Na spotkaniu z Putinem w Soczi Merkel robiła dobrą minę do złego psa
I sobaka może robić politykę - uznał Władimir Putin. Dawny agent KGB w Dreźnie, dziś prezydent Rosji, wie, że Angela Merkel była w młodości pogryziona przez psa i ma uraz do tych zwierząt, więc podczas spotkania z kanclerz Niemiec wpuścił do sali swą czarną labradorkę i spytał z uśmiechem po niemiecku: "Mam nadzieję, że się pani nie przestraszy?". Osłupiała Merkel wcisnęła się w fotel. Na odchodne Putin wręczył jej pluszową maskotkę czworonoga. Niech pamięta, że "carowi" Rosji nie zadaje się głupich pytań o śmierć Anny Politkowskiej czy o embargo na polskie mięso. I niech wie, z kim należy trzymać. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier nie ma tego rodzaju wątpliwości. Podczas gdy Merkel w Soczi robiła dobrą minę do złego psa, jej minister wychwalał Rosję w "WirtschaftsWoche" za niezawodność i sceptycznie odniósł się do zacieśniania transatlantyckich więzi.
W tym samym czasie Gerhard Schröder i doradca Putina Igor Szuwałow zaprosili do berlińskiego hotelu Adlon kilkuset prominentnych gości. Były kanclerz, dziś dozorca budowy gazociągu bałtyckiego na etacie Putina, rozpływał się nad jego przymiotami, po czym utopił gości w rosyjskim szampanie. Putin dałby wiele, by na miejscu Merkel siedział jego przyjaciel ze Steinmeierem. Na krytykę ze strony Schrödera Merkel nie ma rady, ale dlaczego nie pozbywa się ministra podważającego jej politykę?
Ucho Schërdera
Już w chwili powierzenia temu socjaldemokracie posady szefa dyplomacji kanclerz wiedziała, że musi między nimi dojść do zgrzytów. Steinmeier uchodził za najwierniejszego sługę Schrödera. Nazywany był jego uchem i consigliere (doradcą), który potrafił odczytać z twarzy każde życzenie byłego kanclerza. Nawet takie, gdy zachciało mu się kawioru podczas lądowania na tankowanie na jednym z rosyjskich lotnisk. Schröder powiedział: "Mam zaufanie tylko do żony i Franka". Zanim ten 51-letni prawnik zastąpił Joschkę Fischera, odgrywał zakulisowe role: kierował biurem premiera Schrödera w Dolnej Saksonii, a po sukcesie pryncypała przeniósł się do Berlina, gdzie został sekretarzem stanu ds. wywiadu, a potem objął kierownictwo w Urzędzie Kanclerskim.
Jego nominacja na ministra spraw zagranicznych była zaskakującym kompromisem. Wymusiła ją odmowa Petera Strucka, który został wytypowany przez lewicę na szefa dyplomacji. Od Steinmeiera SPD oczekiwała kontynuacji linii wytyczonej przez Schrödera, współtwórcę antyamerykańskiej osi Berlin - Paryż - Moskwa. Tymczasem Merkel już w kampanii zapowiadała, że odgrzeje stosunki z USA i nie będzie się obłapiała z prezydentem Rosji. Steinmeierowi przypadła rola Machiavellego: tłumaczenia, że w polityce RFN nastąpiły zmiany bez żadnych zmian.
Merkel znalazła się między młotem a kowadłem: pozbycie się Steinmeiera, któremu bliżej do Moskwy niż Waszyngtonu, groziłoby zerwaniem koalicji. Kanclerz wybrała drogę ujarzmienia Steinmeiera. Okazja nadarzyła się sama. Steinmeier jest oskarżony o utrudnianie powrotu do kraju bezpodstawnie przetrzymywanego przez Amerykanów więźnia z niemieckim paszportem. Był nim Murat Kurnaz, urodzony i mieszkający w Bremie Turek z pochodzenia.
Talib z Bremy
Kurnaz, przez prasę nazwany "talibem z Bremy", został w 2001 r. posądzony o pomaganie afgańskim fundamentalistom w organizowaniu zamachów terrorystycznych, porwany przez USA, wywieziony i torturowany najpierw w Pakistanie, a następnie w obozie Guantánamo na Kubie. Jego gehenna trwała 1725 dni. Za przeżycia Kurnaza Barbara Lochbihler z Amnesty International obwinia były rząd RFN. Jak wynika ze śledztwa, Amerykanie już po kilku miesiącach uznali go za niewinnego. CIA proponowała niemieckiej BND wypuszczenie więźnia i obserwację go w RFN, ale Berlin nie chciał się na to zgodzić. W efekcie Kurnaz siedział w więzieniu do sierpnia 2006 r. Dziś walczy o odszkodowanie, a Steinmeier o utrzymanie się na stanowisku. Według "Sźddeutsche Zeitung", to na nim spoczywa odpowiedzialność za przetrzymanie Kurnaza w Guantánamo. Co więcej, były szef Urzędu Kanclerskiego jeszcze w 2005 r. "próbował tworzyć przeciw niemu nowe podejrzenia".
