SKANER - POLSKA
KOŚCIÓŁ
Dziwisz papabile
Do grona najpoważniejszych kandydatów na Tron Piotrowy dołączył metropolita krakowski Stanisław Dziwisz, który otrzymał z rąk Benedykta XVI kardynalski biret. Nie ma wątpliwości, że nie tylko w gronie nowych purpuratów, ale też w całym kolegium kardynalskim jest on osobą o największych wpływach i doświadczeniu. W przeszłości często się zdarzało, że najbliżsi współpracownicy papieży sami później wkładali na palec pierścień rybaka. Ostatnio zdarzyło się to w wypadku Giovanniego Battisty Montiniego, który przez wiele lat służył Piusowi XII. Jan XXIII, następca Piusa, na pierwszym konsystorzu po śmierci poprzednika mianował Montiniego kardynałem. Po śmierci "uśmiechniętego papieża" elektorzy olbrzymią przewagą głosów wybrali Montiniego na następcę św. Piotra. Przybrał on imię Paweł VI. (CG)
WIZYTA
Trzeci Kaczyński
Na Węgrzech odnalazł się trzeci Kaczyński. Na oficjalnych przepustkach polskiej delegacji towarzyszącej prezydentowi RP w podróży na Węgry widniał napis o wizycie prezydenta Filipa Lecha Kaczyńskiego (w rzeczywistości Lech Kaczyński ma na drugie imię Aleksander). Węgrzy przypomnieli sobie przy okazji o "pospiesznym z Warszawy". Kiedy w 2001 r. do władzy doszedł SLD, w Budapeszcie po fotel premiera sięgnęli socjaliści. Dziś jest podobnie: 9 kwietnia Węgrzy będą wybierać parlament i zgodnie z teorią "pospiesznego" można się spodziewać wygranej Victora Orbána z konserwatywnej partii Fidesz. W tej atmosferze do Budapesztu przyjechał Lech Kaczyński. Prezydent Węgier László Sólyom wiedział, że pokazywanie siź z Kaczyńskim bździe działać raczej na korzyść opozycji. Strona węgierska robiła więc wszystko, by obniżyć rangę wizyty. Nadano jej wiejsko-ludyczny charakter. Polskiego prezydenta wywieziono do miejscowości Györ, gdzie odsłaniał pomnik przyjaźni polsko-węgierskiej, spotykał się z burmistrzami i Polonią. Kaczyński tuż przed wyjazdem porozmawiał jednak z Orbánem. Po spotkaniu prezydent RP zapewniał, że "zawiezie do rządzącej partii PiS przesłanie Orbána", a węgierski polityk "doceniał polskie doświadczenia w walce z komunizmem".
Grzegorz Sadowski
Budapeszt
EPIDEMIA
To nie sepsa!
Żołnierze z jednostki w Skwierzynie nie padli ofiarą sepsy, lecz zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Wywołuje je bakteria Neisseria meningitidis. Przenosi się ona drogą kropelkową i występuje u co dziesiątego Polaka, ale chorują nieliczni. Ogniska zachorowań są szczególnie częste w odizolowanych grupach, na przykład w internatach czy koszarach. - Niektóre szczepy tego zarazka są bardzo agresywne i mogą doprowadzić do zakażenia obejmującego cały organizm nawet u osób młodych i w dobrej kondycji - wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski z Instytutu Zdrowia Publicznego. Trzech żołnierzy z 61. Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej trafiło na oddział intensywnej terapii w ciężkim stanie z rozpoznaniem sepsy. - Na obserwacji w szpitalu było też pięciu innych żołnierzy, ale nie stwierdzono u nich infekcji. Wszyscy w jednostce dostali profilaktycznie antybiotyki - mówi kpt. Jacek Guz, oficer prasowy brygady. (JAS)
