Ludzi bardziej interesuje ten, co upadł tuż przed metą, niż ten, który bez problemu do niej dobiegł
Gdyby świat był idealny, można by zdechnąć z nudów. Na nasze szczęście nigdy nie będzie. A patrząc na to, co dzieje się w Polsce, nabieramy pewności, że gdzie jak gdzie, ale u nas to już na pewno nie. Rzeczywistość idealną, bez pomyłek, doskonałą jak szwajcarski zegarek i zmontowaną jak reklamówka podpasek codziennie prezentują nam elektroniczne media. W tym idealnym obrazku raz po raz trafiają się przeróżne wpadki spikerów i pomyłki techniczne. I to one, te kiksy medialne są znakiem wyższości życia nad zaplanowanym scenariuszem.
Ludzi od zawsze bardziej interesował ten, co upadł tuż przed metą, niż ten, który bez problemu do niej dobiegł. Gdy walczący na ringu bokser pomyli się i walnie w zęby sędziego, taka walka z miejsca staje się hitem. Gdy piękna łyżwiarka gruchnie tyłkiem o taflę lodowiska, to dla wielu widzów jest to ciekawszy widok niż idealna jazda pary zwycięskiej. Gdy śpiewającej na festiwalu blond gwieździe osunie się bluzeczka, ujawniając zdrowy cyc, to w podziękowaniu za ten widok jesteśmy w stanie wybaczyć jej marną piosenkę. Jeżeli prowadzący program się przejęzyczy, wzbudza to zawsze ogromną radość oglądających. Ostatnio w jednym z wydań "Teleexpressu" Maciej Orłoś trzy razy zapowiedział co innego, niż to, co zobaczyliśmy. Banalna pomyłka polegająca na pomieszaniu kolejności taśm spowodowała, że wszystkie inne newsy nagle przestały się liczyć. Wpadki techniczne i pomyłki podczas programów oglądanych na żywo to od pewnego czasu poszukiwane w Internecie hity.
Badania wykazują, że programy emitowane na żywo mają zdecydowanie większą widownię niż te nagrane w studiu wcześniej i emitowane z taśmy. Coraz więcej programów nagrywanych na taśmę, czyli montowanych, udaje programy na żywo. Tak dzieje się czasem w wypadku programów sylwestrowych i świątecznych. Widownia czasem wyczuwa, gdy program udaje emitowany na żywo. Kiedy na koncercie sylwestrowym wszystko jest zmontowane jak w teledysku, to zbrodnia grania z taśmy wisi już w powietrzu. Zgrzyt mikrofonu, wpadka konferansjera, potknięcie kamerzysty tworzą niepowtarzalną atmosferę widowiska na żywo. Internet ugina się od zabawnych wpadek telewizyjnych z całego świata. Na jednym z filmów widzimy panią od pogody z niemieckiej RTL, gdy nie może opanować śmiechu, na innym duński talk-show, w którym jeden z gości potyka się nieszczęśliwie i łamie nogę, a na jeszcze innym włoski program informacyjny, w którym na spikera podającego informacje gospodarcze wali się scenografia.
Widownia uwielbia, gdy zdarzy się coś nieprzewidywalnego. Dlatego też programy na żywo mają niesamowitą moc. Gale rozdawania nagród nie mogą wręcz istnieć bez wpadek i skandali. Doszło do tego, że niektóre wpadki zaczynają być reżyserowane, a skandale precyzyjnie planowane przez sprytnych producentów. Gwiazdy prześcigają się w nakładaniu wymyślnych strojów tylko po to, by te w odpowiednim momencie (i niby to przypadkiem) odsłoniły kawałek tyłka czy inną wypukłość lub odpięły się, ujawniając coś, co powinno być zakryte.
Bogaty świat bawi się pomyłkami i wyje z zachwytu, gdy śpiewającej gwiazdeczce wypadnie cyc z biustonosza. U nas to wszystko też bawi, ale jakby nieco mniej. My, Polacy żyjący w permanentnym chaosie, podświadomie dążymy do tego, by choć niewielki skrawek naszego życia wyglądał normalnie i po bożemu. W kraju, gdzie wszystko - od prezydenta w Warszawie po wójta w najmniejszej wsi, od krzywej autostrady po dziurawy most, od pani w urzędzie skarbowym po wąsatego pana w urzędzie gminy - wygląda jak jedna wielka pomyłka, ludzie tęsknią za przestrzenią, która przynajmniej udaje normalną. Media, chodzące codziennie krok w krok za politykami, potwierdzają jedynie tezę, że rządzą nami ludzie pomyłki. Gosiewski, Wassermann, Dorn prezentują się w mediach niczym kosmiczne buble genetyczne, które na skutek jakiejś pomyłki stały się postaciami ważnymi. Oglądając ich popisy werbalne, mamy taką samą radochę, jak oglądając cycek, który wypadł wokalistce spod biustonosza. Ich wartość medialna jest na poziomie zwisającego cyca.
Gdy słucham wypowiedzi przedstawicieli rządu, mam wrażenie, że to jest dalsza część tego filmu z Internetu, w którym na łeb wali się komuś scenografia, a pani od pogody nie może opanować śmiechu. Jak się trafi ktoś mówiący normalnie, to ja odbieram to jako prowokację i niepotrzebne złamanie obowiązujących reguł. Zaiste ciężko jest mówić cały czas z sensem, ale niewypowiedzianie ciężej jest mówić cały czas bez sensu. A są tacy, co potrafią. I ci drudzy mają ostatnio znaczną przewagę.