Sam Steinmeier nie ma sobie nic do zarzucenia i gotów jest zeznawać przed komisją Bundestagu i BND. Będzie miał do tego okazję dopiero w marcu. Wcześniej zostaną przesłuchani świadkowie. Sprawą Kurnaza zajął się też Parlament Europejski, który nie miał wątpliwości co do postawy byłego rządu Niemiec. CIA przedstawiła dowody, że więzień z Bremy miał być uwolniony już w listopadzie 2002 r. Zachowały się m.in. raporty amerykańskich funkcjonariuszy, którzy skarżyli się na odmowę przyjęcia Kurnaza przez RFN. Steinmeier zaprzeczył, jakoby wiedział o losie Kurnaza. W mediach mnożą się jednak informacje o istnieniu dokumentów potwierdzających, że jako szef Urzędu Kanclerskiego kierował posiedzeniami, na których odrzucono propozycję USA i zastanawiano się, jak uniemożliwić powrót Kurnaza do domu. Być może, jak sugerują obrońcy Steinmeiera, Kurnaz był uśpionym zamachowcem, przygotowanym do wykonania zadań w późniejszym terminie. Tyle że dowodów na to nie ma. Są za to zapiski świadczące o zabiegach byłego ministra spraw wewnętrznych Otto Schily'ego, aby zablokować Kurnazowi możliwość wjazdu do UE. Te praktyki kolegów z gabinetu Schrödera potwierdził Jźrgen Trittin, eksminister ochrony środowiska w rządzie SPD - Zielonych.
Bez turbulencji
Nie bacząc na zachowanie szefa dyplomacji, pomocną dłoń wyciągnęła do niego Merkel. Zapewniła ustami rzecznika rządu, że jej relacje ze Steinmeierem są "nad wyraz bliskie i pełne zaufania". Merkel woli uniknąć turbulencji, które mogłyby się skończyć upadkiem wielkiej koalicji, akurat podczas prezydencji Niemiec w UE i G-8. Wegług rzecznika Zielonych w Bremie Matthiasa Gźldnera, przez Niemcy przetacza się "skandal polityczny najwyższej rangi".
Merkel wie, co robi. Wstawienie się za Steinmeierem wymusza na nim posłuszeństwo. Pani kanclerz - w przeciwieństwie do ministra - nie uważa Putina za "krystalicznie czystego demokratę". Merkel stara się uzmysłowić prezydentowi Rosji, że nie godzi się na rosyjsko-niemieckie geszefty za cenę milczenia wobec jego autorytarnych zapędów i że unia to coś więcej niż strefa wolnego handlu. Szef niemieckiej dyplomacji ma dwa wyjścia: albo zaprzestanie kreciej roboty wobec kanclerz, albo ona zamknie nad nim parasol ochronny. Szanse na rolę ucha i consigliere Angeli Merkel ma niewielkie.
W tym samym czasie Gerhard Schröder i doradca Putina Igor Szuwałow zaprosili do berlińskiego hotelu Adlon kilkuset prominentnych gości. Były kanclerz, dziś dozorca budowy gazociągu bałtyckiego na etacie Putina, rozpływał się nad jego przymiotami, po czym utopił gości w rosyjskim szampanie. Putin dałby wiele, by na miejscu Merkel siedział jego przyjaciel ze Steinmeierem. Na krytykę ze strony Schrödera Merkel nie ma rady, ale dlaczego nie pozbywa się ministra podważającego jej politykę?
Ucho Schërdera
Już w chwili powierzenia temu socjaldemokracie posady szefa dyplomacji kanclerz wiedziała, że musi między nimi dojść do zgrzytów. Steinmeier uchodził za najwierniejszego sługę Schrödera. Nazywany był jego uchem i consigliere (doradcą), który potrafił odczytać z twarzy każde życzenie byłego kanclerza. Nawet takie, gdy zachciało mu się kawioru podczas lądowania na tankowanie na jednym z rosyjskich lotnisk. Schröder powiedział: "Mam zaufanie tylko do żony i Franka". Zanim ten 51-letni prawnik zastąpił Joschkę Fischera, odgrywał zakulisowe role: kierował biurem premiera Schrödera w Dolnej Saksonii, a po sukcesie pryncypała przeniósł się do Berlina, gdzie został sekretarzem stanu ds. wywiadu, a potem objął kierownictwo w Urzędzie Kanclerskim.
Jego nominacja na ministra spraw zagranicznych była zaskakującym kompromisem. Wymusiła ją odmowa Petera Strucka, który został wytypowany przez lewicę na szefa dyplomacji. Od Steinmeiera SPD oczekiwała kontynuacji linii wytyczonej przez Schrödera, współtwórcę antyamerykańskiej osi Berlin - Paryż - Moskwa. Tymczasem Merkel już w kampanii zapowiadała, że odgrzeje stosunki z USA i nie będzie się obłapiała z prezydentem Rosji. Steinmeierowi przypadła rola Machiavellego: tłumaczenia, że w polityce RFN nastąpiły zmiany bez żadnych zmian.