PROKURATURA
Prezent dla mafii
Marek Wełna, krakowski prokurator zwalczający mafię paliwową, został przymuszony do złożenia rezygnacji. Jego decyzja jest konsekwencją odwołania szefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Bogusława Słupika. Oficjalnie Słupik został awansowany do Prokuratury Krajowej, w praktyce oznacza to dla niego odsunięcie od najważniejszych śledztw, które prowadził. Słupika odwołano, bo uchodził za dobrego znajomego Zbigniewa Wassermanna, za którym nie przepada minister Zbigniew Ziobro. Wskutek zmian osłabi się jedna z najskuteczniejszych prokuratur w Polsce. Miejsce Słupika zajmie Józef Giemza, który zasłynął w czasach, gdy Lech Kaczyński kierował Ministerstwem Sprawiedliwości. Giemza prowadził wówczas śledztwo w sprawie rzekomego inspirowania dziennikarzy "Rzeczpospolitej" przez tajne służby. Zmiana szefa specjalnego zespołu prokuratorskiego ucieszyła paliwowych gangsterów, którzy od dawna próbowali skompromitować Marka Wełnę, m.in. na łamach tygodnika "Nie". (jj, gin)
PODRÓŻE
Syberia od podszewki
Ta podróż przebiła inne bezkompromisowością. Wacław Kosmowski wraz z kolegą zaimponowali mi próbą poznania Syberii od podszewki - mówi Krzysztof Wielicki, znany alpinista, który zasiadał w jury wybierającym Podróżnika Roku 2005. Po burzliwych dyskusjach jury (jego członkiem był m.in. Juliusz Urbanowicz z tygodnika "Wprost") tytuł przyznało właśnie Kosmowskiemu. O jego triumfie przesądziła oryginalna forma podróży. Podróżnik Roku zdecydował się wyruszyć na spływ rzeką Witim na tratwie, którą wykonał z kolegą już na miejscu. Główną nagrodę za podróże po Polsce zdobył Zbigniew Rześny, a po Europie - Marek Dusza. W kategorii "wyczyn roku" (patronat nad nią objął "Wprost") zwyciężył Marek Klonowski - zaimponował jury autostopową podróżą z Nowego Jorku na Alaskę, gdzie samotnie zdobył Mt. McKinley, najwyższą górę Ameryki Północnej (6194 m n.p.m.). (WAK)
DEFICYT BUDŻETOWYPODRÓŻE
Dziura Marcinkiewicza
Unia Europejska ma do nas pretensje o wysoki deficyt budżetowy. Przekracza on ustaloną w tzw. kryteriach konwergencji granicę 3 proc. PKB. Nie podoba się jej też, że nie mamy jasnego planu obniżenia deficytu poniżej ustalonej wielkości do 2007 r., co warunkuje rozpoczęcie procesu przechodzenia na euro. Tymczasem założony na ten rok deficyt (30,547 mld zł) zapewne zostanie przekroczony! Po dobrych wynikach stycznia, gdy budżet miał nadwyżkę, luty sprowadził nas na ziemię - deficyt wyniósł 7,4 mld zł i był o 4,5 proc. wyższy niż przed rokiem. Po dwóch miesiącach, przy upływie czasu wynoszącym 16,6 proc., skumulowany deficyt wynosi 21,9 proc. planu rocznego. A dodatkowe wydatki dopisane przez Sejm do budżetu dopiero się zaczynają. Trudno się dziwić, że minister Zyta Gilowska gra na zwłokę. W Brukseli powiedziała, że aktualizacja programu konwergencji zostanie przedstawiona pod koniec 2006 r.
i będzie zawierać "klarowny program dostosowania polskich finansów publicznych do kryteriów z Maastricht". Lepiej późno niż wcale, ale jeszcze lepiej byłoby do naprawiania finansów zabrać się dziś. Kto wie, co będzie za dwa lata.
