W Rio de Janeiro jeżeli wychodzisz z domu na ulicę i udaje ci się wrócić, masz tego dnia wielkie szczęście
Rio de Janeiro nadal zajmuje pierwsze miejsce na mojej prywatnej liście najpiękniejszych miast świata. Prawdziwe Miasto Boga!
To zaszczytne określenie obejmuje swym znaczeniem - o ironio! - także fawele, obszary bandytyzmu i nędzy. Paulo Lins, czarnoskóry pisarz brazylijski, stworzył wstrząsającą, a miejscami wręcz odpychającą książkę "Miasto Boga" ; na jej podstawie powstał głośny film pod tym samym tytułem.
Rio i inne bogate miasta Brazylii oblepione są dzielnicami biedy i zbrodni, które do dziś stanowią nierozwiązywalny problem społeczny tego wspaniałego kraju. Dzieło Linsa przedstawia jedną z takich dzielnic.
Żadnych łańcuszków!
Po kilku latach nieobecności w Rio de Janeiro pytam mieszkającego tu przyjaciela, sławnego skrzypka Jerzego Milewskiego: "Czy jest już u was bezpieczniej?". Odpowiada: "Jeżeli wychodzisz z domu na ulicę i udaje ci się wrócić, masz tego dnia wielkie szczęście". Zaraz potem dodaje: "Wszędzie na świecie, także na Marszałkowskiej, trafiają się rabunki i zabójstwa, ale tylko tutaj dzieje się to przez okrągły rok, z maestrią i na niebywałą skalę".
W hotelu przy Copacabanie czy Ipanemie portier rytualnie ostrzega: "Proszę nie zabierać z sobą pierścionków i cennych zegarków". Tu można usłyszeć: "Żadnych łańcuszków na plażę", i sto innych dobrych rad.
Przyglądam się grupkom hałaśliwych rozchełstanych nastolatków. Czy i oni zeszli tego dnia ze slumsów na wzgórzach? Czy może ich nęcić moja obrączka na palcu? Wyobraźnia działa - turyści w Rio są czujni, unikają ciemnych zaułków, rezygnują z wieczornych spacerów. Miasto naszpikowane jest budkami z napisem "Policia Militar", a mozaikowy deptak na Avenidzie Atlantica nad oceanem i białe plaże obserwowane są w dzień i w nocy z ziemi i powietrza.
Dwa światy
Proces osmozy między światem normalności a milionowymi fawelami nigdy nie ustaje. Przeważnie ma charakter jednostronny - tylko nieliczni i wyjątkowo odważni docierają w niebezpieczne miejsca, nawet policja zagląda tam niechętnie, podczas gdy biedacy ze wzgórz zasilają kadry pracowników fizycznych i służby domowej w "lepszym świecie ". Do dzielnic zamożnych i centrum miasta przenikają równocześnie adepci i praktykanci rzemiosła przestępczego świetnie posługujący się nożem i pistoletem, legiony żebraków, gromady nudzącej się, nie znającej szkoły, a często i rodziny dzieciarni.
"Na wzgórzu tam
Najlepszą masz zabawę
Tam piją piwo
Tam palą trawę" - pisze Lins.
Ale wiadomo, że w fawelach nie jest zabawnie. Mieszka w nich połowa z 10 mln cariocas (może nawet 2 mln więcej, kto to wie?). Żyje się tam z handlu narkotykami, rządzą tam gangi, a policja jest brutalna i skorumpowana. Fawele - prawdziwe dżungle Brazylii.
Samba panaceum
Specjaliści twierdzą, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie kilkadziesiąt kilometrów powszechnie dostępnych plaż, gdzie wszyscy spotykają się ze wszystkimi, pływają, grają w siatkówkę i piłkę nożną, wyładowują swoją energię.
Każda sytuacja, dobra czy zła, każda rodzinna czy publiczna uroczystość, a nawet katastrofa kończą się sambą. Muzyka to panaceum. Mario Vargas Llosa pisze: "Zapomnienie się, uniesienie, zagubienie w piosence, aż poczujesz, że już nią jesteś, że muzyka śpiewa ciebie, a nie ty ją. (...) W ten sposób wychodzi się z niewoli ciała i wkracza w świat duchów. Śpiewem. Tańcem".
