Umowy energetyczne podpisane na początku stycznia w Moskwie były dla losu Ukrainy ważniejsze niż wybory parlamentarne
Parlamentarne krzesło na Ukrainie nadal przeliczane jest na miliony hrywien i dolarów. Granica między światem polityki i biznesu nie jest za rządów Wiktora Juszczenki bardziej wyrazista, niż była w czasach Leonida Kuczmy. Na listach wyborczych wszystkich partii, włączając w to najgłośniej zapewniające o swojej uczciwości Naszą Ukrainę i Blok Julii Tymoszenko (BJuT), znajdziemy nazwiska biznesmenów oligarchów lub niedawnych apologetów reżimu Kuczmy. Tylko w pierwszej setce spisu kandydatów na posłów BJuT można się doliczyć 24 takich nazwisk. Tymoszenko tłumaczy, że przygarnęła tę "trzódkę", aby nie wzmocniła ona finansowo jej przeciwników. Jeszcze gorzej jest w Partii Regionów - nie dość, że jej lider Wiktor Janukowycz miał dwukrotnie kłopoty z prawem, to wśród jego partyjnych kolegów znalazły się osoby z kryminalną przeszłością i prawomocnymi wyrokami. Na czele listy wyborczej Partii Regionów widnieje zaś nazwisko największego ukraińskiego oligarchy - Renata Achmetowa.
Do tego dwa tygodnie przed wyborami Rada Najwyższa znowelizowała zapisy ordynacji wyborczej, zezwalając na dopisywanie - za zgodą sądu - kandydatów do list wyborczych nawet w dniu głosowania. Przy najgorszej woli kandydujących sił politycznych stwarza to groźbę unieważniania rezultatów głosowań.
Polityczna wiosna
Ukraiński parlament podczas ostatniej już sesji nie pozwalał sobie na odpoczynek - trybuna była obwieszona hasłami frakcji Tymoszenko domagającymi się zniesienia immunitetów poselskich, a deputowani "pomarańczowych" partii urządzali między sobą regularne bijatyki. Wypada tylko wierzyć, że po wyborach scena polityczna na Ukrainie nie będzie wyglądać podobnie. Z politycznego kraj-obrazu mają szansę zniknąć ugrupowanie kojarzone jednoznacznie źle: Socjaldemokratyczna Partia Ukrainy (zjednoczona), czyli partia władzy z czasów Kuczmy, i Narodowa Opozycja radykalnej przeciwniczki NATO i populistki Natalii Witrenko. Wszystkie sondaże warto konfrontować z informacjami, kto za nie zapłacił. Jeśli jednak przełożyć te najbardziej wiarygodne na liczbę poselskich mandatów, to partia Janukowycza będzie w 450-osobowej Werchownej Radzie bardzo liczną frakcją, mającą 185-200 posłów, i do upragnionej większości zabraknie jej w optymistycznym wariancie 26 deputowanych, czyli akurat tylu, ilu może zaoferować potencjalny koalicjant, obecny szef parlamentu Wołodymyr Łytwyn. Jego Partia Ludowa może zostać partnerem każdej z politycznych sił.
Polityczna wiosna na Ukrainie upłynie na kolejnych próbach dopasowania koalicjantów i targach, których stawką jest większościowy rząd. Niezależnie od tego, czy nowym szefem Rady Ministrów będzie Wiktor Janukowycz, czy któryś z liderów Naszej Ukrainy, włączając urzędującego premiera Jurija Jechanurowa (numer 1 na liście wyborczej), nie zmieni to prawie niczego w sytuacji politycznej, bo żaden z kandydatów nie zamierza rozpocząć radykalnych reform. Można powiedzieć, że ważniejsze dla losu Ukrainy były umowy energetyczne podpisane w styczniu w Moskwie niż wybory parlamentarne. Niekorzystny rezultat tych kontraktów jest zresztą skrzętnie wykorzystywany przez Janukowycza, co sprawia, że ich pospieszne sfinalizowanie przed wyborami nie przysporzyło głosów Naszej Ukrainie Wiktora Juszczenki. Co to za prezydent? Co to za premier, który nie wie, co robi jego ręka, dokąd zmierza jego noga, a język gada jeszcze co innego? - pytał Janukowycz.
