Przy niemieckim, francuskim, austriackim, holenderskim czy szwedzkim polski nacjonalizm to zaledwie nacjonalizmek
Bieda i nierówny rozwój skłoniły obywateli do wyboru socjalnego, nacjonalistycznego, katolickiego prezydenta" - napisał brytyjski dziennik "The Guardian". "Nowym prezydentem będzie nacjonalistyczno-konserwatywny Lech Kaczyński" - donosił niemiecki "Die Welt". "Wybór konserwatywnego nacjonalisty Lecha Kaczyńskiego zagraża polskiemu członkostwu w UE. Z tego powodu prawie nieuchronne stało się, że Polska będzie się osuwać w polityczną czarną dziurę" - alarmował międzynarodowy portal Café Babel. Także inne media przedstawiały w ostatnich miesiącach Polskę jako nacjonalistyczny skansen w Europie. Gdzie jest ten polski nacjonalizm, skoro Polska jest jedynym europejskim krajem, w którym w ostatnich latach poprawiło się nastawienie do obcokrajowców, w tym czarnoskórych i Azjatów? Wedle danych Komendy Głównej Policji, liczba przestępstw przeciw obcokrajowcom zmniejszyła się w ostatnich pięciu latacho 15 proc. Tymczasem - jak wynika z badań przeprowadzonych przez biuro komisarza ds. socjalnych UE - co piąty Belg nienawidzi cudzoziemców. We Francji niechęć do cudzoziemców okazuje 15 proc. badanych, a w Austrii - 14 proc. Czy na tym tle można mówić o polskim nacjonalizmie?
Przez długie wieki cieszyliśmy się dobrą - by nie powiedzieć najlepszą - opinią. To prawda, zarzucano nam, Polakom (podobnie zresztą jak dziś), pijaństwo, awanturnictwo i bylejakość. Narzekano na nasze drogi i warunki higieniczne. Ale w opinii Europy zawsze byliśmy państwem bez stosów, państwem azylu dla wygnańców wszelkiej niechcianej myśli i wszelkiej niechcianej rasy. Przez całe wieki byliśmy symbolem europejskiej tolerancji. Co więcej, gdy w wyniku rozbiorów Polska znikła z mapy świata, nasz polski los stał się dla Europy symbolem historycznej krzywdy. A nasza uparta walka o niepodległość była świadectwem najlepszych cnót, wpisujących na polskie sztandary na polach bitewnych całego świata hasło "Za waszą wolność i naszą". Czy w narodzie o takiej historii i takich doświadczeniach mogły się kiedykolwiek pojawić nienawiść i dyskryminacja obcych? A jednak jest faktem, że tak jak w opinii świata przed 150 czy 200 laty Polak kojarzył się z wolnością i tolerancją, tak dziś coraz powszechniej jest oskarżany o nacjonalizm, ksenofobię i szowinizm. Zdumiony tym Polak nie rozumie, co takiego, o czym nie wie, zdarzyło się w jego historii?
Dobry nacjonalizm
W polskiej historii zdarzył się przede wszystkim XIX wiek. Wiek niewoli i wiek polskiego nacjonalizmu. To on wyrzeźbił polską duszę - nieodwracalnie. "Polskość - jak pisał prof. Tadeusz Kotarbiński - nabrała znamion dobra pielęgnowanego z sakralnym pietyzmem, którego zaniedbanie wyczuwało się jako plamę na czci, a wynarodowienie się Polaka uchodziło w uczuciach współ-Polaków za nieuczciwość, za niedotrzymanie milczących, ale niewątpliwych zobowiązań". Polskość w dobie niewoli stawała się szczególną religią, pełną miłości i najwyższego poświęcenia. "Jesteśmy żadnym społeczeństwem - narzekał genialny Norwid. - Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym". W owej psychologii niewoli widział on przyczynę ciągłych powstań narodowych, jak je nazywał - "buntów dzieci", nie przygotowanych, nie rachujących żadnych realnych szans. "Nie wszyscy jesteście równie dobrzy - głosił Polakom Mickiewicz - ale gorszy z Was lepszy jest niż dobry cudzoziemiec; bo każdy z Was ma ducha poświęcenia się".
