Hałas, zanieczyszczenie wody i powietrza, nadmiar śmieci i przeludnienie nękały wszystkie starożytne metropolie
W dzień słońce było zasłonięte smogiem, w nocy nie można było spać z powodu ulicznego hałasu. W domach nie było bieżącej wody, kanalizacji ani kominów. Do gotowania i ogrzewania używano metalowych piecyków, a zagrożenie pożarem było tak wielkie, że mieszkania na najwyższych piętrach kamienic miały najniższą cenę. To nie jest opis slumsów w Nowym Delhi czy Rio de Janeiro. Tak wyglądało życie w Rzymie przed dwoma tysiącami lat.
Według Platona, idealna metropolia powinna liczyć 8 tys. obywateli płci męskiej, a co najmniej drugie tyle ludności mogły stanowić kobiety, dzieci i niewolnicy. W starożytności rzadko udawało się zrealizować ten ideał. Już około 60 r. p.n.e. Aleksandria, uważana wtedy za największe miasto świata, liczyła 300 tys. wolnych obywateli, a całkowita liczba jej mieszkańców, włączając niewolników i cudzoziemców, musiała sięgać miliona. Rekordy w połowie II wieku n.e. bił Rzym, gdzie mieszkało ponad 1,2 mln ludzi.
Cloaca Maxima
Wieczne Miasto zajmowało stosunkowo niewielki obszar około 18 km2, więc większość jego mieszkańców żyła w zatłoczonych, śmierdzących dzielnicach - tak jak to pokazuje emitowany przez HBO serial "Rzym". Jedynie najzamożniejszych było stać na wille. Cycero i poeta Marcjalis ubolewali, że rzymskie ulice były wąskie, błotniste i nie oświetlone, zasiedlone w równych proporcjach przez ludzi, kozy i gęsi. "Hałas, zanieczyszczenie wody i powietrza, nagromadzenie śmieci oraz choroby i przeludnienie nękały wszystkie starożytne metropolie" - pisze J. Donald Hughes w książce "Pan's Travail. Environmental Problems of the Ancient Greeks and Romans".
Typowy grecki lub rzymski dom w podręcznikach historii to obszerna, wygodna budowla, z licznymi pomieszczeniami i zacienionym patio w środkowej części. W rzeczywistości na takie wille mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi. Większość mieszkańców miast tłoczyła się w kamienicach, których wysokość dochodziła do siedmiu pięter. Cesarz August na początku naszej ery zabronił budowy kamienic wyższych niż 20 m, bo takie budynki wznoszone na słabych fundamentach często się zapadały. Tylko główne ulice były wybrukowane, ale mimo to ruch uliczny stwarzał zagrożenie dla pieszych, a przejście na drugą stronę wymagało odwagi i szczęścia.
Juliusz Cezar zakazał ruchu kołowego w obrębie murów miejskich od wschodu słońca do dwóch godzin przed zachodem. Skutek był taki, że hałas uliczny zakłócał sen mieszkańcom, bo ściany domów były cienkie, a okna prawie zawsze otwarte. Cezar wydał też zarządzenie, na mocy którego właściciel każdego domu musiał utrzymywać w czystości przylegający do budynku kawałek ulicy, bo wielu mieszkańców wyrzucało nieczystości przez okna. W mieście istniał nowoczesny kolektor ścieków, Cloaca Maxima, ale wszystkie nieczystości spłukiwano do Tybru. Kiedy poziom wody w rzece podnosił się, woda i fekalia z kanałów zalewały niżej położne części miasta.
Efekt kozy
Poeci Horacy, Marcjalis i Juwenal często opisywali uroki sielskiej wsi, ale zniszczenie środowiska w starożytności nie ograniczało się do miast. Wraz z rozwojem metropolii szybko wyczerpywały się zasoby wód gruntowych, trzeba było budować ujęcia wody z odległych rejonów. Długie na dziesiątki kilometrów architektoniczne cuda, jakimi były rzymskie akwedukty, doprowadzały do pustynnienia rozległych terenów. Ilość wody, która codziennie przepływała przez wszystkie wodociągi sprowadzające ją dla miasta Rzymu, przewyższała co najmniej o jedną trzecią masy wody w Tybrze.