Hasła i strategie
W ukraińskiej kampanii wyborczej przeważają dwie strategie. Pierwsza to czarna wizja przyszłości państwa w spotach reklamowych opozycyjnej Partii Regionów Janukowycza. Tubalny głos w reklamie straszy podwyżkami cen energii, kryzysem gazowym, głodem i chłodem jako rezultatami rządów obecnej ekipy, a stateczny Janukowycz okazuje się bohaterem ratującym staczającą się w przepaść Ukrainę. Marginalny Blok "Nie tak!" używa pieśni Władimira Wysockiego jako wzmacniacza własnej pesymistycznej wizji ukraińskiej przyszłości, a sama nazwa zbudowana została na negacji hasła Juszczenki "Tak!" z "pomarańczowej rewolucji". Narodowo-Demokratyczna Partia wylicza w telewizyjnej reklamie liczbę gwałtów, zabójstw i ofiar narkotyków na Ukrainie, aby następnie obdarować każdego obywatela 3 tys. hrywien, których NDP nie pozwoli mu ukraść. W ogóle duża część kampanii odwołuje się do elektoratu rozczarowanego rezultatami pomarańczowych rządów.
Druga strategia, stosowana przede wszystkim przez Naszą Ukrainę, próbuje się odwoływać do racjonalnych argumentów - pokazuje wskaźniki ekonomiczne i na sztandarach niesie uczciwie rozstrzygnięty przetarg na kombinat Kryworiżstal jako standard swego działania: "Ty wiesz, w jakim kraju chcesz żyć! My wiemy, jak go zbudować!". Wśród tych haseł ciągle pojawiają się nawiązania do "pomarańczowej rewolucji". Nasza Ukraina wzywa do jedności: "Ukraina jest dla nas jedna! Nasza Ukraina!". Dla Ukraińców jest to jasna aluzja do prób secesji trzech wschodnich obwodów w grudniu 2004 r. w ramach Południowo-Wschodniej Ukraińskiej Autonomicznej Republiki, którą wyborcy pamiętają ze względu na skrót jej nazwy: PiSUAR. Nasza Ukraina nawołuje: "Nie zdradź siebie! Nie zdradź Majdanu!". I w jej kampanii pojawiły się jednak elementy czarnego PR. Sztab wyemitował film "Niebezpieczeństwo. Straszna prawda", w którym oponenci z Partii Regionów wykryli w ukrytym, migawkowym kadrze na tle swego logo szczerzącą zęby czaszkę. Janukowycz ripostował: "To wpływanie na podświadomość wyborcy! WĘpragnieniu utrzymania się u władzy Nasza Ukraina nie cofnie się przed niczym!". Potem sztab "naszych" ogłosił 15-punktowy "Rejestr nieprawdy" upowszechnianej przez Blok Julii Tymoszenko. Wśród wytykanych potencjalnej koalicjantce grzechów jest i ten, że ukrywa swoje prezydenckie ambicje.
Wśród wszystkich strategii wyborczych jedną z najciekawszych stosuje właśnie Blok Julii Tymoszenko - uruchomiono elektroniczny projekt "Idealna krajina", który oddaje głos internautom zgłaszającym swoje koncepcje naprawy państwa, od problemu dwujęzyczności po politykę regionalną. Zważywszy jednak na niewielką liczbę użytkowników Internetu na Ukrainie, można mieć prawie pewność, że zebrane tam propozycje nigdy nie wejdą w życie. Sama żelazna dama ukraińskiej polityki w spotach telewizyjnych pojawiła się późno i postawiła na hasło: "Sprawiedliwość istnieje - warto o nią walczyć". Jako "wcielenie sprawiedliwości" Tymoszenko występuje w roli ofiary kłamstw, brudu, oszczerstw, korupcji i podstępów. Ponieważ sondaże pokazują, że Ukraińcy w roli premiera najchętniej widzieliby Janukowycza lub Tymoszenko, ta ostatnia przekonuje, że wybory do parlamentu to w istocie wybór nowego szefa rządu.
