Ludzie hierarchii - zarówno świeckiej, jak i duchownej - nie lubią przepraszać
Zamiast rozwiązywania trudnych, od dawna nabrzmiewających ustrojowych i funkcjonalnych problemów naszego państwa i gospodarki serwuje się nam coraz to nowe sensacje lustracyjne. Padamy w tej chwili ofiarą zarówno merytorycznej niekompetencji osób usiłujących sprawować władzę, jak i - z drugiej strony - wynaturzeń w polskiej hierarchii kościelnej, izolowanej dotychczas od świeckiej krytyki i żądającej wyłącznie posłuchu. Płacimy w tej chwili wysoką cenę za nadinterpretację tożsamości instytucji kościelnych i religii. Zapomniano w niektórych kręgach o tym, że Kościół ma służyć chrześcijaństwu, a nie ochronie kościelnych instytucji i ich funkcjonariuszy. Zbyt długo tolerowano bezkarność jego ludzi za popełniane przez nich błędy i to nieraz w imieniu kościoła. Przypomnijmy sobie cenę, jaką do dziś płaci Kościół w Czechach za spalenie Jana Husa na stosie w czasie soboru w Konstancji na początku XV wieku. Jan Hus miał przecież list żelazny, mający zagwarantować mu bezpieczeństwo, nietykalność!
Hierarchianie przeprasza
Ludzie hierarchii, zarówno świeckiej, jak i duchownej, nie lubią przepraszać. Zbyt często czują się ponad. Jest to zresztą typowe dla organizacji silnie zhierarchizowanych. Dlatego czując się członkami Kościoła katolickiego, powinniśmy właśnie dla jego dobra nie utożsamiać go automatycznie z istotą chrześcijaństwa, z chrześcijańskim światopoglądem. To właśnie zdolność Kościoła do trzeźwej oceny jego ludzi powinna stanowić o jego sile. Kościół nie może być organizacją totalitarną, nie może chronić swoich ludzi przed odpowiedzialnością. Tylko wtedy staje się dobrym przykładem dla rządów świeckich. Dlatego dobrze się stało, że Kościół polski z pomocą Watykanu zdobył się na decyzję stanowczą, ale nie uwłaczającą osobie. Na szczęście Kościół polski nie ma nic wspólnego z reżimem, który hurtem kreuje byłych ministrów spraw zagranicznych na agentów obcego mocarstwa.
Nie wmawiajmy sobie, że ujawnienie występków takiego czy innego polskiego duchownego kompromituje chrześcijaństwo. To nieunikniony koszt wielkiej zbiorowości. Z autentyczną kompromitacją mamy do czynienia w wypadku partii politycznej kreującej się na obrończynię społeczeństwa, w której jest wiele osób pozostających w konflikcie z prawem.
Wolność w radiostacji
Wróćmy jednak do spraw naprawdę ważnych dla państwa, spraw, od których rządząca koalicja chce odwrócić uwagę społeczeństwa, choćby przez eksponowanie lustracji. Lista tych spraw nie jest krótka. Kosztowne i żenujące są błędy w polityce personalnej. Widoczny jest brak szacunku dla stanu wiedzy wyznaczającego standardy współczesnej polityki światowej. Lekceważy się obowiązujące ustawodawstwo i tendencje wskazujące kierunki rozwoju. W regionalnej polityce ustrojowej i ekonomicznej łamie się nagminnie zasadę optymalnej alokacji zasobów. Lekceważy się ludzi o niekwestionowanym autorytecie, zaczyna to przypominać czasy, kiedy absolwent niepełnej szkoły podstawowej mógł po kilkutygodniowym kursie zostać prokuratorem. Po porażce rządzących partii w wyborach samorządowych jeszcze bardziej widoczne są tendencje centralistyczne, oczywiście pod hasłem dbałości o siłę państwa.
Klinicznym przykładem totalitarnych zamysłów ugrupowań rządzących jest atak na media, na wszystkich mających odwagę prezentować niezależne poglądy. Całkiem podobnie jak w czasach walki Hitlera o władzę operuje się hasłem wolności. "Die Knechtschaft dauert nur noch kurze Zeit" - niewola potrwa już krótko - śpiewały brunatne hordy, wcale nie myśląc o wolności dla wszystkich. Zresztą hasło wolności nieraz już służyło uzurpatorom i służy do dziś pewnej radiostacji.