Czy był to nacjonalizm? Naturalnie tak. Ale rozumiany jako miłość do własnego kraju. Jak mógł zresztą naród polski - wynaradawiany, germanizowany i rusyfikowany - przez cały XIX wiek nie szukać swego ratunku w takim, choćby i przesadnym, umiłowaniu ojczyzny. Dziś wielu badaczy nazwie ten XIX wiek wiekiem dla Polski straconym, wiekiem, w którym myśleliśmy, jak Polskę ocalić i odzyskać, podczas gdy inni uczyli się myśleć politycznie i pielęgnować kult pracy. Co tylko po części wydaje się prawdą. W tymże bowiem XIX wieku swój nacjonalizm, w który wpisane było marzenie o zjednoczeniu, przeżywali Niemcy. Wówczas, w 1841 r., powstał słynny wiersz Augusta von Fallerslebena "Deutschland uber alles" (Niemcy ponad wszystko), który z czasem stał się ich hymnem narodowym. I nikt nie widział nic niewłaściwego w fakcie, że Związek Niemiecki, składający się po kongresie wiedeńskim z 41 państewek, zmierza do zjednoczenia z przekonaniem, że Niemcy na nie zasługują. W tym samym czasie nacjonalizm rosyjski rodził piórem Danilewskiego ideę pansłowiańską, oczywiście z Rosją na czele i katolicką Polską, nazywaną Judaszem Słowiańszczyzny. Rodził ideę uznającą rozbiory Polski za akt sprawiedliwości dziejowej, który uratował te ziemie przed panowaniem Prus i Austrii.
Nacjonalizm z bólu
"Tylko nikczemne i złośliwe indywidua lub absolutni głupcy - pisał Henryk Sienkiewicz w swym słynnym >>Liście otwartym Polaka do ministra rosyjskiego<< - mogą porównywać nacjonalizm polski z charakterystycznym nacjonalizmem niemieckim lub czarnosecinnym rosyjskim. Nacjonalizm polski nie tuczył się nigdy cudzą krwią i łzami, nie smagał dzieci w szkołach, nie stawiał pomników katom. Zrodził się z bólu, największej tragedii dziejowej. Przelewał krew na rodzinnych i na wszystkich innych polach bitew, gdzie tylko chodziło o wolność. (...) Wypisał na swych chorągwiach najszczytniejsze hasła miłości, tolerancji, oswobodzenia ludu, oświaty, postępu". Jak się zdaje, Polacy dość wcześnie, i to na własnej skórze, odczuli to, co dopiero po latach miał zapisać Bertrand Russell: że nacjonalizm jest dobry tak długo, jak długo jest rozumiany jako miłość do własnego kraju. Staje się zbrodniczy, gdy w tę miłość wpisuje nienawiść i pogardę dla innych narodów.
A jednak, gdy Polska odzyskiwała w 1918 r. wyśnioną niepodległość, jak zapisał w "Bożym igrzysku" Norman Davies, "orientacja polityczna kręgów rządzących była bezwstydnie nacjonalistyczna. >>Polskość<< stała się podstawą definicji szacownego obywatela. Wszystkie czołowe partie okresu konstytucyjnego Rzeczypospolitej - PPS, PSL i narodowi demokraci - wysuwały na pierwszy plan sprawę jedności narodowej". Zupełnie inaczej te chwile zapisał w swej pamięci wielki dominikanin Józef Maria Bocheński: "Dla Polaków mojego pokolenia jednym z najbardziej upokarzających faktów było zmuszenie Polski do podpisania zobowiązania, że będzie praktykowała tolerancję. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że głównym motywem tego wymuszenia była obawa przed antysemityzmem, o którym zakładano, że szaleje w Polsce". Ojciec Bocheński, jak się zdaje, zupełnie nie rozumiał tych obaw "tolerancyjnej" Europy wobec "nacjonalistycznej" Polski. Polska jest przecież - ile razy trzeba to powtarzać? - jedynym wielkim europejskim narodem, który nie zaznał wojen religijnych, którego król powiedział, że nie jest królem ludzkich sumień. Jest jedynym wielkim europejskim narodem, który przyjął gościnnie Żydów, wszędzie indziej prześladowanych i wypędzanych!