Wybory fair play
W 2006 r. na straży uczciwości ukraińskich wyborów stoi sprawdzony w "pomarańczowej rewolucji" szef Centralnej Komisji Wyborczej Jarosław Dawydowycz, ale także kilkanaście ośrodków analitycznych obserwujących kampanię i same wybory. Dwa z nich: Równość Szans oraz Wspólna Przestrzeń, pokusiły się o monitorowanie mediów na ostatnim etapie kampanii (6-12 marca 2006 r.), podkreślając ich bezstronność i profesjonalizm. Liderką radia i telewizji, jeśli brać pod uwagę ilość czasu antenowego poświęconego w komentarzach politykowi, została Julia Tymoszenko. Za nią uplasowały się Partia Regionów i Nasza Ukraina. Już ta kolejność pokazuje, że partia władzy dotrzymuje obietnic i nie stara się monopolizować dostępu do mediów. W gazetach pod względem objętości publikowanych materiałów prym wiodą Socjalistyczna Partia, Partia Ludowa Łytwyna i Partia Regionów, a Nasza Ukraina plasuje się dopiero na czwartym miejscu.
Eksperci wskazują, że czynnikiem gwarantującym najwięcej wyborczych głosów wciąż nie jest na Ukrainie dobry program polityczny, lecz wyrazisty lider i finansowe możliwości partii. Pierwszy raz za mało istotny dla sukcesu wyborczego uznano polityczny wpływ na administrację terenową, a ze spisu czynników przesądzających o zwycięstwie analitycy wykluczyli takie elementy, jak czarny PR czy oszustwa. By dopełnić ten optymistyczny obraz, należy dodać, że obecność w kampanii wyborczej oligarchów, a na listach partyjnych osób z przeszłością kryminalną została uznana za element mogący zniszczyć wizerunek partii i jej wyborcze wyniki. Przejrzyste reguły i otwarty dostęp do mediów to wyraźna zmiana jakościowa w porównaniu z wyborami w 2002 r., kiedy do parlamentu pierwszy raz weszła Nasza Ukraina. Mimo trzymania się zasad fair play partia Wiktora Juszczenki nie powtórzy sukcesu, co więcej, nawet jeśli uda się jej zepchnąć ugrupowanie Janukowycza do opozycyjnego narożnika, nie będzie w stanie rządzić samodzielnie.
Do tego dwa tygodnie przed wyborami Rada Najwyższa znowelizowała zapisy ordynacji wyborczej, zezwalając na dopisywanie - za zgodą sądu - kandydatów do list wyborczych nawet w dniu głosowania. Przy najgorszej woli kandydujących sił politycznych stwarza to groźbę unieważniania rezultatów głosowań.
Polityczna wiosna
Ukraiński parlament podczas ostatniej już sesji nie pozwalał sobie na odpoczynek - trybuna była obwieszona hasłami frakcji Tymoszenko domagającymi się zniesienia immunitetów poselskich, a deputowani "pomarańczowych" partii urządzali między sobą regularne bijatyki. Wypada tylko wierzyć, że po wyborach scena polityczna na Ukrainie nie będzie wyglądać podobnie. Z politycznego kraj-obrazu mają szansę zniknąć ugrupowanie kojarzone jednoznacznie źle: Socjaldemokratyczna Partia Ukrainy (zjednoczona), czyli partia władzy z czasów Kuczmy, i Narodowa Opozycja radykalnej przeciwniczki NATO i populistki Natalii Witrenko. Wszystkie sondaże warto konfrontować z informacjami, kto za nie zapłacił. Jeśli jednak przełożyć te najbardziej wiarygodne na liczbę poselskich mandatów, to partia Janukowycza będzie w 450-osobowej Werchownej Radzie bardzo liczną frakcją, mającą 185-200 posłów, i do upragnionej większości zabraknie jej w optymistycznym wariancie 26 deputowanych, czyli akurat tylu, ilu może zaoferować potencjalny koalicjant, obecny szef parlamentu Wołodymyr Łytwyn. Jego Partia Ludowa może zostać partnerem każdej z politycznych sił.
