Były senator kupował przychylność urzędników Ministerstwa Finansów, Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz resortu rolnictwa
Pan prezes często kazał przygotowywać koperty z pieniędzmi z kasy. To były różne sumy. Nie wiem dokładnie jakie, bo robiła to kasjerka". Takie wyjaśnienia dotyczące korupcyjnych praktyk Henryka Stokłosy złożyła w prokuraturze księgowa biznesmena, byłego senatora. Z dowodów zgromadzonych przez prokuraturę wynika, że poszukiwany przez polską policję Stokłosa kupował sobie nie tylko przychylność urzędników Ministerstwa Finansów i Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale także resortu rolnictwa. Stokłosa mógł kupować decyzje fiskusa, bo w Polsce urzędnicy decydowali o umorzeniu podatków. De facto to sam Stokłosa ustalał, czy, jaki i jakiej wysokości podatek chce zapłacić.
Aż do 1997 r. decyzje o umorzeniach podatków dochodowych nie były w ogóle rejestrowane. A takie decyzje mogli podejmować członkowie Rady Ministrów, minister finansów, wyżsi urzędnicy resortu finansów, naczelnicy urzędów i izb skarbowych, a nawet władze samorządowe. Urzędnicy mogli umorzyć należność, przyznać ulgę, zwolnić z płacenia odsetek, odroczyć płatność. Co roku kilka miliardów złotych z naszych pieniędzy stawało się darowizną, tyle że darczyńcy, czyli podatnicy, nic o tej hojności nie wiedzieli. W latach 90. tylko wskutek umorzeń podatku dochodowego każdy pracujący musiał dodatkowo zapłacić około 150 zł rocznie w podatkach pośrednich.
Ludzie Stokłosy
Za kilka dni za Henrykiem Stokłosą zostanie wydany międzynarodowy list gończy. Na razie prokuratorzy rekonstruują korupcyjny układ wokół Stokłosy. Na pierwszy ogień poszedł sędzia poznańskiego oddziału Naczelnego Sądu Administracyjnego Ryszard S., który miał przyjmować od byłego senatora łapówki w zamian za pozytywne rozstrzygnięcia sporów z urzędami skarbowymi. Pośredniczką, która skojarzyła obu panów, była Elżbieta Z. z Ministerstwa Finansów, przyjaciółka sędziego. Stokłosa był tak pewny siebie, że nie kamuflując zamiarów, nakazał swojej księgowej przygotować dwie koperty z łapówkami - 20 tys. zł dla sędziego Ryszarda S. i 15 tys. zł dla urzędniczki Elżbiety Z.
Ustaliliśmy, że istnieją dowody na to, że korupcyjne pieniądze Stokłosa przekazywał co najmniej dwukrotnie, podczas imprez organizowanych w swoich pałacach i obiektach wypoczynkowych, m.in. w Pietronkach i domu gościnnym Pasibrzuch w Śmiłowie. Sędzia Ryszard S. miał podpowiadać Stokłosie, jak wypełnić wnioski, aby zablokować egzekucję postanowień urzędników skarbowych. Chodziło o prawie 8 mln zł zaległego podatku z 1993 r. Pilska skarbówka odkryła te zaległości podczas kontroli przeprowadzanej od 25 lutego do 2 czerwca 1998 r. Umorzenia podatkowe i inne korzystne decyzje na rzecz byłego senatora mogą sięgać nawet 40 mln zł.
Korupcyjne powiązania biznesmena ze Śmiłowa ujawnił śledczym Marian J., były szef pilskiej skarbówki, a później doradca Stokłosy. Wiele wskazuje na to, że Elżbieta Z. była jednym z łączników byłego senatora ze skorumpowanymi urzędnikami Ministerstwa Finansów. W kwietniu 2006 r. urzędniczka w randze naczelnika jednego z wydziałów MF została zatrzymana przez CBŚ. Wtedy podejrzewano ją tylko o przyjęcie 100 tys. zł łapówki od znanego mafiosa Janusza G., pseudonim Graf. Za łapówkę miała załatwić umorzenia podatków firmom prowadzonym przez gangstera. Kobieta zdecydowała się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Miesiąc później policjanci CBŚ wyprowadzili z Ministerstwa Finansów czworo wysokich urzędników. Za kraty trafili były dyrektor departamentu systemu podatków, a potem dyrektor departamentu podatków bezpośrednich Andrzej Ż., naczelnik wydziału ds. doradztwa podatkowego Hanna K., główny specjalista i były szef departamentu podatków bezpośrednich Sławomir M. oraz były kierownik referatu ds. kontroli urzędów skarbowych Jerzy W. Co ciekawe, już cztery lata wcześniej Zdzisław Kukawski, były zastępca dyrektora biura kontroli resortowej w MF, informował przełożonych, że Sławomir M. oraz Andrzej Ż. mogą być skorumpowani, m.in. przez ówczesnego senatora Henryka Stokłosę.