Wygodna niepamięć
Ci, którzy zarzucają Polakom nacjonalizm, zdają się nie pamiętać, że owi szowinistyczni Polacy przyjęli pod swój dach większość Żydów wygnanych z setek rosyjskich Anatewek na przełomie XIX i XX wieku. Że w 1937 r. przyjęli tysiące Żydów, których "europejscy", hitlerowscy Niemcy odstawili w zaplombowanych pociągach pod polską granicę. Nie chcą pamiętać i nie chcą dostrzegać, że polscy Żydzi czy polskie mniejszości miały w tym polskim, rzekomo nacjonalistycznym Sejmie swą reprezentację, liczniejszą niż choćby polscy socjaliści. To prawda - pisze Davies - "jeśli bowiem osądzać Polskę i Polaków w kontekście współczesnej Europy, to jednak nie było masowego umierania z głodu czy masowych morderstw jak w Rosji, nie było uciekania się do bestialskich metod, jakimi posługiwał się faszyzm czy stalinizm. (...) Absurdem byłoby (...) sugerować, że niewygody, jakich doświadczali Żydzi pod polskimi rządami, są w jakimkolwiek sensie porównywalne z okropnościami Oświęcimia".
Polski nacjonalizmem
W każdym czasie i w każdym miejscu historii zawsze znajdzie się jakiś Jean-Marie Le Pen, Jorg Haider, Pająk czy Bubel głoszący pogardę lub nienawiść wobec innych nacji. I pewnie w każdej europejskiej narodowej bibliotece znajdzie się dzieło jakiegoś miejscowego Jędrzeja Giertycha, dowodzące, że Żydówka nie może być polską harcerką czy Żyd angielskim skautem. Głupota, jak wiadomo nie od dziś, jest wieczna, a w Polsce, czego uczy historia, zazwyczaj była sowicie opłacana czy to przez Moskwę, czy przez Berlin, czy też nawet Paryż. Lecz w naszym kraju ów rzekomy nacjonalizm nie zapisał ani krwawych pogromów, ani kryształowych nocy, ani masowych prześladowań. Dziś także nie zapisuje, bo wbrew temu, co stereotypowo sądzą niektórzy zachodni politycy i niektóre zachodnie media, w Polsce przejawów nacjonalizmu jest nieporównanie mniej niż w Niemczech, Francji, Austrii, Holandii czy Szwecji. Przy tamtych - nasz to zaledwie nacjonalizmek.
Zabójcza tolerancja Europy
O czym mało kto wie, w końcu lat 30. rzekomy polski nacjonalizm zapisał na swoim koncie tajne szkolenia w Rembertowie dla bojowników przyszłego państwa żydowskiego. To na pewno nie polski nacjonalizm czy antysemityzm podyktował gen. Andersowi, który wyprowadził z Rosji w 1942 r. w szeregach swej armii ponad 3 tys. żołnierzy Żydów, ułatwienie im dezercji i przymknięcie oczu na utratę ogromnej ilości broni, która niebawem miała posłużyć w walce o powstanie Państwa Izrael.
Polski historyk czuje się już zmęczony przypominaniem pełnej tolerancji Europie - która swoich Żydów zapakowała do zadrutowanych wagonów, by odesłać do Auschwitz czy Treblinki - że owi rzekomo antysemiccy Polacy w dobie Zagłady uratowali około 100 tys. Żydów (mimo że za pomoc Żydom, jak nigdzie indziej, w Polsce groziła śmierć). A polskich odszczepieńców, wszelkiej maści zdrajców i szmalcowników, podziemna Polska karała śmiercią. I polski historyk dość ma już upominania się o prawdziwą pamięć o tysiącach Polaków, którzy zapłacili życiem (nieraz całych rodzin) za ukrywanie swych żydowskich współbraci. Jedyny pomnik, a ściślej biorąc, jedyna tablica pamiątkowa poświęcona ich pamięci znajduje się w Londynie na Ealingu, gdzie na początku lat 90. została odsłonięta staraniem burmistrza dzielnicy (żydowskiego pochodzenia), który znał się na historii, a nie na polityce.
