Rejsy połączone z degustacją win po Renie, Dunaju i Mozeli oraz winiarskie spa - kąpiel w winogronowym moszczu
Wino pite w miejscu, z którego pochodzi, smakuje lepiej. Siedząc na tarasie restauracji w Bernkastell nad Mozelą, nad brzegiem morza w kreteńskiej tawernie czy w niewielkiej trattori w toskańskim Montalcino mamy lepsze samopoczucie i jesteśmy nastawieni na odbieranie bodźców pozytywnych. Ta sama butelka wypita w polskiej jesiennej rzeczywistości może nie smakować już tak dobrze. Do tego dochodzą jeszcze odpowiednio dobrane jedzenie, towarzystwo, wakacje...
Degustacja w kąpieli
Regiony winiarskie są zazwyczaj niezwykle malownicze. Kto lubi wino i miał okazję przejechać się trasą wzdłuż Dunaju, prowadzącą przez region Wachau w Austrii, zaplątać się w labiryncie dróg opasujących piemonckie miasteczka Barolo i Barbaresco czy nawet wypić kieliszek beaujolais nouveau nie w Warszawie, ale podczas hucznej fety na rynku w Beaujolais, będzie chciał tam wrócić. Producenci wina, lokalni hotelarze i restauratorzy są na to przygotowani. W takich regionach jak dolina Mozeli prawdopodobnie większe zyski przynosi zajmowanie się gośćmi odwiedzającymi region niż sama sprzedaż wina. Wyspecjalizowane agencje prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić gościom pobyt. Mamy do wyboru rejsy z degustacją win po "winiarskich" rzekach (Ren, Dunaj, Mozela); loty balonem połączone z winiarskim piknikiem w Alzacji; kursy gotowania i degustacji w Toskanii, Piemoncie czy Veneto. Znane regiony winiarskie świata przecinają wytyczone od dawna szlaki turystyczne, które można pokonywać samochodem, rowerem lub pieszo, pod opieką winiarskiego przewodnika. Żaden winiarz nie obrazi się, gdy na skraju jego winnicy podróżni urządzą sobie piknik - wielu przygotowuje dla przyjezdnych w tym celu stoły i ławy.
Do najbardziej ekscentrycznych ofert należą winiarskie spa, w których oferuje się pacjentom kąpiel w winogronowym moszczu. Specjalizują się w tym regiony winiarskie w Kalifornii, z doliną Napa na czele. Nie brakuje jednak podobnych atrakcji i w Europie.
Na szlaku piwnic
Istnieją też agencje, które organizują turystykę winiarską kompleksowo. Można zamówić program z transportem, noclegiem, wizytami u winiarzy, degustacjami i winnymi biesiadami. Takie firmy istnieją także od kilku lat w Polsce i mają wiernych klientów.
Cztery lata temu prowadzący w Krakowie Collegium Vini Piotr Pietrzyk zabrał na weekend do Tokaju grono absolwentów swych kursów enologicznych. Od tamtej pory wyjazdów było już kilka, także do Austrii i Portugalii. Programy obejmują przynajmniej kilka wizyt w piwnicach dziennie. Kto tylko lubi się napić wina, może się poczuć szybko zmęczony. Inną filozofię wyznaje mieszkający na Kaszubach Nowozelandczyk John Borrell, który pozostawia swym gościom więcej czasu na pozawiniarskie rozrywki. Jego firma Winexpress zabrała już polskich winomanów do Katalonii, Argentyny, Chile i Nowej Zelandii. Równie egzotyczne miejsca ma w swej ofercie krakowski Dom Wina. Jego klienci, członkowie Klubu Wina, byli m.in. w Urugwaju, choć szef firmy Paweł Gąsiorek chętnie zabiera swych gości także do Tokaju.
Żadna z wymienionych firm nie uczyniła z enoturystyki głównego źródła dochodów. Collegium Vini zarabia przede wszystkim na kursach winiarskich, a Dom Wina i Win-express to eksporterzy wina. Wyjazdy do regionów winiarskich są więc prestiżowym dodatkiem do głównej działalności. Także zwykłe biura podróży coraz częściej dostają zamówienia dotyczące organizacji imprez w regionach winiarskich. Składają je zazwyczaj duże firmy, zapraszające na taki wyjazd swych najlepszych klientów.
Nawet najwięksi przeciwnicy wina wywiezieni w pagórkowaty świat winnic, poczęstowani lokalnymi specjałami, skonfrontowani ze smakiem win, o których nie mieli wcześniej pojęcia, przestają być konserwatywnymi wyznawcami gorzałki czy browaru i włączają wino do swego menu.