Wiele szkód powodowało rolnictwo. Wszędzie tam, gdzie ludzie zaczęli uprawiać ziemię lub hodować zwierzęta, postępowały zmiany w środowisku. Hordy wszystkożernych kóz zniszczyły roślinność Bliskiego Wschodu i znacznej części Grecji. Kanały nawadniające pola Mezopotamii, którymi płynęła woda z Tygrysu i Eufratu, po kilkuset latach spowodowały zasolenie ziemi uprawnej i klęskę ekologiczną. Badacze uznali te zjawiska za jedną z przyczyn upadku cywilizacji Sumerów.
Lasy Europy i Chin w znacznym stopniu wytrzebiono jeszcze przed naszą erą. Wzniecane przez ludzi pożary lasów i prerii spowodowały uwolnienie do atmosfery metanu, drugiego po dwutlenku węgla najbardziej aktywnego gazu cieplarnianego. Wykazały to badania naukowców z National Institute of Water and Atmospheric Research w Nowej Zelandii, którzy analizowali skład uwięzionych głęboko w lodach Antarktydy pęcherzyków powietrza, przez 2 tys. lat nie mających kontaktu z otoczeniem. Na początku naszej ery także w obu Amerykach wypalano wielkie połacie lasów, prerii i pampasów pod uprawę, aby uzyskać nowe tereny do zasiedlenia lub zagonić łowną zwierzynę w sidła myśliwych.
Człowiek zmieniał środowisko naturalne wszędzie, gdzie się pojawił. Gdy 50 tys. lat temu zasiedlił Australię, zaczęły wymierać wielkie ssaki, ptaki i gady. Podobnie stało się 12 tys. lat temu w Ameryce Północnej, gdy przedostali się tam łowcy z Syberii. Ross MacPhee z amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku twierdzi, że przybyli do Ameryki ludzie i towarzyszące im zwierzęta, takie jak psy, szczury oraz pasożyty, zaraziły amerykańską faunę śmiertelnymi patogenami. Dziś podobnie są roznoszone wirus HIV, ptasia grypa i inne zakażenia. Tyle że dzięki nowym technologiom epidemie postępują znacznie szybciej niż przed wiekami.
Według Platona, idealna metropolia powinna liczyć 8 tys. obywateli płci męskiej, a co najmniej drugie tyle ludności mogły stanowić kobiety, dzieci i niewolnicy. W starożytności rzadko udawało się zrealizować ten ideał. Już około 60 r. p.n.e. Aleksandria, uważana wtedy za największe miasto świata, liczyła 300 tys. wolnych obywateli, a całkowita liczba jej mieszkańców, włączając niewolników i cudzoziemców, musiała sięgać miliona. Rekordy w połowie II wieku n.e. bił Rzym, gdzie mieszkało ponad 1,2 mln ludzi.
Cloaca Maxima
Wieczne Miasto zajmowało stosunkowo niewielki obszar około 18 km2, więc większość jego mieszkańców żyła w zatłoczonych, śmierdzących dzielnicach - tak jak to pokazuje emitowany przez HBO serial "Rzym". Jedynie najzamożniejszych było stać na wille. Cycero i poeta Marcjalis ubolewali, że rzymskie ulice były wąskie, błotniste i nie oświetlone, zasiedlone w równych proporcjach przez ludzi, kozy i gęsi. "Hałas, zanieczyszczenie wody i powietrza, nagromadzenie śmieci oraz choroby i przeludnienie nękały wszystkie starożytne metropolie" - pisze J. Donald Hughes w książce "Pan's Travail. Environmental Problems of the Ancient Greeks and Romans".