Polska klęska propagandowa
Cóż takiego się stało, co wydarzyło się w historii, o czym by Polak nie wiedział? Co powoduje, że wszystko, co najpiękniejsze w naszej historii, powraca do nas dzisiaj - jak w gabinecie krzywych luster - karykaturalnie wykrzywione, nieprawdziwe? Co przypisuje nam cechy, których nie mamy, i czyny, które są nam obce i krzywdzące? Być może częścią odpowiedzi na to pytanie jest rzadko uświadamiany fakt, że przegrywając ostatnią wojnę, ponieśliśmy (i nadal ponosimy) także ogromną klęskę propagandową. Wszystkie polskie racje i czyny utraciły w tej wojnie swą prawdziwą barwę i prawdziwy sens. Ta wojna pozbawiła nas należnej chwały. Lecz drugą, być może ważniejszą część odpowiedzi na pytanie, dlaczego nagle - po wiekach uznania, podziwu i szacunku - Europa widzi w nas tylko nacjonalistów, zapisał przed laty Adolf Rudnicki: "Niedawno temu w >>Krzywym Kole<< Bartoszewski w odczycie na temat Żegoty podczas okupacji wspomniał o >>nowej<< idei lansowanej przez Niemców, iż współwinowajcami tego, co się stało, byli Polacy". Prawda, jakie to proste i jak wyraźnie prowadzi wprost do niemieckiego Centrum przeciw Wypędzeniom? Jak łatwo - przyklejając Polakom łatkę nacjonalistów - wybiela się własną nacjonalistyczną przeszłość i spycha w niepamięć obecne grzechy nacjonalizmu?
Przez długie wieki cieszyliśmy się dobrą - by nie powiedzieć najlepszą - opinią. To prawda, zarzucano nam, Polakom (podobnie zresztą jak dziś), pijaństwo, awanturnictwo i bylejakość. Narzekano na nasze drogi i warunki higieniczne. Ale w opinii Europy zawsze byliśmy państwem bez stosów, państwem azylu dla wygnańców wszelkiej niechcianej myśli i wszelkiej niechcianej rasy. Przez całe wieki byliśmy symbolem europejskiej tolerancji. Co więcej, gdy w wyniku rozbiorów Polska znikła z mapy świata, nasz polski los stał się dla Europy symbolem historycznej krzywdy. A nasza uparta walka o niepodległość była świadectwem najlepszych cnót, wpisujących na polskie sztandary na polach bitewnych całego świata hasło "Za waszą wolność i naszą". Czy w narodzie o takiej historii i takich doświadczeniach mogły się kiedykolwiek pojawić nienawiść i dyskryminacja obcych? A jednak jest faktem, że tak jak w opinii świata przed 150 czy 200 laty Polak kojarzył się z wolnością i tolerancją, tak dziś coraz powszechniej jest oskarżany o nacjonalizm, ksenofobię i szowinizm. Zdumiony tym Polak nie rozumie, co takiego, o czym nie wie, zdarzyło się w jego historii?
Dobry nacjonalizm
W polskiej historii zdarzył się przede wszystkim XIX wiek. Wiek niewoli i wiek polskiego nacjonalizmu. To on wyrzeźbił polską duszę - nieodwracalnie. "Polskość - jak pisał prof. Tadeusz Kotarbiński - nabrała znamion dobra pielęgnowanego z sakralnym pietyzmem, którego zaniedbanie wyczuwało się jako plamę na czci, a wynarodowienie się Polaka uchodziło w uczuciach współ-Polaków za nieuczciwość, za niedotrzymanie milczących, ale niewątpliwych zobowiązań". Polskość w dobie niewoli stawała się szczególną religią, pełną miłości i najwyższego poświęcenia. "Jesteśmy żadnym społeczeństwem - narzekał genialny Norwid. - Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym". W owej psychologii niewoli widział on przyczynę ciągłych powstań narodowych, jak je nazywał - "buntów dzieci", nie przygotowanych, nie rachujących żadnych realnych szans. "Nie wszyscy jesteście równie dobrzy - głosił Polakom Mickiewicz - ale gorszy z Was lepszy jest niż dobry cudzoziemiec; bo każdy z Was ma ducha poświęcenia się".