Świat bez pomyłek byłby strasznie nudny i nie do wytrzymania. Ale świat złożony z samych pomyłek (a z tym mamy obecnie w Polsce do czynienia) to przesada, której nie jest w stanie wytrzymać nawet największy fan krążących po Internecie telewizyjnych wpadek.
Fot. K. Pacuła
Ludzi od zawsze bardziej interesował ten, co upadł tuż przed metą, niż ten, który bez problemu do niej dobiegł. Gdy walczący na ringu bokser pomyli się i walnie w zęby sędziego, taka walka z miejsca staje się hitem. Gdy piękna łyżwiarka gruchnie tyłkiem o taflę lodowiska, to dla wielu widzów jest to ciekawszy widok niż idealna jazda pary zwycięskiej. Gdy śpiewającej na festiwalu blond gwieździe osunie się bluzeczka, ujawniając zdrowy cyc, to w podziękowaniu za ten widok jesteśmy w stanie wybaczyć jej marną piosenkę. Jeżeli prowadzący program się przejęzyczy, wzbudza to zawsze ogromną radość oglądających. Ostatnio w jednym z wydań "Teleexpressu" Maciej Orłoś trzy razy zapowiedział co innego, niż to, co zobaczyliśmy. Banalna pomyłka polegająca na pomieszaniu kolejności taśm spowodowała, że wszystkie inne newsy nagle przestały się liczyć. Wpadki techniczne i pomyłki podczas programów oglądanych na żywo to od pewnego czasu poszukiwane w Internecie hity.
Badania wykazują, że programy emitowane na żywo mają zdecydowanie większą widownię niż te nagrane w studiu wcześniej i emitowane z taśmy. Coraz więcej programów nagrywanych na taśmę, czyli montowanych, udaje programy na żywo. Tak dzieje się czasem w wypadku programów sylwestrowych i świątecznych. Widownia czasem wyczuwa, gdy program udaje emitowany na żywo. Kiedy na koncercie sylwestrowym wszystko jest zmontowane jak w teledysku, to zbrodnia grania z taśmy wisi już w powietrzu. Zgrzyt mikrofonu, wpadka konferansjera, potknięcie kamerzysty tworzą niepowtarzalną atmosferę widowiska na żywo. Internet ugina się od zabawnych wpadek telewizyjnych z całego świata. Na jednym z filmów widzimy panią od pogody z niemieckiej RTL, gdy nie może opanować śmiechu, na innym duński talk-show, w którym jeden z gości potyka się nieszczęśliwie i łamie nogę, a na jeszcze innym włoski program informacyjny, w którym na spikera podającego informacje gospodarcze wali się scenografia.
Widownia uwielbia, gdy zdarzy się coś nieprzewidywalnego. Dlatego też programy na żywo mają niesamowitą moc. Gale rozdawania nagród nie mogą wręcz istnieć bez wpadek i skandali. Doszło do tego, że niektóre wpadki zaczynają być reżyserowane, a skandale precyzyjnie planowane przez sprytnych producentów. Gwiazdy prześcigają się w nakładaniu wymyślnych strojów tylko po to, by te w odpowiednim momencie (i niby to przypadkiem) odsłoniły kawałek tyłka czy inną wypukłość lub odpięły się, ujawniając coś, co powinno być zakryte.
Bogaty świat bawi się pomyłkami i wyje z zachwytu, gdy śpiewającej gwiazdeczce wypadnie cyc z biustonosza. U nas to wszystko też bawi, ale jakby nieco mniej. My, Polacy żyjący w permanentnym chaosie, podświadomie dążymy do tego, by choć niewielki skrawek naszego życia wyglądał normalnie i po bożemu. W kraju, gdzie wszystko - od prezydenta w Warszawie po wójta w najmniejszej wsi, od krzywej autostrady po dziurawy most, od pani w urzędzie skarbowym po wąsatego pana w urzędzie gminy - wygląda jak jedna wielka pomyłka, ludzie tęsknią za przestrzenią, która przynajmniej udaje normalną. Media, chodzące codziennie krok w krok za politykami, potwierdzają jedynie tezę, że rządzą nami ludzie pomyłki. Gosiewski, Wassermann, Dorn prezentują się w mediach niczym kosmiczne buble genetyczne, które na skutek jakiejś pomyłki stały się postaciami ważnymi. Oglądając ich popisy werbalne, mamy taką samą radochę, jak oglądając cycek, który wypadł wokalistce spod biustonosza. Ich wartość medialna jest na poziomie zwisającego cyca.
Gdy słucham wypowiedzi przedstawicieli rządu, mam wrażenie, że to jest dalsza część tego filmu z Internetu, w którym na łeb wali się komuś scenografia, a pani od pogody nie może opanować śmiechu. Jak się trafi ktoś mówiący normalnie, to ja odbieram to jako prowokację i niepotrzebne złamanie obowiązujących reguł. Zaiste ciężko jest mówić cały czas z sensem, ale niewypowiedzianie ciężej jest mówić cały czas bez sensu. A są tacy, co potrafią. I ci drudzy mają ostatnio znaczną przewagę.
Świat bez pomyłek byłby strasznie nudny i nie do wytrzymania. Ale świat złożony z samych pomyłek (a z tym mamy obecnie w Polsce do czynienia) to przesada, której nie jest w stanie wytrzymać nawet największy fan krążących po Internecie telewizyjnych wpadek.
Fot. K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 13/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.