Polityczna wiosna na Ukrainie upłynie na kolejnych próbach dopasowania koalicjantów i targach, których stawką jest większościowy rząd. Niezależnie od tego, czy nowym szefem Rady Ministrów będzie Wiktor Janukowycz, czy któryś z liderów Naszej Ukrainy, włączając urzędującego premiera Jurija Jechanurowa (numer 1 na liście wyborczej), nie zmieni to prawie niczego w sytuacji politycznej, bo żaden z kandydatów nie zamierza rozpocząć radykalnych reform. Można powiedzieć, że ważniejsze dla losu Ukrainy były umowy energetyczne podpisane w styczniu w Moskwie niż wybory parlamentarne. Niekorzystny rezultat tych kontraktów jest zresztą skrzętnie wykorzystywany przez Janukowycza, co sprawia, że ich pospieszne sfinalizowanie przed wyborami nie przysporzyło głosów Naszej Ukrainie Wiktora Juszczenki. Co to za prezydent? Co to za premier, który nie wie, co robi jego ręka, dokąd zmierza jego noga, a język gada jeszcze co innego? - pytał Janukowycz.
Hasła i strategie
W ukraińskiej kampanii wyborczej przeważają dwie strategie. Pierwsza to czarna wizja przyszłości państwa w spotach reklamowych opozycyjnej Partii Regionów Janukowycza. Tubalny głos w reklamie straszy podwyżkami cen energii, kryzysem gazowym, głodem i chłodem jako rezultatami rządów obecnej ekipy, a stateczny Janukowycz okazuje się bohaterem ratującym staczającą się w przepaść Ukrainę. Marginalny Blok "Nie tak!" używa pieśni Władimira Wysockiego jako wzmacniacza własnej pesymistycznej wizji ukraińskiej przyszłości, a sama nazwa zbudowana została na negacji hasła Juszczenki "Tak!" z "pomarańczowej rewolucji". Narodowo-Demokratyczna Partia wylicza w telewizyjnej reklamie liczbę gwałtów, zabójstw i ofiar narkotyków na Ukrainie, aby następnie obdarować każdego obywatela 3 tys. hrywien, których NDP nie pozwoli mu ukraść. W ogóle duża część kampanii odwołuje się do elektoratu rozczarowanego rezultatami pomarańczowych rządów.
Druga strategia, stosowana przede wszystkim przez Naszą Ukrainę, próbuje się odwoływać do racjonalnych argumentów - pokazuje wskaźniki ekonomiczne i na sztandarach niesie uczciwie rozstrzygnięty przetarg na kombinat Kryworiżstal jako standard swego działania: "Ty wiesz, w jakim kraju chcesz żyć! My wiemy, jak go zbudować!". Wśród tych haseł ciągle pojawiają się nawiązania do "pomarańczowej rewolucji". Nasza Ukraina wzywa do jedności: "Ukraina jest dla nas jedna! Nasza Ukraina!". Dla Ukraińców jest to jasna aluzja do prób secesji trzech wschodnich obwodów w grudniu 2004 r. w ramach Południowo-Wschodniej Ukraińskiej Autonomicznej Republiki, którą wyborcy pamiętają ze względu na skrót jej nazwy: PiSUAR. Nasza Ukraina nawołuje: "Nie zdradź siebie! Nie zdradź Majdanu!". I w jej kampanii pojawiły się jednak elementy czarnego PR. Sztab wyemitował film "Niebezpieczeństwo. Straszna prawda", w którym oponenci z Partii Regionów wykryli w ukrytym, migawkowym kadrze na tle swego logo szczerzącą zęby czaszkę. Janukowycz ripostował: "To wpływanie na podświadomość wyborcy! WĘpragnieniu utrzymania się u władzy Nasza Ukraina nie cofnie się przed niczym!". Potem sztab "naszych" ogłosił 15-punktowy "Rejestr nieprawdy" upowszechnianej przez Blok Julii Tymoszenko. Wśród wytykanych potencjalnej koalicjantce grzechów jest i ten, że ukrywa swoje prezydenckie ambicje.