Czy był to nacjonalizm? Naturalnie tak. Ale rozumiany jako miłość do własnego kraju. Jak mógł zresztą naród polski - wynaradawiany, germanizowany i rusyfikowany - przez cały XIX wiek nie szukać swego ratunku w takim, choćby i przesadnym, umiłowaniu ojczyzny. Dziś wielu badaczy nazwie ten XIX wiek wiekiem dla Polski straconym, wiekiem, w którym myśleliśmy, jak Polskę ocalić i odzyskać, podczas gdy inni uczyli się myśleć politycznie i pielęgnować kult pracy. Co tylko po części wydaje się prawdą. W tymże bowiem XIX wieku swój nacjonalizm, w który wpisane było marzenie o zjednoczeniu, przeżywali Niemcy. Wówczas, w 1841 r., powstał słynny wiersz Augusta von Fallerslebena "Deutschland uber alles" (Niemcy ponad wszystko), który z czasem stał się ich hymnem narodowym. I nikt nie widział nic niewłaściwego w fakcie, że Związek Niemiecki, składający się po kongresie wiedeńskim z 41 państewek, zmierza do zjednoczenia z przekonaniem, że Niemcy na nie zasługują. W tym samym czasie nacjonalizm rosyjski rodził piórem Danilewskiego ideę pansłowiańską, oczywiście z Rosją na czele i katolicką Polską, nazywaną Judaszem Słowiańszczyzny. Rodził ideę uznającą rozbiory Polski za akt sprawiedliwości dziejowej, który uratował te ziemie przed panowaniem Prus i Austrii.
Nacjonalizm z bólu
"Tylko nikczemne i złośliwe indywidua lub absolutni głupcy - pisał Henryk Sienkiewicz w swym słynnym >>Liście otwartym Polaka do ministra rosyjskiego<< - mogą porównywać nacjonalizm polski z charakterystycznym nacjonalizmem niemieckim lub czarnosecinnym rosyjskim. Nacjonalizm polski nie tuczył się nigdy cudzą krwią i łzami, nie smagał dzieci w szkołach, nie stawiał pomników katom. Zrodził się z bólu, największej tragedii dziejowej. Przelewał krew na rodzinnych i na wszystkich innych polach bitew, gdzie tylko chodziło o wolność. (...) Wypisał na swych chorągwiach najszczytniejsze hasła miłości, tolerancji, oswobodzenia ludu, oświaty, postępu". Jak się zdaje, Polacy dość wcześnie, i to na własnej skórze, odczuli to, co dopiero po latach miał zapisać Bertrand Russell: że nacjonalizm jest dobry tak długo, jak długo jest rozumiany jako miłość do własnego kraju. Staje się zbrodniczy, gdy w tę miłość wpisuje nienawiść i pogardę dla innych narodów.
A jednak, gdy Polska odzyskiwała w 1918 r. wyśnioną niepodległość, jak zapisał w "Bożym igrzysku" Norman Davies, "orientacja polityczna kręgów rządzących była bezwstydnie nacjonalistyczna. >>Polskość<< stała się podstawą definicji szacownego obywatela. Wszystkie czołowe partie okresu konstytucyjnego Rzeczypospolitej - PPS, PSL i narodowi demokraci - wysuwały na pierwszy plan sprawę jedności narodowej". Zupełnie inaczej te chwile zapisał w swej pamięci wielki dominikanin Józef Maria Bocheński: "Dla Polaków mojego pokolenia jednym z najbardziej upokarzających faktów było zmuszenie Polski do podpisania zobowiązania, że będzie praktykowała tolerancję. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że głównym motywem tego wymuszenia była obawa przed antysemityzmem, o którym zakładano, że szaleje w Polsce". Ojciec Bocheński, jak się zdaje, zupełnie nie rozumiał tych obaw "tolerancyjnej" Europy wobec "nacjonalistycznej" Polski. Polska jest przecież - ile razy trzeba to powtarzać? - jedynym wielkim europejskim narodem, który nie zaznał wojen religijnych, którego król powiedział, że nie jest królem ludzkich sumień. Jest jedynym wielkim europejskim narodem, który przyjął gościnnie Żydów, wszędzie indziej prześladowanych i wypędzanych!
