Radio Maryja straciło zęby, bo weszło do politycznego mainstreamu
Nie rozumiem, jak można czynić nam zarzut z tego, że chodzimy do Radia Maryja. To dobrze, że to radio się rozszerza. Że pojawiają się tam umiarkowani politycy" - mówił tuż po wygranych wyborach w wywiadzie dla "Wprost" Jarosław Kaczyński. Po roku współpracy polityków PiS z o. Tadeuszem Rydzykiem Radio Maryja namawia polityków do wspierania rządu, tłumaczy zalety członkostwa Polski w Unii Europejskiej i staje się miejscem ogłaszania rządowych decyzji. Zostało rozbrojone jako element układu władzy - na tej samej zasadzie jak Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Równocześnie w oczach topnieją szeregi słuchaczy Radia Maryja. Według badań OBOP i SMG/KRC, w ciągu dziesięciu lat udział toruńskiej stacji w rynku spadł trzykrotnie.
Ryzykowna symbioza
Trudno wieszczyć kryzys Radia Maryja w chwili, gdy na piętnastolecie tej stacji przyjeżdżają premier, wicepremier, marszałek Sejmu i najważniejsi ministrowie. Nie sposób jednak nie dostrzec symptomów kryzysu. Rok temu, na czternastą rocznicę powstania radia, zjechało 10 tys. zwolenników toruńskiego redemptorysty. - Z Radiem Maryja jest trochę tak jak z Andrzejem Lepperem. Przestało zaspokajać potrzeby swoich radykalnych słuchaczy, dlatego stopniowo ich traci - mówi socjolog prof. Andrzej Rychard. Na tle dyskursu politycznego lat 90. zarówno Samoobrona, jak i Radio Maryja zdecydowanie się wyróżniały. Teraz inne środowiska się zradykalizowały, natomiast te uważane dotychczas za skrajne weszły do politycznego mainstreamu. Dla polityków rządzących symbioza z Radiem Maryja to spore koszty wizerunkowe, ale znacznie większe zyski polityczne. Dla o. Rydzyka oznacza to jednak wejście w ryzykowną grę. Traci bowiem swój największy społeczny kapitał, jakim była armia niezadowolonych. Efekt? Wkrótce może się okazać, że to nie politycy potrzebują o. Rydzyka, ale on polityków.
Pierwsze symptomy kryzysu było widać w czasie ingresu zaprzyjaźnionego z Radiem Maryja abp. Stanisława Wielgusa. Toruńska stacja chciała za wszelką cenę ocalić głowę nowo mianowanego metropolity warszawskiego, bagatelizując lustracyjne oskarżenia pod jego adresem i odwołując się do rzadko stosowanej w Kościele metody demokracji bezpośredniej. Jednak - mimo apeli o. Rydzyka o masowe uczestnictwo w ingresie zwolenników Radia Maryja - do stołecznej archikatedry przybyło zaledwie kilkuset słuchaczy. Późniejsza manifestacja poparcia dla odwołanego metropolity wypadła jeszcze mizerniej. Co gorsza, wbrew woli o. Rydzyka, bracia Kaczyńscy opowiedzieli się przeciwko nominacji abp. Wielgusa, interweniując w tej sprawie w Watykanie. Doprowadziło to nawet do czasowego ochłodzenia stosunków PiS z toruńskimi mediami, czego przejawem było odwołanie wywiadu prezydenta dla rozgłośni. Sytuację próbował wykorzystać lider LPR Roman Giertych, licząc na powrót do łask ojca dyrektora. Bezskutecznie. Po kilkudniowej przerwie do toruńskiego studia zaczęto znowu zapraszać polityków PiS.
Kolacja u ojca dyrektora
Zmianę tonu Radia Maryja dostrzegają nawet jego najwięksi przeciwnicy. Gdy w kwietniu 2006 r. do Platformy Obywatelskiej wpłynęło (adresowane do Donalda Tuska) zaproszenie z Radia Maryja, w biurze prasowym partii zapanowała konsternacja. Przez lata zarzucano przecież o. Rydzykowi, że na jego antenie nie pojawiają się zwolennicy innych opcji. Jednocześnie jednak studio toruńskiej rozgłośni wydawało się Donaldowi Tuskowi jaskinią lwa. W końcu zdecydowano, że na rozmowę pojedzie poseł PO Jan Wyrowiński i zaprawiony w polemicznych bojach senator tej partii Stefan Niesiołowski. - W trakcie audycji było ostro. Słuchacze wieszali na mnie psy. Mówili: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Niesiołowski, ty złodzieju! Z Panem Bogiem" - wspomina senator PO. Przyznaje jednak, że gospodarze pozytywnie go zaskoczyli.- Prowadzący audycję o. Jan Król starał się być obiektywny, w pewnym momencie postanowił nie dopuszczać na antenę głosów słuchaczy. Po audycji zaproszono mnie na miłą kolację - wspomina Niesiołowski. W największym stopniu zmiany w mediach o. Rydzyka odczuwają politycy Prawa i Sprawiedliwości. - Tadeusz Rydzyk wie, że musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czy ktoś przypuszczał, że na jego antenie będzie można zachwalać zalety członkostwa Polski w Unii Europejskiej i informować, jakie z tego powodu płyną korzyści? - pyta Niesiołowski. I tłumaczy, że zmiana tonu radia dotyczy nie tylko treści, ale i formy.