Biesiadnicy Pasibrzucha
Według informacji, do których dotarł "Wprost", Henryk Stokłosa zapraszał do domu gościnnego Pasibrzuch w Śmiłowie na suto zakrapiane bankiety dyrektorów i naczelników Ministerstwa Finansów, a także samorządowców, posłów i urzędników wielu instytucji. Dzięki temu część jego problemów podatkowych załatwiali opłaceni urzędnicy fiskusa, a to, czego nie udało się zrobić w ministerstwie, załatwiano w sądzie administracyjnym. Dzięki łapówkom Stokłosa mógł wygrać nawet kilkanaście spraw podatkowych.
Na imprezach w Pasibrzuchu pojawiali się m.in. Stanisław Stec, były wiceminister finansów w rządzie SLD, a także posłanka Samoobrony Renata Beger. Sam Stokłosa przyjmowany był z kolei z honorami w Ministerstwie Rolnictwa. - Ja też wiele razy bywałem u pana Stokłosy, bo go dobrze znam z racji bliskości okręgów wyborczych. Nie byłem jednak na żadnych popijawach. Co do jego kontaktów w Ministerstwie Rolnictwa, to jestem pewien, że miał je bardzo dobre i jeżeli wyjdzie, że coś było nie tak, to sprawa zostanie zbadana - mówi "Wprost" wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper. Przyznaje on, że Stokłosa bywał także u niego w ministerstwie. Próbował na przykład interweniować w sprawie rozporządzenia dotyczącego mączki kostnej. Były senator twierdził, że przepisy są zbyt rygorystyczne i domagał się ich złagodzenia. - Nic nie wskórał - zapewnia Andrzej Lepper.
Samoobrona mafii
- Śledztwo w sprawie przestępczego układu w Ministerstwie Finansów wchodzi w decydującą fazę. Zarzutami objętych zostanie jeszcze co najmniej kilkanaście osób. W miniony piątek wpłynęły do nas wyniki kontroli zasadności umorzeń podatków wobec ponad 60 firm - mówi "Wprost" Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy. Kontrola dotyczyła firm, którym w podejrzanych okolicznościach umorzono zaległości podatkowe. Decyzje wydawali zatrzymani urzędnicy Ministerstwa Finansów.
Jak się dowiedział "Wprost", śledczy mają duże problemy z uzyskiwaniem danych od fiskusa. Docierają do nich nawet informacje, że kontrola była celowo opóźniana przez niektórych urzędników średniego szczebla resortu, którzy chcą chronić siebie i zatrzymanych kolegów. - Odnosimy wrażenie, że chcą nas przeczekać. Strach jest zrozumiały, ponieważ mamy podejrzenia wobec nadal pracujących w resorcie urzędników - mówi jeden ze śledczych.
Gdzie jest Stokłosa?
Wciąż nie ma pewności, gdzie obecnie przebywa Henryk Stokłosa. Według naszych informatorów z CBŚ, były parlamentarzysta wyjechał z Polski w grudniu i ukrywa się w stolicy Wenezueli, Caracas, lub jej okolicach. Miał zostać zatrzymany już 4 stycznia i usłyszeć zarzuty dotyczące przestępstw gospodarczych, korumpowania sędziów i urzędników resortu finansów. Policjanci podejrzewają, że były senator opuścił kraj przejściem drogowym na południowej granicy. Aby nie zostawić po sobie śladu, posłużył się dowodem osobistym, a nie paszportem. Dotarł do Pragi i stamtąd poleciał do Ameryki Południowej. W tym czasie dzwonił do swoich pracowników, przekonując ich, że przebywa w Polsce. Podwładni byłego senatora byli instruowani, że w razie pytań o szefa mają mówić, że pojawia się w swoich firmach.