Wygodna niepamięć
Ci, którzy zarzucają Polakom nacjonalizm, zdają się nie pamiętać, że owi szowinistyczni Polacy przyjęli pod swój dach większość Żydów wygnanych z setek rosyjskich Anatewek na przełomie XIX i XX wieku. Że w 1937 r. przyjęli tysiące Żydów, których "europejscy", hitlerowscy Niemcy odstawili w zaplombowanych pociągach pod polską granicę. Nie chcą pamiętać i nie chcą dostrzegać, że polscy Żydzi czy polskie mniejszości miały w tym polskim, rzekomo nacjonalistycznym Sejmie swą reprezentację, liczniejszą niż choćby polscy socjaliści. To prawda - pisze Davies - "jeśli bowiem osądzać Polskę i Polaków w kontekście współczesnej Europy, to jednak nie było masowego umierania z głodu czy masowych morderstw jak w Rosji, nie było uciekania się do bestialskich metod, jakimi posługiwał się faszyzm czy stalinizm. (...) Absurdem byłoby (...) sugerować, że niewygody, jakich doświadczali Żydzi pod polskimi rządami, są w jakimkolwiek sensie porównywalne z okropnościami Oświęcimia".
Polski nacjonalizmem
W każdym czasie i w każdym miejscu historii zawsze znajdzie się jakiś Jean-Marie Le Pen, Jorg Haider, Pająk czy Bubel głoszący pogardę lub nienawiść wobec innych nacji. I pewnie w każdej europejskiej narodowej bibliotece znajdzie się dzieło jakiegoś miejscowego Jędrzeja Giertycha, dowodzące, że Żydówka nie może być polską harcerką czy Żyd angielskim skautem. Głupota, jak wiadomo nie od dziś, jest wieczna, a w Polsce, czego uczy historia, zazwyczaj była sowicie opłacana czy to przez Moskwę, czy przez Berlin, czy też nawet Paryż. Lecz w naszym kraju ów rzekomy nacjonalizm nie zapisał ani krwawych pogromów, ani kryształowych nocy, ani masowych prześladowań. Dziś także nie zapisuje, bo wbrew temu, co stereotypowo sądzą niektórzy zachodni politycy i niektóre zachodnie media, w Polsce przejawów nacjonalizmu jest nieporównanie mniej niż w Niemczech, Francji, Austrii, Holandii czy Szwecji. Przy tamtych - nasz to zaledwie nacjonalizmek.
Zabójcza tolerancja Europy
O czym mało kto wie, w końcu lat 30. rzekomy polski nacjonalizm zapisał na swoim koncie tajne szkolenia w Rembertowie dla bojowników przyszłego państwa żydowskiego. To na pewno nie polski nacjonalizm czy antysemityzm podyktował gen. Andersowi, który wyprowadził z Rosji w 1942 r. w szeregach swej armii ponad 3 tys. żołnierzy Żydów, ułatwienie im dezercji i przymknięcie oczu na utratę ogromnej ilości broni, która niebawem miała posłużyć w walce o powstanie Państwa Izrael.
Polski historyk czuje się już zmęczony przypominaniem pełnej tolerancji Europie - która swoich Żydów zapakowała do zadrutowanych wagonów, by odesłać do Auschwitz czy Treblinki - że owi rzekomo antysemiccy Polacy w dobie Zagłady uratowali około 100 tys. Żydów (mimo że za pomoc Żydom, jak nigdzie indziej, w Polsce groziła śmierć). A polskich odszczepieńców, wszelkiej maści zdrajców i szmalcowników, podziemna Polska karała śmiercią. I polski historyk dość ma już upominania się o prawdziwą pamięć o tysiącach Polaków, którzy zapłacili życiem (nieraz całych rodzin) za ukrywanie swych żydowskich współbraci. Jedyny pomnik, a ściślej biorąc, jedyna tablica pamiątkowa poświęcona ich pamięci znajduje się w Londynie na Ealingu, gdzie na początku lat 90. została odsłonięta staraniem burmistrza dzielnicy (żydowskiego pochodzenia), który znał się na historii, a nie na polityce.