Michał Zieliński
SKANER - ŚWIAT
OPOZYCJA W MIŃSKU
SOLIDARNOŚĆ PO BIAŁORUSKU
Dokonaliśmy szturmu na twierdzę - to pierwszy krok. Ale będzie drugi szturm, jeszcze silniejszy. Nie będziemy czekać pięć lat" - mówił Aleksander Milinkiewicz na wiecu w Dniu Wolności, w rocznicę proklamowania w 1918 r. Białoruskiej Republiki Ludowej. Ośmiotysięczny tłum zebrał się na Prospekcie Niezawisimości w Mińsku, skąd milicja wypchnęła demonstrujących do parku im. Janki Kupały. Tam Milinkiewicz i Kazulin zapowiedzieli utworzenie nowego ruchu przypominającego polską "Solidarność", którego hasłem będzie: "Wolność, prawda, sprawiedliwość". Aleksander Kazulin na czele dwutysięcznej demonstracji ruszył pod areszt przy ul. Akreścina, gdzie przetrzymywana jest większość zatrzymanych. Na protestujących przypuściła szturm milicja. Użyto pałek, gazu i granatników ogłuszających. Kazulin został zatrzymany i pobity. Do aresztu na kilka godzin trafił rzecznik kampanii Milinkiewicza Paweł Mażejka, którego zatrzymano, gdy wiózł sprzęt nagłaśniający na demonstrację. - Próbowali mnie oskarżyć o pobicie milicjanta. Być może wkrótce wytoczą mi sprawę karną - opowiadał "Wprost" Mażejka. Według białoruskiego MSW, w akcji "oczyszczania" ranny został jeden z protestujących i ośmiu milicjantów. - Rannych zostało kilkanaście osób, jedna mogła zginąć, choć to nie potwierdzona informacja - mówi Wincuk Wiaczorka, przewodniczący Białoruskiego Frontu Narodowego. Według świadków, uderzony pałką mężczyzna upadł i wtedy przeszedł po nim szpaler rozganiających demonstrację OMON-owców. Milinkiewicz określił marsz Kazulina jako prowokację. - To może zrazić do nas nawet naszych zwolenników - powiedział. - Nie wiemy do końca, kto stoi za Kazulinem - stwierdził Mażejka.
Mariusz Maszkiewcz, były polski ambasador w Mińsku, który podczas pacyfikacji miasteczka namiotowego 24 marca został aresztowany i pobity, jest co godzinę wzywany na przesłuchanie. Nie postawiono mu jeszcze zarzutów. W sprawie Maszkiewicza do polskiego MSZ został wezwany Paweł Łatuszka, ambasador Białorusi. Dostał reprymendę także za to, co powiedział Bogdanowi Rymanowskiemu w TVN, czyli że "gdyby nie był ambasadorem, to dałby mu w mordę". (greg)
Fot. J. Marczewski; K. Pacuła
KOŚCIÓŁ
Dziwisz papabile
Do grona najpoważniejszych kandydatów na Tron Piotrowy dołączył metropolita krakowski Stanisław Dziwisz, który otrzymał z rąk Benedykta XVI kardynalski biret. Nie ma wątpliwości, że nie tylko w gronie nowych purpuratów, ale też w całym kolegium kardynalskim jest on osobą o największych wpływach i doświadczeniu. W przeszłości często się zdarzało, że najbliżsi współpracownicy papieży sami później wkładali na palec pierścień rybaka. Ostatnio zdarzyło się to w wypadku Giovanniego Battisty Montiniego, który przez wiele lat służył Piusowi XII. Jan XXIII, następca Piusa, na pierwszym konsystorzu po śmierci poprzednika mianował Montiniego kardynałem. Po śmierci "uśmiechniętego papieża" elektorzy olbrzymią przewagą głosów wybrali Montiniego na następcę św. Piotra. Przybrał on imię Paweł VI. (CG)
WIZYTA
Trzeci Kaczyński
Na Węgrzech odnalazł się trzeci Kaczyński. Na oficjalnych przepustkach polskiej delegacji towarzyszącej prezydentowi RP w podróży na Węgry widniał napis o wizycie prezydenta Filipa Lecha Kaczyńskiego (w rzeczywistości Lech Kaczyński ma na drugie imię Aleksander). Węgrzy przypomnieli sobie przy okazji o "pospiesznym z Warszawy". Kiedy w 2001 r. do władzy doszedł SLD, w Budapeszcie po fotel premiera sięgnęli socjaliści. Dziś jest podobnie: 9 kwietnia Węgrzy będą wybierać parlament i zgodnie z teorią "pospiesznego" można się spodziewać wygranej Victora Orbána z konserwatywnej partii Fidesz. W tej atmosferze do Budapesztu przyjechał Lech Kaczyński. Prezydent Węgier László Sólyom wiedział, że pokazywanie siź z Kaczyńskim bździe działać raczej na korzyść opozycji. Strona węgierska robiła więc wszystko, by obniżyć rangę wizyty. Nadano jej wiejsko-ludyczny charakter. Polskiego prezydenta wywieziono do miejscowości Györ, gdzie odsłaniał pomnik przyjaźni polsko-węgierskiej, spotykał się z burmistrzami i Polonią. Kaczyński tuż przed wyjazdem porozmawiał jednak z Orbánem. Po spotkaniu prezydent RP zapewniał, że "zawiezie do rządzącej partii PiS przesłanie Orbána", a węgierski polityk "doceniał polskie doświadczenia w walce z komunizmem".