W poszukiwania biznesmena jest obecnie zaangażowana ABW. Jej funkcjonariusze sprawdzają, czy rzeczywiście Stokłosa pod koniec ubiegłego roku zdążył przetransferować na zagraniczne konta znaczne sumy. - Jeśli Stokłosa przebywa w Wenezueli, może liczyć na pomoc lokalnej Polonii. Będzie wówczas nietykalny dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z Wenezuelą mamy podpisane tylko porozumienie o pomocy przy sprawach związanych z przestępstwami narkotykowymi. Niestety, niemal niemożliwe będzie doprowadzenie do jego ekstradycji - mówi "Wprost" pracownik biura obrotu prawnego z zagranicą Prokuratury Krajowej.
Aż do 1997 r. decyzje o umorzeniach podatków dochodowych nie były w ogóle rejestrowane. A takie decyzje mogli podejmować członkowie Rady Ministrów, minister finansów, wyżsi urzędnicy resortu finansów, naczelnicy urzędów i izb skarbowych, a nawet władze samorządowe. Urzędnicy mogli umorzyć należność, przyznać ulgę, zwolnić z płacenia odsetek, odroczyć płatność. Co roku kilka miliardów złotych z naszych pieniędzy stawało się darowizną, tyle że darczyńcy, czyli podatnicy, nic o tej hojności nie wiedzieli. W latach 90. tylko wskutek umorzeń podatku dochodowego każdy pracujący musiał dodatkowo zapłacić około 150 zł rocznie w podatkach pośrednich.
Ludzie Stokłosy
Za kilka dni za Henrykiem Stokłosą zostanie wydany międzynarodowy list gończy. Na razie prokuratorzy rekonstruują korupcyjny układ wokół Stokłosy. Na pierwszy ogień poszedł sędzia poznańskiego oddziału Naczelnego Sądu Administracyjnego Ryszard S., który miał przyjmować od byłego senatora łapówki w zamian za pozytywne rozstrzygnięcia sporów z urzędami skarbowymi. Pośredniczką, która skojarzyła obu panów, była Elżbieta Z. z Ministerstwa Finansów, przyjaciółka sędziego. Stokłosa był tak pewny siebie, że nie kamuflując zamiarów, nakazał swojej księgowej przygotować dwie koperty z łapówkami - 20 tys. zł dla sędziego Ryszarda S. i 15 tys. zł dla urzędniczki Elżbiety Z.
Ustaliliśmy, że istnieją dowody na to, że korupcyjne pieniądze Stokłosa przekazywał co najmniej dwukrotnie, podczas imprez organizowanych w swoich pałacach i obiektach wypoczynkowych, m.in. w Pietronkach i domu gościnnym Pasibrzuch w Śmiłowie. Sędzia Ryszard S. miał podpowiadać Stokłosie, jak wypełnić wnioski, aby zablokować egzekucję postanowień urzędników skarbowych. Chodziło o prawie 8 mln zł zaległego podatku z 1993 r. Pilska skarbówka odkryła te zaległości podczas kontroli przeprowadzanej od 25 lutego do 2 czerwca 1998 r. Umorzenia podatkowe i inne korzystne decyzje na rzecz byłego senatora mogą sięgać nawet 40 mln zł.
Korupcyjne powiązania biznesmena ze Śmiłowa ujawnił śledczym Marian J., były szef pilskiej skarbówki, a później doradca Stokłosy. Wiele wskazuje na to, że Elżbieta Z. była jednym z łączników byłego senatora ze skorumpowanymi urzędnikami Ministerstwa Finansów. W kwietniu 2006 r. urzędniczka w randze naczelnika jednego z wydziałów MF została zatrzymana przez CBŚ. Wtedy podejrzewano ją tylko o przyjęcie 100 tys. zł łapówki od znanego mafiosa Janusza G., pseudonim Graf. Za łapówkę miała załatwić umorzenia podatków firmom prowadzonym przez gangstera. Kobieta zdecydowała się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Miesiąc później policjanci CBŚ wyprowadzili z Ministerstwa Finansów czworo wysokich urzędników. Za kraty trafili były dyrektor departamentu systemu podatków, a potem dyrektor departamentu podatków bezpośrednich Andrzej Ż., naczelnik wydziału ds. doradztwa podatkowego Hanna K., główny specjalista i były szef departamentu podatków bezpośrednich Sławomir M. oraz były kierownik referatu ds. kontroli urzędów skarbowych Jerzy W. Co ciekawe, już cztery lata wcześniej Zdzisław Kukawski, były zastępca dyrektora biura kontroli resortowej w MF, informował przełożonych, że Sławomir M. oraz Andrzej Ż. mogą być skorumpowani, m.in. przez ówczesnego senatora Henryka Stokłosę.