Typowy grecki lub rzymski dom w podręcznikach historii to obszerna, wygodna budowla, z licznymi pomieszczeniami i zacienionym patio w środkowej części. W rzeczywistości na takie wille mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi. Większość mieszkańców miast tłoczyła się w kamienicach, których wysokość dochodziła do siedmiu pięter. Cesarz August na początku naszej ery zabronił budowy kamienic wyższych niż 20 m, bo takie budynki wznoszone na słabych fundamentach często się zapadały. Tylko główne ulice były wybrukowane, ale mimo to ruch uliczny stwarzał zagrożenie dla pieszych, a przejście na drugą stronę wymagało odwagi i szczęścia.
Juliusz Cezar zakazał ruchu kołowego w obrębie murów miejskich od wschodu słońca do dwóch godzin przed zachodem. Skutek był taki, że hałas uliczny zakłócał sen mieszkańcom, bo ściany domów były cienkie, a okna prawie zawsze otwarte. Cezar wydał też zarządzenie, na mocy którego właściciel każdego domu musiał utrzymywać w czystości przylegający do budynku kawałek ulicy, bo wielu mieszkańców wyrzucało nieczystości przez okna. W mieście istniał nowoczesny kolektor ścieków, Cloaca Maxima, ale wszystkie nieczystości spłukiwano do Tybru. Kiedy poziom wody w rzece podnosił się, woda i fekalia z kanałów zalewały niżej położne części miasta.
Efekt kozy
Poeci Horacy, Marcjalis i Juwenal często opisywali uroki sielskiej wsi, ale zniszczenie środowiska w starożytności nie ograniczało się do miast. Wraz z rozwojem metropolii szybko wyczerpywały się zasoby wód gruntowych, trzeba było budować ujęcia wody z odległych rejonów. Długie na dziesiątki kilometrów architektoniczne cuda, jakimi były rzymskie akwedukty, doprowadzały do pustynnienia rozległych terenów. Ilość wody, która codziennie przepływała przez wszystkie wodociągi sprowadzające ją dla miasta Rzymu, przewyższała co najmniej o jedną trzecią masy wody w Tybrze.
Wiele szkód powodowało rolnictwo. Wszędzie tam, gdzie ludzie zaczęli uprawiać ziemię lub hodować zwierzęta, postępowały zmiany w środowisku. Hordy wszystkożernych kóz zniszczyły roślinność Bliskiego Wschodu i znacznej części Grecji. Kanały nawadniające pola Mezopotamii, którymi płynęła woda z Tygrysu i Eufratu, po kilkuset latach spowodowały zasolenie ziemi uprawnej i klęskę ekologiczną. Badacze uznali te zjawiska za jedną z przyczyn upadku cywilizacji Sumerów.
Lasy Europy i Chin w znacznym stopniu wytrzebiono jeszcze przed naszą erą. Wzniecane przez ludzi pożary lasów i prerii spowodowały uwolnienie do atmosfery metanu, drugiego po dwutlenku węgla najbardziej aktywnego gazu cieplarnianego. Wykazały to badania naukowców z National Institute of Water and Atmospheric Research w Nowej Zelandii, którzy analizowali skład uwięzionych głęboko w lodach Antarktydy pęcherzyków powietrza, przez 2 tys. lat nie mających kontaktu z otoczeniem. Na początku naszej ery także w obu Amerykach wypalano wielkie połacie lasów, prerii i pampasów pod uprawę, aby uzyskać nowe tereny do zasiedlenia lub zagonić łowną zwierzynę w sidła myśliwych.
Człowiek zmieniał środowisko naturalne wszędzie, gdzie się pojawił. Gdy 50 tys. lat temu zasiedlił Australię, zaczęły wymierać wielkie ssaki, ptaki i gady. Podobnie stało się 12 tys. lat temu w Ameryce Północnej, gdy przedostali się tam łowcy z Syberii. Ross MacPhee z amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku twierdzi, że przybyli do Ameryki ludzie i towarzyszące im zwierzęta, takie jak psy, szczury oraz pasożyty, zaraziły amerykańską faunę śmiertelnymi patogenami. Dziś podobnie są roznoszone wirus HIV, ptasia grypa i inne zakażenia. Tyle że dzięki nowym technologiom epidemie postępują znacznie szybciej niż przed wiekami.
Więcej możesz przeczytać w 13/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.