Ziejący ogniem dwugłowy smok Kaczyński przebiega kraj, uganiając się za jęczącymi dziewicami z PO
Niech język giętki to wyrazi, co pomyśli głowa. Ładny postulat. Słuszny, jak się kiedyś mówiło. Ale co robić, gdy głowa nie myśli, a język się plącze i w dodatku jest obcy? Opisy rzeczywistości, które otrzymujemy, słuchając audycji telewizyjnych albo czytając pogłębione teksty publicystyczne wybitnych (na naszą miarę) myślicieli, doprowadziły mnie, po minięciu drgawek, do refleksji na temat estetyki życia publicznego. Do rozmyślań o społeczeństwie i emanacji publicznej jego ducha. Do oceny świata z estetycznego punktu widzenia, także moralnie estetycznego, bo przecież istnieje również coś takiego jak estetyka moralności. Polityka też ma swoją estetykę i pierwsze, co powinniśmy byli zapamiętać z PRL, to brzydota realnego socjalizmu. Nie chodzi - zaznaczam - o brzydotę socrealizmu, to inna materia, ale o ohydę estetyczną uprawiania polityki w socjalizmie. O odrażające narady, plena, posiedzenia i masówki. Brzydotę języka i deprawację myśli, które osiągały wyżyny w medialnych sprawozdaniach.
Dziś nie jest o wiele lepiej. To znaczy, nie jest wcale ładniej. Jest brzydko. Jesteśmy dzień w dzień przez transmisje telewizyjne wciągani w krąg spraw piekielnych. Diabły powołują się na biesy, aby dowieść, że szatan podczas podpisywania cyrografu popełnił grzech śmiertelny. Prezentacja piekielnej brzydoty trwa w TVN 24 przez cały dzień, w TVP 3 przez większość dnia w okresach obrad sejmowych, a w pozostałych stacjach w porze najwyższej oglądalności. Jak komuś jest mało, może sobie następnego dnia przeczytać bełkotliwą i odrażającą analizę tego, co widział, w ulubionej gazecie.
Dziennie mamy tuzin konferencji prasowych, podczas których jedni politycy zarzucają innym wszystkie możliwe zbrodnie. Banda przestępców, obrzucających się nawzajem potwornymi oskarżeniami i wyzwiskami, szczuta jest na siebie przez dziennikarzy prowadzących talk-show, w innych okolicach świata noszących skromne miano moderatorów, czyli rozjemców. Komentatorzy przypisują głównym postaciom polskiej polityki najgorsze cechy charakterologiczne, zdążanie do podłych celów, chęć zniszczenia Polski i ośmieszenia jej w oczach świata. Gdyby artykuły prasowe mogły być dowodami sądowymi, rząd Marcinkiewicza powinien zostać in corpore postawiony przed sądem wojennym pod zarzutem zdrady głównej i rozstrzelany jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia.
W świecie wartości estetycznych, w jak najszerszym znaczeniu duchowym tego pojęcia, rozmowa dwóch przekupek o włoszczyźnie może mieć wiele urody i nawet poezji. Taka sama rozmowa dwóch bab o istocie państwa i zasadach legislacji jest szpetna i w złym guście. Dzięki sposobowi uprawiania i relacjonowania polityki wszyscy w Polsce są z klasy politycznej i jej aktywności niezadowoleni. Dotyczy to zresztą i polityki rządu, i propozycji opozycyjnych. Wszystko jest złe, fałszywe, nieskuteczne, sprzedajne, antynarodowe, antyludowe, antyludowcowe, przeciwchłopskie i jakie tam jeszcze. Może to prawda, może przesada, trzeba by wielkich i drobiazgowych analiz, aby dojść, co jest naprawdę jakie. Tymczasem wszystko zaczyna się od tego, że polska polityka, a zwłaszcza jej opis, jest brzydka. Szkaradna, Obrzydliwa. Paskudna już na podstawowym swoim piętrze estetycznym. Przecież każdy z nas doświadczał tego, że zanim jeszcze rozumnie zanalizował jakąś wypowiedź polityczną albo jej publicystyczną egzegezę, już miał wrażenie brzydoty formalnej. Deprawacji języka. Ubóstwa słownictwa. Posługiwania się pustymi formułami. Gwałtu na gramatyce. Intelektualnej próżni. Jeśli forma uprawiania polityki jest taka, to i treść nie może być lepsza. To samo z ludźmi politykę uprawiającymi. Są brzydcy wewnętrznie. Niechlujnie mówią i tak samo myślą. Nieładnie postępują i brzydko pchną. Nie dajmy się zwieść pozorom - goryl z immunitetem pozostaje gorylem. Prymityw nie sublimuje się tylko dlatego, że dano mu doktorat z krzesania ognia krzemieniem albo wyłupywania siekierek kamiennych.
