Niezależny bank centralny potrzebny jest jak kaftan bezpieczeństwa w domu wariatów
Nerwowo chorzy nie lubią kaftanów bezpieczeństwa. Zakłada im się je jednak nie po to, aby im sprawić przykrość, ale po to, by chorzy nie zrobili sobie i innym krzywdy. Całkiem podobnie sprawy się mają z niezależnością banku centralnego. Zgodnie z zasadami, które wpisały do swych konstytucji wszystkie rozwinięte kraje świata, instytucja emitująca pieniądz musi być niezależna od wpływu bieżącej polityki. Mądrzy prawodawcy sami sobie wiążą ręce. Politykom odmawia się prawa do wpływania na strategię banku centralnego, rządowi zakazuje się zaciągania w nim kredytu, a raz wybranym członkom ciał decydujących o polityce pieniężnej gwarantuje się nieodwołalność do końca kadencji, choćby ich działalność nie podobała się tym, którzy ich wybrali. Słowem, w cywilizowanych krajach w sprawie banku centralnego konstytucja nakłada na parlament swoisty kaftan bezpieczeństwa. Tymczasem posłowie kolejnych kadencji naszego Sejmu z oburzeniem reagują na fakt, że parlament nie może ani wpłynąć na działanie NBP, ani odwołać jego prezesa, ani nawet zmienić składu Rady Polityki Pieniężnej. W Polsce tak jest jednak zapisane w konstytucji - a także w prawie Unii Europejskiej. Dlaczego?
Bolesne lekcje
Wprowadzenie do konstytucji i traktatów międzynarodowych zasad pełnej niezależności banku centralnego nie jest wynikiem przypadku, ale wielu dziesiątków lat bolesnych doświadczeń. Przykłady? W Brazylii w drugiej połowie lat 80. uzależniony od rządu bank centralny nie protestował, kiedy deficyt budżetowy zaczął systematycznie przekraczać 10 proc. PKB. Bank pod presją udzielał rządowi coraz to nowych pożyczek, co w praktyce oznaczało po prostu drukowanie pieniądza. Efekt? Po czterech latach w kraju zapanowała hiperinflacja, ceny w roku 1990 wzrosły o niemal 3000 proc., a podjęty zbyt późno program oszczędnościowy pozwolił wprawdzie ugasić pożar, ale za cenę trzyletniej głębokiej recesji.
W byłej Jugosławii, tego samego dnia, gdy my wprowadzaliśmy plan Balcerowicza, wprowadzono z tych samych powodów, czyli szalejącej inflacji i ogromnego zadłużenia zagranicznego, plan gospodarczy, przygotowany przez premiera Ante Markovicia. Plan działał, a nawet zaczął przynosić pierwsze efekty. Niecałe dwa lata później rządzący w Serbii Miloäević, szykując się właśnie do interwencji w Bośni, nakazał podporządkowanemu sobie centralnemu bankowi Serbii włączyć maszyny drukarskie i wyprodukować potrzebne mu miliardy dinarów. Bank Serbii nie miał prawa tego robić. Ale kto kontroluje włącznik maszyn drukarskich, ten ma władzę. Dinary popłynęły szeroką strugą, a za dwa lata w byłej Jugosławii szalała już hiperinflacja sięgająca 80 mln proc. rocznie!
Nie zawsze zresztą rządy domagają się od banków centralnych drukowania pieniądza. W roku 1998 prezydent Borys Jelcyn zabronił bankowi centralnemu Rosji przeprowadzenia na czas nieuniknionej dewaluacji rubla. Efekt? Kryzys walutowy, w rezultacie którego w ciągu kilku dni rubel stracił 70 proc. wartości.