Rynek i antyrynek
To ogromne szczęście, że mimo oporów udało się w Polsce sprywatyzować większą część gospodarki, stworzyć giełdę i rynek kapitałowy, zapewnić normalność stosunków pieniężnych. To bastiony obrony przed niebezpiecznymi uszczęśliwiaczami narodu jego kosztem. Można jedynie zapytać, czy polskie instytucje gospodarki rynkowej wytrzymają ignoranckie ataki jej przeciwników, ataki ubrane w szatę troski o narodowy interes. Moi zagraniczni rozmówcy z coraz większym osłupieniem patrzą na poziom intelektualny tej części klasy politycznej, której udało się zdobyć przychylność wyborców pod jakże nośnymi hasłami. I nie dziw, że coraz częściej pojawia się pytanie, jak długo jeszcze polscy wyborcy podatni będą na puste hasła, jak długo jeszcze będziemy tolerować nieuctwo i kultywować lukę edukacyjną.
Hierarchianie przeprasza
Ludzie hierarchii, zarówno świeckiej, jak i duchownej, nie lubią przepraszać. Zbyt często czują się ponad. Jest to zresztą typowe dla organizacji silnie zhierarchizowanych. Dlatego czując się członkami Kościoła katolickiego, powinniśmy właśnie dla jego dobra nie utożsamiać go automatycznie z istotą chrześcijaństwa, z chrześcijańskim światopoglądem. To właśnie zdolność Kościoła do trzeźwej oceny jego ludzi powinna stanowić o jego sile. Kościół nie może być organizacją totalitarną, nie może chronić swoich ludzi przed odpowiedzialnością. Tylko wtedy staje się dobrym przykładem dla rządów świeckich. Dlatego dobrze się stało, że Kościół polski z pomocą Watykanu zdobył się na decyzję stanowczą, ale nie uwłaczającą osobie. Na szczęście Kościół polski nie ma nic wspólnego z reżimem, który hurtem kreuje byłych ministrów spraw zagranicznych na agentów obcego mocarstwa.
Nie wmawiajmy sobie, że ujawnienie występków takiego czy innego polskiego duchownego kompromituje chrześcijaństwo. To nieunikniony koszt wielkiej zbiorowości. Z autentyczną kompromitacją mamy do czynienia w wypadku partii politycznej kreującej się na obrończynię społeczeństwa, w której jest wiele osób pozostających w konflikcie z prawem.
Wolność w radiostacji
Wróćmy jednak do spraw naprawdę ważnych dla państwa, spraw, od których rządząca koalicja chce odwrócić uwagę społeczeństwa, choćby przez eksponowanie lustracji. Lista tych spraw nie jest krótka. Kosztowne i żenujące są błędy w polityce personalnej. Widoczny jest brak szacunku dla stanu wiedzy wyznaczającego standardy współczesnej polityki światowej. Lekceważy się obowiązujące ustawodawstwo i tendencje wskazujące kierunki rozwoju. W regionalnej polityce ustrojowej i ekonomicznej łamie się nagminnie zasadę optymalnej alokacji zasobów. Lekceważy się ludzi o niekwestionowanym autorytecie, zaczyna to przypominać czasy, kiedy absolwent niepełnej szkoły podstawowej mógł po kilkutygodniowym kursie zostać prokuratorem. Po porażce rządzących partii w wyborach samorządowych jeszcze bardziej widoczne są tendencje centralistyczne, oczywiście pod hasłem dbałości o siłę państwa.
Klinicznym przykładem totalitarnych zamysłów ugrupowań rządzących jest atak na media, na wszystkich mających odwagę prezentować niezależne poglądy. Całkiem podobnie jak w czasach walki Hitlera o władzę operuje się hasłem wolności. "Die Knechtschaft dauert nur noch kurze Zeit" - niewola potrwa już krótko - śpiewały brunatne hordy, wcale nie myśląc o wolności dla wszystkich. Zresztą hasło wolności nieraz już służyło uzurpatorom i służy do dziś pewnej radiostacji.
Rynek i antyrynek
To ogromne szczęście, że mimo oporów udało się w Polsce sprywatyzować większą część gospodarki, stworzyć giełdę i rynek kapitałowy, zapewnić normalność stosunków pieniężnych. To bastiony obrony przed niebezpiecznymi uszczęśliwiaczami narodu jego kosztem. Można jedynie zapytać, czy polskie instytucje gospodarki rynkowej wytrzymają ignoranckie ataki jej przeciwników, ataki ubrane w szatę troski o narodowy interes. Moi zagraniczni rozmówcy z coraz większym osłupieniem patrzą na poziom intelektualny tej części klasy politycznej, której udało się zdobyć przychylność wyborców pod jakże nośnymi hasłami. I nie dziw, że coraz częściej pojawia się pytanie, jak długo jeszcze polscy wyborcy podatni będą na puste hasła, jak długo jeszcze będziemy tolerować nieuctwo i kultywować lukę edukacyjną.
Więcej możesz przeczytać w 5/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.