- Nadal bronią wyrazistej linii, ale już jakby spokojniej. Zniknęły skrajne elementy i epitety - mówi o Radiu Maryja poseł PiS Tadeusz Cymański. O ile Cymański mógł się jeszcze spodziewać zaproszenia do radia, o tyle zaproszenie dla Grażyny Gęsickiej, minister rozwoju regionalnego, musiało być zaskoczeniem. Szefowa resortu odpowiadającego za współpracę ze znienawidzoną do niedawna Unią Europejską, w dodatku kiedyś ekspert PO, zapewnia jednak, że jadąc pierwszy raz do Torunia, nie miała oporów. - Potraktowałam to jako okazję dotarcia do kolejnych środowisk - twierdzi. - Byłam zaskoczona, że prowadzący audycję byli bardzo dobrze przygotowani do rozmowy - dodaje. Dziś Gęsicka to jeden z najczęstszych gości zapraszanych do sztandarowej audycji Radia Maryja "Rozmowy niedokończone".
Kto po Rydzyku?
Czy nowe tony Radia Maryja to wynik rzeczywistej ewolucji rozgłośni, czy zmiana taktyczna, obliczona na czerpanie profitów związanych z byciem blisko władzy? Wszystko wskazuje na to, że i jedno, i drugie. Ma to swoje dobre konsekwencje. Po pierwsze, słuchacze Radia Maryja po raz pierwszy od lat przestają kontestować polityczną rzeczywistość, włączając się w główny nurt życia publicznego. Po drugie, odsądzane od czci i wiary Radio Maryja przestaje być problemem - i to zarówno dla polityków, jak i dla Kościoła, mającego ostatnio innego rodzaju kłopoty. Są jednak i złe konsekwencje. Wraz z dojściem do władzy PiS z polskiego społeczeństwa nie zniknęła grupa ludzi niezadowolonych z przemian, wyznających radykalne poglądy. Kiedyś skupiali ich wokół siebie Andrzej Lepper i Radio Maryja. Teraz, za sprawą Jarosława Kaczyńskiego, nie skupiają. A to oznacza, że wkrótce może się pojawić ktoś, kto zajmie ich miejsce i postanowi tę radykalną część społeczeństwa zagospodarować.
Ryzykowna symbioza
Trudno wieszczyć kryzys Radia Maryja w chwili, gdy na piętnastolecie tej stacji przyjeżdżają premier, wicepremier, marszałek Sejmu i najważniejsi ministrowie. Nie sposób jednak nie dostrzec symptomów kryzysu. Rok temu, na czternastą rocznicę powstania radia, zjechało 10 tys. zwolenników toruńskiego redemptorysty. - Z Radiem Maryja jest trochę tak jak z Andrzejem Lepperem. Przestało zaspokajać potrzeby swoich radykalnych słuchaczy, dlatego stopniowo ich traci - mówi socjolog prof. Andrzej Rychard. Na tle dyskursu politycznego lat 90. zarówno Samoobrona, jak i Radio Maryja zdecydowanie się wyróżniały. Teraz inne środowiska się zradykalizowały, natomiast te uważane dotychczas za skrajne weszły do politycznego mainstreamu. Dla polityków rządzących symbioza z Radiem Maryja to spore koszty wizerunkowe, ale znacznie większe zyski polityczne. Dla o. Rydzyka oznacza to jednak wejście w ryzykowną grę. Traci bowiem swój największy społeczny kapitał, jakim była armia niezadowolonych. Efekt? Wkrótce może się okazać, że to nie politycy potrzebują o. Rydzyka, ale on polityków.