Degustacja w kąpieli
Regiony winiarskie są zazwyczaj niezwykle malownicze. Kto lubi wino i miał okazję przejechać się trasą wzdłuż Dunaju, prowadzącą przez region Wachau w Austrii, zaplątać się w labiryncie dróg opasujących piemonckie miasteczka Barolo i Barbaresco czy nawet wypić kieliszek beaujolais nouveau nie w Warszawie, ale podczas hucznej fety na rynku w Beaujolais, będzie chciał tam wrócić. Producenci wina, lokalni hotelarze i restauratorzy są na to przygotowani. W takich regionach jak dolina Mozeli prawdopodobnie większe zyski przynosi zajmowanie się gośćmi odwiedzającymi region niż sama sprzedaż wina. Wyspecjalizowane agencje prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić gościom pobyt. Mamy do wyboru rejsy z degustacją win po "winiarskich" rzekach (Ren, Dunaj, Mozela); loty balonem połączone z winiarskim piknikiem w Alzacji; kursy gotowania i degustacji w Toskanii, Piemoncie czy Veneto. Znane regiony winiarskie świata przecinają wytyczone od dawna szlaki turystyczne, które można pokonywać samochodem, rowerem lub pieszo, pod opieką winiarskiego przewodnika. Żaden winiarz nie obrazi się, gdy na skraju jego winnicy podróżni urządzą sobie piknik - wielu przygotowuje dla przyjezdnych w tym celu stoły i ławy.
Do najbardziej ekscentrycznych ofert należą winiarskie spa, w których oferuje się pacjentom kąpiel w winogronowym moszczu. Specjalizują się w tym regiony winiarskie w Kalifornii, z doliną Napa na czele. Nie brakuje jednak podobnych atrakcji i w Europie.
Na szlaku piwnic
Istnieją też agencje, które organizują turystykę winiarską kompleksowo. Można zamówić program z transportem, noclegiem, wizytami u winiarzy, degustacjami i winnymi biesiadami. Takie firmy istnieją także od kilku lat w Polsce i mają wiernych klientów.
Cztery lata temu prowadzący w Krakowie Collegium Vini Piotr Pietrzyk zabrał na weekend do Tokaju grono absolwentów swych kursów enologicznych. Od tamtej pory wyjazdów było już kilka, także do Austrii i Portugalii. Programy obejmują przynajmniej kilka wizyt w piwnicach dziennie. Kto tylko lubi się napić wina, może się poczuć szybko zmęczony. Inną filozofię wyznaje mieszkający na Kaszubach Nowozelandczyk John Borrell, który pozostawia swym gościom więcej czasu na pozawiniarskie rozrywki. Jego firma Winexpress zabrała już polskich winomanów do Katalonii, Argentyny, Chile i Nowej Zelandii. Równie egzotyczne miejsca ma w swej ofercie krakowski Dom Wina. Jego klienci, członkowie Klubu Wina, byli m.in. w Urugwaju, choć szef firmy Paweł Gąsiorek chętnie zabiera swych gości także do Tokaju.
Żadna z wymienionych firm nie uczyniła z enoturystyki głównego źródła dochodów. Collegium Vini zarabia przede wszystkim na kursach winiarskich, a Dom Wina i Win-express to eksporterzy wina. Wyjazdy do regionów winiarskich są więc prestiżowym dodatkiem do głównej działalności. Także zwykłe biura podróży coraz częściej dostają zamówienia dotyczące organizacji imprez w regionach winiarskich. Składają je zazwyczaj duże firmy, zapraszające na taki wyjazd swych najlepszych klientów.
Nawet najwięksi przeciwnicy wina wywiezieni w pagórkowaty świat winnic, poczęstowani lokalnymi specjałami, skonfrontowani ze smakiem win, o których nie mieli wcześniej pojęcia, przestają być konserwatywnymi wyznawcami gorzałki czy browaru i włączają wino do swego menu.
