Politycy mogą stracić władzę, dziennikarze - twarz
Politycy PiS bojkotują program Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego w TVN. Politycy PO i SLD zapowiadają, że nie przyjdą do audycji Tomasza Sakiewicza w I Programie Polskiego Radia. Opozycja rozpoczęła też operację zaczepną wobec TVP i PAP. Politycy postanowili ustawić stacje według wygodnego sobie porządku. Zaczynają je dzielić na dobre i złe. W głowach polityków TVN i Polsat to PO, natomiast TVP i PAP to PiS.
Konflikt wciąga w tę wojnę dziennikarzy. Jedni piszą listy w obronie Sekielskiego i Morozowskiego, inni protestują przeciw wpuszczaniu do publicznego radia Sakiewicza. Zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, który wydał niejasny komunikat, został oskarżony przez część dziennikarzy o działania sprzyjające rządzącej partii. Kiedy zasłużona i wybitna dziennikarka Janina Jankowska skrytykowała twórców programu "Teraz my", zarzucono jej, że robi to, bo jest formalnie związana z obozem władzy. Inny zasłużony i wybitny dziennikarz Stefan Bratkowski stanął po drugiej stronie i już słychać, że jest w obozie łże-elit. Chyba pierwszy raz tak otwarcie media dają się wciągnąć w wojnę polityków.
W latach 90. politycy i przedsiębiorcy ochoczo zaczęli budować swoje relacje na wzór włoski. Miły, ciepły, konfidencjonalny, nieformalny i często przynoszący duże profity. Państwo zaczęło gnić, co ujawniła afera Rywina i dziesiątki innych. Po upadku PRL polskie media energicznie budowały swoją niezależność. O telewizję publiczną zawsze trwały walki, ale pozycja prywatnych stacji i gazet wydawała się czymś trudnym do naruszenia. Teraz taka groźba się pojawiła. Trochę w tym winy mediów, które broniąc swych pozycji, dały się wciągnąć w walkę i parę razy stały się stroną w konflikcie.
Co prawda daleko jeszcze do uzależnienia RMF czy TVN od władzy, ale to nie znaczy, że próby ich zmajoryzowania nie mogą się pojawić. PiS dziś atakuje jedne redakcje, PO - inne. A stąd już tylko krok do włoskiego modelu, w którym jedne kanały grają w orkiestrze rządzących, a inne - w orkiestrze opozycji.
Czy nam się to podoba, czy nie, w krajach demokratycznych dziennikarze bywają używani do walki politycznej. Silvio Berlusconi jest tego najlepszym dowodem. Najpierw użył do walki politycznej własnych mediów, a kiedy został premierem - także publicznych. I dziennikarze, i politycy powinni pamiętać, że władzę w końcu stracił. Politycy mogą stracić władzę, dziennikarze - twarz.
Konflikt wciąga w tę wojnę dziennikarzy. Jedni piszą listy w obronie Sekielskiego i Morozowskiego, inni protestują przeciw wpuszczaniu do publicznego radia Sakiewicza. Zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, który wydał niejasny komunikat, został oskarżony przez część dziennikarzy o działania sprzyjające rządzącej partii. Kiedy zasłużona i wybitna dziennikarka Janina Jankowska skrytykowała twórców programu "Teraz my", zarzucono jej, że robi to, bo jest formalnie związana z obozem władzy. Inny zasłużony i wybitny dziennikarz Stefan Bratkowski stanął po drugiej stronie i już słychać, że jest w obozie łże-elit. Chyba pierwszy raz tak otwarcie media dają się wciągnąć w wojnę polityków.
W latach 90. politycy i przedsiębiorcy ochoczo zaczęli budować swoje relacje na wzór włoski. Miły, ciepły, konfidencjonalny, nieformalny i często przynoszący duże profity. Państwo zaczęło gnić, co ujawniła afera Rywina i dziesiątki innych. Po upadku PRL polskie media energicznie budowały swoją niezależność. O telewizję publiczną zawsze trwały walki, ale pozycja prywatnych stacji i gazet wydawała się czymś trudnym do naruszenia. Teraz taka groźba się pojawiła. Trochę w tym winy mediów, które broniąc swych pozycji, dały się wciągnąć w walkę i parę razy stały się stroną w konflikcie.
Co prawda daleko jeszcze do uzależnienia RMF czy TVN od władzy, ale to nie znaczy, że próby ich zmajoryzowania nie mogą się pojawić. PiS dziś atakuje jedne redakcje, PO - inne. A stąd już tylko krok do włoskiego modelu, w którym jedne kanały grają w orkiestrze rządzących, a inne - w orkiestrze opozycji.
Czy nam się to podoba, czy nie, w krajach demokratycznych dziennikarze bywają używani do walki politycznej. Silvio Berlusconi jest tego najlepszym dowodem. Najpierw użył do walki politycznej własnych mediów, a kiedy został premierem - także publicznych. I dziennikarze, i politycy powinni pamiętać, że władzę w końcu stracił. Politycy mogą stracić władzę, dziennikarze - twarz.
Więcej możesz przeczytać w 42/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.