Polska klęska propagandowa
Cóż takiego się stało, co wydarzyło się w historii, o czym by Polak nie wiedział? Co powoduje, że wszystko, co najpiękniejsze w naszej historii, powraca do nas dzisiaj - jak w gabinecie krzywych luster - karykaturalnie wykrzywione, nieprawdziwe? Co przypisuje nam cechy, których nie mamy, i czyny, które są nam obce i krzywdzące? Być może częścią odpowiedzi na to pytanie jest rzadko uświadamiany fakt, że przegrywając ostatnią wojnę, ponieśliśmy (i nadal ponosimy) także ogromną klęskę propagandową. Wszystkie polskie racje i czyny utraciły w tej wojnie swą prawdziwą barwę i prawdziwy sens. Ta wojna pozbawiła nas należnej chwały. Lecz drugą, być może ważniejszą część odpowiedzi na pytanie, dlaczego nagle - po wiekach uznania, podziwu i szacunku - Europa widzi w nas tylko nacjonalistów, zapisał przed laty Adolf Rudnicki: "Niedawno temu w >>Krzywym Kole<< Bartoszewski w odczycie na temat Żegoty podczas okupacji wspomniał o >>nowej<< idei lansowanej przez Niemców, iż współwinowajcami tego, co się stało, byli Polacy". Prawda, jakie to proste i jak wyraźnie prowadzi wprost do niemieckiego Centrum przeciw Wypędzeniom? Jak łatwo - przyklejając Polakom łatkę nacjonalistów - wybiela się własną nacjonalistyczną przeszłość i spycha w niepamięć obecne grzechy nacjonalizmu?
Norman Davies historyk |
---|
Nacjonalista szuka zawsze winy gdzie indziej i nie chce się przyznać do błędów własnego narodu. Nacjonalizm karmi się krzywdami danego narodu. Rozwija się szerzej w krajach, gdzie krzywdy były długie i bolesne, a Polacy są właśnie takim narodem. Mają poczucie, że ktoś im coś odebrał, na przykład obcy kapitał. Niewątpliwie Polska jest za granicą widziana jako kraj wysoce nacjonalistyczny. Jeżeli w jakimś kraju chce się zaatakować Polskę, wówczas mówi się, że Polacy są kłótliwi i że są nacjonalistami. Nacjonalizm jest ideologią, która pasuje do temperamentu niektórych ludzi - związany jest z tezą, że "Polska jest dla Polaków". Ale ta cecha nie jest wyłącznie polska. Takie zjawisko występuje również w Walii czy Islandii. Nacjonalizm w Polsce łączy się częściowo z katolicyzmem i myśleniem, że "Polak to katolik". Radio Maryja jest typowym ruchem, gdzie pewna forma tradycyjnego katolicyzmu jest związana z wariantem nacjonalizmu. Politycy, którzy są obecnie u władzy, uważają, że Radio Maryja bardziej im pasuje niż inne media, które "nie są wolne", a to jest właśnie teza nacjonalistyczna. Nacjonalizm zależy od historycznego momentu. Niemcy obecnie są na przykład wrażliwi na wszelkie nacjonalizmy. Niemieckie media, jeżeli wyczują odrobinę nacjonalizmu w Polsce, natychmiast to wyolbrzymiają. W innych krajach prasa i opinia publiczna nie są tak wrażliwe, może z wyjątkiem Rosji. Zdaniem Rosjan, gdy Polska miesza się w sprawy ukraińskie czy białoruskie, to jest to imperializm, a jak oni się mieszają, to wszystko jest w porządku. |
Szewach Weiss były ambasador Izraela w Polsce |
---|
Istnieją głębokie różnice między nacjonalizmem a poczuciem dumy narodowej - Polacy te pojęcia czasem mylą. Polska nie jest nacjonalistyczna, zdarzają się jedynie elementy zbliżające się do nacjonalizmu. Ale na przykład partie wręcz wstydzą się nacjonalizmu. W innych krajach, szczególnie w Niemczech, Francji, Irlandii, północnych Włoszech, nacjonalizm jest znacznie bardziej widoczny niż w Polsce. Polacy mają wolę przebaczenia i chcą budować demokrację, więc nacjonalizm nie ma tu korzystnego gruntu. Owszem, zauważam powrót do patriotyzmu i poczucia dumy narodowej, ale to z nacjonalizmem nie ma nic wspólnego. |