TRASY WINOMANA |
---|
Toskania Małe miasteczka i wioski Toskanii pełne są trattorii, w których świetnie karmią, a za wino żądają niewiele więcej niż w sklepie. Idealnym miejscem do założenia bazy jest Siena i jej okolice. Dojazd: Najlepiej polecieć samolotem do Bolonii. Stąd do serca Toskanii jest 150 km. Trasa: Biegnie z Florencji, przez region Chianti Classico, w którym warto odwiedzić miejscowości: Greve, Radda i Castellina. Po zdobyciu Sieny można odbić na wschód do San Gimignano, gdzie powstają najsłynniejsze toskańskie wina białe z odmiany vernaccia, i wrócić do Montalcino, gdzie robi się brunello, i dalej do Montepulciano, słynącego z vino nobile. Zakupy w Toskanii: Większość producentów ma niewielkie restauracje i pensjonaty. Ceny sprzedawanych tam win nie różnią się znacząco od tych w lokalnych enotekach. Należy unikać sklepów z winem położonych przy głównych szlakach, we Florencji czy Sienie. Warto szukać: DOCG Chianti Classico: Castello di Fonterutoli, Castello di Volpaia, Castello di Ama, Badia a Passignano, Isole & Olena, Felsina DOCG Brunello di Montalcino: Salvioni, Talenti, Lisini, Poggio Antico, Silvio Nardi, Siro Pacenti, DOCG Vino Nobile di Montepulciano: Poliziano, Innocenti, Villa S. Anna, Canetto, Avignonesi DOCG Vernaccia di San Gimignano: Panizzi, Strozzi, Teruzzi & Puthod. Tokaj Podróż do Tokaju jest obowiązkiem każdego szanującego się winomana z Polski. Dobre wina należy degustować bezpośrednio w tokajskich piwnicach bądź w licznych, dobrze zaopatrzonych restauracjach, gdzie karmią, jak na Węgry przystało. Wciąż najlepszym miejscem do zatrzymania się pozostają małe pensjonaty i kwatery prywatne. Dojazd: Region leży kilka godzin jazdy samochodem od Polski. Najłatwiej dojechać tu przez przejścia graniczne w Piwnicznej lub Barwinku, dalej przez Preszów i Koszyce do granicy słowacko-węgierskiej w Tornyosnémeti. Stąd już tylko niecała godzina jazdy bądź krętymi drogami przez pasmo Gór Zempleńskich do Tolcsvy, bądź wzdłuż granicy słowackiej, przez Gönc do Sátoraljaújhely. Trasa: Tokaj jest na tyle mały, że najprościej założyć bazę w jednej z wiosek w centrum regionu i robić wypady do kolejnych piwnic. Kto chce zwiedzić cały region, powinien przejechać trasę od granicznego Sátoraljaújhely, przez Sárospatak z imponującym zamkiem i starymi piwnicami, należącymi do Château Megeyr - Pajzos, Tolscvę, gdzie należy wziąć udział w podziemnej degustacji win Oremusa, i wreszciesam Tokaj, goszczący kilku znakomitych winiarzy. Warto też zahaczyć o wioski Tarcal, Mád i Bodrogkeresztúr, w których swoje winiarnie ma kilku znakomitych producentów Tokaju. Warto odwiedzić: Château Megyer-Pajzos (Sárospatak); Oremus (Tolscva); Dereszla (Bodrogkeresztúr); Hétszolo, Árvay (Tokaj); Királyudvar, Degenfeld (Tarcal); Disznóko (szosa nr 37 przy skrzyżowaniu z drogą na Tarcal). Morawy Choć każdego roku tysiące Polaków mijają najlepszy region winiarski Republiki Czeskiej w drodze na południe Europy, mało kto przyjeżdża tu na wino. A szkoda, bo Morawy to region pełen ambitnych winiarzy. Najlepsze są tu wina białe. Jeśli pogoda dopisuje, łatwo na Morawach o rower - wytyczone ścieżki często biegną pośród winnic. Dojazd: Z granicy w Cieszynie należy dojechać do Brna (2 godz.), a potem ruszyć do Znojma lub Mikulova (trasa na Wiedeń) albo do Velkich Pavlovic (trasa na Bratysławę). Niezmotoryzowani dotrą na Morawy pociągiem wiedeńskim - trzeba wysiąść w Breclavi. Trasa: Na Morawach warto osiąść w jednym z centralnie położonych miasteczek. Do założenia bazy idealne wydają się Mikulov, Valtice lub Lednice. Trasa winiarska prowadzi z Velkich Pavlovic przez Velké Bilovice, Lednice, Valtice, Mikulov i dalej wzdłuż granicy austriackiej przez Novosedly do Znojma. Warto spędzić kilka godzin w paśmie Palavy na północny zachód od Mikulova oraz dotrzeć do najlepszego siedliska Moraw, położonej w zakolu rzeki Dyi winnicy Sobeš, a potem wpaść do pobliskiego Satova i odwiedzić "malowaną piwnicę", której atmosfera typowej piwniczki rekompensuje pewne niedostatki win. Warto szukać butelek: Sonberk, Spalek, Nové Viniarstvi, Kovac, Trpelka & Oulehla Atrakcje: Będąc w Valticach, trzeba odwiedzić Narodowy Salon Win. Za niewielką opłatę można tu zdegustować sto różnych win. Warto kupić dodatkowy bilet, upoważniający do degustacji szlachetnych win słodkich - lodowych i produkowanych z suszonych na słomianych matach winogron. |
Więcej możesz przeczytać w 42/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.