Na czele parafialnego koła sobowtórów Jana Pawła II stoi sobowtór, który nijak nie jest do papieża podobny
Pałac Kultury rozkraczył się na środku Warszawy pół wieku temu. I teraz wachluje się kwestia, czy wpisać go w rejestr zabytków. Żeby nabrał patyny i szacunku wycieczek szkolnych. Kwestia się wachluje, bo ujawniły się i pomysły przeciwne. Żeby mianowicie stalinowską pokrakę zrównać z ziemią i wznieść na tym miejscu Manhattan z pleksi, szkła i betonu. Sprawa z gatunku kwadratury koła, bo nie dotyczy tylko pałacu, ale całej PRL, co to bardzo byśmy ją wreszcie chcieli pożegnać, z tym że nie całkiem.
Na który to osobliwy stan narodowego rozdwojenia furę stosownych kwitów zebrał - jak raz w porze awantury o pałac - Stanisław Tym w "Rysiu". Na razie "Ryś" jest na papierze (Amber wydał scenariusz), a ja z rozkoszą przytaczam jego fundamentalną tezę. Biegnie ona otóż tak, że ci na górze mogą nas przyłączać dowolnie: do monarchii austro-węgierskiej, do Wielkiego Brata, do unii. Ale my z własnego wyboru i tak jesteśmy niezmiennie podłączeni do naszej "małej ojczyzny", jaką jest GS. Po prostu lubimy nasze proste życie w GS-ie - niezależnie, czy ma on akurat siedzibę w Pałacu Kultury, pałacyku przy Wiejskiej, czy może w Sheratonie.
A GS wykłada się u Tyma po kolei. Weźmy politykę. Najważniejszy jest dziś w polityce marketing, czyli fachowe pozyskanie elektoratu. Młodszy elektorat pozyskuje się hip-hopem: "A oto Polska, którą żrą swary,/ węże korupcji i niewiary/ w potęgę narodu/ żrą ją od spodu". Elektorat starszy pozyskuje się hasłami, w których pobrzmiewa poetyka młodego Macieja Szczepańskiego: "Zapamiętaj, inteligencie,/ Robotniku, chłopie/ Polska w każdym momencie/ Była i jest w Europie".
Weźmy drobny codzienny obyczaj wokółpolityczny. Nauczycielka oprowadza swoją gromadkę po Sejmie: "Ja poproszę o moment na chwilę. Znajdujemy się na korytarzu kuluarów. Tu za każdym z tych drzwi mieszkają oni, ludzie, którzy trzymają ster żagli politycznych ojczyzny naszego narodu".
Weźmy reklamę. Kluczowa kwestia reklamy to kwestia piwa i od której. I Tym prorokuje sytuację, w której reklama alkoholu została uwolniona. Bo - jak tłumaczy pewien poseł - "Proszę pana, jeśli za trzy lata nie dojdziemy do 5 mln alkoholików, to polski sport padnie". Z czegoś trzeba te stadiony budować. I by nie budować na czczo, z billboardów grzmi zachęta: "Płynie wódka, płynie/ Po polskiej krainie/ Zobaczyła Kraków/Robią ją z ziemniaków". Jest w tym haśle i cepelia, i pogłos "Żeby Polska rosła w siłę...", i disco polo.
A weźmy sferę duchową. Zawsze mieliśmy ambicję, by się upodobnić do postaci wzniosłych. Dlatego przy suwalskiej parafii powstało koło sobowtórów Jana Pawła II. Przewodzi mu sobowtór, który nijak nie jest do papieża podobny. Ale mu to nie przeszkadza, bo i tak jest bardziej podobny niż pozostałych 16 członków. I ten rodak to krew z krwi i kość z kości. Narodu, który przeżył zabory, okupację, PRL, a przeżyje i unię. Tym ma nawet dla takiego osobną definicję: "Facet był ograniczony umysłowo, ale nie do tego stopnia, by nie rozumieć pewnych rzeczy". I to jest on. Cały Kowalski!
Na który to osobliwy stan narodowego rozdwojenia furę stosownych kwitów zebrał - jak raz w porze awantury o pałac - Stanisław Tym w "Rysiu". Na razie "Ryś" jest na papierze (Amber wydał scenariusz), a ja z rozkoszą przytaczam jego fundamentalną tezę. Biegnie ona otóż tak, że ci na górze mogą nas przyłączać dowolnie: do monarchii austro-węgierskiej, do Wielkiego Brata, do unii. Ale my z własnego wyboru i tak jesteśmy niezmiennie podłączeni do naszej "małej ojczyzny", jaką jest GS. Po prostu lubimy nasze proste życie w GS-ie - niezależnie, czy ma on akurat siedzibę w Pałacu Kultury, pałacyku przy Wiejskiej, czy może w Sheratonie.
A GS wykłada się u Tyma po kolei. Weźmy politykę. Najważniejszy jest dziś w polityce marketing, czyli fachowe pozyskanie elektoratu. Młodszy elektorat pozyskuje się hip-hopem: "A oto Polska, którą żrą swary,/ węże korupcji i niewiary/ w potęgę narodu/ żrą ją od spodu". Elektorat starszy pozyskuje się hasłami, w których pobrzmiewa poetyka młodego Macieja Szczepańskiego: "Zapamiętaj, inteligencie,/ Robotniku, chłopie/ Polska w każdym momencie/ Była i jest w Europie".
Weźmy drobny codzienny obyczaj wokółpolityczny. Nauczycielka oprowadza swoją gromadkę po Sejmie: "Ja poproszę o moment na chwilę. Znajdujemy się na korytarzu kuluarów. Tu za każdym z tych drzwi mieszkają oni, ludzie, którzy trzymają ster żagli politycznych ojczyzny naszego narodu".
Weźmy reklamę. Kluczowa kwestia reklamy to kwestia piwa i od której. I Tym prorokuje sytuację, w której reklama alkoholu została uwolniona. Bo - jak tłumaczy pewien poseł - "Proszę pana, jeśli za trzy lata nie dojdziemy do 5 mln alkoholików, to polski sport padnie". Z czegoś trzeba te stadiony budować. I by nie budować na czczo, z billboardów grzmi zachęta: "Płynie wódka, płynie/ Po polskiej krainie/ Zobaczyła Kraków/Robią ją z ziemniaków". Jest w tym haśle i cepelia, i pogłos "Żeby Polska rosła w siłę...", i disco polo.
A weźmy sferę duchową. Zawsze mieliśmy ambicję, by się upodobnić do postaci wzniosłych. Dlatego przy suwalskiej parafii powstało koło sobowtórów Jana Pawła II. Przewodzi mu sobowtór, który nijak nie jest do papieża podobny. Ale mu to nie przeszkadza, bo i tak jest bardziej podobny niż pozostałych 16 członków. I ten rodak to krew z krwi i kość z kości. Narodu, który przeżył zabory, okupację, PRL, a przeżyje i unię. Tym ma nawet dla takiego osobną definicję: "Facet był ograniczony umysłowo, ale nie do tego stopnia, by nie rozumieć pewnych rzeczy". I to jest on. Cały Kowalski!
Więcej możesz przeczytać w 5/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.