Biesiadnicy Pasibrzucha
Według informacji, do których dotarł "Wprost", Henryk Stokłosa zapraszał do domu gościnnego Pasibrzuch w Śmiłowie na suto zakrapiane bankiety dyrektorów i naczelników Ministerstwa Finansów, a także samorządowców, posłów i urzędników wielu instytucji. Dzięki temu część jego problemów podatkowych załatwiali opłaceni urzędnicy fiskusa, a to, czego nie udało się zrobić w ministerstwie, załatwiano w sądzie administracyjnym. Dzięki łapówkom Stokłosa mógł wygrać nawet kilkanaście spraw podatkowych.
Na imprezach w Pasibrzuchu pojawiali się m.in. Stanisław Stec, były wiceminister finansów w rządzie SLD, a także posłanka Samoobrony Renata Beger. Sam Stokłosa przyjmowany był z kolei z honorami w Ministerstwie Rolnictwa. - Ja też wiele razy bywałem u pana Stokłosy, bo go dobrze znam z racji bliskości okręgów wyborczych. Nie byłem jednak na żadnych popijawach. Co do jego kontaktów w Ministerstwie Rolnictwa, to jestem pewien, że miał je bardzo dobre i jeżeli wyjdzie, że coś było nie tak, to sprawa zostanie zbadana - mówi "Wprost" wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper. Przyznaje on, że Stokłosa bywał także u niego w ministerstwie. Próbował na przykład interweniować w sprawie rozporządzenia dotyczącego mączki kostnej. Były senator twierdził, że przepisy są zbyt rygorystyczne i domagał się ich złagodzenia. - Nic nie wskórał - zapewnia Andrzej Lepper.
Samoobrona mafii
- Śledztwo w sprawie przestępczego układu w Ministerstwie Finansów wchodzi w decydującą fazę. Zarzutami objętych zostanie jeszcze co najmniej kilkanaście osób. W miniony piątek wpłynęły do nas wyniki kontroli zasadności umorzeń podatków wobec ponad 60 firm - mówi "Wprost" Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy. Kontrola dotyczyła firm, którym w podejrzanych okolicznościach umorzono zaległości podatkowe. Decyzje wydawali zatrzymani urzędnicy Ministerstwa Finansów.
Jak się dowiedział "Wprost", śledczy mają duże problemy z uzyskiwaniem danych od fiskusa. Docierają do nich nawet informacje, że kontrola była celowo opóźniana przez niektórych urzędników średniego szczebla resortu, którzy chcą chronić siebie i zatrzymanych kolegów. - Odnosimy wrażenie, że chcą nas przeczekać. Strach jest zrozumiały, ponieważ mamy podejrzenia wobec nadal pracujących w resorcie urzędników - mówi jeden ze śledczych.
Gdzie jest Stokłosa?
Wciąż nie ma pewności, gdzie obecnie przebywa Henryk Stokłosa. Według naszych informatorów z CBŚ, były parlamentarzysta wyjechał z Polski w grudniu i ukrywa się w stolicy Wenezueli, Caracas, lub jej okolicach. Miał zostać zatrzymany już 4 stycznia i usłyszeć zarzuty dotyczące przestępstw gospodarczych, korumpowania sędziów i urzędników resortu finansów. Policjanci podejrzewają, że były senator opuścił kraj przejściem drogowym na południowej granicy. Aby nie zostawić po sobie śladu, posłużył się dowodem osobistym, a nie paszportem. Dotarł do Pragi i stamtąd poleciał do Ameryki Południowej. W tym czasie dzwonił do swoich pracowników, przekonując ich, że przebywa w Polsce. Podwładni byłego senatora byli instruowani, że w razie pytań o szefa mają mówić, że pojawia się w swoich firmach.
W poszukiwania biznesmena jest obecnie zaangażowana ABW. Jej funkcjonariusze sprawdzają, czy rzeczywiście Stokłosa pod koniec ubiegłego roku zdążył przetransferować na zagraniczne konta znaczne sumy. - Jeśli Stokłosa przebywa w Wenezueli, może liczyć na pomoc lokalnej Polonii. Będzie wówczas nietykalny dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z Wenezuelą mamy podpisane tylko porozumienie o pomocy przy sprawach związanych z przestępstwami narkotykowymi. Niestety, niemal niemożliwe będzie doprowadzenie do jego ekstradycji - mówi "Wprost" pracownik biura obrotu prawnego z zagranicą Prokuratury Krajowej.
Więcej możesz przeczytać w 5/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.