Twardy bank
Kiedy sytuacja gospodarcza jest trudna, politycy chętnie szukają winnego w zbyt "twardym" banku centralnym. Czy to znaczy, że rządy nigdy nie mają racji, krytykując banki centralne? Nie. W Czechach bank centralny nadmiernie zaostrzył politykę pieniężną w roku 1997, wpychając kraj w recesję. Podobnie wiele krytyki wzbudzała nadmierna skłonność NBP do utrzymywania wysokich stóp procentowych w latach 2001-2002.
Działania niezależnego banku centralnego, choć nieraz bolesne, służą jednak zachowaniu stabilnego pieniądza. Jeśli nawet czasem mogą być zbyt ostre, trzeba to jakoś przeżyć.. W porównaniu bowiem z katastrofą, jakie wszystkim mogą przynieść nieodpowiedzialne działania banku uzależnionego od nieodpowiedzialnych polityków, wszystko inne to naprawdę drobiazg.
Fot. M. Stelmach
Bolesne lekcje
Wprowadzenie do konstytucji i traktatów międzynarodowych zasad pełnej niezależności banku centralnego nie jest wynikiem przypadku, ale wielu dziesiątków lat bolesnych doświadczeń. Przykłady? W Brazylii w drugiej połowie lat 80. uzależniony od rządu bank centralny nie protestował, kiedy deficyt budżetowy zaczął systematycznie przekraczać 10 proc. PKB. Bank pod presją udzielał rządowi coraz to nowych pożyczek, co w praktyce oznaczało po prostu drukowanie pieniądza. Efekt? Po czterech latach w kraju zapanowała hiperinflacja, ceny w roku 1990 wzrosły o niemal 3000 proc., a podjęty zbyt późno program oszczędnościowy pozwolił wprawdzie ugasić pożar, ale za cenę trzyletniej głębokiej recesji.
W byłej Jugosławii, tego samego dnia, gdy my wprowadzaliśmy plan Balcerowicza, wprowadzono z tych samych powodów, czyli szalejącej inflacji i ogromnego zadłużenia zagranicznego, plan gospodarczy, przygotowany przez premiera Ante Markovicia. Plan działał, a nawet zaczął przynosić pierwsze efekty. Niecałe dwa lata później rządzący w Serbii Miloäević, szykując się właśnie do interwencji w Bośni, nakazał podporządkowanemu sobie centralnemu bankowi Serbii włączyć maszyny drukarskie i wyprodukować potrzebne mu miliardy dinarów. Bank Serbii nie miał prawa tego robić. Ale kto kontroluje włącznik maszyn drukarskich, ten ma władzę. Dinary popłynęły szeroką strugą, a za dwa lata w byłej Jugosławii szalała już hiperinflacja sięgająca 80 mln proc. rocznie!
Nie zawsze zresztą rządy domagają się od banków centralnych drukowania pieniądza. W roku 1998 prezydent Borys Jelcyn zabronił bankowi centralnemu Rosji przeprowadzenia na czas nieuniknionej dewaluacji rubla. Efekt? Kryzys walutowy, w rezultacie którego w ciągu kilku dni rubel stracił 70 proc. wartości.
Twardy bank
Kiedy sytuacja gospodarcza jest trudna, politycy chętnie szukają winnego w zbyt "twardym" banku centralnym. Czy to znaczy, że rządy nigdy nie mają racji, krytykując banki centralne? Nie. W Czechach bank centralny nadmiernie zaostrzył politykę pieniężną w roku 1997, wpychając kraj w recesję. Podobnie wiele krytyki wzbudzała nadmierna skłonność NBP do utrzymywania wysokich stóp procentowych w latach 2001-2002.
Działania niezależnego banku centralnego, choć nieraz bolesne, służą jednak zachowaniu stabilnego pieniądza. Jeśli nawet czasem mogą być zbyt ostre, trzeba to jakoś przeżyć.. W porównaniu bowiem z katastrofą, jakie wszystkim mogą przynieść nieodpowiedzialne działania banku uzależnionego od nieodpowiedzialnych polityków, wszystko inne to naprawdę drobiazg.
Fot. M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 12/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.