A jest on taki, że tylko Polska wasalna lub pogrążona w kłótniach i chaosie jest do zaakceptowania. Nigdy natomiast Polska niezależna, silna i zwrócona na Zachód. Czy nie dlatego bardziej przychylnym okiem patrzy od niedawna na Polskę i Polaków prezydent Putin? W momencie gdy znów potwierdza się owa rosyjska opinia o kraju, którego "historia jest nieustannym obrazem niesnasek, zaburzeń i rozprzęgnienia"?
Polska słabego rządu, skłóconego Sejmu, stale zagrożonego rozwiązaniem i - zapewne - coraz silniejszych wpływów ludzi powiązanych ze wschodnim sąsiadem - oto obraz naszego kraju, jaki odpowiada prezydentowi Rosji. Doprawdy trzeba być bardzo naiwnym lub nie pamiętać o tym, czego nauczyła nas historia ostatnich dwustu lat, by nie dostrzegać związku między sytuacją wewnętrzną w Polsce a wpływami Rosji. Ameryka, Unia Europejska, NATO, parasol bezpieczeństwa - tak, ale to wszystko nie stanowi dostatecznej ochrony przed tymi powolnymi, podstępnymi, najczęściej niewidocznymi, wpływami.
Rosyjski scenariusz?
Wśród wielu ludzi mojego pokolenia - przyjaciół, znajomych, bliskich, których zawsze obchodził los naszego kraju - obecna sytuacja budzi coraz większe obawy. Mówię o ludziach wywodzących się z kręgów polskiej inteligencji, ze starszego pokolenia, które przeżyło wojnę, stalinizm, wszystkie późniejsze odwilże i pacyfikacje oraz stan wojenny. O tych wszystkich, którzy wolność i niepodległość przyjęli jako dar z Nieba, a dziś nie mogą zrozumieć, dlaczego politycy, którym zaufali - działacze dawnej "Solidarności" - nie widzą, czym grozi utrzymywanie stanu permanentnej kłótni. Dlaczego okazali się niezdolni do rozmów - do zawarcia jedynego rozsądnego porozumienia? Przez lata współtworzyli antykomunistyczną opozycję i nagle nie potrafią z sobą rozmawiać?
Sojusze zawierane z Andrzejem Lepperem lub pielgrzymowanie do człowieka, który zdobył wpływy dzięki rosyjskim przekaźnikom satelitarnym, mogą budzić tylko zdumienie i niepokój. Podobnie - z drugiej strony - dogadywanie się ze spadkobiercami PZPR, wywiady udzielane "Trybunie" lub nazywanie niedawnych kolegów "strasznymi ludźmi". Owa zaciekła "druga wojna na górze" (jak ją już nazwano), którą obserwujemy od kilku miesięcy, dowodzi, jak bardzo ulegliśmy złudzeniom, sądząc, że interesy kraju okażą się dla polityków z solidarnościowym rodowodem mimo wszystko nadrzędne. Tymczasem - jak się okazało - z jednej strony wyborcy Platformy Obywatelskiej poparli polityka, który mówi dziś o "nieposłuszeństwie obywatelskim" jako możliwej strategii swojej partii. Z drugiej strony, wyborcy Prawa i Sprawiedliwości wsparli polityka, który zawiera pakty z ludźmi obciążonymi wyrokami sądowymi i korzysta ze wsparcia rozgłośni de facto służącej rosyjskim interesom. Jak bowiem inaczej można wytłumaczyć działalność ośrodka, który zwalczał starania Polski o członkostwo w NATO, przystąpienie do Unii Europejskiej, który odsądza od czci i wiary Amerykę oraz szerzy antysemityzm? To jest właśnie rosyjski scenariusz: Polska wroga Zachodowi, antysemicka i niereformowalna. Polska totalnego bałaganu - kraj nieustannych "niesnasek, zaburzeń i rozprzęgnienia"!
Lekcja antyobywatelska
Ogromne rzesze Polaków, jeszcze nie zniechęconych i jeszcze wierzących w ideały demokracji, mogły poczuć się oszukane. Potraktowano ich jak "użytecznych idiotów", mówiąc słowami towarzysza Lenina. Wątpię, aby tych wszystkich, którzy głosowali z myślą o koalicji postsolidarnościowych partii, zwłaszcza młodych inteligentów, studentów, a także maturzystów oddających głos po raz pierwszy w życiu, udało się po raz drugi przekonać. Głosowali na jedynie możliwą, jak się zdawało, koalicję - na stabilne rządy i wszechstronną "naprawę Rzeczypospolitej". A zafundowano im niekończącą się awanturę. Takiej "lekcji obywatelskiej" na pewno nie zapomną.
Negatywnych skutków zabawy, jakiej jesteśmy świadkami, wyliczyć można więcej. Symptomatyczna jest choćby reakcja niedawnych właścicieli Polski Ludowej - ich spadkobierców i sympatyków. Obserwując ich nieskrywaną radość, widać, że już szykują się do powrotu. Już dziś przewidują totalną klęskę obozu dawnej "Solidarności" za cztery lata. A tak się to zapewne skończy.
A jaki sens ma awantura o fuzję banków? Kiedy na ekranie telewizora zobaczyłem Leszka Balcerowicza broniącego w Sejmie swoich decyzji, a w tle - nad nim - Andrzeja Leppera prowadzącego obrady, pomyślałem, że oto mamy w migawce skrót historii ostatnich kilkunastu lat. Człowiek, któremu zawdzięczamy reformę systemu, rozwijającą się gospodarkę, mocną złotówkę i powstrzymanie inflacji - jednym słowem Polskę rozwijającą się i zmierzającą do Europy - musi czekać w Sejmie na udzielenie głosu przez kogoś, kto przed kilkoma laty omalże nie sparaliżował kraju za pomocą palonych na drogach opon, a poprzednio, o ile pamiętam, pobił wykonującego obowiązki urzędnika państwowego. Oto dwie Polski! Można powiedzieć, że wybór prosty - nie podlegający dyskusji. A jednak skłóceni politycy dawnej "Solidarności" potrafili doprowadzić nawet do takiej, zdawałoby się, nieprawdopodobnej sytuacji. Po co to Polsce?
Droga donikąd
Nasz kraj potrzebuje stabilizacji, ale rzeczywistej, nie pozornej. Rządzenie nie może polegać na niekończących się grach i awanturach sejmowych. To droga donikąd. Patrząc z boku, z pozycji niedawnych wyborców Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, tak to właśnie wygląda. Ileż energii tracą politycy odpowiedzialni za losy kraju na te wszystkie gry i zabawy? Ileż pary idzie w gwizdek? Jakie poniesiemy koszty tego przedstawienia?
To Onufry Zagłoba powiedział, o ile pamiętam, "Rzeczpospolita zapłaci". Czy Rzeczpospolita znów ma płacić za naiwność i nieposkromione ambicje swoich przedstawicieli? Także w XXI wieku? Jedynie prezydent Putin ma powody do satysfakcji.
Więcej możesz przeczytać w 12/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.