Grzegorz Sadowski
Budapeszt
EPIDEMIA
To nie sepsa!
Żołnierze z jednostki w Skwierzynie nie padli ofiarą sepsy, lecz zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Wywołuje je bakteria Neisseria meningitidis. Przenosi się ona drogą kropelkową i występuje u co dziesiątego Polaka, ale chorują nieliczni. Ogniska zachorowań są szczególnie częste w odizolowanych grupach, na przykład w internatach czy koszarach. - Niektóre szczepy tego zarazka są bardzo agresywne i mogą doprowadzić do zakażenia obejmującego cały organizm nawet u osób młodych i w dobrej kondycji - wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski z Instytutu Zdrowia Publicznego. Trzech żołnierzy z 61. Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej trafiło na oddział intensywnej terapii w ciężkim stanie z rozpoznaniem sepsy. - Na obserwacji w szpitalu było też pięciu innych żołnierzy, ale nie stwierdzono u nich infekcji. Wszyscy w jednostce dostali profilaktycznie antybiotyki - mówi kpt. Jacek Guz, oficer prasowy brygady. (JAS)
PROKURATURA
Prezent dla mafii
Marek Wełna, krakowski prokurator zwalczający mafię paliwową, został przymuszony do złożenia rezygnacji. Jego decyzja jest konsekwencją odwołania szefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Bogusława Słupika. Oficjalnie Słupik został awansowany do Prokuratury Krajowej, w praktyce oznacza to dla niego odsunięcie od najważniejszych śledztw, które prowadził. Słupika odwołano, bo uchodził za dobrego znajomego Zbigniewa Wassermanna, za którym nie przepada minister Zbigniew Ziobro. Wskutek zmian osłabi się jedna z najskuteczniejszych prokuratur w Polsce. Miejsce Słupika zajmie Józef Giemza, który zasłynął w czasach, gdy Lech Kaczyński kierował Ministerstwem Sprawiedliwości. Giemza prowadził wówczas śledztwo w sprawie rzekomego inspirowania dziennikarzy "Rzeczpospolitej" przez tajne służby. Zmiana szefa specjalnego zespołu prokuratorskiego ucieszyła paliwowych gangsterów, którzy od dawna próbowali skompromitować Marka Wełnę, m.in. na łamach tygodnika "Nie". (jj, gin)
PODRÓŻE
Syberia od podszewki
Ta podróż przebiła inne bezkompromisowością. Wacław Kosmowski wraz z kolegą zaimponowali mi próbą poznania Syberii od podszewki - mówi Krzysztof Wielicki, znany alpinista, który zasiadał w jury wybierającym Podróżnika Roku 2005. Po burzliwych dyskusjach jury (jego członkiem był m.in. Juliusz Urbanowicz z tygodnika "Wprost") tytuł przyznało właśnie Kosmowskiemu. O jego triumfie przesądziła oryginalna forma podróży. Podróżnik Roku zdecydował się wyruszyć na spływ rzeką Witim na tratwie, którą wykonał z kolegą już na miejscu. Główną nagrodę za podróże po Polsce zdobył Zbigniew Rześny, a po Europie - Marek Dusza. W kategorii "wyczyn roku" (patronat nad nią objął "Wprost") zwyciężył Marek Klonowski - zaimponował jury autostopową podróżą z Nowego Jorku na Alaskę, gdzie samotnie zdobył Mt. McKinley, najwyższą górę Ameryki Północnej (6194 m n.p.m.). (WAK)
DEFICYT BUDŻETOWYPODRÓŻE
Dziura Marcinkiewicza
Unia Europejska ma do nas pretensje o wysoki deficyt budżetowy. Przekracza on ustaloną w tzw. kryteriach konwergencji granicę 3 proc. PKB. Nie podoba się jej też, że nie mamy jasnego planu obniżenia deficytu poniżej ustalonej wielkości do 2007 r., co warunkuje rozpoczęcie procesu przechodzenia na euro. Tymczasem założony na ten rok deficyt (30,547 mld zł) zapewne zostanie przekroczony! Po dobrych wynikach stycznia, gdy budżet miał nadwyżkę, luty sprowadził nas na ziemię - deficyt wyniósł 7,4 mld zł i był o 4,5 proc. wyższy niż przed rokiem. Po dwóch miesiącach, przy upływie czasu wynoszącym 16,6 proc., skumulowany deficyt wynosi 21,9 proc. planu rocznego. A dodatkowe wydatki dopisane przez Sejm do budżetu dopiero się zaczynają. Trudno się dziwić, że minister Zyta Gilowska gra na zwłokę. W Brukseli powiedziała, że aktualizacja programu konwergencji zostanie przedstawiona pod koniec 2006 r.