Pierwsze symptomy kryzysu było widać w czasie ingresu zaprzyjaźnionego z Radiem Maryja abp. Stanisława Wielgusa. Toruńska stacja chciała za wszelką cenę ocalić głowę nowo mianowanego metropolity warszawskiego, bagatelizując lustracyjne oskarżenia pod jego adresem i odwołując się do rzadko stosowanej w Kościele metody demokracji bezpośredniej. Jednak - mimo apeli o. Rydzyka o masowe uczestnictwo w ingresie zwolenników Radia Maryja - do stołecznej archikatedry przybyło zaledwie kilkuset słuchaczy. Późniejsza manifestacja poparcia dla odwołanego metropolity wypadła jeszcze mizerniej. Co gorsza, wbrew woli o. Rydzyka, bracia Kaczyńscy opowiedzieli się przeciwko nominacji abp. Wielgusa, interweniując w tej sprawie w Watykanie. Doprowadziło to nawet do czasowego ochłodzenia stosunków PiS z toruńskimi mediami, czego przejawem było odwołanie wywiadu prezydenta dla rozgłośni. Sytuację próbował wykorzystać lider LPR Roman Giertych, licząc na powrót do łask ojca dyrektora. Bezskutecznie. Po kilkudniowej przerwie do toruńskiego studia zaczęto znowu zapraszać polityków PiS.
Kolacja u ojca dyrektora
Zmianę tonu Radia Maryja dostrzegają nawet jego najwięksi przeciwnicy. Gdy w kwietniu 2006 r. do Platformy Obywatelskiej wpłynęło (adresowane do Donalda Tuska) zaproszenie z Radia Maryja, w biurze prasowym partii zapanowała konsternacja. Przez lata zarzucano przecież o. Rydzykowi, że na jego antenie nie pojawiają się zwolennicy innych opcji. Jednocześnie jednak studio toruńskiej rozgłośni wydawało się Donaldowi Tuskowi jaskinią lwa. W końcu zdecydowano, że na rozmowę pojedzie poseł PO Jan Wyrowiński i zaprawiony w polemicznych bojach senator tej partii Stefan Niesiołowski. - W trakcie audycji było ostro. Słuchacze wieszali na mnie psy. Mówili: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Niesiołowski, ty złodzieju! Z Panem Bogiem" - wspomina senator PO. Przyznaje jednak, że gospodarze pozytywnie go zaskoczyli.- Prowadzący audycję o. Jan Król starał się być obiektywny, w pewnym momencie postanowił nie dopuszczać na antenę głosów słuchaczy. Po audycji zaproszono mnie na miłą kolację - wspomina Niesiołowski. W największym stopniu zmiany w mediach o. Rydzyka odczuwają politycy Prawa i Sprawiedliwości. - Tadeusz Rydzyk wie, że musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czy ktoś przypuszczał, że na jego antenie będzie można zachwalać zalety członkostwa Polski w Unii Europejskiej i informować, jakie z tego powodu płyną korzyści? - pyta Niesiołowski. I tłumaczy, że zmiana tonu radia dotyczy nie tylko treści, ale i formy.
- Nadal bronią wyrazistej linii, ale już jakby spokojniej. Zniknęły skrajne elementy i epitety - mówi o Radiu Maryja poseł PiS Tadeusz Cymański. O ile Cymański mógł się jeszcze spodziewać zaproszenia do radia, o tyle zaproszenie dla Grażyny Gęsickiej, minister rozwoju regionalnego, musiało być zaskoczeniem. Szefowa resortu odpowiadającego za współpracę ze znienawidzoną do niedawna Unią Europejską, w dodatku kiedyś ekspert PO, zapewnia jednak, że jadąc pierwszy raz do Torunia, nie miała oporów. - Potraktowałam to jako okazję dotarcia do kolejnych środowisk - twierdzi. - Byłam zaskoczona, że prowadzący audycję byli bardzo dobrze przygotowani do rozmowy - dodaje. Dziś Gęsicka to jeden z najczęstszych gości zapraszanych do sztandarowej audycji Radia Maryja "Rozmowy niedokończone".
Kto po Rydzyku?
Czy nowe tony Radia Maryja to wynik rzeczywistej ewolucji rozgłośni, czy zmiana taktyczna, obliczona na czerpanie profitów związanych z byciem blisko władzy? Wszystko wskazuje na to, że i jedno, i drugie. Ma to swoje dobre konsekwencje. Po pierwsze, słuchacze Radia Maryja po raz pierwszy od lat przestają kontestować polityczną rzeczywistość, włączając się w główny nurt życia publicznego. Po drugie, odsądzane od czci i wiary Radio Maryja przestaje być problemem - i to zarówno dla polityków, jak i dla Kościoła, mającego ostatnio innego rodzaju kłopoty. Są jednak i złe konsekwencje. Wraz z dojściem do władzy PiS z polskiego społeczeństwa nie zniknęła grupa ludzi niezadowolonych z przemian, wyznających radykalne poglądy. Kiedyś skupiali ich wokół siebie Andrzej Lepper i Radio Maryja. Teraz, za sprawą Jarosława Kaczyńskiego, nie skupiają. A to oznacza, że wkrótce może się pojawić ktoś, kto zajmie ich miejsce i postanowi tę radykalną część społeczeństwa zagospodarować.
Więcej możesz przeczytać w 5/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.