Alosza Awdiejew profesor slawistyki na UJ, śpiewak |
---|
Nacjonalizm władzy jest tanim chwytem: tworzy fantomy, że ktoś Polskę zabija, więc Polacy muszą się trzymać razem. Jedna opcja polityczna w Polsce chce wzmocnić czynnik nacjonalistyczny, ale jej się to nie uda. Politycy z tej opcji uprawiają politykę zamknięcia. Wydaje się im, że swego rodzaju narodowy konserwatyzm będzie trwał wieczne. Największy polityk chciałby odrestaurować starą Polskę, ale nie ma takiej możliwości, bo Polska włącza się w procesy globalizacji. Ci, którzy krzyczą tylko o polskości, nie są w stanie niczego pozytywnego stworzyć. A już sprawdzanie, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto nie, to czysta głupota. Bo przeciętny Polak życzliwie odnosi się do obcokrajowców. Politycy mają kompleksy, że Polska jest gorszym krajem, chociaż wcale tak nie jest. Podkreślają, że nie można pomiatać Polakami. Takie reakcje zaskakują, ponieważ wychodzą z założenia, że Polaków się gorzej traktuje, że każdy chce ich skrzywdzić. To nieprawda. |
Richard Mbewe ekonomista z Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej |
---|
Nacjonalizm w Polsce istnieje. I to na całkiem dużą skalę. Ponad 20 proc. Polaków twierdzi, że nie są nacjonalistami, ale ich wypowiedzi i zachowanie wskazują na to, że jednak są. Ale polski nacjonalizm jest specyficzny - związany z przekonaniem, że "prawdziwy Polak jest katolikiem". Bez przerwy spotykam się z przejawami nacjonalizmu. Gdy na przykład piszę artykuł, to często słyszę: "Zabierasz pracę Polakom". Polska zmierza w kierunku rozwiązań skandynawskich, gdzie dominuje chęć zgodnego życia z innymi narodami. Mimo wszystko nacjonalizm w Polsce jest znacznie mniej widoczny niż we Francji, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. |
Nils Kreimeier dziennikarz "Financial Times Deutschland" |
---|
Polska nie jest w sposób jednoznaczny krajem nacjonalistycznym. Na pewno nie jest krajem bardziej nacjonalistycznym aniżeli Niemcy, Francja, Włochy czy Węgry. Generalnie Polacy nie są nacjonalistami, choć zawsze można dostrzec pewne zabarwione nacjonalistycznie zachowania. W Polsce nacjonalizm objawia się przede wszystkich w polityce: w nacjonalistycznych hasłach, które część polityków głosi, aby pozyskać więcej głosów. Nacjonalizm objawia się również w sporcie, przede wszystkim podczas meczów piłki nożnej. Nacjonalizm wynika ze strachu wobec innych, z poczucia zagrożenia względem tego, czego się nie zna. Pewnym fenomenem jest nacjonalizm w Niemczech. Z powodu historii społeczeństwo w Niemczech jest bardziej wyczulone na tę ideologię, więc to zjawisko tam istnieje, ale jest w doskonały sposób kamuflowane. Mimo to w niemieckiej polityce ktoś pokroju Andrzeja Leppera nie przeżyłby politycznie dłużej niż miesiąc. |
Władimir Kirianow redaktor naczelny "Rosyjskiego Kuriera" |
---|
Polacy, jak każdy naród, wykazują pewne nacjonalistyczne cechy. Nie możemy jednak mówić o nacjonalizmie pokaźnych rozmiarów, lecz o pewnych jego namiastkach, na przykład uszczypliwych uwagach. W okresie rewolucyjnych przemian w Polsce, gdy na ulicy słychać było rosyjski język, budziło to kontrowersje. Podobnie zareagowano w latach 90., kiedy ukazał się w Warszawie dziennik "Rosyjski Kurier". Stopniowo Polacy zaczęli się jednak przyzwyczajać do obywateli innych narodów. |
Więcej możesz przeczytać w 13/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.