i będzie zawierać "klarowny program dostosowania polskich finansów publicznych do kryteriów z Maastricht". Lepiej późno niż wcale, ale jeszcze lepiej byłoby do naprawiania finansów zabrać się dziś. Kto wie, co będzie za dwa lata.
Michał Zieliński
SKANER - ŚWIAT
OPOZYCJA W MIŃSKU
SOLIDARNOŚĆ PO BIAŁORUSKU
Dokonaliśmy szturmu na twierdzę - to pierwszy krok. Ale będzie drugi szturm, jeszcze silniejszy. Nie będziemy czekać pięć lat" - mówił Aleksander Milinkiewicz na wiecu w Dniu Wolności, w rocznicę proklamowania w 1918 r. Białoruskiej Republiki Ludowej. Ośmiotysięczny tłum zebrał się na Prospekcie Niezawisimości w Mińsku, skąd milicja wypchnęła demonstrujących do parku im. Janki Kupały. Tam Milinkiewicz i Kazulin zapowiedzieli utworzenie nowego ruchu przypominającego polską "Solidarność", którego hasłem będzie: "Wolność, prawda, sprawiedliwość". Aleksander Kazulin na czele dwutysięcznej demonstracji ruszył pod areszt przy ul. Akreścina, gdzie przetrzymywana jest większość zatrzymanych. Na protestujących przypuściła szturm milicja. Użyto pałek, gazu i granatników ogłuszających. Kazulin został zatrzymany i pobity. Do aresztu na kilka godzin trafił rzecznik kampanii Milinkiewicza Paweł Mażejka, którego zatrzymano, gdy wiózł sprzęt nagłaśniający na demonstrację. - Próbowali mnie oskarżyć o pobicie milicjanta. Być może wkrótce wytoczą mi sprawę karną - opowiadał "Wprost" Mażejka. Według białoruskiego MSW, w akcji "oczyszczania" ranny został jeden z protestujących i ośmiu milicjantów. - Rannych zostało kilkanaście osób, jedna mogła zginąć, choć to nie potwierdzona informacja - mówi Wincuk Wiaczorka, przewodniczący Białoruskiego Frontu Narodowego. Według świadków, uderzony pałką mężczyzna upadł i wtedy przeszedł po nim szpaler rozganiających demonstrację OMON-owców. Milinkiewicz określił marsz Kazulina jako prowokację. - To może zrazić do nas nawet naszych zwolenników - powiedział. - Nie wiemy do końca, kto stoi za Kazulinem - stwierdził Mażejka.
Mariusz Maszkiewcz, były polski ambasador w Mińsku, który podczas pacyfikacji miasteczka namiotowego 24 marca został aresztowany i pobity, jest co godzinę wzywany na przesłuchanie. Nie postawiono mu jeszcze zarzutów. W sprawie Maszkiewicza do polskiego MSZ został wezwany Paweł Łatuszka, ambasador Białorusi. Dostał reprymendę także za to, co powiedział Bogdanowi Rymanowskiemu w TVN, czyli że "gdyby nie był ambasadorem, to dałby mu w mordę". (greg)
Fot. J. Marczewski; K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 13/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.