Eksplozją samby jest w Rio de Janeiro karnawał. W czasie przemarszu przez miasto szkół samb wali się na głowy zgromadzonych tłumów burza dźwięków, kolorów, nagich ciał. Nic to, że policja rozpoznaje wśród tancerzy, śpiewaków, perkusistów dobrze jej znanych bandytów, a zdarza się, że i ktoś z widzów dostrzeże nagle wspaniale tańczącego, przystojnego, śmiejącego się chłopaka, który go kiedyś okradł. Pisze Lins: "Karnawał to diabelskie święto. Diabeł wiedział, co dobre".
Nie milknie nigdy, także poza karnawałem, dudnienie bębnów, łkanie saksofonów, śmiech pięknie ubranych (czy raczej rozebranych) dziewcząt. Rytmy samby, frevu, forro dochodzą z każdej strony - z otwartych okien mieszkań, restauracji, plaż, przejeżdżających samochodów. Irracjonalna radość przenika każdą piędź obszaru Rio de Janeiro. Radość obecna jest zarówno w zamożnej dzielnicy Barra da Tijuca, jak i nieodległej faweli o szyderczej nazwie Miasto Boga.
W cieniu Chrystusa
Wszystko odbywa się w atmosferze luzu i radości, w cieniu rozkładającego ramiona Chrystusa na górze Corcovado. W wielu miastach 180-milionowej Brazylii stoją kopie tej figury, a wszędzie panuje nędza i grzech. Z biednego północnego wschodu ciągną pielgrzymki ludzi zmierzających do faweli Rio, So Paulo i innych dużych miast, gdzie mieszkają już ich krewni i gdzie łatwo się osiedlić.
Tylko w Brazylii można się zdumiewać łatwością uśmiechu bogatych i bardzo biednych, ustabilizowanych i żyjących z dnia na dzień, zachwycać się ich życzliwością i uprzejmością. Vinicius de Moraes, autor sztuki "Czarny Orfeusz", powiedział kiedyś: "Jesteśmy otoczeni najpiękniejszą w świecie scenerią i najpiękniejszymi kobietami. Mamy ocean, żeby zmywał nasze troski, i słońce, by osuszało łzy".
Rio, siedlisko Boga i pogańskiego Oguma. Radość, że się żyje, i salwy z broni palnej, sygnały śmierci.
To zaszczytne określenie obejmuje swym znaczeniem - o ironio! - także fawele, obszary bandytyzmu i nędzy. Paulo Lins, czarnoskóry pisarz brazylijski, stworzył wstrząsającą, a miejscami wręcz odpychającą książkę "Miasto Boga" ; na jej podstawie powstał głośny film pod tym samym tytułem.
Rio i inne bogate miasta Brazylii oblepione są dzielnicami biedy i zbrodni, które do dziś stanowią nierozwiązywalny problem społeczny tego wspaniałego kraju. Dzieło Linsa przedstawia jedną z takich dzielnic.
Żadnych łańcuszków!
Po kilku latach nieobecności w Rio de Janeiro pytam mieszkającego tu przyjaciela, sławnego skrzypka Jerzego Milewskiego: "Czy jest już u was bezpieczniej?". Odpowiada: "Jeżeli wychodzisz z domu na ulicę i udaje ci się wrócić, masz tego dnia wielkie szczęście". Zaraz potem dodaje: "Wszędzie na świecie, także na Marszałkowskiej, trafiają się rabunki i zabójstwa, ale tylko tutaj dzieje się to przez okrągły rok, z maestrią i na niebywałą skalę".
W hotelu przy Copacabanie czy Ipanemie portier rytualnie ostrzega: "Proszę nie zabierać z sobą pierścionków i cennych zegarków". Tu można usłyszeć: "Żadnych łańcuszków na plażę", i sto innych dobrych rad.
Przyglądam się grupkom hałaśliwych rozchełstanych nastolatków. Czy i oni zeszli tego dnia ze slumsów na wzgórzach? Czy może ich nęcić moja obrączka na palcu? Wyobraźnia działa - turyści w Rio są czujni, unikają ciemnych zaułków, rezygnują z wieczornych spacerów. Miasto naszpikowane jest budkami z napisem "Policia Militar", a mozaikowy deptak na Avenidzie Atlantica nad oceanem i białe plaże obserwowane są w dzień i w nocy z ziemi i powietrza.