Jedyny ratunek przed szerzącym się obrzydzeniem wobec polityki widzę w zmianie sposobu jej opisu. Poetyka bajki byłaby idealna, bo dawałaby dystans, nie zmieniając wymowy. Ziejący ogniem dwugłowy smok Kaczyński przebiega kraj, uganiając się za jęczącymi dziewicami z PO. Łkają ze strachu przed zębatą paszczą odziane w skromne giezłeczka dziewice z odzysku z SLD. Wyrośnięty krasnolud Giertych zastanawia się, czy ogryzać Tuska ze smokiem, czy szykować Leppera wypchanego siarką. Tak jest ładniej i nawet dzieci zrozumiałyby wreszcie, co to jest w Polsce polityka.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Fot. T. Strzyżewski
Dziś nie jest o wiele lepiej. To znaczy, nie jest wcale ładniej. Jest brzydko. Jesteśmy dzień w dzień przez transmisje telewizyjne wciągani w krąg spraw piekielnych. Diabły powołują się na biesy, aby dowieść, że szatan podczas podpisywania cyrografu popełnił grzech śmiertelny. Prezentacja piekielnej brzydoty trwa w TVN 24 przez cały dzień, w TVP 3 przez większość dnia w okresach obrad sejmowych, a w pozostałych stacjach w porze najwyższej oglądalności. Jak komuś jest mało, może sobie następnego dnia przeczytać bełkotliwą i odrażającą analizę tego, co widział, w ulubionej gazecie.
Dziennie mamy tuzin konferencji prasowych, podczas których jedni politycy zarzucają innym wszystkie możliwe zbrodnie. Banda przestępców, obrzucających się nawzajem potwornymi oskarżeniami i wyzwiskami, szczuta jest na siebie przez dziennikarzy prowadzących talk-show, w innych okolicach świata noszących skromne miano moderatorów, czyli rozjemców. Komentatorzy przypisują głównym postaciom polskiej polityki najgorsze cechy charakterologiczne, zdążanie do podłych celów, chęć zniszczenia Polski i ośmieszenia jej w oczach świata. Gdyby artykuły prasowe mogły być dowodami sądowymi, rząd Marcinkiewicza powinien zostać in corpore postawiony przed sądem wojennym pod zarzutem zdrady głównej i rozstrzelany jeszcze przed odczytaniem aktu oskarżenia.
W świecie wartości estetycznych, w jak najszerszym znaczeniu duchowym tego pojęcia, rozmowa dwóch przekupek o włoszczyźnie może mieć wiele urody i nawet poezji. Taka sama rozmowa dwóch bab o istocie państwa i zasadach legislacji jest szpetna i w złym guście. Dzięki sposobowi uprawiania i relacjonowania polityki wszyscy w Polsce są z klasy politycznej i jej aktywności niezadowoleni. Dotyczy to zresztą i polityki rządu, i propozycji opozycyjnych. Wszystko jest złe, fałszywe, nieskuteczne, sprzedajne, antynarodowe, antyludowe, antyludowcowe, przeciwchłopskie i jakie tam jeszcze. Może to prawda, może przesada, trzeba by wielkich i drobiazgowych analiz, aby dojść, co jest naprawdę jakie. Tymczasem wszystko zaczyna się od tego, że polska polityka, a zwłaszcza jej opis, jest brzydka. Szkaradna, Obrzydliwa. Paskudna już na podstawowym swoim piętrze estetycznym. Przecież każdy z nas doświadczał tego, że zanim jeszcze rozumnie zanalizował jakąś wypowiedź polityczną albo jej publicystyczną egzegezę, już miał wrażenie brzydoty formalnej. Deprawacji języka. Ubóstwa słownictwa. Posługiwania się pustymi formułami. Gwałtu na gramatyce. Intelektualnej próżni. Jeśli forma uprawiania polityki jest taka, to i treść nie może być lepsza. To samo z ludźmi politykę uprawiającymi. Są brzydcy wewnętrznie. Niechlujnie mówią i tak samo myślą. Nieładnie postępują i brzydko pchną. Nie dajmy się zwieść pozorom - goryl z immunitetem pozostaje gorylem. Prymityw nie sublimuje się tylko dlatego, że dano mu doktorat z krzesania ognia krzemieniem albo wyłupywania siekierek kamiennych.
Jedyny ratunek przed szerzącym się obrzydzeniem wobec polityki widzę w zmianie sposobu jej opisu. Poetyka bajki byłaby idealna, bo dawałaby dystans, nie zmieniając wymowy. Ziejący ogniem dwugłowy smok Kaczyński przebiega kraj, uganiając się za jęczącymi dziewicami z PO. Łkają ze strachu przed zębatą paszczą odziane w skromne giezłeczka dziewice z odzysku z SLD. Wyrośnięty krasnolud Giertych zastanawia się, czy ogryzać Tuska ze smokiem, czy szykować Leppera wypchanego siarką. Tak jest ładniej i nawet dzieci zrozumiałyby wreszcie, co to jest w Polsce polityka.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Fot. T. Strzyżewski
Więcej możesz przeczytać w 12/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.