Wśród wszystkich strategii wyborczych jedną z najciekawszych stosuje właśnie Blok Julii Tymoszenko - uruchomiono elektroniczny projekt "Idealna krajina", który oddaje głos internautom zgłaszającym swoje koncepcje naprawy państwa, od problemu dwujęzyczności po politykę regionalną. Zważywszy jednak na niewielką liczbę użytkowników Internetu na Ukrainie, można mieć prawie pewność, że zebrane tam propozycje nigdy nie wejdą w życie. Sama żelazna dama ukraińskiej polityki w spotach telewizyjnych pojawiła się późno i postawiła na hasło: "Sprawiedliwość istnieje - warto o nią walczyć". Jako "wcielenie sprawiedliwości" Tymoszenko występuje w roli ofiary kłamstw, brudu, oszczerstw, korupcji i podstępów. Ponieważ sondaże pokazują, że Ukraińcy w roli premiera najchętniej widzieliby Janukowycza lub Tymoszenko, ta ostatnia przekonuje, że wybory do parlamentu to w istocie wybór nowego szefa rządu.
Wybory fair play
W 2006 r. na straży uczciwości ukraińskich wyborów stoi sprawdzony w "pomarańczowej rewolucji" szef Centralnej Komisji Wyborczej Jarosław Dawydowycz, ale także kilkanaście ośrodków analitycznych obserwujących kampanię i same wybory. Dwa z nich: Równość Szans oraz Wspólna Przestrzeń, pokusiły się o monitorowanie mediów na ostatnim etapie kampanii (6-12 marca 2006 r.), podkreślając ich bezstronność i profesjonalizm. Liderką radia i telewizji, jeśli brać pod uwagę ilość czasu antenowego poświęconego w komentarzach politykowi, została Julia Tymoszenko. Za nią uplasowały się Partia Regionów i Nasza Ukraina. Już ta kolejność pokazuje, że partia władzy dotrzymuje obietnic i nie stara się monopolizować dostępu do mediów. W gazetach pod względem objętości publikowanych materiałów prym wiodą Socjalistyczna Partia, Partia Ludowa Łytwyna i Partia Regionów, a Nasza Ukraina plasuje się dopiero na czwartym miejscu.
Eksperci wskazują, że czynnikiem gwarantującym najwięcej wyborczych głosów wciąż nie jest na Ukrainie dobry program polityczny, lecz wyrazisty lider i finansowe możliwości partii. Pierwszy raz za mało istotny dla sukcesu wyborczego uznano polityczny wpływ na administrację terenową, a ze spisu czynników przesądzających o zwycięstwie analitycy wykluczyli takie elementy, jak czarny PR czy oszustwa. By dopełnić ten optymistyczny obraz, należy dodać, że obecność w kampanii wyborczej oligarchów, a na listach partyjnych osób z przeszłością kryminalną została uznana za element mogący zniszczyć wizerunek partii i jej wyborcze wyniki. Przejrzyste reguły i otwarty dostęp do mediów to wyraźna zmiana jakościowa w porównaniu z wyborami w 2002 r., kiedy do parlamentu pierwszy raz weszła Nasza Ukraina. Mimo trzymania się zasad fair play partia Wiktora Juszczenki nie powtórzy sukcesu, co więcej, nawet jeśli uda się jej zepchnąć ugrupowanie Janukowycza do opozycyjnego narożnika, nie będzie w stanie rządzić samodzielnie.
Więcej możesz przeczytać w 12/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.