Dwa światy
Proces osmozy między światem normalności a milionowymi fawelami nigdy nie ustaje. Przeważnie ma charakter jednostronny - tylko nieliczni i wyjątkowo odważni docierają w niebezpieczne miejsca, nawet policja zagląda tam niechętnie, podczas gdy biedacy ze wzgórz zasilają kadry pracowników fizycznych i służby domowej w "lepszym świecie ". Do dzielnic zamożnych i centrum miasta przenikają równocześnie adepci i praktykanci rzemiosła przestępczego świetnie posługujący się nożem i pistoletem, legiony żebraków, gromady nudzącej się, nie znającej szkoły, a często i rodziny dzieciarni.
"Na wzgórzu tam
Najlepszą masz zabawę
Tam piją piwo
Tam palą trawę" - pisze Lins.
Ale wiadomo, że w fawelach nie jest zabawnie. Mieszka w nich połowa z 10 mln cariocas (może nawet 2 mln więcej, kto to wie?). Żyje się tam z handlu narkotykami, rządzą tam gangi, a policja jest brutalna i skorumpowana. Fawele - prawdziwe dżungle Brazylii.
Samba panaceum
Specjaliści twierdzą, że byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie kilkadziesiąt kilometrów powszechnie dostępnych plaż, gdzie wszyscy spotykają się ze wszystkimi, pływają, grają w siatkówkę i piłkę nożną, wyładowują swoją energię.
Każda sytuacja, dobra czy zła, każda rodzinna czy publiczna uroczystość, a nawet katastrofa kończą się sambą. Muzyka to panaceum. Mario Vargas Llosa pisze: "Zapomnienie się, uniesienie, zagubienie w piosence, aż poczujesz, że już nią jesteś, że muzyka śpiewa ciebie, a nie ty ją. (...) W ten sposób wychodzi się z niewoli ciała i wkracza w świat duchów. Śpiewem. Tańcem".
Eksplozją samby jest w Rio de Janeiro karnawał. W czasie przemarszu przez miasto szkół samb wali się na głowy zgromadzonych tłumów burza dźwięków, kolorów, nagich ciał. Nic to, że policja rozpoznaje wśród tancerzy, śpiewaków, perkusistów dobrze jej znanych bandytów, a zdarza się, że i ktoś z widzów dostrzeże nagle wspaniale tańczącego, przystojnego, śmiejącego się chłopaka, który go kiedyś okradł. Pisze Lins: "Karnawał to diabelskie święto. Diabeł wiedział, co dobre".
Nie milknie nigdy, także poza karnawałem, dudnienie bębnów, łkanie saksofonów, śmiech pięknie ubranych (czy raczej rozebranych) dziewcząt. Rytmy samby, frevu, forro dochodzą z każdej strony - z otwartych okien mieszkań, restauracji, plaż, przejeżdżających samochodów. Irracjonalna radość przenika każdą piędź obszaru Rio de Janeiro. Radość obecna jest zarówno w zamożnej dzielnicy Barra da Tijuca, jak i nieodległej faweli o szyderczej nazwie Miasto Boga.
W cieniu Chrystusa
Wszystko odbywa się w atmosferze luzu i radości, w cieniu rozkładającego ramiona Chrystusa na górze Corcovado. W wielu miastach 180-milionowej Brazylii stoją kopie tej figury, a wszędzie panuje nędza i grzech. Z biednego północnego wschodu ciągną pielgrzymki ludzi zmierzających do faweli Rio, So Paulo i innych dużych miast, gdzie mieszkają już ich krewni i gdzie łatwo się osiedlić.
Tylko w Brazylii można się zdumiewać łatwością uśmiechu bogatych i bardzo biednych, ustabilizowanych i żyjących z dnia na dzień, zachwycać się ich życzliwością i uprzejmością. Vinicius de Moraes, autor sztuki "Czarny Orfeusz", powiedział kiedyś: "Jesteśmy otoczeni najpiękniejszą w świecie scenerią i najpiękniejszymi kobietami. Mamy ocean, żeby zmywał nasze troski, i słońce, by osuszało łzy".
Rio, siedlisko Boga i pogańskiego Oguma. Radość, że się żyje, i salwy z broni palnej, sygnały śmierci.
Więcej możesz przeczytać w 42/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.