Merkel znalazła się między młotem a kowadłem: pozbycie się Steinmeiera, któremu bliżej do Moskwy niż Waszyngtonu, groziłoby zerwaniem koalicji. Kanclerz wybrała drogę ujarzmienia Steinmeiera. Okazja nadarzyła się sama. Steinmeier jest oskarżony o utrudnianie powrotu do kraju bezpodstawnie przetrzymywanego przez Amerykanów więźnia z niemieckim paszportem. Był nim Murat Kurnaz, urodzony i mieszkający w Bremie Turek z pochodzenia.
Talib z Bremy
Kurnaz, przez prasę nazwany "talibem z Bremy", został w 2001 r. posądzony o pomaganie afgańskim fundamentalistom w organizowaniu zamachów terrorystycznych, porwany przez USA, wywieziony i torturowany najpierw w Pakistanie, a następnie w obozie Guantánamo na Kubie. Jego gehenna trwała 1725 dni. Za przeżycia Kurnaza Barbara Lochbihler z Amnesty International obwinia były rząd RFN. Jak wynika ze śledztwa, Amerykanie już po kilku miesiącach uznali go za niewinnego. CIA proponowała niemieckiej BND wypuszczenie więźnia i obserwację go w RFN, ale Berlin nie chciał się na to zgodzić. W efekcie Kurnaz siedział w więzieniu do sierpnia 2006 r. Dziś walczy o odszkodowanie, a Steinmeier o utrzymanie się na stanowisku. Według "Sźddeutsche Zeitung", to na nim spoczywa odpowiedzialność za przetrzymanie Kurnaza w Guantánamo. Co więcej, były szef Urzędu Kanclerskiego jeszcze w 2005 r. "próbował tworzyć przeciw niemu nowe podejrzenia".
Sam Steinmeier nie ma sobie nic do zarzucenia i gotów jest zeznawać przed komisją Bundestagu i BND. Będzie miał do tego okazję dopiero w marcu. Wcześniej zostaną przesłuchani świadkowie. Sprawą Kurnaza zajął się też Parlament Europejski, który nie miał wątpliwości co do postawy byłego rządu Niemiec. CIA przedstawiła dowody, że więzień z Bremy miał być uwolniony już w listopadzie 2002 r. Zachowały się m.in. raporty amerykańskich funkcjonariuszy, którzy skarżyli się na odmowę przyjęcia Kurnaza przez RFN. Steinmeier zaprzeczył, jakoby wiedział o losie Kurnaza. W mediach mnożą się jednak informacje o istnieniu dokumentów potwierdzających, że jako szef Urzędu Kanclerskiego kierował posiedzeniami, na których odrzucono propozycję USA i zastanawiano się, jak uniemożliwić powrót Kurnaza do domu. Być może, jak sugerują obrońcy Steinmeiera, Kurnaz był uśpionym zamachowcem, przygotowanym do wykonania zadań w późniejszym terminie. Tyle że dowodów na to nie ma. Są za to zapiski świadczące o zabiegach byłego ministra spraw wewnętrznych Otto Schily'ego, aby zablokować Kurnazowi możliwość wjazdu do UE. Te praktyki kolegów z gabinetu Schrödera potwierdził Jźrgen Trittin, eksminister ochrony środowiska w rządzie SPD - Zielonych.
Bez turbulencji
Nie bacząc na zachowanie szefa dyplomacji, pomocną dłoń wyciągnęła do niego Merkel. Zapewniła ustami rzecznika rządu, że jej relacje ze Steinmeierem są "nad wyraz bliskie i pełne zaufania". Merkel woli uniknąć turbulencji, które mogłyby się skończyć upadkiem wielkiej koalicji, akurat podczas prezydencji Niemiec w UE i G-8. Wegług rzecznika Zielonych w Bremie Matthiasa Gźldnera, przez Niemcy przetacza się "skandal polityczny najwyższej rangi".
Merkel wie, co robi. Wstawienie się za Steinmeierem wymusza na nim posłuszeństwo. Pani kanclerz - w przeciwieństwie do ministra - nie uważa Putina za "krystalicznie czystego demokratę". Merkel stara się uzmysłowić prezydentowi Rosji, że nie godzi się na rosyjsko-niemieckie geszefty za cenę milczenia wobec jego autorytarnych zapędów i że unia to coś więcej niż strefa wolnego handlu. Szef niemieckiej dyplomacji ma dwa wyjścia: albo zaprzestanie kreciej roboty wobec kanclerz, albo ona zamknie nad nim parasol ochronny. Szanse na rolę ucha i consigliere Angeli Merkel ma niewielkie.
Więcej możesz przeczytać w 5/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.